Turcja w zeszłym tygodniu poinformowała, że Waszyngton wyśle dwa okręty US Navy na Morze Czarne. Zapowiedziała to ambasada USA w Ankarze, nie podając jednak powodu wysłania tam swoich jednostek, które miały wpłynąć na ten akwen 14 i 15 kwietnia przez cieśniny Dardanele i Bosfor.
Potem jednak do Ankary nie dotarły żadne nowe informacje w tej sprawie. Konwencja z Montreux z 1936 r., która reguluje ruch w cieśninach tureckich, zobowiązuje kraje nieleżące nad Morzem Czarnym do powiadomienia z 15-dniowym wyprzedzeniem o wysłaniu tam swoich jednostek.
Jak pisze agencja Reuters, w środę przed środową informacją z Ankary rosyjska marynarka wojenna rozpoczęła ćwiczenia na Morzu Czarnym, podczas których odbywały się próby ostrzału celów nawodnych i powietrznych.
We wtorek Rosja ostrzegła Stany Zjednoczone, że powinny „trzymać się z dala” od Krymu i rosyjskiego wybrzeża Morza Czarnego. Wiceszef MSZ w Moskwie Siergiej Riabkow mówił, że obecność okrętów US Navy na Morzu Czarnym to „prowokacyjne działania”.
„Amerykańskie okręty wojenne nie mają nic do roboty w pobliżu naszych wybrzeży” – powiedział Riabkow. Oskarżył USA o działania „prowokacyjne w dosłownym sensie tego słowa” i o „granie na nerwach” Rosji.
Także we wtorek prezydent USA Joe Biden zaproponował w rozmowie telefonicznej rosyjskiemu przywódcy Władimirowi Putinowi doprowadzenie poza granicami USA i Rosji do dwustronnego szczytu na najwyższym szczeblu.
W rozmowie z Putinem Biden podkreślił wsparcie Waszyngtonu dla „suwerenności i terytorialnej integralności Ukrainy”. Wyraził również zaniepokojenie zwiększeniem przez Rosję liczby oddziałów na „okupowanym Krymie oraz granicach Ukrainy” i wezwał Kreml do „zmniejszenia napięć”.
Źródło: PAP/MD