Brytyjską bombę lotniczą DP 12000-lb, zwaną potocznie Tallboyem (ang. wysoki chłopiec, dryblas), która zalegała na dnie Kanału Piastowskiego w Świnoujściu (Zachodniopomorskie), zneutralizowali 13 października br. nurkowie minerzy z 12. Dywizjonu Trałowców. Po końcowej fazie przygotowań (trwały ponad rok), m.in. odkopaniu najsłabszej części korpusu, zainicjowali zdalnie proces deflagracji – oddziaływania na materiał wybuchowy systemem ładunku kumulacyjnego. To bardzo szybki proces palenia materiału, ale mniej dynamiczny niż detonacja.
Nurkowie chcieli, aby cały materiał wybuchowy w Tallboyu został zniszczony tą metodą, proces przeszedł jednak w detonację – nad powierzchnią Kanału Piastowskiego pojawił się ponad stumetrowy słup wody. Wybuch nie był jednak na tyle silny, by zagrozić życiu ludzi czy uszkodzić pobliską infrastrukturę. Zniszczył natomiast niebezpieczny ładunek który przestał zagrażać mieszkańcom Świnoujścia.
Przebieg neutralizacji 5,4-tonowej bomby Tallboy, zawierającej 2,4 tony materiału wybuchowego, badali nurkowie minerzy wraz z zespołem naukowców z Instytutu Analizy Konstrukcji Politechniki Poznańskiej.
Jak powiedział w rozmowie z PAP dowódca operacji neutralizacji Tallboya kpt. mar. Piotr Nowak z 12. Dywizjonu Trałowców, już w dniu akcji wiadomo było, że z pewnością duża część materiału wybuchowego uległa deflagracji.
„Oficjalny wynik po analizie danych z czujników sejsmicznych w Politechnice Poznańskiej wskazuje, że deflagracji uległo 37 proc. materiału wybuchowego. Dla nas to bardzo dużo – przekłada się to na ponad tonę materiału, który nie eksplodował, ale został usunięty w bezpieczniejszy sposób” – wyjaśnił kpt. mar. Nowak.
Dodał, że nurkowie minerzy, podczas długotrwałych przygotowań do operacji liczyli się z tym, że deflagracja może przejść w detonację, choć, jak podkreślił, zrobili wszystko, aby usunięcie niebezpiecznego ładunku odbyło się tylko przez proces deflagracji.
„To była bardzo specyficzna bomba, można powiedzieć – broń strategiczna. Miała korpus, który powinien wytrzymać uderzenie o ziemię po upadku z wysokości 6 tys. m. Wybuchnąć miała po uderzeniu – zagłębić się na kilka metrów w grunt i dopiero potem eksplodować, tworząc nie tyle odłamkowanie, które towarzyszy bombom lotniczym, co falę sejsmiczną, niszczącą fundamenty” – tłumaczył nurek miner.
Analiza przebiegu neutralizacji prowadzona była pod kierunkiem dra hab. Piotra Sielickiego z Politechniki Poznańskiej. Danych dostarczyło 17 czujników, rozmieszczonych w rejonie zalegania niewybuchu (najdalszy znajdował się ok. 7 km od niego, przy świnoujskim gazoporcie).
Proces deflagracji nurkowie minerzy ze Świnoujścia stosują podczas neutralizacji podwodnych niewybuchów od 2013 r. – obecnie przy niemal każdym tego typu niebezpiecznym ładunku. Kpt. Nowak podkreślił, że metoda ta jest dużo bezpieczniejsza dla żołnierzy wykonujących zadanie oraz środowiska naturalnego niż wcześniej stosowane.
„Taki sposób neutralizacji niebezpiecznego obiektu zmniejsza wpływ na organizmy, które żyją w wodzie oraz na ptaki. A często poruszamy się w obszarach rezerwatów przyrody – duże znaczenie ma zmniejszenie negatywnego oddziaływania niewybuchu na środowisko” – powiedział kpt. mar. Nowak.
Przygotowania do neutralizacji bomby Tallboy trwały niemal od chwili jej znalezienia we wrześniu ub.r. Na Tallboya natrafiła firma zajmująca się odszukiwaniem niebezpiecznych obiektów na torze wodnym Świnoujście-Szczecin przed jego pogłębieniem do 12,5 m.
Przed neutralizacją konieczne było m.in. oczyszczenie rejonu wokół Tallboya. Wydobyto ponad 400 niebezpiecznych obiektów wybuchowych: min morskich typu Mark, bomb głębinowych WBD czy różnego typu amunicji artyleryjskiej.
Znaleziony Tallboy to prawdopodobnie jedna z bomb, które zrzucono na krążownik Lützow w 1945 r. Wcześniej nie przypuszczano jednak, że któraś z nich nie wybuchła. Ładunki tego typu zrzucane były przez aliantów na strategiczne obiekty III Rzeszy; dwa z nich zatopiły pancernik Tirpitz.
Źródło: PAP