Pierwsze wyrzutnie HIMARS dotarły do Polski

W poniedziałek minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak poinformował o pierwszej dostawie do Polski wyrzutni rakietowych HIMARS. System HIMARS trafi na wyposażenie 16. Dywizji Zmechanizowanej, która strzeże tzw. przesmyku suwalskiego. 

Lockheed Martin jako dostawca wyrzutni HIMARS, został zaproszony do negocjacji umowy ramowej na projekt Homar-A przez Agencję Uzbrojenia Ministerstwa Obrony Narodowej. W ramach projektu, Lockheed Martin we współpracy z polskim przemysłem zintegruje kluczowe elementy wyrzutni rakietowej HIMARS na pojeździe ciężarowym Jelcz 6×6. Negocjacje obejmą również dyskusję na temat możliwości ustanowienia w Polsce produkcji pocisków do systemu.

HIMARS to system wyrzutni rakietowych, który może być zainstalowany na różnych pojazdach wojskowych. System ten jest opracowany i produkowany przez amerykańską firmę Lockheed Martin, która specjalizuje się w produkcji sprzętu wojskowego.

HIMARS to skrót od High Mobility Artillery Rocket System. System ten zapewnia armii możliwość szybkiego i precyzyjnego rażenia celów w odległości do 300 km. Dzięki temu stanowi bardzo istotny element w strategii obrony kraju.

HIMARS może być wyposażony w różne rodzaje rakiet, w tym w rakietę MGM-140 ATACMS, która jest zdolna do niszczenia celów naziemnych lub morskich. Warto zaznaczyć, że system HIMARS jest interoperacyjny z innymi systemami wojskowymi, co oznacza, że może współpracować z różnymi rodzajami sprzętu. Dzięki temu możliwe jest prowadzenie skoordynowanych działań w ramach sojuszy i koalicji wojskowych. System HIMARS może również działać w warunkach zimowych, co jest istotne dla kraju jak Polska, gdzie panują trudne warunki atmosferyczne w okresie zimowym.

Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/raport-z-audytu-procesow-zamowien-na-fregaty-typu-hunter-czy-polska-stanie-przed-tym-samym-problemem/

Dzięki swojej mobilności i elastyczności, system HIMARS pozwala na szybkie i skuteczne reagowanie na zagrożenia w sytuacjach kryzysowych. Jego zastosowanie może obejmować m.in. wsparcie działań bojowych, likwidację punktów oporu przeciwnika, ochronę ważnych obiektów oraz atakowanie celów wrogich z dużej odległości. System HIMARS może działać w różnych warunkach terenowych, w tym w trudnym terenie górskim czy też na pustyniach, co stanowi dodatkową zaletę tego systemu. Dzięki temu jest on w stanie dostarczać wsparcia ogniowego w wielu różnych sytuacjach bojowych.

Homar to program rozwijania przez Polskę wyrzutni rakietowych na podwoziach ciężarówek, mających umożliwić rażenie celów w głębi terytorium przeciwnika oraz zwalczanie wrogiej artylerii dalekiego zasięgu. Projekt Homar-A jest jednym z elementów tego programu i obejmuje zakup wyrzutni rakietowych HIMARS od Stanów Zjednoczonych oraz ich integrację z polskimi systemami dowodzenia i kontroli ognia.

Celem programu Homar jest zwiększenie zdolności obrony Polski poprzez umożliwienie rażenia celów na dużej odległości, co pozwoli na częściowe zniwelowanie przewagi liczebnej potencjalnego przeciwnika. System ten stanowi istotny element w strategii obrony kraju.

Projekt Homar-A, który jest częścią programu Homar, obejmuje produkcję wyrzutni rakietowych oraz rakiet balistycznych. Według szacunków, koszt programu Homar wyniesie około 7,4 miliarda złotych. Planuje się, że pierwsze wyrzutnie rakietowe trafią do Wojska Polskiego w 2023 roku.

System Homar ma być również interoperacyjny z innymi systemami wojskowymi, co ma zwiększyć skuteczność działań militarnych prowadzonych przez wojska polskie.

Program Homar jest jednym z kluczowych projektów modernizacyjnych polskiej armii, który ma na celu wzmocnienie obronności kraju oraz zwiększenie jego zdolności do prowadzenia działań militarnych.

Źródło: Lockheed Martin/MD

https://portalstoczniowy.pl/category/marynarka-bezpieczenstwo/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Sztorm na Bałtyku paraliżuje żeglugę promową. Pasażerowie utknęli w portach

    Sztorm na Bałtyku paraliżuje żeglugę promową. Pasażerowie utknęli w portach

    Silny sztorm na Bałtyku poważnie zakłócił poświąteczne powroty ze Skandynawii. Odwołane połączenia promowe ze Szwecji do Polski zatrzymały promy w portach, krzyżując plany setek pasażerów i przypominając, że na Bałtyku to pogoda wciąż dyktuje warunki.

    Jednostki pozostały w portach z uwagi na warunki meteorologiczne uniemożliwiające bezpieczne wyjście w morze – obowiązujące przepisy portowe precyzyjnie określają maksymalne dopuszczalne warunki wejścia i wyjścia z portu.

    Warunki pogodowe i wstrzymanie żeglugi promowej w szwedzkich portach

    Zawieszenie połączeń objęło między innymi kursy z Nynäshamn w rejonie Sztokholmu do Gdańska oraz ruch promowy na Gotlandię. W wielu przypadkach były to połączenia o pełnym obłożeniu, co dodatkowo spotęgowało skalę problemu. Pasażerowie zmuszeni zostali do oczekiwania na poprawę pogody lub poszukiwania alternatywnych dróg powrotu.

    Szwedzki instytut meteorologiczny SMHI informował o wietrze osiągającym w porywach do 12B, któremu towarzyszyły intensywne opady śniegu. Oznacza nie tylko bardzo wysoką falę na otwartym morzu, lecz także istotne utrudnienia manewrowe w rejonach podejść portowych gdzie wpływ wiatru i fali ma silne oddziaływanie na zdolności manewrowe. W tych warunkach decyzje o wstrzymaniu żeglugi mają charakter rutynowy i wynikają z procedur bezpieczeństwa.

    Paraliż komunikacyjny także na lądzie

    Skutki sztormu nie ograniczyły się do żeglugi. Szwedzki Urząd ds. Transportu zamknął most w Sundsvall, a koleje państwowe SJ odwołały połączenia kolejowe między północnymi kurortami narciarskimi a Sztokholmem. Na północy kraju kilkanaście tysięcy gospodarstw domowych pozostało bez dostaw energii elektrycznej. Władze apelowały o unikanie podróży do czasu ustabilizowania się sytuacji.

    Bałtyk przypomina o swojej naturze

    Choć współczesna żegluga dysponuje zaawansowanymi systemami prognozowania pogody i nowoczesnymi jednostkami, Bałtyk regularnie przypomina, że pozostaje akwenem wymagającym respektu. W tym kontekście warto przywołać katastrofę Heweliusza z 1993 roku, która do dziś funkcjonuje w branżowej pamięci jako symbol lekceważenia w zakresie przygotowania jednostki, jej kondycji jak i decyzji wynikających z ograniczeń narzucanych przez morze i pogodę.

    Jak wielokrotnie podkreślałem na łamach Portalu Stoczniowego, była to tragedia będąca skutkiem kumulacji błędnych decyzji po stronie armatora, kapitanatu oraz dowództwa, podejmowanych w czasie zmian konstrukcyjnych, decyzji o wyjściu i w samych warunkach sztormowych, które od pewnego momentu nie dawały promowi żadnych realnych szans na bezpieczne zakończenie żeglugi.