Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Rozgłośnia okrętowa PA/GA T-B Afrodyta – klucz do efektywnej komunikacji na morzu

W obliczu dynamicznie zmieniających się wymagań stawianych nowoczesnym jednostkom pływającym, niezawodna i elastyczna komunikacja staje się fundamentem operacyjności. Rozgłośnia okrętowa PA/GA T-B Afrodyta, opracowana przez polską firmę KenBIT, stanowi odpowiedź na te potrzeby, oferując kompleksowe rozwiązania dostosowane do specyficznych wymagań współczesnych marynarek wojennych.

Podczas trwających od kilku lat prac nad realizacją programu MIECZNIK, ostatnio w przestrzeni publicznej nie milkną głosy dotyczące braku zaangażowania polskich firm o znaczących kompetencjach i wiedzy, które mogłyby nie tylko wesprzeć ten program, ale również pozyskać cenny know-how. Wielu ekspertów podkreśla, że udział krajowego przemysłu obronnego w takim przedsięwzięciu jest kluczowy dla wzmocnienia jego pozycji na rynku oraz dla zapewnienia długoterminowego rozwoju technologicznego w Polsce. Ignorowanie potencjału rodzimych przedsiębiorstw może w przyszłości skutkować zwiększoną zależnością od zagranicznych dostawców oraz utratą szansy na samodzielne rozwijanie kluczowych zdolności obronnych. Przyjrzyjmy się jednej z nich.

Zaawansowane rozwiązania technologiczne rozgłośni okrętowej PA/GA T-B Afrodyta

Rozgłośnia PA/GA T-B Afrodyta wyróżnia się innowacyjną konstrukcją, która łączy w sobie funkcje ogłaszania komunikatów (PA) oraz dwustronnej komunikacji (Talk-Back). W odróżnieniu od rozwiązań cywilnych, stosowanych dotąd na okrętach Marynarki Wojennej, rozgłośnia KenBIT oferuje zintegrowane podejście, które eliminuje konieczność stosowania zdwojonych układów, co poprawia ergonomię oraz obniża koszty instalacji. Dzięki zastosowaniu technologii cyfrowej, system PA/GA T-B zapewnia wysoką jakość dźwięku, odporną na zakłócenia elektromagnetyczne, co jest kluczowe w trudnym środowisku morskim.

Modułowa konstrukcja – elastyczność i adaptacja rozgłośni okrętowej PA/GA T-B Afrodyta

Jednym z najważniejszych atutów rozgłośni „Afrodyta” jest jej modułowa konstrukcja, która umożliwia łatwą adaptację do różnych typów jednostek pływających. Dzięki temu system może być instalowany zarówno na mniejszych jednostkach, jak holowniki, jak i na większych okrętach bojowych. Modułowa budowa ułatwia szybką rekonfigurację oraz serwisowanie, co jest istotne w kontekście ograniczonej przestrzeni na okrętach. System został również przetestowany w rygorystycznych warunkach środowiskowych, co potwierdza jego niezawodność w ekstremalnych warunkach morskich.

Certyfikacja i integracja rozgłośni okrętowej PA/GA T-B Afrodyta z systemami pokładowymi

Rozgłośnia PA/GA T-B Afrodyta posiada certyfikaty Polskiego Rejestru Statków, co gwarantuje jej zgodność z rygorystycznymi normami bezpieczeństwa i niezawodności wymaganymi przez Marynarkę Wojenną RP. System posiada wbudowane porty sterowania, które umożliwiają jego integrację z innymi systemami pokładowymi, takimi jak systemy nawigacyjne, sygnalizacyjne oraz alarmowe. Dzięki temu rozgłośnia może skutecznie wspierać operacje bojowe i ratownicze, zapewniając szybkie i efektywne przekazywanie komunikatów w sytuacjach kryzysowych.

Pozytywne opinie użytkowników

Dotychczasowe doświadczenia użytkowników rozgłośni Afrodyta potwierdzają jej wysoką jakość i niezawodność. System spotkał się z pozytywnymi opiniami, szczególnie w kontekście użytkowania w trudnych warunkach morskich, gdzie inne, cywilne rozwiązania nie spełniały oczekiwań i często zawodziły.

Rozwój technologiczny i przyszłość

KenBIT nieustannie pracuje nad rozwojem swoich rozwiązań, uwzględniając szybko zmieniające się technologie i rosnące potrzeby obronne. Plany obejmują uproszczenie architektury systemów poprzez eliminację wzmacniaczy analogowych na rzecz technologii Ethernet i rozproszonych wzmacniaczy klasy D, co dodatkowo zwiększy niezawodność i efektywność całego systemu.

Rozgłośnia PA/GA T-B Afrodyta na Fregatach Miecznik

W kontekście fregat Miecznik, rozgłośnia PA/GA T-B Afrodyta ma potencjał, aby stać się kluczowym elementem systemu komunikacyjnego. Fregaty Miecznik będą wyposażone w Zintegrowany System Łączności (ZSŁ) oraz Zintegrowany System Walki (ZSW). Dzięki swojej modułowej budowie i zdolności do integracji, rozgłośnia KenBIT mogłaby być kompatybilna z istniejącymi systemami na fregatach, poprawiając spójność operacyjną oraz efektywność przekazywania informacji i alarmów.

Jednak, mimo deklaracji o udziale polskiego przemysłu w realizacji budowy okrętów, jak dotąd konsorcjum realizujące projekt Miecznik nie wykazało zainteresowania polskim systemem rozgłośni PA/GA T-B Afrodyta. Pomimo tego, warto rozważyć wprowadzenie tego rozwiązania, które mogłoby przynieść istotne korzyści operacyjne i ekonomiczne, wspierając realizację szerokiego spektrum misji bojowych i humanitarnych przez polskie fregaty.

Wnioski

Rozgłośnia PA/GA T-B Afrodyta firmy KenBIT to zaawansowane, niezawodne i elastyczne rozwiązanie, które doskonale wpisuje się w potrzeby współczesnych marynarek wojennych. Dzięki innowacyjnym technologiom, modułowej konstrukcji i zdolności do integracji z innymi systemami pokładowymi, system ten ma potencjał, aby znacząco zwiększyć efektywność operacyjną jednostek pływających. KenBIT kontynuuje prace nad udoskonaleniem swoich produktów, co czyni ich ofertę atrakcyjną dla nowoczesnych flot, takich jak Marynarka Wojenna RP.

Autor: Mariusz Dasiewicz

https://portalstoczniowy.pl/category/marynarka-bezpieczenstwo/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Czy szwedzki A26 okaże się kolejnym Gawronem?

    Czy szwedzki A26 okaże się kolejnym Gawronem?

    Decyzja o wyborze Szwecji jako partnera programu Orka została przedstawiona przez ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza jako „najważniejszy krok dla bezpieczeństwa państwa polskiego od lat”.

    W wypowiedzi ministra padają słowa o „nowej architekturze bezpieczeństwa”, „najdalej idących deklaracjach offsetowych” oraz „obiektywnej analizie”. Jednak dokładne przesłuchanie wypowiedzi ministra Kosiniaka-Kamysza prowadzi do kilku zasadniczych wniosków, które wymagają chłodnej, branżowej analizy.

    Okręt z oferty, nie z linii frontu

    Minister podkreśla, że w procesie analizy przejrzano 3000 stron dokumentów i sześć ofert państwowych. Wskazuje przy tym, że propozycja szwedzka „spełniła wszystkie oczekiwania Marynarki Wojennej”. W całej wypowiedzi nie pojawia się jednak ani jedno zdanie, które potwierdzałoby, że oferowany Polsce okręt znajduje się już w eksploatacji i jest używany przez jakąkolwiek marynarkę wojenną. Z przemówienia wynika raczej coś przeciwnego – dopiero mają rozpocząć się prace, natomiast od faktycznego wejścia jednostek do służby dzieli nas bliżej nieokreślone „kilka lat”.

    Sytuacji nie poprawia fakt, że sami Szwedzi kilkukrotnie przesuwali terminy dostaw okrętów dla własnej marynarki wojennej. Obecnie mowa już o początku lat 30. Trudno w takiej sytuacji mówić o w pełni wiarygodnym partnerze, który ma istotne problemy z dotrzymaniem harmonogramu nawet w programach realizowanych na rzecz własnej floty.

    W realiach współczesnych programów okrętowych oznacza to wybór konstrukcji, której morskie dojrzewanie przypadnie dopiero na drugą połowę lat 30. To czas, w którym sytuacja bezpieczeństwa na Bałtyku już dziś wymaga kompletnych, działających zdolności zwalczania okrętów podwodnych, nie zaś planów i obietnic na przyszłość. Z tego powodu środowisko morskie od lat powtarza jeden, prosty postulat: Polska powinna kupić okręty podwodne sprawdzone w służbie, nie konstrukcje, które istnieją głównie w dokumentacji i dopiero mają powstać.

    „Gap filler” bez realnego wypełnienia luki

    Minister wskazuje na okręt podwodny typu Gotland, która ma trafić do polskiej służby w 2027 roku jako okręt szkoleniowy. W przekazie rządowym przedstawia się ów okręt jako rozwiązanie przejściowe, mające wypełnić lukę między podpisaniem umowy a dostawą nowych okrętów podwodnych. Nie zmienia to jednak zasadniczej kwestii: okręt szkoleniowy nie zastąpi pełnowartościowych zdolności bojowych marynarki wojennej.

    Nawet jeżeli szwedzki okręt wejdzie do linii w zapowiadanym terminie, docelowe jednostki bojowe pojawią się dopiero po wielu latach. W praktyce oznacza to, że nasza Marynarka Wojenna przez znaczną część tej dekady oraz początek następnej pozostanie bez kompletnego, nowoczesnego komponentu podwodnego. Tymczasem to właśnie pilne zamknięcie tej luki było koronnym argumentem zwolenników zakupu okrętów, które już pływają w barwach innych flot.

    Słowa ministra, że „marynarze nie mogą czekać ani chwili dłużej”, pozostają w wyraźnym napięciu z przedstawionym przez niego harmonogramem. Zapowiedziany gap filler poprawi sytuację szkoleniową, nie rozwiąże jednak zasadniczego problemu braku pełnowartościowych zdolności bojowych pod wodą.

    Kwestia dostaw: rząd mówi o czasie, ale nie mówi o konkretach

    W wypowiedzi ministra wielokrotnie pojawia się zapewnienie, że czas dostawy był jednym z kluczowych kryteriów oceny ofert. Mimo tego w całym nagraniu nie pada ani jedna twarda data dotycząca budowy nowych okrętów podwodnych. Nie wiadomo, kiedy powstanie pierwsza jednostka ani w którym roku mogłaby zostać przekazana do służby w Marynarce Wojennej RP. Minister ogranicza się do stwierdzenia, że „minie kilka lat”, co nie daje żadnego punktu odniesienia.

    Brak jest również informacji o ryzykach związanych z procesem budowy. W programach tej skali przesunięcia harmonogramu są zjawiskiem niemal pewnym, dlatego ich pominięcie w komunikacie budzi uzasadnione wątpliwości. Nie przedstawiono też porównania terminów oferowanych przez pozostałych uczestników postępowania. Trudno więc mówić o przewadze czasowej rozwiązania szwedzkiego, skoro nie podano żadnych danych pozwalających tę przewagę zweryfikować.

    W marynarce wojennej przewidywalność jest równie istotna jak parametry techniczne jednostki. Harmonogram dostaw decyduje o realnej zdolności operacyjnej floty, dlatego brak konkretnych terminów w tak fundamentalnym programie jak Orka pozostaje jednym z najbardziej problematycznych elementów ogłoszonej decyzji.

    Offset i inwestycje: deklaracje, nie umowy

    W wystąpieniu ministra pojawia się szeroka lista korzyści, jakie miałaby przynieść współpraca ze Szwecją. Mowa o potencjalnym zakupie okrętu ratowniczego budowanego w Polsce, o inwestycjach w krajowy przemysł okrętowy, o transferze technologii oraz o prowadzeniu serwisu i napraw w polskich stoczniach. Te zapowiedzi brzmią obiecująco, jednak na obecnym etapie mają one charakter wyłącznie deklaracyjny.

    Minister posługuje się sformułowaniami typu „deklarują”, „zobowiązują się”, „będą inwestować”. W języku programów zbrojeniowych takie zwroty nie mają mocy sprawczej. Realny offset i trwałe korzyści gospodarcze wynikają dopiero z precyzyjnie zapisanych umów, obejmujących harmonogramy, zakres prac, prawa własności intelektualnej oraz odpowiedzialność wykonawcy. W programach okrętowych stosuje się twarde mechanizmy rozliczeniowe, które pozwalają państwu egzekwować zobowiązania partnera. W ogłoszeniu rządu takich elementów jeszcze nie ma.

    Do czasu przedstawienia finalnych dokumentów nie sposób ocenić, czy zapowiedzi przełożą się na wymierne, policzalne korzyści dla polskiego przemysłu okrętowego. Dopiero umowa pokaże, czy te deklaracje mają wartość operacyjną, czy pozostaną jedynie elementem narracji towarzyszącej ogłoszeniu wyboru oferty.

    Dlaczego pominięto okręty, które są w służbie?

    Minister wskazuje, że swoje oferty przedstawiły m.in. Niemcy, Norwegia, Korea Południowa, Hiszpania, Francja oraz Włochy. Część z tych państw dysponuje okrętami, które są już używane przez ich marynarki wojenne, sprawdzone w eksploatacji gdzie posiadają rozbudowane zaplecze logistyczne oraz szkoleniowe. Proponowane jednostki mają znane koszty użytkowania, jasno określony cykl modernizacyjny i funkcjonują w strukturach państw NATO lub są bliskimi partnerami tego Sojuszu.

    Mimo to rząd zdecydował się na konstrukcję, która nie znajduje się jeszcze w służbie żadnej marynarki wojennej. W praktyce oznacza to wybór rozwiązania, które nie zostało dotąd sprawdzone w realnych warunkach eksploatacji, więc jego faktyczną wartość bojową będzie można ocenić dopiero po latach.

    W marynarce wojennej obowiązuje prosta zasada: okręt musi najpierw pływać i zostać sprawdzony w działaniach, dopiero potem można mówić o jego przewagach czy wiarygodności operacyjnej. W ogłoszonej decyzji zabrakło wyjaśnienia, dlaczego pominięto propozycje spełniające ten podstawowy warunek.

    Konkluzja: wybór politycznie efektowny, operacyjnie ryzykowny

    Minister Kosiniak-Kamysz przedstawia decyzję jako „historyczną” i „przełomową”, lecz jego własna wypowiedź ujawnia kluczowy problem: Polska wybrała ofertę, której podstawą jest konstrukcja niezweryfikowana w eksploatacji, z odległym terminem dostaw i offsetem opartym na deklaracjach.

    W praktyce oznacza to, że zamiast natychmiast odbudować zdolności podwodne Marynarki Wojennej RP, Polska wchodzi w kilkuletni okres oczekiwania – z nadzieją, że projekt, który dziś jest audycją polityczną, stanie się realną zdolnością operacyjną.

    Tymczasem doświadczeni marynarze od lat zwracają uwagę, że powinniśmy kupić okręt znajdujący się już w służbie. To jedyny realny sprawdzian wartości jednostki podwodnej.

    Czy przy takim wyborze naprawdę nie mamy prawa zadać sobie pytania, które od kilku dni pojawia się w rozmowach wielu osób? Czy szwedzki A26 okaże się kolejnym Gawronem — projektem obiecującym, kosztownym, a w praktyce wielokrotnie przesuwanym i przez lata niebędącym w służbie?

    To pytanie nie wynika z emocji. To chłodna refleksja nad decyzją, która przesądza o przyszłości polskich zdolności podwodnych na całe dekady. Powtórzę to po raz kolejny — w sytuacji, w której wybrano okręt, który nie znajduje się jeszcze w służbie żadnej marynarki wojennej, a partner odpowiedzialny za jego budowę sam od lat zmaga się z opóźnieniami — postawienie takiego pytania jest nie tylko dopuszczalne. Jest konieczne.

    Autor: Mariusz Dasiewicz