Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Grupa ORLEN z początkiem maja przejęła aktywa wydobywcze LOTOS Exploration and Production Norge, drugiej norweskiej spółki Grupy ORLEN. Po integracji, skonsolidowany podmiot zajmie silną pozycję na Norweskim Szelfie Kontynentalnym.
Integracja ta będzie miała istotne znaczenie dla Grupy ORLEN, jako jednej z dziesięciu firm wydobywczych na rynku norweskim. Będzie ona odpowiadać za aż połowę wydobycia Grupy, co pozwoli na lepsze wykorzystanie potencjału poszukiwawczego koncesji oraz efektywniejsze zaangażowanie kapitałów i środków finansowych. Dzięki temu możliwe będzie zwiększenie produkcji węglowodorów i wzmocnienie pozycji Grupy ORLEN na norweskim rynku, który jest kluczowy dla bezpieczeństwa energetycznego Polski.
Konsolidacja norweskich aktywów Grupy ORLEN pozwoli na zwiększenie skali jej działalności na Norweskim Szelfie Kontynentalnym. Już teraz dzięki konsolidacji, Grupa ORLEN znajduje się w gronie najważniejszych firm wydobywczych na tym rynku. W ciągu kilku lat, dzięki kolejnym inwestycjom, Grupa ORLEN będzie w stanie znacząco zwiększyć ilość gazu wydobywanego w Norwegii, co przyczyni się do wzmocnienia bezpieczeństwa surowcowego kraju.
Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/gaz-system-i-energinet-podpisuja-umowe-o-wspolpracy-dla-bezpieczenstwa-energetycznego/
Decyzja o integracji norweskich aktywów PGNiG Upstream Norway i LOTOS Exploration and Production Norge to konsekwencja połączenia PKN ORLEN z Grupą LOTOS i PGNiG. Skonsolidowany podmiot dysponuje łącznymi zasobami ropy i gazu wynoszącymi 346,6 mln baryłek ekwiwalentu ropy naftowej, a wydobycie wynosi 88,1 tys. baryłek dziennie, co zapewnia mu miejsce w pierwszej dziesiątce wszystkich firm działających na Norweskim Szelfie Kontynentalnym.
Po połączeniu, Grupa ORLEN będzie dysponować udziałami w 98 koncesjach, co wpisuje się w jej plany strategiczne. Do końca 2030 roku Grupa ORLEN chce zwiększyć wolumen wydobycia gazu ziemnego do 12 mld m sześc. rocznie, a więc o ok. 50 proc. w stosunku do aktualnej produkcji. Inwestycje na Norweskim Szelfie Kontynentalnym będą miały zasadnicze znaczenie dla realizacji tego celu.
Źródło: PKN ORLEN


Podczas wczorajszych obchodów Narodowego Święta Niepodległości, gdy na lądzie trwały oficjalne uroczystości, koncerty i parady, część sektora morskiego – w trakcie codziennej pracy – uczciła ten dzień cicho, lecz znacząco.
W artykule
Załoga statku instalacyjnego Wind Osprey, pracująca tego dnia na polu Baltic Power – pierwszej morskiej farmie wiatrowej budowanej u polskich wybrzeży – wywiesiła biało-czerwoną flagę i wykonała pamiątkowe zdjęcie na tle żurawia stawiającego kolejne elementy turbiny. Symboliczny, niemal intymny gest – wyrażający nie tylko szacunek dla historii, lecz także świadomość, że właśnie tam, na tej platformie pracy, tworzy się realna niezależność energetyczna państwa.
Nie był to zresztą jedyny biało-czerwony akcent w otwartym morzu. Także załoga platformy wiertniczej należącej do Orlen Petrobaltic postanowiła 11 listopada zaznaczyć swoją obecność w narodowym święcie. Wśród konstrukcji offshore, z tłem żurawi i świateł eksploatacyjnych, rozciągnęli flagę państwową – wielką, wyraźną, wyeksponowaną. Bez zbędnych słów. Tylko ludzie, stal i barwy. Nie da się tego odebrać inaczej jak jednoznaczny komunikat: tu też jest Polska.

🔗 Czytaj też: Narodowe Święto Niepodległości 2025: cała Polska w biało-czerwonych barwach
Z kolei w halach produkcyjnych PGZ Stoczni Wojennej 11 listopada nie był dniem wolnym. Ale hala kadłubowa, w której powstają kluczowe dla Marynarki Wojennej fregaty z programu Miecznik, po raz drugi z rzędu rozświetliła się w biało-czerwonych barwach Brama ma ponad 40 metrów wysokości i powierzchnię dwóch boisk do koszykówki.. Prosty, czytelny gest – a jednocześnie wyrazisty sygnał, że także w zakładzie stoczniowym święto może być obecne. Jako znak szacunku, jako dowód zaangażowania, jako przypomnienie, że bezpieczeństwo państwa buduje się nie tylko w politycznych deklaracjach, ale przede wszystkim w stoczniowej hali – przy spawaniu, planowaniu i pracy zmianowej.
To wszystko układa się w szerszy obraz – nie jednorazowego zrywu, lecz wieloletniego procesu. Polskie społeczeństwo stopniowo budzi się z letargu lat 90., kiedy 11 listopada był dla wielu dniem wolnym od pracy – bez treści. Coraz więcej ludzi – zarówno na lądzie, jak i na morzu – rozumie dziś, że niepodległość to nie hasło na transparencie, lecz konkret: odpowiedzialność, praca, wspólnota.
Wczoraj w całym kraju tysiące ludzi przyszły na obchody – nie dla kamer, lecz dla siebie nawzajem. Rodziny z dziećmi, seniorzy, młodzież – wszyscy z biało-czerwoną flagą w ręku. Bez scenariusza, ale z przekonaniem. Udowadniając tym samym, że patriotyzm jest dla nich czymś realnym i ważnym.
Biorąc pod uwagę mój wiek i pamiętając, jak wyglądały te obchody dwadzieścia lat temu – często pełne napięcia, nierzadko przysłonięte przez kontrowersje i polityczne podziały – trudno nie zauważyć, jak wiele się zmieniło. Przez lata 11 listopada bywał świętem trudnym – zawłaszczanym, prowokowanym, odzieranym z godności przez hałas, skrajności i medialny przekaz, który z patriotyzmu czynił temat wstydliwy albo kontrowersyjny. Wielu ludzi, zwłaszcza młodych, trzymało się od tego dnia z daleka. Nie z braku szacunku, lecz z niechęci do uczestniczenia w wydarzeniach, przy których zbyt często pojawiały się zamieszki podsycane przez skrajne grupy i osoby traktujące święto instrumentalnie. Prowokacje przykrywały sens tego dnia, a odpowiedzialność próbowano przerzucać na organizatorów.
🔗 Czytaj też: Dzień Niepodległości: Powrót ORP Gen. K. Pułaski do Portu Wojennego w Gdyni
Dziś ten obraz na szczęście się się zmienił. Świętowanie w Narodowy Dzień Niepodległości staje się spokojniejsze, bardziej oddolne. Coraz częściej 11 listopada nie oznacza już podziału – tylko wspólnotę przeżywaną lokalnie: na ulicy, w hali stoczniowej, na platformie morskiej, wśród znajomych z pracy czy sąsiadów z dzielnicy. Święto odzyskuje naturalny sens. I właśnie to daje nadzieję, że dojrzewamy – jako społeczeństwo, jako państwo, jako wspólnota.
Polska dojrzewa. Coraz mniej wstydu przed biało-czerwoną, coraz więcej zwykłej dumy z Orła w koronie na piersi i bandery na maszcie. Coraz więcej osób szuka sensu w patriotyzmie – nie w deklaracjach, lecz w działaniu: w pracy zmianowej, w salucie banderowym, w odśpiewaniu „Mazurka Dąbrowskiego” w miejscach, gdzie bije polskie życie – od portów po najmniejsze miejscowości. Mimo wieloletniej polaryzacji wielu z nas widzi dziś w barwach narodowych nie pretekst do sporu, lecz powód, by stanąć obok siebie. Coraz bardziej widać zmęczenie podziałami, które latami zatruwały wspólnotę. Narasta potrzeba spokoju, normalności, gestu bez ideologii – flagi wywieszonej na burcie, znicza zapalonego na nabrzeżu, krótkiego „cześć i chwała” szeptanego pod nosem. Właśnie w takich drobnych znakach odradza się polskość: bez zadęcia, z godnością.
To już nie patos, ale dojrzewanie. Do tego, że polskość nie musi być głośna, by być prawdziwa. I że Bałtyk nie jest tylko horyzontem – staje się przestrzenią, w której Święto Niepodległości wybrzmiewa pełnym głosem. Czasem w huku salwy, czasem w ciszy – ale zawsze z godnością.