Indyjska marynarka wojenna zaakceptowała dostawę lotniskowca 

28 lipca br. po 13 latach budowy, indyjska flota oficjalnie odebrała zbudowany w kraju lotniskowiec INS Vikrant (R11). Oficjalne oddanie do użytku, odbędzie się w przyszłym miesiącu i zbiegnie się z wydarzeniami upamiętniającymi 75-lecie niepodległości Indii.
Okręt w ramach programu Indigenous Aircraft Carrier (IAC) „Vikrant” zbudowała stocznia Cochin Shipyard Limited (CSL) z Kochi. Został on zaprojektowany przez wewnętrzną służbę indyjskiej floty (Directorate of Naval Design – DND). Ukończenie okrętu stawia Indie w grupie krajów zdolnych do zaprojektowania i zbudowania nowoczesnego lotniskowca. Władze indyjskie podkreślają, że prawie 76 proc. elementów jednostki wykonano w Indiach. Indie traktują budowę tego okrętu jako ważny etap modernizacji marynarki wojennej, która ma odgrywać ważną rolę na wodach Oceanu Indyjskiego.
Lotniskowiec ma 262 m. długości i wyporność blisko 45 000 ton, a w jego konstrukcji widoczny jest wpływ sowieckich okrętów lotniczych typu 1143 Kiev. Można domniemywać, że powstał on w dużej mierze jako kopia posiadanego przez Indie INS Vikramaditya czyli dawnego sowieckiego krążownika lotniczego Baku.
Okręt napędzany jest przez cztery turbiny gazowe General Electric o łącznej mocy 88 MW, dzięki temu osiąga maksymalną prędkość 28 węzłów. Prędkość ekonomiczna wynosi 18 węzłów. Zasięg okrętu wynosi 7,5 tys. mil morskich. Załoga lotniskowca liczyć będzie blisko 1700 osób, w tym 196 oficerów. Koszt budowy jednostki wyniósł blisko 2,5 miliarda USD.
Według indyjskich źródeł Vikrant jest w stanie przenosić skrzydło powietrzne składające się z 30 samolotów, w tym myśliwców MIG-29K, śmigłowców Ka-31, MH-60R, a także produkowanych lokalnie lekkich śmigłowców ALH i lekkich samolotów bojowych LCA. Lotniskowiec wykorzystuje układ STOBAR (Short Take-Off but Arrested Landing) i jest wyposażony w skocznię startową dla samolotów, oraz zestaw aerofiniszerów do ich odzyskiwania na pokładzie.
Prace przygotowawcze nad rozpoczęciem budowy lotniskowca rozpoczęły się w 1999 roku, a kontrakt na budowę został przyznany stoczni Cochin w 2007 roku. Budowa przebiegała w trzech fazach, przy czym pierwsze prace rozpoczęły się w lutym 2009 roku po oficjalnym położeniu stępki. Lotniskowiec został zwodowany w sierpniu 2013 roku, a pierwsze próby morskie rozpoczęły się w ubiegłym roku. Według marynarki wojennej, przeszedł szeroko zakrojone próby odbioru przez użytkownika w okresie od sierpnia 2021 roku do lipca 2022 roku, kiedy to zakończył czwarte i ostatnie próby morskie. Podczas prób sprawdzono i uznano za zadowalające osiągi okrętu, w tym kadłub, napęd, wyposażenie pomocnicze, urządzenia lotnicze, uzbrojenie i sensory, a także zdolności nawigacyjne.
Budowa okrętu spowodowała konieczność modernizacji infrastruktury w stoczni w Cochin, ale przyniosła indyjskiemu przemysłowi stoczniowemu duże korzyści technologiczne. Jednostka ma dużą liczbę podzespołów indyjskiej produkcji pochodzących z miejscowych koncernów: BEL, BHEL, GRSE, Keltron, Kirloskar, Larsen & Toubro, Wartsila India itp.. Ze względu na politykę władz indyjskich rozwinięto również sieć poddostawców, oraz przemysł stalowy. Dzięki temu Indie są obecnie samowystarczalne w zakresie zdolności do produkcji stali do budowy okrętów wojennych. W przyszłości wszystkie okręty wojenne budowane w Indiach będą wykorzystywać krajową stal.
Autor: TDW

-
Wyzwania dla promów w Cieśninie Gibraltarskiej

Sztorm Emilia, który od 12 grudnia przechodzi nad południową Hiszpanią, ponownie zwrócił uwagę na wyjątkowo trudne warunki żeglugowe na wodach Cieśniny Gibraltarskiej. Zdjęcia promu Ciudad de Mahón z 13 grudnia pokazują skalę oddziaływania wiatru wschodniego i wysokiej fali na jednym z najbardziej ruchliwych szlaków żeglugowych świata.
W artykule
Cieśnina Gibraltarska – naturalne „wąskie gardło”
Cieśnina Gibraltarska nie bez powodu uchodzi za jeden z najbardziej wymagających szlaków żeglugowych w Europie, szczególnie w okresie jesienno-zimowym. Łączy Morze Śródziemne z Atlantykiem, a jednocześnie stanowi barierę pomiędzy dwoma masami wody o odmiennych właściwościach. Stała wymiana wód powoduje silne prądy powierzchniowe i podpowierzchniowe, które w warunkach silnego wiatru potrafią gwałtownie zmieniać charakter fali.
Dodatkowym czynnikiem jest znaczne zwężenie akwenu, które lokalnie wzmacnia wiatr i przyspiesza prądy. W praktyce oznacza to krótką, stromą falę oraz trudne do przewidzenia zachowanie jednostek, zwłaszcza na kursach poprzecznych.
Wiatr wschodni – jeden z najtrudniejszych scenariuszy
Według danych hiszpańskiej agencji meteorologicznej AEMET, w rejonie Cieśniny Gibraltarskiej podczas przejścia sztormu Emilia występuje silny wiatr wschodni o sile dochodzącej do 7°B. Taki układ baryczny jest szczególnie niekorzystny dla żeglugi na trasie Algeciras–Ceuta.
Wiatr wschodni, znany lokalnie jako Levante, przyspiesza w wąskim gardle cieśniny, powodując szybkie narastanie fali o wysokości 3–4 metrów, co skutkuje znacznymi obciążeniami jednostek i utrudnia utrzymanie prędkości oraz kursu.
Promy liniowe pod stałą presją warunków pogodowych
Jednostki obsługujące regularne połączenia między Hiszpanią kontynentalną a Ceutą muszą funkcjonować w warunkach, które na wielu innych akwenach oznaczałyby całkowite wstrzymanie żeglugi. Trasa Algeciras–Ceuta jest jedną z najbardziej eksploatowanych linii promowych w tej części Morza Śródziemnego i prowadzi przez wody o szczególnie trudnych warunkach wietrznych.
Zdjęcia z 13 grudnia, opublikowane na platformie X przez lokalnego obserwatora ruchu morskiego w Cieśninie Gibraltarskiej, pokazują skalę wyzwań, z jakimi muszą się zmagać załogi podczas takich przejść. Na tych wodach kluczowe znaczenie mają zarówno możliwości jednostek, jak i doświadczenie kapitanów.
Sztorm nie wstrzymuje ruchu w jednym z kluczowych punktów świata
Cieśnina Gibraltarska pozostaje jednym z najważniejszych punktów światowej żeglugi. Każdego dnia przechodzą tędy setki statków handlowych, jednostek pasażerskich oraz okrętów wojennych. Nawet podczas silnych sztormów ruch nie ustaje całkowicie, a jedynie podlega ograniczeniom i zwiększonemu nadzorowi.
Przypadek sztormu Emilia pokazuje, że mimo postępu technologicznego natura w tym rejonie wciąż dyktuje warunki. To akwen, który nie wybacza błędów i stale przypomina o swojej specyfice.









