Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Niepokojące manewry chińskiego lotniskowca Shandong

Chińska Grupa Zadaniowa, w skład której wchodzi lotniskowiec CNS Shandong (17), po raz trzeci w tym roku wszeszła na wody zachodniego Pacyfiku. Ta powtarzająca się obecność w strategicznie ważnym regionie świata dla obu mocarstw jakim są Chiny i USA, sygnalizuje rosnące aspiracje Chin jako morskiej potęgi oraz chęć podkreślenia swoich interesów w regionie.

Rozgrywki Mocarstw na Zachodnim Pacyfiku: Sygnały, Strategie i Geopolityczne Ruchy

Wejście chińskich jednostek w te wody jest wyraźnym sygnałem dla państw sąsiadujących oraz Stanów Zjednoczonych o determinacji Pekinu w utrzymywaniu swojej dominacji w tym regionie, zwłaszcza w kontekście trwających sporów terytorialnych. Tajwan, mając na uwadze swoją delikatną sytuację polityczną w relacji z Chinami, z zaniepokojeniem obserwuje te ruchy, podkreślając swoje prawo do suwerenności i bezpieczeństwa.

Japonia, choć zazwyczaj reagująca na ruchy chińskich lotniskowców, tym razem zachowała powściągliwość, co może sygnalizować próbę uniknięcia eskalacji napięć lub też skupienie na innych zagrożeniach, takich jak chińskie UAV w jej przestrzeni powietrznej.

Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/wzmocnienie-obrony-baltyku-polska-inwestuje-w-nowoczesne-morskie-jednostki-rakietowe/

Operacyjne rozmieszczenie amerykańskiej Grupy Zadaniowej USS Ronald Regan ze wsparciem towarzyszących mu okrętów wojennych US Navy na wodach zachodniego Pacyfiku jest wyrazem precyzyjnej strategii wojskowej. Nie chodzi tu o standardowe operacje czy typowe ćwiczenia. To manifest siły i determinacji USA w regionie, który stał się epicentrum napięć na arenie międzynarodowej.

Dlaczego jest to tak ważne?

Zaangażowanie USA w obronę sojuszników w Azji Wschodniej, takich jak Japonia, Korea Południowa czy Tajwan, jest powszechnie znane i uznawane. Te kraje mają swoje własne napięcia i spory z Chinami, zarówno pod względem terytorialnym, jak i politycznym. Waszyngton jasno podkreśla, że jest gotów wspierać swoich sojuszników przeciwko potencjalnym agresorom.

Kolejnym aspektem jest ochrona międzynarodowego prawa morza. Chodzi tu o swobodę nawigacji i prawo do przelotów nad otwartymi wodami, które są podstawą globalnego handlu i komunikacji. Chiny od lat rozbudowują swoją obecność wojskową na spornych terytoriach, takich jak Wyspy Paracelskie i Spratly, co budzi niepokój w regionie.

To prowadzi nas do incydentu, który miał miejsce w zeszłym tygodniu – a który, jak się okazuje, nie był odosobnionym zdarzeniem. Wówczas doszło do konfrontacji chińskiego myśliwca z amerykańskim bombowcem B-52, co jawi się jako kolejny dowód na narastające napięcia w regionie. Incydent, podczas którego chiński myśliwiec zbliżył się niebezpiecznie do amerykańskiego bombowca B-52, potwierdza narastające napięcia w regionie. Zarówno Pentagon, jak i Pekin, wskazując siebie nawzajem jako stronę odpowiedzialną za to zdarzenie, pogłębiając tym samym istniejącą nieufność i atmosferę niepewności.

Czytaj też: https://portalstoczniowy.pl/rosyjskie-manewry-na-jeziorze-ladoga/

W skrócie, obecność Grupy Zadaniowej USS Ronald Reagan i towarzyszące mu jednostek, w połączeniu z konfrontacją w powietrzu, podkreśla rosnące napięcie w tym rejonie świata. Jest to nie tylko rywalizacja militarna, ale także starcie dwóch wizji porządku międzynarodowego, które mogą mieć daleko idące konsekwencje dla globalnej stabilności.

Co to oznacza dla sytuacji międzynarodowej?

Rośnie ryzyko eskalacji incydentów, które mogą prowadzić do poważnych konsekwencji dla regionalnej i globalnej stabilności. W kontekście globalnej potęgi, jaką są Stany Zjednoczone, i rosnącego wpływu Chin, zachodni Pacyfik staje się areną rywalizacji o dominację w regionie. Kraje sąsiadujące będą musiały dokładnie zastanowić się nad swoją polityką zagraniczną i obronną, biorąc pod uwagę te nowe realia.

Dalsze kroki na tej szachownicy geopolitycznej będą miały daleko idące konsekwencje dla porządku międzynarodowego w XXI wieku.

Autor: Mariusz Dasiewicz

https://portalstoczniowy.pl/category/marynarka-bezpieczenstwo/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Ratownik: trzecia szansa

    Ratownik: trzecia szansa

    26 listopada 2025 roku w PGZ Stoczni Wojennej w Gdyni nastąpi symboliczne cięcie pierwszych blach pod budowę okrętu ratowniczego Ratownik. To wydarzenie, które po niemal dekadzie starań i trzech podejściach do realizacji programu, wreszcie rozpoczyna fizyczną budowę jednostki. 

    Droga do tego momentu była wyboista – pierwsze podejście zakończyło się zerwaniem umowy w 2020 roku, drugie anulowano w 2022, ale trzecia próba, z kontraktem podpisanym w grudniu 2024 roku, przynosi realne efekty. Nowy okręt ratowniczy dla Marynarki Wojennej RP przestał być odległym planem i staje się rzeczywistością, która zmieni zdolności operacyjne polskiej floty na kolejne dekady.

    Niemal dekada starań

    Historia programu Ratownik jest dobrym przykładem wytrwałości w dążeniu do strategicznego celu. W 2015 roku rozpoczęto fazę analityczno-koncepcyjną, która miała określić wymagania dla następców dwóch okrętów ratowniczych ORP Piast i ORP Lech, służących nieprzerwanie od 1974 roku. We wrześniu 2017 roku ogłoszono przetarg, który zakończył się podpisaniem pierwszej umowy o wartości 755 milionów złotych na budowę jednego okrętu z opcją na drugi. Planowany termin dostawy: koniec listopada 2022 roku.

    Pierwsze podejście zakończyło się jednak niepowodzeniem. W kwietniu 2020 roku Ministerstwo Obrony Narodowej zerwało umowę ze względu na niemożność zaakceptowania nowych propozycji dotyczących terminu oraz wartości kontraktu. Przekroczenie kosztów i trudności z dotrzymaniem harmonogramu uniemożliwiły kontynuację realizacji.

    Czytaj więcej: PRS nadzoruje budowę okrętu ratowniczego pk. Ratownik dla MW RP

    Już miesiąc później podjęto drugie podejście – w maju 2020 roku zatwierdzono dokumenty dotyczące zakupu, a w lipcu rozpoczęto nowe negocjacje. Po ponad półtora roku procedur, w lutym 2022 roku Agencja Uzbrojenia anulowała postępowanie. Decyzja zapadła w nowych realiach geopolitycznych – tuż po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, gdy cały system obronności Polski przechodził gruntowną przebudowę i weryfikację priorytetów.

    Blisko dwa lata przerwy nie oznaczały jednak rezygnacji z programu. W 2024 roku podjęto trzecie podejście, powiązując Ratownika z szerszymi inwestycjami marynarki, w tym z programem zakupu okrętów podwodnych Orka. W grudniu 2024 roku w Gdyni podpisano kontrakt o wartości przekraczającej 1 miliard złotych z konsorcjum PGZ Stoczni Wojennej, Polskiej Grupy Zbrojeniowej oraz Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Centrum Techniki Morskiej.

    Pragnę w imieniu Załogi Stoczni potwierdzić zobowiązanie wobec Marynarki Wojennej RP: nasz zespół specjalistów jest w pełni przygotowany, aby zrealizować tę inwestycję łączącą najnowocześniejsze technologie z naszym wieloletnim doświadczeniem.

    powiedział Marcin Ryngwelski, Prezes Zarządu PGZ Stoczni Wojennej podczas ceremonii podpisania kontraktu.

    Co zyskuje Marynarka Wojenna

    Ratownik to znacznie więcej niż wymiana pięćdziesięcioletnich jednostek. To jakościowy skok w zdolnościach ratowniczych polskiej floty, który odpowiada na współczesne wyzwania operacyjne. Podstawowym zadaniem będzie zabezpieczenie działań okrętów podwodnych – zarówno obecnego ORP Orzeł, jak i przyszłych jednostek programu Orka. Ratownik będzie dysponował systemami pozwalającymi na lokalizację uszkodzonej jednostki podwodnej, komunikację z załogą oraz przeprowadzenie operacji ratunkowej na pełnym zakresie głębokości występujących na Bałtyku.

    Drugim kluczowym obszarem zastosowania jest ochrona infrastruktury krytycznej. Wydarzenia ostatnich miesięcy – uszkodzenie kabla EstLink2 czy incydenty z gazociągami – pokazują rosnące zagrożenia dla instalacji podmorskich. Ratownik będzie wyposażony w systemy inspekcyjne i interwencyjne pozwalające na monitoring i ochronę kabli komunikacyjnych, rurociągów oraz polskich farm wiatrowych na Bałtyku, których budowa dynamicznie postępuje.

    Trzecim wymiarem jest współpraca z NATO. Ratownik będzie mógł uczestniczyć w międzynarodowych ćwiczeniach ratowniczych, wspierać operacje sojusznicze oraz zapewniać zabezpieczenie podczas wspólnych manewrów na Bałtyku. To szczególnie istotne w kontekście rosnącej aktywności NATO w regionie i konieczności dysponowania odpowiednimi zdolnościami ratowniczymi na wypadek incydentów z udziałem jednostek podwodnych państw sojuszniczych.

    Największy na Bałtyku

    Przy długości 96 metrów, szerokości 19 metrów i wyporności 6500 ton Ratownik będzie jednym z największych okrętów ratowniczych w regionie Morza Bałtyckiego. To ponad trzykrotnie większa wyporność niż obecnie eksploatowane ORP Piast i ORP Lech (około 1800 ton). Dla porównania – szwedzki HSwMS Belos, wprowadzony do służby w 2019 roku i uznawany za nowoczesną jednostkę ratowniczą, ma wyporność około 4300 ton.

    Zasięg 6000 mil morskich przy prędkości ekonomicznej oznacza, że Ratownik będzie mógł prowadzić wielotygodniowe operacje bez uzupełniania paliwa, obejmując swoim zasięgiem nie tylko cały akwen Bałtyku, ale również znaczną część Morza Północnego. Autonomiczność 30-40 dni pozwoli na długotrwałe misje ratownicze lub monitorujące bez konieczności powrotu do bazy.

    Czytaj też: Ratownik – przyszła jednostka ratownicza dla Marynarki Wojennej RP

    Załoga licząca 100 osób plus 9 dodatkowych specjalistów to zespół obejmujący nie tylko marynarzy, ale również operatorów zaawansowanych systemów ratowniczych, nurków głębinowych, personel medyczny oraz specjalistów od konkretnych typów jednostek podwodnych lub infrastruktury podmorskiej – w zależności od charakteru misji.

    Jednostka będzie wyposażona w zaawansowane systemy sonarowe, pozycjonowanie dynamiczne umożliwiające precyzyjne utrzymanie pozycji podczas operacji oraz infrastrukturę do obsługi bezzałogowych pojazdów podwodnych docierających do miejsc niedostępnych dla nurków. To sprzęt, który stawia Ratownika w gronie najnowocześniejszych jednostek tego typu w Europie.

    Od stoczni do służby

    Cięcie pierwszych blach 26 listopada 2025 roku to pierwszy fizyczny etap realizacji programu. Zgodnie z harmonogramem, w lutym 2026 roku odbędzie się ceremonia położenia stępki – oficjalne rozpoczęcie składania kadłuba. W 2027 roku zaplanowano wodowanie, po którym rozpoczną się próby morskie wszystkich systemów okrętowych. Ostateczne przekazanie jednostki Marynarce Wojennej RP ma nastąpić w 2029 roku.

    Kontrakt o wartości przekraczającej 1 miliard złotych – znacząco wyższej niż 755 milionów w pierwszym podejściu z 2017 roku – odzwierciedla nie tylko inflację, ale przede wszystkim rozszerzone wymagania operacyjne. Projekt został wzbogacony o dodatkowe systemy związane z ochroną infrastruktury krytycznej oraz zabezpieczeniem operacji przyszłych okrętów podwodnych, których w 2017 roku nie uwzględniano w takim zakresie.

    PGZ Stocznia Wojenna jako główny wykonawca odpowiada za budowę kadłuba i integrację systemów, wykorzystując doświadczenia zdobyte przy realizacji programu Miecznik. Polska Grupa Zbrojeniowa koordynuje współpracę z dostawcami systemów, a Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Centrum Techniki Morskiej wnosi specjalistyczną wiedzę projektową w zakresie systemów ratowniczych. Model konsorcjalny, sprawdzony już w programie Kormoran II, zapewnia efektywny podział zadań i odpowiedzialności.

    Inwestycja w przyszłość

    Wprowadzenie Ratownika do służby w 2029 roku znacząco wzmocni zdolności Marynarki Wojennej RP, ale jego znaczenie wykracza poza sam moment przekazania jednostki. To platforma, która będzie służyć przez kolejne trzy-cztery dekady, zabezpieczając operacje przyszłych okrętów podwodnych programu Orka, chroniąc rosnącą infrastrukturę krytyczną na Bałtyku oraz umożliwiając pełnoprawne uczestnictwo Polski w sojuszniczych strukturach ratownictwa podwodnego NATO.

    Czytaj również: MSPO 2024: programy morskie RATOWNIK i MIECZNIK w centrum uwagi

    Kontekst geopolityczny roku 2024 i 2025 pokazuje, jak trafna była decyzja o powrocie do programu. Bałtyk zyskał dodatkowe znaczenie strategiczne – budowa polskich farm wiatrowych, incydenty z uszkodzeniami infrastruktury podmorskiej, rosnąca obecność NATO w regionie. Wszystkie te czynniki potwierdzają, że nowoczesny i wszechstronny okręt ratowniczy to nie luksus, ale konieczność operacyjna.

    Droga do realizacji programu Ratownik trwała niemal dekadę i wymagała trzech podejść, ale determinacja w dążeniu do tego celu przynosi efekty. 26 listopada, gdy w gdyńskiej stoczni wycięte zostaną pierwsze blachy, rozpocznie się kolejny rozdział w historii polskiego ratownictwa morskiego. Rozdział, który za cztery lata zaowocuje wprowadzeniem do służby jednego z najnowocześniejszych okrętów ratowniczych na Bałtyku.

    Autor: Mariusz Dasiewicz