Wielkie tureckie manewry morskie rozgrywają się na obszarze 462 tys. metrów kwadratowych i biorą w nich udział bodaj wszystkie rodzaje jednostek znajdujących się na wyposażeniu Marynarki Wojennej Turcji – niszczyciele, fregaty, korwety, łodzie szturmowe, okręty podwodne, niszczyciele min, łodzie patrolowe, a także 20 myśliwców, śmigłowce i bezzałogowe pojazdy powietrzne.
[powiazane1]
Chociaż o zamiarze przeprowadzenia manewrów informowano już pół roku temu, zgodnie z zasadami i regulacjami obowiązującymi w NATO, mają one miejsce w czasie zwiększonych napięć na Morzu Egejskim i we wschodniej części Morza Śródziemnego.
– Jednym z najważniejszych aspektów tych ćwiczeń jest wykorzystanie sprzętu wojskowego produkowanego w Turcji. Na przykład bezzałogowe statki powietrzne „Bayraktar” i „Anka”, korwety typu Milgem, śmigłowiec „Atak”, pocisk „Cirit” … wszystko to można uznać za sygnał dla Stanów Zjednoczonych, że Turcja stara się położył kres swojej zależności – twierdzi dr Hay Eytan Cohen Yanarocak, ekspert ośrodka Jerusalem Institute for Strategy and Security.
[powiazane2]
Greckie media poinformowały z kolei, że manewry odbywają się w kontekście planów Ankary aby wysłać na początku marca drugi statek wiertniczy na tereny wokół podzielonego Cypru. Ma to miejsce po tym jak jak turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu powiedział, że kraj rozpocznie w niedalekiej przyszłości wiercenia związane z poszukiwaniem ropy i gazu w pobliżu Cypru.
– Niech ci, którzy przybywają do tego regionu z daleka a także ich firmy widzą, że nic nie da się zrobić w tym regionie bez nas. Nic nie da się zrobić w basenie Morza Śródziemnego bez Turcji, nie pozwolimy na to – powiedział minister Cavusoglu.
Słowa te związane są z faktem istnienia szerokiej współpracy pomiędzy Izraelem, Grecją i Cyprem, które wspólnie uczestniczą w kilku ćwiczeniach z udziałem sił morskich, powietrznych i lądowych, a w szczególności w kontekście utrzymywania się złych relacji Tel Awiwu z Ankarą, będącą głównym rywalem Aten w regionie.
Podpis: km