7 kwietnia właściciele kontenerowca „Ever Given” otrzymali żądanie zapłaty w wysokości 916 mln. dolarów od władz Kanału Sueskiego. Władze kanału nie uzasadniły tego wyjątkowo wysokiego roszczenia pomimo tego, że właściciele kontenerowca współpracowali z zarządem kanału podczas dochodzenia w sprawie przyczyny wejścia statku na mieliznę. W chwili wejścia na mieliznę kontenerowiec był w pełni sprawny, załoga statku była wykwalifikowana i dowodził nią doświadczony kapitan. Żegluga odbywała się pod nadzorem dwóch pilotów, zgodnie z przepisami Żeglugowymi Kanału Sueskiego.
Zarząd kanału zaprzecza jakiejkolwiek odpowiedzialności za wejście statku na mieliznę twierdząc, że winę za to ponosi kapitan statku. Zarząd kanału również wypiera się odpowiedzialności za spowodowanie katastrofy, twierdząc, że kapitan popełnił błąd w konkretnym poleceniu, np. dotyczącym kursu lub prędkości, co mogło do niej doprowadzić. Nawet gdy statkiem kieruje pilot, kapitan ma prawo jego polecenia zmienić i płynąć innym kursem i prędkością niż te, które podał pilot. Nie było żadnego błędu ani odpowiedzialności ze strony władz kanału.
Władze zrzucają winę kapitanowi, oskarżając go o bliżej nieokreślony błąd „nawigacyjny” lub błąd w „sterowaniu”. Cóż, jest to po prostu niemożliwe. Olbrzymi statek (każdy statek, ale w przypadku dużych statków szczególnie) w rynnie Kanału Sueskiego porusza się jak pojazd po prowadnicach, zablokowany barierą lądu z obydwu stron. Kilkadziesiąt metrów przestrzeni wodnej pomiędzy prawą i lewą burtą, a brzegami kanału nie pozostawiają miejsca na jakikolwiek manewr kursem; prędkość konwoju, statku przed i za blokuje lub poważnie utrudnia próby manewrowania prędkością. Jeśli statek o dowolnych wymiarach staje się z jakiegokolwiek powodu, choćby chwilowo, niesterowny, skuteczny manewr jakimkolwiek dostępnym środkiem (sterowaniem, prędkością czy rzuceniem kotwicy) jest w zasadzie niemożliwy – za mało miejsca i czasu na reakcję samej masy olbrzymiego statku, nawet jeśli załoga robi wszystko, co może, poprawnie i na czas. Kapitan nie mógł pogorszyć sytuacji, nawet gdyby chciał skierować statek w stronę brzegu kanału. Wielkość statku, wąskość Kanału i brak asysty zewnętrznej (holowników) aby zapobiec wejściu na mieliznę zrobiły swoje, a nie kapitan.
Zrozumiałe jest zatem, że statek nie doznał żadnego uszkodzenia mechanicznego czy też elektronicznego, a więc nie wszedł na mieliznę z powodu awarii podczas rejsu.
Pozostaje nam jedyne wiarygodne wyjaśnienie wypadku – bardzo silny, porywisty wiatr, który uderzył w gigantyczny statek tak mocno, że nie był on w stanie zareagować wystarczająco szybko (ani nie miał wystarczająco dużo miejsca/czasu na reakcję) i uderzył w brzeg kanału, z prędkością 12 węzłów. Oficer jednego ze statków w tym konwoju potwierdził taką możliwość, mówiąc, że w pewnym momencie jego statek ledwo uniknął kontaktu z brzegiem.
Ever Given jest załadowany, a przy tak wielu kontenerach ułożonych na górnym pokładzie, obie jego burty są gigantycznymi żaglami, a sam statek jest fizycznie jednym wielkim pływającym żaglem, doświadczającym ogromnego naporu wiatru.
Ten fizyczny fakt nie może prowadzić do żadnego innego wyjaśnienia, żadnej innej przyczyny poza dwiema: właścicielami gigantycznych statków, tymi, którzy je projektują, budują i eksploatują; oraz Administracją Kanału Sueskiego.
Rozmiar i ogólna konstrukcja mega wielkich kontenerowców, z tak dużą ilością kontenerów ułożonych na górnym pokładzie, czyni je niebezpiecznymi i podatnymi na wiele rodzajów wypadków, w tym na żeglugę w niebezpiecznych cieśninach przy silnym porywistym wietrze. Innymi słowy, w tej sytuacji wypadki są nieuniknione.
Władze Kanału dawno temu powinny zorientować się i ocenić ryzyko związane z mega wielkimi kontenerowcami, które przechodzą przez kanał. W przeciwnym razie zarząd kanału przynajmniej powinien zapewnić eskortę holowników dla takich kontenerowców.
Podpis: MD