Sytuacja w Wielkiej Brytanii w dużym stopniu wynika z Brexitu, ale nie oznacza to, że w pozostałych krajach jest spokojnie. Na rynku ropy naftowej pojawiła się duża presja na wzrost cen tego surowca, wynikająca z kilku głównych czynników.
Jednym z impulsów do wzrostu cen ropy naftowej były niedawne huragany w Stanach Zjednoczonych, które doprowadziły do zamknięcia wielu platform wiertniczych w rejonie Zatoki Meksykańskiej. Do dzisiaj wiele z nich nie powróciło do pełnej sprawności, co oznacza obniżenie wydobycia ropy naftowej w USA przez wiele tygodni.
Problemy z produkcją ropy mają także niektóre kraje OPEC. Chodzi przede wszystkim o kraje afrykańskie, takie jak Nigeria oraz Angola, które zmagają się z problemami z przestarzałą infrastrukturą wydobywczą.
Tymczasem popyt na ropę naftową utrzymuje się na wysokim poziomie, przede wszystkim ze względu na brak istotnych nowych restrykcji pandemicznych oraz stopniowe znoszenie dotychczasowych restrykcji w niektórych krajach. Sytuacja powoli stabilizuje się zwłaszcza w Azji, gdzie w ostatnich miesiącach problemy z pandemią dawały o sobie znać wyjątkowo dotkliwie.
Warto także zaznaczyć, że presja na wzrost cen ropy naftowej ma również powiązanie z drożejącym gazem ziemnym, zarówno w Europie, jak i na całym świecie. Notowania gazu ziemnego w Stanach Zjednoczonych dotarły do najwyższych poziomów od 2014 roku, co sprawiło, że wiele firm i zakładów zaczęło poszukiwać alternatywnych źródeł energii, z ropą naftową włącznie.
Paweł Grubiak – prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI
Źródło: