Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

4 sierpnia wycofano ze służby pierwszy z krążowników typu Ticonderoga VLS, rozpoczynając tym samym proces wycofywania części z tych okrętów, będących jednym z symboli amerykańskiej floty.
Pierwszym wycofanym okrętem stał się USS Vella Gulf (CG-72), będący jednym z najmłodszych okrętów tego typu, gdyż został wcielony do służby 29 lat temu jako przedostatni z serii 27 okrętów tego typu. Warto dodać, że pięć pierwszych jednostek (USS Ticonderoga, USS Yorktown, USS Vincennes, USS Valley Forge, USS Thomas S. Gates CG-47-CG-51) należących do wariantu bez wyrzutni pionowych Mk 41 VLS wycofano w latach 2004-2005.
Plany US Navy na ten rok obejmują wycofanie pięciu krążowników typu Ticonderoga VLS, choć według innych źródeł ma być ich siedem. Różnica może wynikać z innego traktowania roku kalendarzowego i budżetowego. Pierwsza liczba dotyczy pierwszego z nich a druga właśnie FY 2022. W tymże FY 2022 opuszczenie bandery ma nastąpić na USS Anzio (CG-68), USS Port Royal (CG-73), USS Hué City (CG-66), USS San Jacinto (CG-56), USS Lake Champlain (CG-57) i USS Monterey (CG-61). Kolejne 5 krążowników ma być wycofane do końca 2026 roku. Tym samym w linii może pozostać nie więcej niż 10 jednostek, zapewne te które w ostatnich latach przeszły częściową modernizację. Jednak zmodernizowane krążowniki stają się coraz bardziej kosztowne w naprawach, remontach i utrzymaniu ze względu na ich szybko pogarszający się stan techniczny.
Planowany niszczyciel nowej generacji typu DDG(X), ma zastąpić właśnie krążowniki typu Ticonderoga. Jednak okręty te pojawią się dopiero około FY 2028. Rozwiązaniem tymczasowym, coraz bardziej popieranym przez parlament, jest pozyskanie w najbliższych latach dodatkowych niszczycieli typu Arleigh Burke Flight III.
Nie wszyscy w Konresie są zgodni co do losu krążowników. Wiceprzewodnicząca komisji obrony i była oficer marynarki p. Elaine Luria argumentowała, że zmniejszenie liczebności floty krążowników może mieć tragiczne konsekwencje dla krótkoterminowych możliwości USN na Pacyfiku, zwłaszcza w obliczu narastających chińskich zagrożeń i prowokacji wobec Tajwanu. Wraz z wycofaniem krążowników marynarka wojenna może stracić aż 1450 wyrzutni rakietowych, a wraz z nimi znaczną część zdolności uderzeniowych na morzu.
Senacka Komisja ds. Służb Zbrojnych wydaje się mocno różnić w kwestii znaczenia utrzymania typu Ticonderoga w służbie. Choć komisja nie opublikowała jeszcze pełnej wersji swojego projektu ustawy, w podsumowaniu stwierdziła, że jej budżet „zabrania wcześniejszego wycofywania okrętów wojennych”. Nie wiadomo jeszcze, czy zakaz ten obejmie wszystkie siedem krążowników, które flota chce wycofać z eksploatacji w nadchodzącym roku fiskalnym.
Krążowniki tego typu wyznaczały nowe standardy wydajności sensorów, efektorów i systemów kierowania walką. Rewolucyjny system walki AEGIS i radar SPY-1 wsparte dwiema wyrzutniami Mk 41, że 122 pociskami przeciwlotniczymi stworzyły nową jakość stając się odnośnikiem dla wielu flot świata w procesie konstruowania jednostek obrony powietrznej. Stały się też „końmi roboczymi floty” będąc flagowymi jednostkami zespołów eskortowych lotniskowców i okrętowych grup bojowych. Dla przykładu wycofany okręt pełnił służbę głownie na wodach europejskich odwiedzając np. Maltę, Cypr, Włochy, Szkocję, Izrael i przepływając w czasie służby prawie pół miliona mil. W ostatnim czasie krążownik był w składzie Eisenhower Carrier Strike Group w 2020 i 2021 roku
Wycofanie USS Vella Gulf (CG-72) odbyło się w Norfolk, tam gdzie okręt został zbudowany i wprowadzony do linii. Wycofany okręt zostanie odholowany do składu marynarki wojennej Inactive Ship w Filadelfii, w dniu 11 października. Będzie tam utrzymywany w statusie Logistical Support Asset. Nie jest jasne czy tak kosztowna w utrzymaniu jednostka ma szanse znaleźć „drugie życie” w jakiejkolwiek flocie sojuszniczej. Jedynym państwem mogącym sobie pozwolić na tak kosztowne uzbrojenie jest Tajwan, eksploatujący 4 niszczyciele typu Kidd będącymi podobnie jak Ticonderogi „klonami” tego samego pierwowzoru jakim były niszczyciele typu Spruance. Tajwańskie okręty zwane typem Kee Lung, prezentują standard wyposażenia i uzbrojenia zbliżony do typu Ticonderoga bez wyrzutni VLS, więc taki ruch byłby wzmocnieniem wyspiarskiej floty o ile amerykańskie krążowniki są w odpowiednim stanie technicznym.
Podpis TDW


Stabilna liczba zawinięć, rosnące znaczenie Gdańska na mapie bałtyckich tras i symboliczny powrót największych jednostek – sezon wycieczkowy 2025 potwierdził ugruntowaną pozycję Portu Gdańsk w segmencie żeglugi pasażerskiej. Choć pandemia spowolniła rozwój w minionych latach, dziś Gdańsk znów przyciąga czołowych armatorów wycieczkowych.
W artykule
Rok 2022 przyniósł rekordowy wynik – aż 79 jednostek pasażerskich odwiedziło Port Gdańsk, przewożąc blisko 30 tysięcy pasażerów. Wzrost ten był efektem odbudowy ruchu po pandemii oraz zmian w trasach rejsowych po wybuchu wojny w Ukrainie. Po wprowadzeniu sankcji na Rosję, armatorzy zrezygnowali z zawijania do Sankt Petersburga – dotąd jednego z najczęściej odwiedzanych portów bałtyckich. W efekcie część ruchu przejęły polskie porty, w tym właśnie wspomniany Gdańsk.
🔗 Czytaj więcej: Port Gdańsk zainaugurował kolejny sezon żeglugi wycieczkowej
W kolejnych latach sytuacja ustabilizowała się – w 2023 roku odnotowano 42 zawinięcia, w 2024 roku 60, natomiast w 2025 roku 57. Do Gdańska przypłynęło łącznie ponad 27 tysięcy turystów z kilkudziesięciu krajów, głównie ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Po zejściu na ląd pasażerowie najczęściej odwiedzają Trakt Królewski, Dwór Artusa, Bazylikę Mariacką czy Europejskie Centrum Solidarności – punkty, które od lat budują rozpoznawalność miasta jako morskiej stolicy Polski.
Stabilny ruch to nie tylko efekt naturalnego zainteresowania turystów, lecz przede wszystkim konsekwentnej strategii promocyjnej. Port Gdańsk regularnie prezentuje swoją ofertę na międzynarodowych targach branżowych, takich jak Seatrade Cruise Global w Miami czy Seatrade Cruise Europe w Hamburgu.
Gdańsk ma ogromny potencjał turystyczny i logistyczny. Port Gdańsk jest położony w samym sercu historycznego miasta, co sprawia, że pasażerowie mogą w ciągu kilku godzin zwiedzić jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce. To ogromna przewaga konkurencyjna w porównaniu z wieloma innymi portami w regionie.
Michał Stupak, menedżer klienta w Dziale Rynku Żeglugowego ZMPG SA
Dzięki inwestycjom w infrastrukturę i pogłębieniu torów wodnych port może dziś przyjmować jednostki o długości do 250 metrów, a w przyszłości – jeszcze większe. Symbolicznym potwierdzeniem tej zmiany była wizyta Crystal Serenity – luksusowego statku o długości 250 metrów, należącego do linii Crystal Cruises. Na jego pokładzie znajduje się ponad 300 kabin, dwa baseny, kasyno i kort tenisowy – kwintesencja morskiego luksusu.
W tym samym sezonie czterokrotnie zawijał do Gdańska wycieczkowiec Viking Vella o długości 239 m, natomiast w przyszłym roku spodziewana jest jednostka Rotterdam o długości 299 m – największy wycieczkowiec, jaki kiedykolwiek odwiedził Gdańsk. To wydarzenie ma szansę stać się ważnym momentem w historii portu, symbolicznie potwierdzając jego status wśród najważniejszych przystanków bałtyckich rejsów pasażerskich.
Potencjał Gdańska jest jednak znacznie większy niż obecne 60 zawinięć rocznie. Według analiz port mógłby przyjmować nawet 120 jednostek w ciągu sezonu, przy odpowiednim rozplanowaniu grafików i dalszej rozbudowie infrastruktury.
🔗 Czytaj też: Port Gdańsk otrzymuje 100 mln euro z Unii Europejskiej
Jak podkreśla Michał Stupak, większość statków pasażerskich stacjonuje w Porcie Gdańsk od 8 do 12 godzin, co daje pasażerom możliwość intensywnego zwiedzania miasta i jego okolic. Coraz częściej pojawiają się również dłuższe wizyty typu „overnight”, trwające nawet do 24 godzin. Takie zawinięcia są szczególnie korzystne dla lokalnej gospodarki, ponieważ turyści mają wówczas możliwość skorzystania z hoteli, restauracji i atrakcji wieczornych, co przekłada się na realne wpływy dla miasta i regionu.
Dla portu i miasta każdy taki statek to nie tylko wydarzenie wizerunkowe, ale też realny impuls gospodarczy. Szacuje się, że jeden rejs to dla lokalnych przedsiębiorców przychód liczony w setkach tysięcy złotych. To także promocja regionu – bo pasażerowie, którzy odwiedzają Gdańsk w ramach rejsu, często wracają tu już samodzielnie.
Stabilny ruch, rosnące możliwości przyjmowania większych jednostek oraz konsekwentna promocja sprawiają, że Port Gdańsk umacnia swoją pozycję wśród portów Morza Bałtyckiego. Dla Gdańska to coś więcej niż tylko rozwój turystyki morskiej – to potwierdzenie, że miasto nad Motławą coraz śmielej sięga po miano bałtyckiego lidera w segmencie rejsów pasażerskich.
Źródło: Port Gdańsk