Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Stany Zjednoczone inwestują w modernizację prawie 30-letniego krążownika

Chodzi okręt USS Gettysburg. To krążownik rakietowy zwodowany w 1989 roku. Amerykański departament obrony właśnie podpisał umowę z BAE Systems na remont i modernizację jednostki.

Upgrade prawie 30-letniego krążownika rakietowego, który na wyposażenie amerykańskiej marynarki wojennej US Navy formalnie wszedł w 1991 roku, pochłonie łącznie 151 milionów dolarów. Brytyjski koncern BAE Systems ma zrealizować prace do marca 2020 roku. Jak podały media, remont zostanie przeprowadzony w stoczni remontowej w Norfolk. Zespół Badań i Analiz Militarnych podaje, że modernizacja „ma pozwolić na rozszerzenie możliwość operacyjnych okrętu, poprzez integrację pocisków Standard SM-6 oraz systemu NIFV-CA”.

Zobacz też: Prawie cztery miliardy dolarów na morskie śmigłowce NH90.

ZBIAM przypomina również, że niszczyciel rakietowy USS Gettysburg na początku 2017 roku został przeniesiony do rezerwy amerykańskiej marynarki wojennej, ale już 2014 roku jednostka ta była eksploatowana w sposób ograniczony. Właściwie już od 2014 roku okręt czekał na remont, ale aż do tej pory nie podpisano stosownych umów w tej sprawie. Według planów amerykańskiego departamentu obrony krążowniki rakietowe typu Ticonderoga mają służyć w linii do połowy lat 30.

W sumie w latach 1980-1994 na zamówienie amerykańskiej marynarki wojennej stocznie Ingalls Shipbuilding oraz Barh Iron Works zbudowały 27 jednostek tego typu, z czego w służbie pozostają jeszcze 22 okręty. Pierwszy krążownik typu Ticonderoga wszedł do służby w 1983, a ostatni w 1994 roku.

Zobacz też: Polskie Lobby Przemysłowe krytycznie o projekcie pozyskania fregat typu Adelajda.

Krążownik rakietowy USS Gettysburg to potężny okręt o wyporności 9 800 ton, mierzący 173 metry długości oraz prawie 18 metrów szerokości. Jednostka osiąga prędkość 33,5 węzła, a jej załogę stanowi mała armia marynarzy: 33 oficerów, 27 starszych bosmanów sztabowych oraz około 340 marynarzy. Okręt przenosi na pokładzie dwa śmigłowce Sikorsky SH-60 Seahawk, a systemy uzbrojenia, w które jest wyposażony, to: dwie 61-prowadnicowe wyrzutnie pionowego dla pocisków rakietowych, z których mogą być wystrzeliwane pociski różnego rodzaju (RIM-66M-5 Standard SM-2MR Block III B, RIM-156A SM-2ER Block IV, RIM-161 SM-3, RIM-162A ESSM, RIM-174A Standard ERAM, BGM-109 Tomahawk, RUM-139A VL-ASROC), osiem wyrzutni rakietowych dla pocisków przeciwokrętowych RGM-84 Harpoon, dwa działa okrętowe Mk 45 Mod 2 kal. 127 mm, dwa działa Mk 38 kal. 25 mm, od dwóch do czterech karabinów maszynowych kal. 12,7 mm, dwa zestawy obrony przeciwlotniczej Phalanx CIWS Block 1B, dwie potrójne wyrzutnie torped Mk 32.

Podpis: łp

Marynarka wojenna – więcej wiadomości na ten temat znajdziesz tutaj.

Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Powrót brytyjskiej grupy lotniskowcowej HMS Prince of Wales

    Powrót brytyjskiej grupy lotniskowcowej HMS Prince of Wales

    Po ośmiu miesiącach aktywności na trzech oceanach brytyjska grupa lotniskowcowa z HMS Prince of Wales powróciła 30 listopada do Portsmouth. Tym wejściem Royal Navy zamknęła operację Highmast — największe rozmieszczenie sił morskich w bieżącym roku.

    Symboliczny finał operacji Highmast

    Rankiem, w końcówce listopada, okręty brytyjskiej grupy lotniskowcowej zaczęły wchodzić do Portsmouth. Lotniskowiec HMS Prince of Wales prowadził szyk powrotny, zamykając tym samym globalną kampanię, w ramach której zespół pokonał ponad 40 tys. mil morskich — dystans odpowiadający półtorakrotnemu okrążeniu Ziemi.

    Powitanie miało wymiar uroczysty, zgodny z tradycją Royal Navy: jednostki portowe wykonały salut wodny, zaś załogi eskort i pomocniczych okrętów stanęły wzdłuż burt. Po wielu miesiącach nieobecności marynarze i lotnicy wrócili do rodzin, kończąc etap najbardziej kompleksowej operacji tej części floty od kilku lat.

    Osiem miesięcy globalnej obecnści

    Operacja Highmast rozpoczęła się wiosną, kiedy z Portsmouth i Bergen wyszły pierwsze okręty tworzące grupę zadaniową. Jej głównym celem było potwierdzenie zdolności Royal Navy do prowadzenia wielodomenowych działań dalekomorskich oraz utrzymania spójnej współpracy z sojuszniczymi okrętami.

    W trakcie misji grupa operowała kolejno na Morzu Śródziemnym, w obszarze Kanału Sueskiego, na Oceanie Indyjskim oraz w zachodniej części Indo-Pacyfiku. W tym czasie przeprowadzono szereg ćwiczeń, w tym z marynarkami Włoch, Japonii, Australii, Kanady i Norwegii.

    Dowódca zespołu, komandor James Blackmore, określił operację jako „najszerszy sprawdzian brytyjskiej projekcji siły od lat”, podkreślając jednocześnie wzrost interoperacyjności i zdolności bojowej grupy.

    Skład i możliwości zespołu HMS Prince of Wales

    Trzon Carrier Strike Group stanowił lotniskowiec HMS Prince of Wales, na którego pokładzie operowało skrzydło lotnicze złożone z samolotów F-35B oraz śmigłowców ZOP i maszyn rozpoznawczych. Uzupełnienie stanowiły niszczyciel rakietowy HMS Dauntless, fregata HMS Richmond, norweska fregata HNoMS Roald Amundsen oraz jednostki wsparcia — tankowiec RFA Tideforce i logistyczny HNoMS Maud.

    W kulminacyjnej fazie misji, podczas ćwiczeń na Indo-Pacyfiku, siły zespołu liczyły ponad 4 tysiące żołnierzy i marynarzy.

    Kluczowe wnioski z misji Highmast

    Zakończona kampania miała znaczenie wykraczające poza tradycyjny pokaz bandery. HMS Prince of Wales po serii wcześniejszych problemów technicznych przeszedł pełny cykl eksploatacyjny, obejmujący przeloty, intensywne działania lotnicze oraz współpracę w warunkach, które sprawdzają możliwości układu napędowego, systemów pokładowych oraz modułów sterowania lotami.

    Misja była więc testem nie tylko dla całego zespołu, ale i samego lotniskowca, który tym etapem potwierdził pełną gotowość do globalnych operacji. Dla Royal Navy oznacza to domknięcie okresu niepewności oraz wejście w etap stabilnej eksploatacji obu brytyjskich superlotniskowców.

    Powrót jest równie istotny jak jej wyjście

    Operacja Highmast udowodniła, że Wielka Brytania pozostaje zdolna do nieprzerwanej obecności na głównych morskich szlakach komunikacyjnych, szczególnie w regionie Indo-Pacyfiku. W sytuacji rosnącej aktywności floty chińskiej i agresywnych działań rosyjskich — zarówno w Arktyce, jak i na Morzu Śródziemnym — wartościowa obecność sojuszniczych komponentów nabiera szczególnego znaczenia.

    Zakończenie operacji pokazuje także, jak duże znaczenie ma utrzymanie ciągłości działań Royal Navy. Powrót HMS Prince of Wales nie kończy brytyjskiej aktywności na Indo-Pacyfiku — stanowi raczej zamknięcie pierwszej z serii zaplanowanych rotacji, które w ciągu kolejnych lat mają stać się fundamentem obecności brytyjskiej bandery na kluczowych szlakach morskich.

    Kampania, która przejdzie do historii Royal Navy

    Ośmiomiesięczna misja Highmast zapisze się jako jedno z najważniejszych przedsięwzięć brytyjskiej floty ostatnich lat. Zespół przeszedł pełne spektrum działań — od ćwiczeń sojuszniczych po operacje realizowane w rozległych akwenach zachodniej części Indo-Pacyfiku.

    Powrót grupy lotniskowcowej, z HMS Prince of Wales na czele, stanowi potwierdzenie, że brytyjski system lotniskowcowy jest w stanie prowadzić globalne operacje w sposób ciągły, niezawodny i zgodny z wymaganiami współczesnej architektury bezpieczeństwa.