Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Drugi masowiec Meshka ściągnięty z mielizny w cieśninie Sund

Pływający pod banderą Panamy masowiec Meshka, który 31 maja osiadł na mieliźnie w północnej części cieśniny Sund, został ściągnięty z płycizny i odholowany do Landskrony. Szwedzka Straż Przybrzeżna poinformowała, że operacja przebiegła bez zakłóceń i była na bieżąco monitorowana. Prowadzone jest dochodzenie mające na celu wyjaśnienie przyczyn zejścia jednostki z wyznaczonego kursu.

Masowiec Meshka ściągnięty z mielizny. Seria incydentów budzi niepokój w branży żeglugowej

Działania ratownicze rozpoczęto w sobotę, 7 czerwca, o godzinie 3.00 nad ranem. W pierwszym etapie opróżniono zbiorniki balastowe w celu odciążenia kadłuba, a następnie jednostkę zabezpieczono przy pomocy dwóch holowników znajdujących się na dziobie i rufie masowca. Po kilku godzinach Meshka odzyskała pływalność i rozpoczęła – przy asyście służb – około ośmiogodzinne przejście do Landskrony. Jednostka poruszała się o własnym napędzie, z pilotem administracji morskiej oraz funkcjonariuszami Straży Przybrzeżnej na pokładzie.

Brak skażenia środowiska – monitoring służb

W chwili wejścia na mieliznę na pokładzie znajdowało się około 938 tys. litrów paliwa i olejów smarnych. Z uwagi na ryzyko skażenia środowiska morskiego, rejon akcji zabezpieczały jednostki patrolowe Straży Przybrzeżnej, a w portach Landskrona i Malmö utrzymywano gotowość sił ratownictwa ekologicznego. Ostatecznie nie stwierdzono wycieku, a cała operacja zakończyła się bez negatywnego wpływu na środowisko naturalne.

Kolejny podobny incydent w tym samym rejonie

Było to już drugie w ciągu tygodnia poważne zejście jednostki z toru wodnego w obrębie tego samego odcinka podejścia do cieśniny Sund. Poprzedni przypadek dotyczył masowca Ali Aykin, pływającego pod banderą Saint Vincent i Grenadyn, który 25 maja zboczył z kursu w rejonie Klagshamn, na południe od mostu Øresund, i wszedł na mieliznę. Na pokładzie znajdowało się około 69 tys. litrów paliwa.

W toku działań ujawniono uszkodzenie zbiornika balastowego oraz podejrzenie naruszenia przepisów bezpieczeństwa żeglugi. Jeden z członków załogi został zatrzymany pod zarzutem prowadzenia statku w stanie nietrzeźwości i rażącego naruszenia procedur nawigacyjnych.

W tle niepokojący trend: przemęczenie i błędy załogi

Obydwa zdarzenia zbiegły się w czasie z groźnym wypadkiem kontenerowca NCL Salten w norweskim fiordzie Trondheimsfjorden. 24 maja, jednostka osiadła na mieliźnie z prędkością 16 węzłów po tym, jak drugi oficer wachtowy, pełniący służbę w pojedynkę, zasnął na mostku. Norweska administracja postawiła mu zarzuty nieumyślnego naruszenia przepisów dotyczących bezpieczeństwa żeglugi.

W ostatniej dekadzie zarówno na Morzu Północnym, jak i na Bałtyku odnotowano szereg podobnych zdarzeń, których wspólnym mianownikiem był czynnik ludzki – przede wszystkim niedostateczny wypoczynek załóg, brak podwójnej obsady mostka w godzinach nocnych oraz zaniedbania w zakresie organizacji pracy wachtowej.

Wyniki badań: zmęczenie, stres i brak wsparcia

Z opublikowanego 28 maja 2025 r. raportu Seafarers International Research Centre (Cardiff University) wynika, że ponad 35% marynarzy nie otrzymuje wymaganej liczby godzin odpoczynku w ciągu dwóch dób, a niemal 20% nie ma dostępu do odpowiedniej opieki medycznej problemy zdrowotne występujące podczas służby na statku. Autorzy raportu wskazują przemęczenie, przewlekły stres i brak wsparcia psychologicznego jako bezpośrednie czynniki zwiększające ryzyko poważnych incydentów.

Reakcja władz i sektora ubezpieczeniowego

W reakcji na serię ostatnich zdarzeń administracje morskie Szwecji i Norwegii zapowiedziały wzmożenie inspekcji PSC (Port State Control) oraz egzekwowanie przepisów wynikających z Konwencji STCW i Konwencji o pracy na morzu (MLC), w szczególności w zakresie podwójnej obsady mostka oraz formalnych planów zarządzania zmęczeniem załogi (Fatigue Management Plans). Towarzystwa klasyfikacyjne i ubezpieczyciele sygnalizują również wzrost stawek dla jednostek niespełniających minimalnych norm bezpieczeństwa eksploatacyjnego.

Splot tych trzech zdarzeń – Ali AykinMeshka i NCL Salten – pokazuje, że mimo rozwoju technologii i systemów wspomagania nawigacji, człowiek pozostaje najsłabszym ogniwem w łańcuchu bezpieczeństwa morskiego.

Autor: Mariusz Dasiewicz

https://portalstoczniowy.pl/category/porty-logistyka/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Powrót brytyjskiej grupy lotniskowcowej HMS Prince of Wales

    Powrót brytyjskiej grupy lotniskowcowej HMS Prince of Wales

    Po ośmiu miesiącach aktywności na trzech oceanach brytyjska grupa lotniskowcowa z HMS Prince of Wales powróciła 30 listopada do Portsmouth. Tym wejściem Royal Navy zamknęła operację Highmast — największe rozmieszczenie sił morskich w bieżącym roku.

    Symboliczny finał operacji Highmast

    Rankiem, w końcówce listopada, okręty brytyjskiej grupy lotniskowcowej zaczęły wchodzić do Portsmouth. Lotniskowiec HMS Prince of Wales prowadził szyk powrotny, zamykając tym samym globalną kampanię, w ramach której zespół pokonał ponad 40 tys. mil morskich — dystans odpowiadający półtorakrotnemu okrążeniu Ziemi.

    Powitanie miało wymiar uroczysty, zgodny z tradycją Royal Navy: jednostki portowe wykonały salut wodny, zaś załogi eskort i pomocniczych okrętów stanęły wzdłuż burt. Po wielu miesiącach nieobecności marynarze i lotnicy wrócili do rodzin, kończąc etap najbardziej kompleksowej operacji tej części floty od kilku lat.

    Osiem miesięcy globalnej obecnści

    Operacja Highmast rozpoczęła się wiosną, kiedy z Portsmouth i Bergen wyszły pierwsze okręty tworzące grupę zadaniową. Jej głównym celem było potwierdzenie zdolności Royal Navy do prowadzenia wielodomenowych działań dalekomorskich oraz utrzymania spójnej współpracy z sojuszniczymi okrętami.

    W trakcie misji grupa operowała kolejno na Morzu Śródziemnym, w obszarze Kanału Sueskiego, na Oceanie Indyjskim oraz w zachodniej części Indo-Pacyfiku. W tym czasie przeprowadzono szereg ćwiczeń, w tym z marynarkami Włoch, Japonii, Australii, Kanady i Norwegii.

    Dowódca zespołu, komandor James Blackmore, określił operację jako „najszerszy sprawdzian brytyjskiej projekcji siły od lat”, podkreślając jednocześnie wzrost interoperacyjności i zdolności bojowej grupy.

    Skład i możliwości zespołu HMS Prince of Wales

    Trzon Carrier Strike Group stanowił lotniskowiec HMS Prince of Wales, na którego pokładzie operowało skrzydło lotnicze złożone z samolotów F-35B oraz śmigłowców ZOP i maszyn rozpoznawczych. Uzupełnienie stanowiły niszczyciel rakietowy HMS Dauntless, fregata HMS Richmond, norweska fregata HNoMS Roald Amundsen oraz jednostki wsparcia — tankowiec RFA Tideforce i logistyczny HNoMS Maud.

    W kulminacyjnej fazie misji, podczas ćwiczeń na Indo-Pacyfiku, siły zespołu liczyły ponad 4 tysiące żołnierzy i marynarzy.

    Kluczowe wnioski z misji Highmast

    Zakończona kampania miała znaczenie wykraczające poza tradycyjny pokaz bandery. HMS Prince of Wales po serii wcześniejszych problemów technicznych przeszedł pełny cykl eksploatacyjny, obejmujący przeloty, intensywne działania lotnicze oraz współpracę w warunkach, które sprawdzają możliwości układu napędowego, systemów pokładowych oraz modułów sterowania lotami.

    Misja była więc testem nie tylko dla całego zespołu, ale i samego lotniskowca, który tym etapem potwierdził pełną gotowość do globalnych operacji. Dla Royal Navy oznacza to domknięcie okresu niepewności oraz wejście w etap stabilnej eksploatacji obu brytyjskich superlotniskowców.

    Powrót jest równie istotny jak jej wyjście

    Operacja Highmast udowodniła, że Wielka Brytania pozostaje zdolna do nieprzerwanej obecności na głównych morskich szlakach komunikacyjnych, szczególnie w regionie Indo-Pacyfiku. W sytuacji rosnącej aktywności floty chińskiej i agresywnych działań rosyjskich — zarówno w Arktyce, jak i na Morzu Śródziemnym — wartościowa obecność sojuszniczych komponentów nabiera szczególnego znaczenia.

    Zakończenie operacji pokazuje także, jak duże znaczenie ma utrzymanie ciągłości działań Royal Navy. Powrót HMS Prince of Wales nie kończy brytyjskiej aktywności na Indo-Pacyfiku — stanowi raczej zamknięcie pierwszej z serii zaplanowanych rotacji, które w ciągu kolejnych lat mają stać się fundamentem obecności brytyjskiej bandery na kluczowych szlakach morskich.

    Kampania, która przejdzie do historii Royal Navy

    Ośmiomiesięczna misja Highmast zapisze się jako jedno z najważniejszych przedsięwzięć brytyjskiej floty ostatnich lat. Zespół przeszedł pełne spektrum działań — od ćwiczeń sojuszniczych po operacje realizowane w rozległych akwenach zachodniej części Indo-Pacyfiku.

    Powrót grupy lotniskowcowej, z HMS Prince of Wales na czele, stanowi potwierdzenie, że brytyjski system lotniskowcowy jest w stanie prowadzić globalne operacje w sposób ciągły, niezawodny i zgodny z wymaganiami współczesnej architektury bezpieczeństwa.