[powiazane1]
Gazprom po raz pierwszy oficjalnie przyznał, że gaz skroplony z USA zagraża dostawom rosyjskim na rynek europejski. To prawdziwa rewolucja w stanowisku koncernu, którego menedżerowie – przynajmniej oficjalnie – lekceważąco dotąd odnosili się do konkurencji LNG zza oceanu, przede wszystkim powtarzając, że ten surowiec jest za drogi dla Europy, a więc nie konkurencyjny dla dostaw gazociągami z Rosji. Rosyjski dziennik gospodarczy „Wiedomosti” dotarł do wewnętrznej publikacji Gazpromu. Jej autorem jest Siergiej Komlew, szef wydziału kontraktów i kształtowania cen spółki Gazprom Export. Ostrzega on, że bieżący rok zapowiada się dla koncernu niezbyt optymistycznie. Z jego analizy wynika m.in., że jednym z największych zagrożeń dla zbudowanej dotychczas przez Gazprom pozycji na rynku europejskim będzie konkurencja z rosnącym segmentem LNG, który w tym roku już ma być głównym konkurentem surowca dostarczanego rurociągami przez Gazprom. Eksport Gazpromu do krajów Europy zachodniej wzrósł w 2018 roku do 201,7 mld m³ gazu. Wzrósł też w 2018 roku udział Gazpromu w ogólnym bilansie zużycia gazu w Europie do 36,7 proc. Tyle że jednocześnie popyt na błękitne paliwo na Starym Kontynencie w ubiegłym roku, po raz pierwszy od trzech lat, spadł. Do poziomu 550 mld m³. Wyraźnie też zaczął wzrastać import LNG. W grudniu 2018 roku do Europy trafiła rekordowa ilość gazu skroplonego – 9,9 mld m³. W styczniu dostawy LNG pozostawały na rekordowym poziomie. Przy czym należy zaznaczyć, że był to również gaz rosyjski, z zakładów Jamał LNG, należących jednak nie do Gazpromu, ale prywatnego Novateku.
[powiazane2]
Od lat, od początku tzw. rewolucji łupkowej w USA, Rosjanie prezentowali spójne stanowisko: skroplony gaz amerykański jest o dziesiątki procent droższy od rosyjskiego gazu z rurociągów. Po drugie, udział amerykańskiego LNG w europejskim sektorze gazu jest marginalny – więc Amerykanie nigdy nie będą w stanie konkurować pod względem ilości dostaw z Rosjanami. Co ciekawe, jeszcze w lutym, podczas Dnia Inwestora w Hongkongu, członek zarządu Gazpromu Oleg Aksjutin oświadczył: „Nie widzimy zagrożeń dla naszej rynkowej pozycji w Europie”. Rosjanie zapewniali, że USA bardziej opłaca się sprzedawać gaz w Azji, ale na pewno nie na Starym Kontynencie. Być może tak by było, problem w tym, że obecnie sytuacja na światowym rynku sprzyja przekierowaniu dostaw LNG z Azji do Europy. Tak twierdzi nie kto inny, jak właśnie Siergiej Komlew z Gazprom Export. Decydujące są dwa czynniki: wielkość premii za paliwo na azjatyckim rynku oraz krótkoterminowe stawki za transport morski. Na początku marca oba te czynniki działały na korzyść przekierowania dostaw LNG do Europy. Wielkość premii azjatyckiej zmalała niemal do zera, zaś ceny pokrywają pełny koszt wysyłki surowca przez Atlantyk do Europy. W efekcie, bardziej atrakcyjna dla amerykańskich eksporterów jest obecnie sprzedaż LNG na Stary Kontynent. A może być jeszcze gorzej – z punktu widzenia Moskwy – jeśli dojdzie do znacznego spowolnienia gospodarki Chin. Wtedy na rynku znalazłoby się jeszcze więcej dostępnego LNG. Do tego dochodzi perspektywa zwiększenia w tym roku eksportowych mocy amerykańskiego LNG – w efekcie ma to dać światowemu rynkowi do 50 mld m³. Spora część z tego ma trafić do Europy. W lutym władze USA dały zgodę na budowę jeszcze jednego terminalu przeznaczonego do eksportu LNG właśnie na rynek europejski. W efekcie pod koniec roku Amerykanie będą mogli eksportować co najmniej dwa razy więcej gazu niż teraz.
Źródło: Warsaw Institute.