Inwestorzy planujący produkcję energii odnawialnej w systemie aukcyjnym, czy operatorzy postawionych wcześniej OZE, którzy sprzedają zielone certyfikaty, mogą liczyć na wsparcie w okresie 15 lat od uruchomienia energii. Inwestorom planującym postawienie morskich wiatraków rząd może zapewnić gwarancje sprzedaży energii na okres 20 lat, pisze portal gramwzielone.pl.
Jak informuje „Rzeczpospolita”, powołując się na wypowiedź dyrektora Departamentu Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej w Ministerstwie Energii, Andrzeja Kaźmierskiego, nowy system wsparcia dla morskiej energetyki wiatrowej, którego przygotowaniem obecnie zajmuje się ME, może bazować na systemie kontraktów różnicowych, przyznawanych na 20 lat od startu produkcji energii.
W ramach takiego systemu inwestorom zagwarantowana zostałaby sprzedaż energii po stałej cenie (ewentualnie indeksowanej o inflację), przy czym w przypadku sprzedaży energii na rynku po cenie niższej od zapewnionej w tzw. kontraktach różnicowych, państwo dopłacałoby różnicę, natomiast w sytuacji, gdy inwestor sprzedawałby energię na rynku po cenie wyższej, wówczas musiałby zwrócić „nadwyżkę”.
Zobacz też: Turk Stream: gaz popłynie przez Morze Czarne na początku 2020 roku.
Ministerstwo Energii zakłada, że ze względu na prognozowany wzrost ceny energii, pod koniec przewidzianego okresu wsparcia inwestorzy w ramach kontraktu różnicowego będą musieli już dopłacić do ceny, którą uzyskają na rynku.
Teoretycznie wydłużenie okresu wsparcia z 15 na 20 lat może przełożyć się na niższe ceny, które będą w stanie zaoferować inwestorzy, a to obniży koszty wsparcia przenoszonego na odbiorców energii.
W zakresie systemu wsparcia dla offshore nadal pozostaje kilka niewiadomych, które mogą być decydujące jeśli chodzi o koszty i rentowność produkcji energii wiatrowej w polskiej części Bałtyku.
Nie jest jasne, kto będzie musiał ponieść koszty przyłączenia morskich wiatraków do lądowego systemu elektroenergetycznego – czy będzie to operator tego systemu, a więc PSE, który takie koszty będzie mógł przenieść na odbiorców, czy jednak za infrastrukturę przyłączeniową będą musieli zapłacić deweloperzy, co znacząco podniesie CAPEX rozwijanych przez nich projektów.
Zobacz też: Świetna passa stoczni w Papenburgu: Meyer Werft szuka 250 pracowników.
„Rzeczpospolita” informuje, że w przypadku pierwszych projektów morskich farm wiatrowych, na których sfinalizowanie mają szansę Polenergia z Equinorem, a także PGE, to te firmy będą musiały wziąć na siebie koszty przyłączeń. Inwestorzy budujący kolejne farmy wiatrowe na Bałtyku mają natomiast liczyć na odjęcie tych kosztów, a finalnie ma je ponieść PSE.
Ministerstwo Energii zasady wsparcia dla morskiej energetyki wiatrowej ma przedstawić w ramach odrębnej ustawy. Założenia tej ustawy ME powinno opublikować w najbliższych miesiącach.
Źródło: gramwzielone.pl
Morskie farmy wiatrowe – więcej wiadomości na ten temat znajdziesz tutaj.