Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Fleeming Jenkin – największy w historii statek do układania kabli HVDC

Belgijska grupa Jan De Nul zwodowała w chińskiej stoczni CMHI Haimen jednostkę instalacyjną Fleeming Jenkin. To obecnie największy statek do układania kabli energetycznych, zaprojektowany do instalacji długich i ciężkich linii przesyłowych na głębokich wodach.

Na pokładzie są trzy bębny do składowania i wydawania kabli – dwa na pokładzie i jeden pod pokładem. Taki układ ogranicza liczbę łączeń i podnosi niezawodność torów przesyłowych przy układaniu kabli. Zgodnie z informacjami podanymi przez producenta jednostka może jednocześnie układać do czterech kabli, co znacząco przyspiesza operacje i skraca okna realizacyjne na morzu. Statek ma ładowność kabli rzędu 28 000 ton oraz długość 215 metrów, co potwierdza producent.

Głębokowodne układanie kabli HVDC: 3000 m i 150 t naprężenia

Kablowiec Fleeming Jenkin został zaprojektowany do pracy w ultra-głębokich akwenach. Statek może układać kable na głębokościach do 3000 metrów, utrzymując kontrolę nad torem dzięki zestawowi napędów i wyposażeniu pokładowemu dobranemu do pracy przy bardzo dużych siłach. Producent i branżowe media podają, że układ napędowo-manewrowy oraz osprzęt pokładowy pozwalają prowadzić kabel przy naprężeniach do 150 ton.  

🔗 Czytaj więcej: Stocznia Remontowa dostarcza nowoczesny statek instalacyjny

Jednostka spełnia wymagania Ultra-Low Emission Vessel. Otrzyma hybrydowy układ energetyczny z baterią 2,5 MWh, a generatory będą przystosowane do pracy na biopaliwie oraz metanolu. Producent informuje również o zaawansowanym układzie oczyszczania spalin, który redukuje pył cząstek ultradrobnych oraz NOx do poziomów zgodnych z najbardziej rygorystycznymi normami europejskimi. 

Kontraktowy kierunek: 2GW TenneT na Morzu Północnym

Po zakończeniu wyposażania i prób morskich jednostka wejdzie na kontrakty w programie 2GW operatora TenneT – standardzie HVDC 525 kV, który łączy morskie farmy wiatrowe z lądową siecią przesyłową Niderlandów i Niemiec. Projekty TenneT 2GW przewidują przesył 2 GW mocy jednym kablem eksportowym, co zmniejsza straty i ogranicza liczbę interfejsów technicznych.

ENTSO-E wylicza, że do 2050 r. Europa będzie potrzebowała „w górę” 400 mld euro nakładów na infrastrukturę przesyłową offshore wind, wraz z dziesiątkami tysięcy kilometrów nowych tras podmorskich. Taki wolumen prac wymusza zupełnie nowy poziom wydajności flot instalacyjnych. 

Co dalej we flocie Jan De Nul

W ślad za Fleeming Jenkin powstaje bliźniaczy William Thomson. Obie jednostki instalacyjne mają trafić do pracy w drugiej połowie 2026 r., wzmacniając portfel usług instalacyjnych Jan De Nul w segmentach eksportowych i interkonektorowych. Równolegle firma zamówiła także wyspecjalizowaną jednostkę do układania narzutów skalnych George W. Goethals o pojemności ładunkowej do 37 000 ton, przeznaczoną do ochrony kabli i fundamentów turbin. 

Czytaj więcej: Morska energetyka wiatrowa USA: rola amerykańskich portów w jej rozwoju

Statek został zwodowany przez zalanie doku w CMHI Haimen. Rozpoczęła się faza końcowego wyposażania, integracji systemów oraz przygotowania do prób morskich. To standardowy etap poprzedzający zdanie jednostki do eksploatacji na kontraktach 2GW. 

Dlaczego to ważne

Skok pojemności bębnów do 28 000 ton oraz zdolność pracy na głębokości do 3000 metrów zamyka lukę między rosnącą mocą morskich farm wiatrowych a ograniczeniami dotychczasowych statków instalacyjnych. Mniej łączeń, dłuższe odcinki układane jednorazowo i większa odporność projektów na warunki głębokowodne przekładają się na krótsze okna realizacyjne oraz wyższą niezawodność przesyłu w całym cyklu życia inwestycji. Dla branży offshore wind to krok milowy w kierunku pełnoskalowej integracji morskich źródeł energii z europejską siecią przesyłową.

Autor: Mariusz Dasiewicz

Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Korea Południowa z zielonym światłem na budowę atomowych okrętów podwodnych

    Korea Południowa z zielonym światłem na budowę atomowych okrętów podwodnych

    Stany Zjednoczone formalnie zgodziły się, by Korea Południowa rozpoczęła program budowy okrętów podwodnych o napędzie jądrowym. To decyzja o dużym ciężarze strategicznym – zarówno dla równowagi sił w regionie, jak i dla dotychczasowej polityki USA wobec ograniczania rozprzestrzeniania technologii jądrowych.

    Amerykańskie przyzwolenie ogłoszono w formie oficjalnego komunikatu na stronie Białego Domu, będącego bezpośrednią konsekwencją wcześniejszych rozmów prezydenta Donalda Trumpa z południowokoreańskim przywódcą Li Dze Mjungiem. W kontekście napięć wokół Półwyspu Koreańskiego i wzrostu aktywności Chin w zachodniej części Indo-Pacyfiku ta decyzja może mieć konsekwencje wykraczające daleko poza region.

    Nowa era południowokoreańskiej marynarki wojennej

    Zgoda USA oznacza otwarcie możliwości technologicznej i politycznej, do której Korea Południowa dążyła od lat. Choć kraj ten dysponuje flotą okrętów podwodnych, dotąd ograniczał się do napędu konwencjonalnego – głównie z uwagi na amerykański sprzeciw wobec udostępnienia technologii wzbogacania uranu dla celów wojskowych.

    Czytaj więcej: Koreański kapitał rusza w stronę rdzewiejących doków Ameryki

    Porozumienie obejmuje również element kluczowy dla przyszłego programu okrętowego Seulu. Waszyngton zadeklarował gotowość wspierania południowokoreańskiego programu cywilnego, który obejmuje produkcję paliwa jądrowego, z zastrzeżeniem jego „pokojowego” przeznaczenia. Taki zapis – znany z międzynarodowych regulacji – w praktyce otwiera drogę do zabezpieczenia paliwa dla okrętów o napędzie jądrowym.

    Nie tylko atom. Chodzi też o pieniądze i wpływy

    Obok aspektu militarnego, w komunikacie Białego Domu pojawił się wątek gospodarczy: Korea Południowa ma zainwestować 150 miliardów dolarów w rozwój amerykańskiego przemysłu stoczniowego. Kolejne 200 miliardów ma zostać przeznaczone na „cele strategiczne” – bez jednoznacznego doprecyzowania, czym są owe cele.

    Współczesna geopolityka, także ta morska, coraz rzadziej sprowadza się wyłącznie do rozmów o okrętach, siłowniach jądrowych i torpedach. Coraz częściej mowa o aliansach przemysłowych, transferach technologii, podziale wpływów i „grze o łańcuchy dostaw”. Z tej perspektywy południowokoreańskie atomowe okręty podwodne to tylko jeden z pionków na szachownicy, której plansza sięga od Filadelfii po cieśninę Tsushima.

    Region pod napięciem – jak zareagują Chiny i Korea Północna

    Biały Dom nie skomentował w swoim oświadczeniu potencjalnych skutków w regionie, lecz trudno pominąć pytanie o to, jak na tę decyzję mogą zareagować Chiny i Korea Północna. Z perspektywy Pekinu decyzja USA może być odebrana jako precedens przekraczający dotychczasowe granice amerykańskiej polityki wobec transferu technologii jądrowych. Chiny będą z pewnością uważnie śledzić każdy etap południowokoreańskiego programu i dostosowywać do niego własne działania morskie w zachodniej części Indo-Pacyfiku.

    W przypadku Korei Północnej nie należy oczekiwać oficjalnej zmiany stanowiska. Reżim Kim Dzong Una od lat prowadzi politykę całkowicie oderwaną od międzynarodowych apeli czy ograniczeń, więc również tym razem można zakładać, że program jądrowy i rakietowy będzie kontynuowany niezależnie od działań Seulu. Pjongjang zwykle reaguje na takie decyzje własnym tempem i według własnych kalkulacji, co tylko zwiększa nieprzewidywalność napięć na Półwyspie.

    Czytaj też: Południowokoreańska strategia globalnej ekspansji przemysłu stoczniowego

    Tym samym region Indo-Pacyfiku wchodzi w nową fazę rywalizacji, w której pojawienie się południowokoreańskich jednostek o praktycznie nieograniczonym zasięgu operacyjnym może zachwiać dotychczasową równowagą i wymusić nowe kalkulacje zarówno w Pekinie, jak i w Pjongjang

    Refleksja na koniec – technologia jako zobowiązanie

    Historia wielokrotnie pokazywała, że każdy poważny transfer technologii ma swoją cenę. W tym przypadku nie chodzi wyłącznie o pieniądze, lecz o odpowiedzialność. Korea Południowa, wchodząc do grona państw dysponujących okrętami o napędzie jądrowym, zyska nowe możliwości operacyjne. Jednocześnie stanie się jeszcze ściślej związana z amerykańską architekturą odstraszania.

    Zgoda USA nie jest więc prezentem – to inwestycja w południowokoreańską gotowość bojową, która ma odciążyć amerykańskie siły morskie w regionie Indo-Pacyfiku. To układ, w którym każda ze stron coś zyskuje, lecz także ponosi realne ryzyko.