Mimo pewnych trudności z ładunkami na Wielkie Jeziora z powodu dużego popytu na amerykańskie i kanadyjskie zboże, opłaca się wysyłać statki z Europy nawet bez ładunku – poinformował w środę rzecznik Grupy PŻM Krzysztof Gogol. Jak wskazał, pandemia spowodowała mniejszy popyt w Stanach Zjednoczonych na europejską stal, a z powodu ostatniej ciepłej zimy i zalegania zapasów soli drogowej w Kanadzie nie ma w przewozach w tym roku tego tradycyjnego towaru.
„Zwiększony popyt na statki przekłada się na odpowiednio atrakcyjne stawki frachtowe, które rekompensują koszty podróży balastowej i dodatkowo generują zysk armatora” – tłumaczy Gogol.
Zboża z Wielkich Jezior przewożone są do krajów arabskich, Europy, a także do portów Zatoki Meksykańskiej; transport morski jest w tym przypadku bardziej opłacalny dla właścicieli ładunków, niż transport śródlądowy rzeką Missisipi.
Dużym tegorocznym kupcem zbóż ładowanych w portach Wielkich Jezior w USA jest Egipt – wynika z informacji PŻM. Zakupy zbóż przez ten kraj w tym sezonie są o 40 proc. wyższe niż w ubiegłorocznym. Egipt tworzy rezerwy zbożowe z powodu koronawirusa. Duże ilości zbóż różnego rodzaju kupują także Maroko i Algieria. W obu krajach w tym roku zbiory się nie udały z powodu suszy.
Oprócz kierunku północnoamerykańskiego, zboża do krajów arabskich płyną również z Argentyny i Ukrainy.
PŻM jest drugim pod względem wielkości tonażu armatorem oceanicznych jeziorowców na świecie. Statki te na jeziorach nazywane są „salties”.
PŻM ma łącznie 24 statki przystosowane do żeglugi na Wielkich Jeziorach, w tym 16 klasycznych jeziorowców (typu „Isa”, „Miedwie” oraz „Gardno”) oraz osiem statków mniejszych, również wykorzystywanych do żeglugi na Wielkich Jeziorach (typu „Regalica”).
Źródło: PAP