Prezydent Rosji specjalnie przyleciał do Kaliningradu, żeby 8 stycznia asystować przy uruchomieniu pływającego terminalu LNG Marszałek Wasilewski (terminal przypłynął już w połowie grudnia z Singapuru – koszt budowy wyniósł ponad 300 mln dolarów). Putin ogłosił z tej okazji, że obwód nie jest już narażony na to, że Litwa zablokuje do niego transport gazu, gdyż moc terminalu ma pokrywać zapotrzebowanie regionu. W 2017 r. w obwodzie zużyto 2,4 mld m sześc. gazu, a Marszałek Wasilewski ma moc regazyfikacyjną około 3,1 mld m sześc. rocznie. Problem może być jednak z surowcem dla tego terminalu.
[powiazane1]
Co prawda Rosjanie mają już swoje eksportowe instalacje LNG, tyle że na Dalekiej Północy, skąd morski transport jest długi i kosztowny. Efekt? Importowany morzem LNG do Kaliningradu jest teraz 4,5 raz droższy od tego pompowanego gazociągiem przez Białoruś i Litwę. Putin obiecuje, że tej różnicy zwykły konsument nie odczuje. Ale co to oznacza? Jeśli dopłaty z kasy państwa, to znaczy, że z kieszeni podatnika. Z wyliczeń gazety „Kommiersant” wynika, że pełne wykorzystanie terminalu przy obecnej różnicy między ceną LNG i regulowaną ceną wewnętrzną gazu w Kaliningradzie oznaczałoby dla państwa straty rzędu 27 mld rubli rocznie (403,4 mln dolarów).
[powiazane2]
Co więcej, Gazprom nie jest na razie w stanie samodzielnie zaopatrywać terminalu własnym LNG (terminale na Dalekiej Północy należą do Novateku). Instalacja skraplająca gaz w obwodzie leningradzkim ma być gotowa najwcześniej za rok – a i tak nie będzie w stanie zaspokoić całych potrzeb obwodu kaliningradzkiego, nawet gdyby całość LNG tam właśnie wysyłała (a nie będzie tego robić, bo Gazprom będzie chciał jednak coś zarobić na tej instalacji). No i pozostaje jeszcze kwestia kontraktu na tranzyt z Litwą – obowiązuje do 2025 roku i przewiduje transport 2,5 mld m sześc. rocznie. Jeśli Gazprom go zerwie lub zmniejszy wielkość dostaw, narazi się na pozew Litwy do międzynarodowego arbitrażu, bo każdy metr sześcienny tranzytu to konkretne zyski z opłaty dla litewskiego budżetu.
Tekst: Warsaw Institute, zdjęcia: Gazprom.