Defence24 Days: Marynarka Wojenna RP w dobie zagrożeń czasu i pokoju [część 1]

Kolejnym, niezwykle istotnym punktem programu Defence24 Days był panel pt. „Marynarka Wojenna w dobie zagrożeń czasu i pokoju”, moderowany przez red. Jarosława Ciślaka. Podczas dyskusji poruszono kwestie miejsca Marynarki Wojennej w strukturze operacyjnej Sił Zbrojnych, potrzeb wynikających z dynamicznie zmieniającego się środowiska bezpieczeństwa oraz roli, jaką odgrywa przemysł okrętowy w zapewnieniu zdolności morskich RP.
W artykule
W panelu wystąpili wiceadmirał Krzysztof Jaworski, Dowódca Centrum Operacji Morskich – Dowódca Komponentu Morskiego, wiceadmirał Jarosław Wypijewski, Dyrektor Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi Biura Bezpieczeństwa Narodowego, komandor Piotr Skóra, Szef Szefostwa Techniki Morskiej, Agencji Uzbrojenia, komandor Grzegorz Mucha, Zastępca Szefa Zarządu Uzbrojenia, Inspektoratu Marynarki Wojennej, Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, Roger Burek-Bors, Dyrektor Pionu Projektów Morskich, Polskiej Grupy Zbrojeniowej S.A., Joshua „Clay” Aisen, emerytowany oficer U.S. Navy.
Nowy system dowodzenia – lokalizacja Dowództwa Marynarki Wojennej
Wiceadmirał Krzysztof Jaworski z Centrum Operacji Morskich – Dowództwa Komponentu Morskiego, podkreślił działające w ramach obecnej struktury dowodzenia, realnie przejęło rolę dowodzenia siłami Marynarki Wojennej wydzielanymi przez Dowództwo Generalne. Jak podkreślono podczas panelu na Defence24 Days, jednostka ta nie działa w próżni – operacje na Bałtyku prowadzone są we współpracy z Morskim Oddziałem Straży Granicznej, Urzędami Morskimi oraz operatorami infrastruktury krytycznej. Wobec rosnącego znaczenia energetycznego Bałtyku – m.in. za sprawą gazociągów, terminali LNG czy planowanych farm wiatrowych – Marynarka Wojenna RP pełni coraz istotniejszą rolę w zapewnianiu ich ochrony i monitoringu. Nawet dziś, dysponując ograniczonymi środkami, wykorzystuje nowoczesne systemy rozpoznania – w tym bezzałogowe – oraz jednostki takie jak niszczyciele min, które efektywnie działają w dolnej półsferze środowiska morskiego.
Wiceadmirał Krzysztof Jaworski podkreślił, że dzięki współdziałaniu z innymi służbami oraz wdrażaniu nowoczesnych rozwiązań „tworzymy system, który zapewnia nam bezpieczeństwo. Nasze morze jest bezpieczne.
Uczestnicy dyskusji zgodnie przyznali, że modernizacja sił morskich nie może opierać się na iluzji „gotowych okrętów z półki”. Budowa i wejście do służby fregat czy okrętów podwodnych wymaga nie tylko decyzji politycznych, ale także transferu wiedzy, rozbudowy potencjału krajowego przemysłu oraz systematycznego i stabilnego finansowania. Równie ważny jest czynnik ludzki – od specjalistów definiujących wymagania operacyjne, przez inżynierów w stoczniach, aż po załogi zdolne do eksploatacji i serwisowania nowych jednostek. Jak zaznaczono, bez rozwinięcia zdolności utrzymania okrętów w całym cyklu życia, każde pozyskanie może okazać się kosztownym, lecz krótkotrwałym sukcesem.
Kluczowym elementem skutecznej modernizacji Marynarki Wojennej RP pozostaje inwestycja w kapitał ludzki. Realizacja programów okrętowych wymaga nie tylko precyzyjnie zdefiniowanych wymagań operacyjnych, lecz także zdolności ich przekładania na język techniczny, kontrolowania procesu budowy i odbioru gotowego produktu zgodnego z założeniami. Przemysł potrzebuje dziś specjalistów, którzy zdobędą unikalną wiedzę w kraju i za granicą, a następnie przekażą ją w praktyce na poziomie użytkowników. Kluczowe staje się również rozwijanie krajowych zdolności szkoleniowych, by wyszkolić operatorów nowego sprzętu bez konieczności każdorazowego odwoływania się do zagranicznych partnerów.
Program Orka: wyzwania i impuls dla przemysłu okrętowego
W tym kontekście program Orka – dotyczący pozyskania okrętów podwodnych – jawi się jako jeden z najbardziej wyczekiwanych, lecz równocześnie opóźnianych projektów. Agencja Uzbrojenia deklaruje pełną gotowość do działania, podkreślając, że cały proces został już przygotowany i czeka jedynie na finalną decyzję polityczną. Oferenci są znani, rozwiązania „z półki” gotowe – potrzebny jest wyłącznie sygnał startowy. Obecnie trwają rozmowy międzyrządowe, których zakończenie pozwoli postawić przysłowiową „kropkę nad i” i przejść do fazy realizacyjnej. Dalsze opóźnienia mogą jednak pogłębić luki zdolnościowe Marynarki Wojennej w kluczowym obszarze odstraszania i prowadzenia operacji podwodnych.
Wbrew popularnemu uproszczeniu, zakup okrętów podwodnych nie ogranicza się jedynie do podpisania umowy z zagranicznym dostawcą. Piotr Skóra z Agencji Uzbrojenia oraz Dyr. Roger Burek podkreślili, że proces wdrożeniowy jest wieloetapowy i rozciągnięty w czasie – od momentu decyzji politycznej przez opracowanie dokumentacji, fazę kontraktowania, adaptację projektu do wymogów narodowych, aż po samą budowę, testy i wdrożenie okrętu do linii. Szacuje się, że przygotowanie infrastruktury i dokumentacji może zająć nawet kilkanaście miesięcy, natomiast pełna budowa i integracja jednostki to okres od sześciu do ośmiu lat. Dlatego właśnie tak istotne jest, by nie tracić czasu na kolejne rundy analiz, tylko przejść do działania.
Polska Grupa Zbrojeniowa, działająca równolegle z Agencją Uzbrojenia, prowadzi intensywne rozmowy z potencjalnymi partnerami zagranicznymi w celu wypracowania modelu transferu technologii i know-how do kraju. Przedstawiciele PGZ deklarują gotowość do obsługi cyklu życia przyszłych okrętów podwodnych w polskich stoczniach, co ma być fundamentem budowy trwałych zdolności przemysłowych. Realizowane są wizyty studyjne w stoczniach startujących w postępowaniu, analizowane są warianty inwestycji i modele współpracy. Celem nadrzędnym jest nie tylko pozyskanie gotowych okrętów, ale rozwinięcie kompetencji do ich serwisowania, modernizacji i szkolenia załóg w kraju – tak, by efekt programu Orka nie był jednorazowy, lecz długofalowy i strategiczny.
Jak słusznie zauważono, zanim pierwszy okręt podwodny z nowego programu wejdzie do służby, upłynie realnie od siedmiu do ośmiu lat. Dlatego priorytetem na obecnym etapie musi być nie tylko finalizacja procedur zakupowych, ale przede wszystkim uruchomienie pełnego potencjału krajowego przemysłu okrętowego. To właśnie przemysł będzie odpowiedzialny za zbudowanie, utrzymanie i rozwój pozyskanych jednostek, a także za wdrożenie zdolności szkoleniowych dla załóg. Bez tej infrastruktury organizacyjno-przemysłowej, nawet najbardziej zaawansowany technicznie projekt może się okazać nietrwały. Program Orka musi być traktowany nie jako jednorazowy zakup, lecz jako impuls do odbudowy strategicznych zdolności narodowych.
Nowe podejście do odstraszania: modułowość i systemy bezzałogowe
Przedstawiciel firmy Antaurium, były oficer marynarki wojennej USA i były pracownik ambasady amerykańskiej w Warszawie, podkreślił rosnącą rolę innowacyjnych rozwiązań w marynarkach wojennych. Zwrócił uwagę, że tradycyjne programy okrętowe – takie jak budowa fregat czy okrętów podwodnych – są kosztowne i długotrwałe, dlatego coraz większe znaczenie zyskują platformy modułowe oraz systemy rakietowe instalowane na lądzie. Jego zdaniem region Morza Bałtyckiego daje możliwość rozwijania takich elastycznych zdolności odstraszania, bez konieczności rozbudowywania dużych komponentów nawodnych.
Amerykański oficer US Navy zwrócił uwagę na znaczenie systemów rozpoznania oraz rozwiniętej sieci sensorów, w tym również infrastruktury podwodnej. Jego zdaniem, innowacyjne podejście do budowy „sieciocentrycznego” systemu bezpieczeństwa morskiego może przynieść szybkie efekty nawet przy umiarkowanych nakładach finansowych. Podkreślił, że Polska ma potencjał technologiczny i intelektualny, by rozwijać nowoczesne rozwiązania w oparciu o własne zasoby – bez konieczności kopiowania kosztownych modeli zagranicznych. Odniósł się również do rosnącej roli systemów bezzałogowych w siłach morskich USA, zaznaczając, że służba na okrętach – zwłaszcza lotniskowcach, których budowa pochłania nawet 13 miliardów dolarów – jest ekstremalnie wymagająca fizycznie i psychicznie. Dlatego automatyzacja i robotyzacja procesów bojowych będzie nieuniknionym kierunkiem rozwoju.
System dowodzenia do zmiany – potrzeba reformy
Jednym z najważniejszych wątków poruszonych w kolejnej części panelu była kwestia funkcjonowania systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP po reformie z 2014 roku. Jarosław Ciślak wyraził sceptycyzm co do skuteczności obecnego modelu, wskazując na podział odpowiedzialności między Dowództwo Generalne a Dowództwo Operacyjne jako źródło nieefektywności w kontekście realnych zagrożeń. Zwrócił uwagę, że mimo dwukrotnego wniesienia przez Prezydenta RP projektów ustaw naprawczych, propozycje te pozostają bez procedowania, a potrzeba zmian wydaje się coraz pilniejsza w świetle doświadczeń wojny na Ukrainie.
W odpowiedzi wiceadmirał Krzysztof Jaworski przyznał, że obecny system miał sens w okresie prowadzenia misji poza granicami kraju, lecz nie odpowiada wymogom prowadzenia operacji obronnej na terytorium Polski. Podkreślono, że siły szkolone na co dzień przez Dowództwo Generalne nie są później dowodzone przez tych samych ludzi w czasie zagrożenia, co wprowadza chaos i zaburza ciągłość operacyjną. Z tego powodu postulowana jest konieczność zbliżenia struktur dowodzenia czasu pokoju i wojny oraz ich dostosowanie do realiów NATO.
Zaznaczono, że choć projekt zmian systemowych wyszedł z inicjatywy prezydenckiej, jego dalsze procedowanie może – i powinno – odbyć się w ramach ustawy rządowej. Prezydent zadeklarował wolę podpisania dokumentu niezależnie od politycznego autorstwa, kierując się odpowiedzialnością za bezpieczeństwo państwa jako Zwierzchnik Sił Zbrojnych. Jednocześnie wezwano do tego, by nie czekać na kryzys, lecz dokonać zmian zawczasu, póki istnieje czas na przygotowanie struktur dowodzenia do skutecznego działania w warunkach wojennych.
Warszawa i Gdynia – różne funkcje, wspólny cel
W dyskusji dotyczącej przyszłej lokalizacji Dowództwa Marynarki Wojennej dominował pogląd, że centrum decyzyjne powinno znajdować się w Warszawie. Wiceadmirał Wypijewski argumentował to bliskością do ośrodków politycznych i struktur strategicznego planowania oraz koniecznością bezpośredniego wpływu na procesy decyzyjne dotyczące modernizacji sił morskich. Podkreślano, że choć okręty naturalnie stacjonują na Wybrzeżu, to decyzje zapadają w stolicy – co więcej, doświadczenia wojny w Ukrainie dowodzą, że nowoczesne systemy dowodzenia pozwalają na skuteczne prowadzenie operacji z dużego dystansu.
Uzupełniając tę ocenę, Wiceadmirał Krzysztof Jaworski zwrócił uwagę, że obecna struktura – formalnie funkcjonująca jako Centrum Operacji Morskich – w praktyce pełni dziś rolę dowództwa komponentu morskiego. Zaznaczył jednak istotną lukę systemową: formacja ta prowadzi operacje siłami, których wcześniej nie szkoliła i za które nie ponosi pełnej odpowiedzialności. Zgodnie z zasadą „szkolisz – dowodzisz – odpowiadasz” postulowano konieczność przywrócenia ciągłości procesu przygotowania i użycia sił morskich. Obecny model organizacyjny nie zapewnia takiej spójności, co osłabia efektywność dowodzenia i wymaga systemowej korekty.
Pomimo systemowych ograniczeń, Marynarka Wojenna funkcjonuje w obecnym modelu, ponieważ – jak stwierdzono wprost – „nie ma innego wyjścia”. Wobec powagi sytuacji bezpieczeństwa na Morzu Bałtyckim, zamiast dalszych analiz konieczne jest działanie i zwiększenie efektywności operacyjnej. W kontekście toczącej się dyskusji o przyszłej siedzibie dowództwa marynarki, ponownie wskazano Warszawę jako naturalne miejsce podejmowania decyzji strategicznych. Jednocześnie zauważono, że w wielu flotach funkcjonują modele, w których dowódca floty – działający bliżej operacyjnych jednostek – wykonuje zadania w imieniu dowództwa centralnego. Taki podział ról można dostosować również do polskich realiów.
Do kwestii lokalizacji przyszłego Dowództwa Marynarki Wojennej odniósł się również kmdr Grzegorz Mucha, podkreślając, że Warszawa pozostaje naturalnym miejscem podejmowania decyzji strategicznych. Zaznaczył jednak, że Gdynia – jako centrum operacyjne – nie powinna zostać pominięta. Postulował utrzymanie części struktur dowódczych w bezpośrednim sąsiedztwie floty, odpowiadających za codzienne funkcjonowanie i bieżące operacje sił morskich. Wskazał, że podobne rozwiązania funkcjonują w wielu państwach – gdzie dowódca floty, będący jednocześnie zastępcą dowódcy marynarki, operuje w pobliżu jednostek, natomiast decyzje strategiczne zapadają w stolicy. Model ten mógłby z powodzeniem zostać zaadaptowany również w Polsce.
W dalszej części rozmowy, w odpowiedzi na pytanie redaktora Jarosława Ciślaka, kmdr Andrzej Skóra zwrócił uwagę na niedostateczną obecność oficerów marynarki wojennej w strukturach kierowniczych kluczowych instytucji wojskowych. Wskazał, że ani w Sztabie Generalnym, ani w Dowództwie Generalnym i Operacyjnym, ani też w Agencji Uzbrojenia, nie ma przedstawicieli sił morskich na najwyższych stanowiskach. Tę sytuację ocenił jako niepokojącą – nie tylko w wymiarze symbolicznym, lecz przede wszystkim w kontekście realnego wpływu środowiska morskiego na procesy decyzyjne. Wypowiedź komandora Skóry podkreśliła potrzebę przywrócenia obecności oficerów Marynarki Wojennej w centralnych strukturach państwowego systemu obronnego.
Autor: Mariusz Dasiewicz

Norwegia zwiększa zamówienie o kolejne okręty podwodne

Norweskie Ministerstwo Obrony poinformowało 5 grudnia o zwiększeniu zamówienia na okręty podwodne typu 212CD budowane w Niemczech. Dotychczasowy kontrakt obejmował cztery jednostki, teraz Oslo chce dokupić dwie kolejne.
W artykule
O rozszerzeniu zamówienia mówiło się od 2024 roku, kiedy to Bundestag zgodził się zwiększyć niemiecką część programu z dwóch do sześciu jednostek. Wtedy też pojawiła się informacja o możliwej dodatkowej opcji na trzy kolejne okręty dla Niemiec.
Budowa pierwszych 212CD trwa – zarówno dla Norwegii, jak i Niemiec. W norweskiej flocie nowe okręty zastąpią wysłużone jednostki typu Ula. Ich głównym zadaniem będzie monitorowanie i ochrona obszarów na północnym Atlantyku, Morzu Norweskim i w rejonie Arktyki, gdzie obecność rosyjskiej Floty Północnej jest stałym czynnikiem ryzyka. Całość norweskiego zamówienia, po rozszerzeniu, szacowana jest na ponad 90 mld koron (ponad 32 mld zł). Resort obrony Norwegii podkreśla, że decyzja wynika bezpośrednio z pogarszającej się sytuacji bezpieczeństwa tego kraju.
Wspólny projekt Norwegii i Niemiec – charakterystyka 212CD
Wspólna budowa okrętów ma przynieść obu państwom wymierne korzyści: wspólne szkolenia, ujednolicone standardy obsługowe oraz interoperacyjność, w tym możliwość tworzenia mieszanych, norwesko-niemieckich załóg. W Haakonsvern powstaje już specjalna infrastruktura do szkolenia marynarzy i utrzymania jednostek serii 212CD.
Za świadomość sytuacyjną odpowiada sonar nawigacyjny SA9510S MkII oraz zestaw masztów elektrooptycznych OMS 150 i OMS 30, umożliwiających obserwację i identyfikację celów bez konieczności wynurzania jednostki. Uzupełnieniem systemu są echosondy EM2040 Mil i EA640, które zwiększają precyzję nawigacyjną i pozwalają na bezpieczne manewrowanie oraz prowadzenie działań na wodach o złożonej charakterystyce dna.
W prasie branżowej zwraca się uwagę na „diamentowy” przekrój poprzeczny kadłuba, który ma redukować odbicia aktywnych sygnałów sonarowych. Innowacyjność konstrukcji rodzi jednak ryzyko opóźnień – niektórzy twierdzą, że pierwsze jednostki tej serii mogą być gotowe z poślizgiem czasowym, związanym z dostępnością materiałów i koniecznością nabywania doświadczenia przez wykonawców.
Napęd i systemy pokładowe
Napęd stanowią dwa silniki wysokoprężne MTU 4000, baterie litowo-jonowe oraz najnowsza generacja systemu AIP (HDW Fuel Cell AIP, określany jako – IV generacja). Baterie przeszły krytyczne testy bezpieczeństwa, a koncepcja projektu zakłada możliwie niskie zużycie energii i wysoką autonomiczność w zanurzeniu.
W skład wyposażenia nowych 212CD wchodzi najnowszy system dowodzenia CMS ORCCA, rozwijany wspólnie przez TKMS i norweski Kongsberg. To centrum nerwowe okrętu, integrujące wszystkie sensory i uzbrojenie, a jednocześnie przygotowane do pełnej współpracy z niemiecką i norweską flotą.
Za świadomość sytuacyjną odpowiada sonar nawigacyjny SA9510S MkII oraz zestaw masztów elektrooptycznych OMS 150 i OMS 30, zapewniających obserwację i identyfikację celów bez wynurzania okrętu. Ich uzupełnieniem są echosondy EM2040 Mil i EA640, które zwiększają precyzję nawigacyjną i pozwalają bezpiecznie prowadzić działania na trudnych wodach.
Uzbrojenie okrętów podwodnych 212CD
Okręty otrzymają cztery wyrzutnie torped kalibru 533 mm, przystosowane do użycia nowoczesnych torped ciężkich DM2A4, będących standardem wśród państw NATO mających w służbie okręty TKMS.
Do samoobrony na krótkim dystansie przewidziano system IDAS, czyli rakietowy zestaw przeznaczony do zwalczania środków ZOP, dronów i śmigłowców operujących nad obszarem działań okrętu.
Najmocniejszy akcent ofensywny to możliwość użycia pocisków przeciwokrętowych NSM od Kongsberga – uzbrojenia, przed którym rosyjskie okręty mają szczególny respekt. NSM realnie utrudni im swobodne operowanie na północnym Atlantyku i w rejonach subarktycznych.
Jednostki będą także zdolne do współpracy z autonomicznymi pojazdami podwodnymi (UUV), co zwiększa ich możliwości w rozpoznaniu, działaniach specjalnych i monitorowaniu dna morskiego.
Wszystkie te elementy składają się na okręt przeznaczony do działań nie tylko na Bałtyku. 212CD powstaje z myślą o operowaniu na północnym Atlantyku i Morzu Norweskim, w środowisku arktycznym, gdzie kluczowe znaczenie mają duża autonomiczność oraz zdolność do długotrwałego pozostawania w rejonie działań.
Co tak naprawdę wyróżnia decyzję Norwegii
Decyzja Oslo nie jest efektem politycznego impulsu, lecz chłodnej kalkulacji operacyjnej. Norwegowie powiększają zamówienie na okręty, które już istnieją, pływają i mają potwierdzone osiągi w służbie sojuszniczych marynarek. Bez wizualizacji i opowieści o „rozwojowych możliwościach”. Po prostu biorą rozwiązanie, które działa.
212CD nie jest projektem, który dopiero miałby „dojrzewać” w trakcie programu. To rozwinięcie sprawdzonej rodziny okrętów podwodnych, budowanej na bazie doświadczeń typu 212A – jednej z najbardziej udanych konwencjonalnych platform w Europie. Konstrukcja została w pełni zweryfikowana na etapie projektu i wprowadzona do produkcji bez fazy eksperymentalnej. Pierwsze jednostki są już w trakcie budowy.
Dla Norwegii to kluczowe. Flota Północna FR działa tuż za rogiem, a Oslo odpowiada za bezpieczeństwo północnej flanki NATO. W tych warunkach okręt podwodny nie ma „rokować” – ma pracować od pierwszego dnia służby.
I tu pojawia się czytelny kontrast: Norwegia wzmacnia flotę rozwiązaniem sprawdzonym, podczas gdy w Polsce realna zdolność podwodna pozostaje odsunięta w czasie.
W czasie gdy jedni wybierają projekt „jakoś to będzie”, Norwegia wybiera pewność tu i teraz: okręt, który pływa i system, który przeszedł próby.
Mariusz Dasiewicz – wydawca Portalu Stoczniowego. Od ponad 10 lat zajmuje się tematyką Marynarki Wojennej RP oraz przemysłu stoczniowego. W swoich tekstach koncentruje się na programie Orka oraz zagadnieniach związanych z rozwojem bezpieczeństwa morskiego Polski, kładąc nacisk na transparentność procesów decyzyjnych i analizę opartą na faktach.










