Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Administracja Donalda Trumpa konsekwentnie rozszerza wpływy energetyczne Stanów Zjednoczonych na rynkach światowych, wykorzystując gaz LNG jako narzędzie geopolityki i impuls dla krajowej gospodarki. Najnowszym tego przejawem jest ofensywa dyplomatyczna wokół wartego 44 miliardy dolarów projektu Alaski. Czy eksport LNG przez Pacyfik stanie się nowym narzędziem amerykańskiej dominacji handlowej?
W artykule
Ten tydzień obfitował w spotkania przedstawicieli administracji Donalda Trumpa oraz władz Alaski z azjatyckimi partnerami, mające na celu promocję amerykańskiego projektu LNG. Gubernator Alaski, Mike Dunleavy, odbył 12-dniową delegację, podczas której wraz z przedstawicielami Alaska Gasline Development Corporation oraz prywatnego partnera Glenfarne Group odwiedził Tajwan, Tajlandię, Koreę Południową i Japonię. Celem wizyty było pozyskanie inwestorów oraz zawarcie długoterminowych kontraktów na zakup amerykańskiego gazu skroplonego.
Efektem tej ofensywy ma być realizacja jednej z największych amerykańskich inwestycji infrastrukturalnych ostatnich lat. Projekt zakłada budowę 1300-kilometrowego gazociągu z północnej Alaski do południowego wybrzeża, gdzie powstanie terminal eksportowy LNG. Transport gazu ma odbywać się drogą morską – przez Pacyfik do portów w Azji Wschodniej. To oznacza nie tylko rozbudowę krajowej infrastruktury energetycznej, ale także umocnienie obecności Stanów Zjednoczonych na kluczowych szlakach handlowych i energetycznych w regionie Indo-Pacyfiku.
Jak informuje agencja Reuters, mimo silnego wsparcia projektu przez administrację Donalda Trumpa, spotkania w Tokio i Seulu nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Podczas rozmów z japońskimi partnerami gospodarczymi wyraźnie ujawnił się sceptycyzm wobec projektu. Czołowe koncerny energetyczne, w tym Inpex Corp – największy krajowy eksplorator ropy i gazu – otwarcie wyraziły wątpliwości co do jego opłacalności i długoterminowej stabilności dostaw.
Brak jednoznacznych deklaracji inwestycyjnych zarówno ze strony Japonii, jak i Korei Południowej, pokazuje, że zaufanie do przedsięwzięcia wciąż nie zostało zbudowane. Delegacja z Alaski, prowadzona przez gubernatora Dunleavy’ego, spotkała się z japońskim ministrem gospodarki, handlu i przemysłu Yoji Muto oraz południowokoreańskim ministrem handlu Ahn Duk-geunem, jednak rozmowy zakończyły się bez konkretnych ustaleń.
Amerykańska inicjatywa wpisuje się w szerszy trend geopolityczny, w którym gaz skroplony staje się nie tylko surowcem energetycznym, lecz także narzędziem polityki międzynarodowej. Stany Zjednoczone, jako przyszły eksporter LNG z Alaski, chcą zyskać nowe instrumenty wpływu w regionie Indo-Pacyfiku – kluczowym teatrze rywalizacji z Chinami.
Przyszłe dostawy będą wymagały odpowiedniej ochrony – nie tylko w sensie militarnym, ale również w zakresie cyberbezpieczeństwa. Podobnie jak Polska, USA będą musiały inwestować w zabezpieczenie morskiej infrastruktury energetycznej, zarówno w obrębie własnych wybrzeży, jak i na strategicznych szlakach handlowych.
Zgodnie z zapowiedziami, szczegółowa dokumentacja projektu ma być gotowa w III kwartale 2025 roku, a ostateczna decyzja inwestycyjna (FID) dotycząca budowy gazociągu ma zapaść do końca roku. Realizacja projektu zależy w dużej mierze od pozyskania partnerów z Azji, którzy – jak wskazuje Brendan Duval z Glenfarne Group – mogą liczyć na konkurencyjne ceny LNG, jeśli zdecydują się na udział. Finansowanie infrastruktury przesyłowej zostanie w większości zapewnione przez inwestorów amerykańskich, natomiast udział kapitału azjatyckiego będzie prawdopodobnie powiązany z odbiorem surowca z terminala LNG.
Jednym z kluczowych efektów wizyty gubernatora Dunlaviego było podpisanie listu intencyjnego z Tajwanem dotyczącego zakupu 6 milionów ton LNG rocznie. Dla Tajwanu, znajdującego się pod ciągłą presją ze strony Chin, projekt ten ma znaczenie nie tylko energetyczne, lecz także strategiczne – jako element zacieśniania relacji z USA.
Jak zauważył Brendan Duval, dyrektor Glenfarne Group – firmy współpracującej z rządem Alaski – Tajwan wykazuje największe zainteresowanie współpracą właśnie ze względów geopolitycznych. W kontekście napięć w rejonie Cieśniny Tajwańskiej, dostawy LNG mogą pełnić rolę „cyfrowej tarczy” – stabilizującą i odstraszającą.
Choć projekt terminala LNG na Alasce ma znaczenie przede wszystkim dla azjatyckich odbiorców, jego rozwój wpisuje się w szerszy obraz zmieniającej się logistyki światowych dostaw energii. Dla Polski, która już dziś importuje LNG z terminali w Zatoce Meksykańskiej, znaczenie może mieć nie sam projekt, lecz ewentualne przyszłe wykorzystanie Północnej Drogi Morskiej o której pisaliśmy na łamach naszego portalu – jeśli w kolejnych latach stanie się ona realnym szlakiem eksportowym także dla Europy. W takim scenariuszu Bałtyk, z terminalem FSRU w Zatoce Gdańskiej, mógłby zostać włączony w nowe arktyczne korytarze energetyczne.
Źródło: Reuters/MD


Palenie blach na nowy okręt ratowniczy Marynarki Wojennej RP jest symbolicznym początkiem budowy okrętu lub statku. W rozmowie z naszą redakcją, zaraz po uroczystości palenia blach, Prezes PGZ Stoczni Wojennej, Marcin Ryngwelski, mówi o znaczeniu programu Ratownik, budowie fregat Miecznik oraz o tym, jak te programy przywracają Polsce zdolność samodzielnego projektowania i budowania nowoczesnych okrętów wojennych.
W artykule
Moment palenia blach na Ratownika to coś więcej niż początek budowy okrętu. To symboliczny sygnał, że polski przemysł okrętowy znów potrafi wziąć odpowiedzialność za tworzenie zaawansowanych jednostek od projektu po gotowy okręt.
Marcin Ryngwelski, Prezes PGZ Stoczni Wojennej
W dniu, który na zawsze zapadnie w pamięci stoczniowców i całego polskiego przemysłu okrętowego, rozpoczyna się nowy rozdział w historii PGZ Stoczni Wojennej. Symboliczne palenie blach pod budowę okrętu ratowniczego kp. Ratownik to nie tylko początek realizacji jednego z najważniejszych programów dla Marynarki Wojennej RP, lecz także potwierdzenie, że Polska wraca do grona państw zdolnych samodzielnie projektować i budować nowoczesne okręty wojenne.

W rozmowie z Portalem Stoczniowym prezes Marcin Ryngwelski przedstawia kulisy realizacji dwóch kluczowych programów – Ratownik i Miecznik. Opowiada o roli PGZ Stoczni Wojennej w konsorcjum, relacjach z partnerami zagranicznymi, wyzwaniach kadrowych oraz o tym, jak budowa nowych okrętów wpływa na odbudowę kompetencji krajowego przemysłu okrętowego.
To jeden z najbardziej oczekiwanych programów dla Marynarki Wojennej RP. Jak podkreśla prezes PGZ Stoczni Wojennej, Ratownik to przedsięwzięcie niezwykle ambitne – zarówno pod względem technicznym, jak i organizacyjnym.
Czytaj też: Ratownik: trzecia szansa
Mówimy o pełnoprawnym okręcie ratowniczym i wsparcia podwodnego, który zapewni zdolność do prowadzenia operacji na głębokich wodach, wsparcia przyszłych okrętów podwodnych z programu Orka oraz ochrony infrastruktury krytycznej na dnie Bałtyku.
Budowę jednostki rozpocznie uroczyste palenie blach zaplanowane na koniec listopada 2025 roku, a położenie stępki – w roku jubileuszowym, gdy Gdynia będzie obchodzić swoje stulecie.
To ważny symbol – zarówno dla miasta, jak i dla nas jako stoczni. Pokazujemy, że potrafimy projektować i budować w Polsce nowoczesne okręty specjalistyczne – mówi Ryngwelski.
Ratownik powstaje na podstawie polskiej dokumentacji technicznej i krajowej licencji, co daje pełną kontrolę nad procesem projektowania, budowy i integracji systemów.
To dla nas kluczowy krok – wracamy do projektowania własnych okrętów, a nie tylko do montażu konstrukcji zaprojektowanych za granicą – podkreśla prezes PGZ SW.
Dzięki współpracy z polskimi biurami projektowymi i uczelniami technicznymi, udział krajowych dostawców w budowie Ratownika będzie znaczący – szczególnie w obszarze systemów energetycznych, automatyki, konstrukcji stalowych i wyposażenia pokładowego.
Jednostka zostanie wyposażona w system nurkowania saturowanego umożliwiający prowadzenie długotrwałych misji na dużych głębokościach, z dzwonem nurkowym, komorami dekompresyjnymi i pełnym zapleczem wspierającym. Okręt otrzyma także system dynamicznego pozycjonowania (DP), pozwalający utrzymać pozycję nad rejonem akcji z dokładnością do kilku metrów.
Polecam film Ostatni Oddech – pokazuje, jak niewielki margines błędu dzieli sukces od tragedii w takich warunkach. Ratownik ma zapewniać bezpieczeństwo tam, gdzie ryzyko jest najwyższe – dodaje Ryngwelski.
Okręt będzie współpracował z bezzałogowymi pojazdami podwodnymi – zdalnie sterowanymi ROV i autonomicznymi AUV – co umożliwi mapowanie dna morskiego, inspekcję infrastruktury krytycznej oraz prowadzenie akcji poszukiwawczych.
Zasięg operacyjny jednostki wynosić będzie około 6000 mil morskich, co pozwoli na działania nie tylko na Bałtyku, ale również na Północnym Atlantyku.
Kadra rozwija się razem z programem” – mówi Prezes. Wykorzystujemy doświadczenia z programu Miecznik, szczególnie w zakresie cyfrowego modelowania 3D i integracji systemów. Dzięki temu proces budowy Ratownika przebiegnie szybciej i sprawniej.
PGZ Stocznia Wojenna współpracuje z Akademią Marynarki Wojennej i Politechniką Gdańską w zakresie szkolenia specjalistów, a także z pomorskimi kooperantami w ramach Grupy PGZ.
Jaka jest dokładna rola PGZ Stoczni Wojennej w programie budowy fregat pk. Miecznik?
Rola PGZ Stoczni Wojennej jest jasno określona w podziale prac konsorcjum. Stocznia pełni funkcję lidera technicznego, odpowiedzialnego za całość projektu w zakresie technicznym – od integracji systemów po uruchomienie i przekazanie jednostki zamawiającemu. Partnerzy wspierają PGZ SW w wybranych obszarach, zgodnie z zakresem umów.
Gdzie kończy się partnerstwo wobec zagranicznych dostawców, a zaczyna samodzielność stoczni?
„Współpraca z Babcockiem od początku miała dotyczyć jedynie projektu klasyfikacyjnego. Niestety, ten etap się przedłużył, a firma nadal formalnie nas wspiera. Z punktu widzenia biznesu trudno mieć o to pretensje – każda firma wykorzystuje sytuację, w której zamawiający nie w pełni rozumie, co kupuje.

Dlatego od dawna podkreślam w Grupie PGZ, że rola Babcocka powinna się już zakończyć. Zatrudniliśmy własnych projektantów i rozwijamy kompetencje wewnętrzne. To moment, by przejąć odpowiedzialność za projektowanie w pełnym zakresie” – podkreśla Ryngwelski.
W ramach programu Miecznik budowa prototypowej fregaty Wicher jest już w toku. Wodowanie przewidziane jest na lato 2026 roku, a przekazanie jednostki Marynarce Wojennej RP – w III kwartale 2029 roku. Kolejne okręty – Burza i Huragan – będą przekazywane odpowiednio w 2030 i 2031 roku.
Czytaj więcej: PRS nadzoruje budowę okrętu ratowniczego pk. Ratownik dla MW RP
W obu programach – Ratownik i Miecznik – wspólnym mianownikiem jest powrót do samodzielności i odbudowa polskich kompetencji stoczniowych.
Nie budujemy już tylko okrętów. Budujemy kompetencje, które pozwolą Polsce przez kolejne dekady rozwijać nowoczesne technologie morskie – podsumowuje Marcin Ryngwelski.
Rozmawiał Mariusz Dasiewicz