Północna Droga Morska: Przyszłość Rosji jako kluczowego gracza w międzynarodowym transporcie

Kreml apeluje o szybsze działania, które umożliwią statkom pod obcą banderą korzystanie z Północnej Drogi Morskiej. W trakcie czwartkowego spotkania, doradca Kremla wzywał rząd Rosji do wprowadzenia przepisów, które umożliwią zagranicznym statkom korzystanie z tego strategicznego szlaku morskiego.

Północna Droga Morska, która biegnie od Murmańska, znajdującego się blisko granicy Rosji z Norwegią, na wschód do Cieśniny Beringa w pobliżu Alaski, jest obecnie postrzegana przez Moskwę jako potencjalny odpowiednik nowego Kanału Sueskiego. Mimo iż trasa jest trudna do przejścia dla statków, może zdecydowanie skrócić czas transportu morskiego między Europą a Azją, szczególnie w obliczu obecnego niskiego poziomu handlu Rosji z krajami zachodnimi po inwazji Rosji na Ukrainę.

„Izolowano nas od szlaków tranzytowych. Północna Droga Morska stwarza nowe wyzwania dla międzynarodowej logistyki” – stwierdził Igor Lewitin, były minister transportu Rosji i obecny doradca prezydenta Władimira Putina.

Zgodnie z rządowymi planami, do 2024 roku, jeśli rosyjskie firmy zrealizują plany dotyczące skraplania gazu ziemnego, kondensatu gazowego, ropy naftowej, węgla, metali szlachetnych i innych towarów, ładunki o łącznej masie około 80 milionów ton rocznie mogą być transportowane przez Północną Drogę Morską która jest najkrótszym szlakiem żeglugowym łączącym europejską część Rosji z Syberią i Dalekim Wschodem.

Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/promy-stena-line-przyszlosc-zeglugi-z-perspektywy-ekologicznych-innowacji/

Rosja intensyfikuje prace nad przepisami, które będą regulować korzystanie z tego szlaku przez zagraniczne statki handlowe i okręty wojenne. „Nie ustaliliśmy jeszcze zasad międzynarodowego ruchu tranzytowego… Zasady przepływu zagranicznych jednostek powinny zostać szybko przyjęte” – dodał Lewitin.

Mimo że Północna Droga Morska stanowi trasę znacznie krótszą od Kanału Sueskiego, jej pokonanie jest dużo bardziej skomplikowane i wymaga wsparcia lodołamaczy, które ułatwiają statkom przeprawę wzdłuż północnego wybrzeża Rosji.

Lód morski w rejonie bieguna północnego osiąga swoją maksymalną grubość pod koniec zimy, czyli w marcu, po czym topnieje do minimalnego poziomu we wrześniu. Ten proces stopniowego zanikania lodu jest obserwowany od wielu lat i wiąże się ze zmianami klimatu spowodowanymi działalnością człowieka.

Źródło: Reuters/MD

Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Rosyjski atak na turecki statek w Czarnomorsku

    Rosyjski atak na turecki statek w Czarnomorsku

    12 grudnia podczas rosyjskiego ataku w obwodzie odeskim doszło do pożaru na jednostce Cenk T w porcie Czarnomorskim. Operator podał, że statek przewoził żywność, nie było informacji o ofiarach. Turcja oficjalnie wezwała do wstrzymania działań zagrażających bezpieczeństwu żeglugi na Morzu Czarnym.

    Co wiadomo o uderzeniu

    W Czarnomorsku doszło do pożaru na tureckiej jednostce handlowej Cenk T. W komunikatach i depeszach przewija się jeden szczegół, który zmienia optykę: ładunek stanowiła żywność. Żadnych opowieści o „strategicznych komponentach”, żadnej wygodnej zasłony dymnej. Twardy fakt brzmi banalnie, więc jest dla propagandy wyjątkowo niewygodny. To kolejny przykład, jak bezpieczeństwo żeglugi na Morzu Czarnym staje się elementem presji politycznej i gospodarczej.

    Turcja odniosła się do incydentu, wskazując na zagrożenie dla bezpieczeństwa morskiego oraz swobody żeglugi. To nie jest dyplomatyczne „zaniepokojenie” wrzucone na autopilota. To sygnał państwa, którego armatorzy operują na trasach prowadzących do ukraińskich portów, więc ryzyko nie jest akademickie.

    Morze Czarne jako narzędzie presji

    W sieci temat sprzedaje się jako dowcip o wojnie z „tureckimi pomidorami”. Tyle że za tym żartem kryje się bardzo czytelny przekaz. Uderzenie w statek z żywnością działa jak ostrzeżenie dla armatorów i ubezpieczycieli: bandera nie daje gwarancji, a wejście do ukraińskiego portu ma koszt polityczny i finansowy, który każdy musi skalkulować sam.

    To właśnie jest gra Moskwy. Nie potrzeba formalnej blokady, nie trzeba ogłaszać „zamknięcia morza”. Wystarczy dosypać niepewności. Kilka takich zdarzeń, kilka nagrań, kilka komunikatów o pożarze i nagle część rynku zaczyna omijać region, bo rachunek ryzyka przestaje się spinać.

    Dzień później Ukraina informowała też o uderzeniu rosyjskiego drona w turecki statek VIVA z ładunkiem oleju słonecznikowego który płynął do Egiptu. Ten wątek dokłada do obrazu kolejną warstwę napięcia, bo sugeruje, że ryzyko nie kończy się na nabrzeżu.

    Wniosek jest nieprzyjemnie prosty. Morze Czarne coraz częściej przestaje być przestrzenią handlu, zaczyna być przestrzenią wymuszania. Gdy celem staje się statek z żywnością, opowieść o „precyzyjnej wojnie” zostaje już tylko w papierowych komunikatach.

    Aktualizacja: Turcja wskazuje na zagrożenia dla bezpieczeństwa żeglugi na Morzu Czarnym po ataku na statek handlowy w Czarnomorsku.