Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Czy to już koniec wieloletniego impasu rosyjskiego zbiornikowca Khatanga?

Rosyjski zbiornikowiec Khatanga (Хатанга) od prawie ośmiu lat pozostaje nierozwiązanym problemem dla Portu Gdynia. Po latach prób znalezienia rozwiązania, Ministerstwo Infrastruktury poinformowało, że statek zostanie usunięty. Teraz Zarząd Morskiego Portu Gdynia (ZMPG) chce przynajmniej częściowo odzyskać poniesione koszty, które przez lata obciążały budżet portu.

Historia problematycznego zbiornikowca Khatanga

Od 2017 roku w gdyńskim porcie cumuje rosyjski zbiornikowiec Khatanga – 150-metrowy statek, który miał trafić na remont, ale zamiast tego został porzucony i od lat rdzewieje w samym sercu miasta. Kiedyś przewoził ropę naftową, dziś oficjalnie jest pusty.

Co tak naprawdę kryje jego wnętrze? Tego nie wiadomo. Dlaczego? Bo nikt nie może tam wejść. Choć statek stoi w polskim porcie, formalnie pozostaje częścią obcego terytorium. Nie ma załogi, nie ma właściciela, nie ma nawet kogo zapytać o zgodę na wejście na pokład.

To właśnie ten prawny impas sprawia, że jednostka od lat pozostaje nietykalna, a jej przyszłość jest niepewna.

Jak Khatanga utknęła w Gdyni?

Khatanga weszła do Gdyni w październiku 2017 roku na remont w stoczni Nauta. Jednak zanim jakiekolwiek prace mogły się rozpocząć, inspektorzy Port State Control (PSC) wykryli poważne usterki techniczne oraz liczne naruszenia przepisów bezpieczeństwa, które uniemożliwiły zarówno dopuszczenie jednostki do dalszej żeglugi, jak i przeprowadzenie planowanego remontu.

Statek został zatrzymany i od tamtej pory pozostaje w porcie. W kolejnych latach sytuacja tylko się komplikowała. Właściciel jednostki – Murmansk Shipping Company – popadł w problemy finansowe, a w 2020 roku ogłosił bankructwo. W wyniku tego zniknął podmiot odpowiedzialny za statek, a wszelkie decyzje dotyczące jego dalszych losów wymagały współpracy z rosyjskim syndykiem masy upadłościowej, z którym przez kolejne lata nie udało się nawiązać żadnego kontaktu.

W 2021 roku, decyzją ówczesnego wojewody pomorskiego, teren, na którym znajdowała się Khatanga, został przekazany Zarządowi Morskiego Portu Gdynia wraz ze statkiem. Jednak jednostka nie stała się formalnie własnością portu, co dodatkowo sparaliżowało możliwość podjęcia jakichkolwiek działań.

Khatanga – tykająca bomba czy pusta skorupa?

Zbiornikowiec, który kiedyś transportował ropę naftową, został odgazowany przed wejściem do stoczni w 2017 roku. Pomimo to, przez lata pojawiały się obawy, że wewnątrz mogą znajdować się niebezpieczne substancje lub nagromadzone gazy, które w skrajnych przypadkach mogłyby doprowadzić do eksplozji.

Dodatkowe kontrowersje budziła lokalizacja statku – Khatanga cumuje przy Pirsie Południowym w Basenie II Portu Gdynia, zaledwie kilkaset metrów od wieżowca Sea Towers i w pobliżu popularnego Skweru Kościuszki, gdzie cumują ORP Błyskawica i Dar Pomorza. W otoczeniu znajdują się również Oceanarium Gdyńskie, Teatr Muzyczny oraz nieco dalej plaża miejska, co oznacza, że jednostka znajduje się w samym sercu turystycznej części miasta.

Ponadto jednostka znajduje się blisko bazy Marynarki Wojennej RP oraz Bałtyckiego Terminalu Kontenerowego (BCT) w Gdyni, gdzie przeładowywany jest sprzęt wojskowy NATO. Takie położenie budzi obawy, że statek mógł być wykorzystywany do działań nasłuchowych, podobnie jak inne rosyjskie jednostki operujące na Bałtyku.

Ze względu na bliskość strategicznych obiektów oraz infrastruktury krytycznej sprawą zainteresowały się polskie służby, w tym Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) oraz Służba Kontrwywiadu Wojskowego (SKW). Oficjalnie nie potwierdzono wykrycia urządzeń szpiegowskich, jednak szczegóły postępowania pozostają tajne.

Poluzowane cumy, interwencja holowników i groźba katastrofy

W grudniu 2024 roku oraz w styczniu 2025 roku Khatanga dwukrotnie odsunęła się od nabrzeża podczas silnych sztormów. Cumy zostały poluzowane, a jednostka wymagała interwencji holowników, by zapobiec potencjalnej kolizji.

Po tych incydentach wzmocniono cumy, jednak dla władz portu stało się jasne, że dalsze utrzymywanie statku w porcie jest nie tylko kosztowne, ale również niebezpieczne.

Port Gdynia chce odzyskać straty – ale od kogo?

Jak informuje tvp.info, Zarząd Morskiego Portu Gdynia domaga się zwrotu kosztów za cały okres cumowania jednostki. Problem w tym, że nikt nie poczuwa się do ich uregulowania.

Mimo podejmowanych przez Zarząd Morskiego Portu Gdynia prób kontaktu z rosyjskim armatorem oraz syndykiem masy upadłościowej, nie udało się uzyskać odpowiedzi ani jakichkolwiek deklaracji dotyczących jednostki.

Kalina Gierblińska, Rzecznik Prasowa Portu Gdynia

Koszt utrzymania statku przez ostatnie lata szacuje się na około 13 milionów złotych, podczas gdy jego wartość to jedynie około 5 milionów.

Sprzedaż jedynym rozwiązaniem?

W tej sytuacji Zarząd Portu Gdynia rozważa sprzedaż statku, aby odzyskać chociaż część poniesinych kosztów.

„ZMPG podejmie próbę sprzedaży statku, aby pokryć przynajmniej część zobowiązań wynikających z wieloletniego nieopłacania bezumownego postoju. Obecnie nie ma realnych przesłanek, by spodziewać się, że właściciel ureguluje zaległości, dlatego sprzedaż jednostki pozostaje jedyną możliwością odzyskania części należności” – podkreśla Gierblińska.

Jednym z potencjalnych scenariuszy jest sprzedaż jednostki na złom, jednak wymaga to formalnego uznania Khatangi za porzucony statek, co w świetle prawa międzynarodowego jest procesem długotrwałym. Alternatywnie, Polska mogłaby spróbować wprowadzić dodatkowe sankcje wobec Murmansk Shipping Company, co pozwoliłoby na przejęcie jednostki bez konieczności negocjacji z rosyjskim syndykiem.

Koniec wieloletniego impasu?

Czy po prawie ośmiu latach Khatanga w końcu zniknie z Gdyni? Zapowiedzi Ministerstwa Infrastruktury sugerują, że usunięcie statku jest kwestią najbliższych miesięcy.

Port Gdynia liczy, że uda się nie tylko pozbyć problematycznej jednostki, ale także odzyskać przynajmniej część poniesionych kosztów. Na razie jednak, mimo że statek stoi na polskim nabrzeżu, wciąż jest własnością upadłego rosyjskiego armatora – i to pozostaje największą przeszkodą w rozwiązaniu problemu.

Czy Khatanga w końcu zniknie z gdyńskiego nabrzeża przed tegorocznym sezonem letnim? Ostateczne decyzje w tej sprawie powinny zapaść w nadchodzących tygodniach.

Autor: Mariusz Dasiewicz

https://portalstoczniowy.pl/category/marynarka-bezpieczenstwo/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Korea Południowa z zielonym światłem na budowę atomowych okrętów podwodnych

    Korea Południowa z zielonym światłem na budowę atomowych okrętów podwodnych

    Stany Zjednoczone formalnie zgodziły się, by Korea Południowa rozpoczęła program budowy okrętów podwodnych o napędzie jądrowym. To decyzja o dużym ciężarze strategicznym – zarówno dla równowagi sił w regionie, jak i dla dotychczasowej polityki USA wobec ograniczania rozprzestrzeniania technologii jądrowych.

    Amerykańskie przyzwolenie ogłoszono w formie oficjalnego komunikatu na stronie Białego Domu, będącego bezpośrednią konsekwencją wcześniejszych rozmów prezydenta Donalda Trumpa z południowokoreańskim przywódcą Li Dze Mjungiem. W kontekście napięć wokół Półwyspu Koreańskiego i wzrostu aktywności Chin w zachodniej części Indo-Pacyfiku ta decyzja może mieć konsekwencje wykraczające daleko poza region.

    Nowa era południowokoreańskiej marynarki wojennej

    Zgoda USA oznacza otwarcie możliwości technologicznej i politycznej, do której Korea Południowa dążyła od lat. Choć kraj ten dysponuje flotą okrętów podwodnych, dotąd ograniczał się do napędu konwencjonalnego – głównie z uwagi na amerykański sprzeciw wobec udostępnienia technologii wzbogacania uranu dla celów wojskowych.

    Czytaj więcej: Koreański kapitał rusza w stronę rdzewiejących doków Ameryki

    Porozumienie obejmuje również element kluczowy dla przyszłego programu okrętowego Seulu. Waszyngton zadeklarował gotowość wspierania południowokoreańskiego programu cywilnego, który obejmuje produkcję paliwa jądrowego, z zastrzeżeniem jego „pokojowego” przeznaczenia. Taki zapis – znany z międzynarodowych regulacji – w praktyce otwiera drogę do zabezpieczenia paliwa dla okrętów o napędzie jądrowym.

    Nie tylko atom. Chodzi też o pieniądze i wpływy

    Obok aspektu militarnego, w komunikacie Białego Domu pojawił się wątek gospodarczy: Korea Południowa ma zainwestować 150 miliardów dolarów w rozwój amerykańskiego przemysłu stoczniowego. Kolejne 200 miliardów ma zostać przeznaczone na „cele strategiczne” – bez jednoznacznego doprecyzowania, czym są owe cele.

    Współczesna geopolityka, także ta morska, coraz rzadziej sprowadza się wyłącznie do rozmów o okrętach, siłowniach jądrowych i torpedach. Coraz częściej mowa o aliansach przemysłowych, transferach technologii, podziale wpływów i „grze o łańcuchy dostaw”. Z tej perspektywy południowokoreańskie atomowe okręty podwodne to tylko jeden z pionków na szachownicy, której plansza sięga od Filadelfii po cieśninę Tsushima.

    Region pod napięciem – jak zareagują Chiny i Korea Północna

    Biały Dom nie skomentował w swoim oświadczeniu potencjalnych skutków w regionie, lecz trudno pominąć pytanie o to, jak na tę decyzję mogą zareagować Chiny i Korea Północna. Z perspektywy Pekinu decyzja USA może być odebrana jako precedens przekraczający dotychczasowe granice amerykańskiej polityki wobec transferu technologii jądrowych. Chiny będą z pewnością uważnie śledzić każdy etap południowokoreańskiego programu i dostosowywać do niego własne działania morskie w zachodniej części Indo-Pacyfiku.

    W przypadku Korei Północnej nie należy oczekiwać oficjalnej zmiany stanowiska. Reżim Kim Dzong Una od lat prowadzi politykę całkowicie oderwaną od międzynarodowych apeli czy ograniczeń, więc również tym razem można zakładać, że program jądrowy i rakietowy będzie kontynuowany niezależnie od działań Seulu. Pjongjang zwykle reaguje na takie decyzje własnym tempem i według własnych kalkulacji, co tylko zwiększa nieprzewidywalność napięć na Półwyspie.

    Czytaj też: Południowokoreańska strategia globalnej ekspansji przemysłu stoczniowego

    Tym samym region Indo-Pacyfiku wchodzi w nową fazę rywalizacji, w której pojawienie się południowokoreańskich jednostek o praktycznie nieograniczonym zasięgu operacyjnym może zachwiać dotychczasową równowagą i wymusić nowe kalkulacje zarówno w Pekinie, jak i w Pjongjang

    Refleksja na koniec – technologia jako zobowiązanie

    Historia wielokrotnie pokazywała, że każdy poważny transfer technologii ma swoją cenę. W tym przypadku nie chodzi wyłącznie o pieniądze, lecz o odpowiedzialność. Korea Południowa, wchodząc do grona państw dysponujących okrętami o napędzie jądrowym, zyska nowe możliwości operacyjne. Jednocześnie stanie się jeszcze ściślej związana z amerykańską architekturą odstraszania.

    Zgoda USA nie jest więc prezentem – to inwestycja w południowokoreańską gotowość bojową, która ma odciążyć amerykańskie siły morskie w regionie Indo-Pacyfiku. To układ, w którym każda ze stron coś zyskuje, lecz także ponosi realne ryzyko.