Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Zmieniająca się sytuacja wojenna na Ukrainie skłoniła rosyjską marynarkę wojenną do przebazowania okrętów podwodnych typu 636.3 Improved Kilo na Morzu Czarnym.
Od początku rosyjskiej napaści na Ukrainę okręty wojenne agresora operowały bez ograniczeń z baz na Półwyspie Krymskim. Brak zdolności po stronie ukraińskiej do zwalczania jednostek nawodnych i podwodnych sprawiał, że podchodziły one bez ograniczeń aż pod Odessę. Obecnie ze względu na zagrożenie rakietami Harpoon, Flota Czarnomorska operuje swoimi jednostkami nawodnymi poza ich zasięgiem. O ile ten fakt dość jednoznacznie można powiązać ze wzrostem ukraińskiego potencjału w zakresie zwalczania jednostek nawodnych na morzu, to obecnie zaobserwowano wycofanie okrętów podwodnych z Sewastopola.
Od początku inwazji na Ukrainę w lutym, cztery okręty podwodne rosyjskiej marynarki wojennej typu Improved Kilo operowały z bazy w Sewastopolu. Główna baza morska na zachodnim wybrzeżu Krymu była dla nich punktem wyjścia do wielu ataków na Ukrainę. Kilo mają tam wydzielone miejsca postojowe, gdzie okrętuje się na nie pociski manewrujące Kalibr-PŁ. Do niedawna zdarzało się że w porcie przebywały nawet trzy Kilo jednocześnie jednak obecnie sytuacja uległa zmianie. Od kilku tygodni te najcenniejsze jednostki floty Czarnomorskiej są skoncentrowane w Noworosyjsku, bazie marynarki wojennej położonej znacznie dalej na wschód od Ukrainy.
Czytaj też: https://portalstoczniowy.pl/brytyjska-fregata-wyszla-w-misje-operacyjna-w-regionie-zatoki-perskiej/
Okręty podwodny projektu 636.3 są najsilniejszym atutem rosyjskiej marynarki wojennej na Morzu Czarnym. Są one bardziej zdolne do przetrwania na otwartych wodach niż nawodne okręty wojenne. Szczególnie w wojnie z Ukrainą, której brakuje jakichkolwiek środków przeciw okrętom podwodnym. Z tego względu są one właściwie niezniszczalne w morzu, jednak ich słabością jest konieczność uzupełniania zapasów amunicji rakietowej, której zużywają duże ilości, w porcie. Rezygnacja z operowania przez nie z baz na Krymie, świadczy o uznaniu przez Rosjan tych dyslokacji jako narażonych na oddziaływanie sił ukraińskich. Bowiem tylko obawa przed zaatakowaniem i zniszczeniem bądź uszkodzeniem okrętów podwodnych w krymskich bazach może być powodem ich przebazowania do Noworosyjska.
Noworosyjsk leży na rosyjskim wybrzeżu Morza Czarnego, pomiędzy Soczi a słynnym mostem Kerczeńskim łączącym Rosję z Krymem. W ostatnich latach baza marynarki wojennej została rozbudowana i podczas wojny na Ukrainie była portem macierzystym dla wielu okrętów desantowych. Baza jest również dostosowana do wsparcia działań okrętów podwodnych. Obecnie na zdjęciach rozpoznawczych często widać że właśnie w tej bazie stacjonują okręty typu 636.3 i często jest ich tam nawet trzy.
Posunięcie OOP nastąpiło krótko po tym, jak Ukraina nasiliła ataki dronów na Sewastopol, dotychczas kierując uderzenia na kwaterę główną Floty Czarnomorskiej. Do widocznego budynku sztabu floty podchodziły drony, które przylatywały od wschodu, nad miejscami postoju okrętów podwodnych. To właśnie może uzasadniać zmianę bazy stacjonowania OOP na Noworosyjsk.
Okręty podwodne nie muszą bazować w Sewastopolu, aby odpalić rakiety Kalibr. Mają one wystarczający zasięg, by wystrzelić je z okolic Noworosyjska i trafić w cele na terenie Ukrainy.
Autor: TDW


Program Orka coraz wyraźniej przestaje być konkursem na sam okręt. Staje się rywalizacją przemysłowych wizji, w której kluczowe znaczenie ma to, kto zagwarantuje Polsce trwałe kompetencje, miejsca pracy i realną suwerenność w eksploatacji floty podwodnej. Koreański koncern stoczniowy Hanwha Ocean przekonuje, że ich propozycja to nie katalog życzeń, lecz projekt gotowy do natychmiastowej realizacji – z pełnym udziałem polskich stoczni.
W artykule
Choć debata publiczna wciąż koncentruje się na porównywaniu parametrów poszczególnych okrętów podwodnych, proces decyzyjny wszedł w kluczową fazę. Zespół powołany przez Ministerstwo Obrony Narodowej, odpowiedzialny za analizę ofert i wybór rekomendowanego wykonawcy, zakończył już swoje prace. Dokument z rekomendacją trafił do Rady Ministrów, która ma zatwierdzić wynik tej oceny, tym samym przenosząc program Orka na etap wyboru oferenta.
Ostateczna decyzja należy teraz do Prezesa Rady Ministrów, co oznacza, że program Orka praktycznie wyszedł poza etap technicznych konsultacji i wszedł w obszar strategicznych rozstrzygnięć państwowych. Dla Polski jest to moment przesądzający o kształcie przyszłych zdolności podwodnych i kierunku rozwoju przemysłu okrętowego na najbliższe dekady.
Czytaj więcej: Korea Południowa i jej system odstraszania. Korzyści dla Polski
W tym kontekście nasza redakcja zwróciła się do przedstawicieli południowokoreańskiej Hanwha Ocean, ponieważ to właśnie ich propozycja wykracza poza opis samej jednostki i odpowiada na kluczowe dziś pytanie: jak zbudować w Polsce trwałą autonomię przemysłową w obszarze technologii okrętów podwodnych.
Podczas gdy część uczestników programu skupia się na deklaracjach dotyczących samej platformy, Hanwha Ocean coraz mocniej akcentuje aspekt przemysłowy. Koreańczycy otwarcie mówią, że Polska nie powinna kupować jedynie okrętów podwodnych, lecz cały system kompetencji – od utrzymania, przez modernizację, po rozwój własnych projektów.
Seong-Woo Park, wiceprezes Hanwha Ocean odpowiedzialny za ofertę w programie Orka, podkreślił w rozmowie z nami rzecz, która przewija się w ich przekazie od miesięcy:
W świecie okrętów podwodnych prawdziwą przewagę daje dopiero zdolność samodzielnego utrzymania floty. Państwo kupujące okręt musi umieć utrzymać go we własnych stoczniach, bez czekania na pomoc innych państw.
W innym fragmencie dodał:
Polska nie powinna wybierać między okrętem a przemysłem. Okręt jest ważny, lecz dopiero przemysł buduje suwerenność i odporność państwa. Dlatego nasza propozycja opiera się na przeniesieniu realnych kompetencji, a nie ich pozorowaniu.

W odróżnieniu od prezentacji PowerPoint, Koreańczycy zaczęli „przywozić” do Polski konkretne projekty, modele współpracy i harmonogram inwestycji. To odmienna filozofia działania: zamiast obiecywać, wolą pokazywać, które elementy są gotowe do wdrożenia i jakie kompetencje mogą powstać w Gdyni już w pierwszych latach programu.
Najsilniejszym elementem propozycji Hanwha Ocean jest zakładana skala współpracy z polskimi stoczniami oraz firmami z łańcucha dostaw. W Gdyni i Gdańsku Koreańczycy odwiedzili już większość kluczowych podmiotów – od PGZ Stoczni Wojennej, przez Nautę, po firmy produkcyjne z Pomorza.
Czytaj też: Hanwha Ocean – program Orka i 100 mln USD w tle
Ma to prowadzić do utworzenia w Polsce ośrodka MRO dla całej przyszłej floty okrętów podwodnych, co ma fundamentalne znaczenie strategiczne.
Park zwrócił uwagę na jeszcze jedną kwestię:
Bardzo dobrze pamiętamy, jak bolesna dla Korei była zależność od zagranicznych podwykonawców. To doświadczenie nauczyło nas, że prawdziwe bezpieczeństwo zaczyna się dopiero wtedy, gdy technologia i kompetencje znajdują się w kraju użytkownika. Dlatego chcemy przekazać Polsce pełen zakres wiedzy, jaki jest potrzebny do obsługi naszych okrętów.
Wraz z transferem technologii mają powstać miejsca pracy – nawet 1300 etatów w województwie pomorskim. Dotyczy to zarówno stoczni, jak i firm dostarczających systemy elektryczne, hydrauliczne, nawigacyjne czy elementy wyposażenia pokładowego.
Dla Polski oznacza to coś więcej niż udział w programie Orka: wejście na zupełnie nowy poziom kompetencji w dziedzinie okrętów podwodnych.
Koreańczycy oferują Polsce jednostkę KSS-III Batch-II – jeden z największych i najbardziej zaawansowanych konwencjonalnych okrętów podwodnych dostępnych w tej chwili na rynku. Okręt ma 89 metrów długości, dysponuje napędem AIP oraz zestawem baterii litowo-jonowych, które zwiększają autonomiczność i pozwalają prowadzić długotrwałe działania na Bałtyku – odpowiada to na wymagania Agencji Uzbrojenia.
Choć sama platforma budzi zainteresowanie ze względu na rozmiar i zestaw czujników, Koreańczycy podkreślają, że jej przewaga polega przede wszystkim na:
Kluczowe jest jednak coś innego: możliwość realnego udziału polskich firm w budowie i późniejszym utrzymaniu tych jednostek.
Park ujął to następująco:
Okręt jest ważny, lecz dla Polski to dopiero początek. Jeśli program Orka ma przynieść krajowi korzyści strategiczne, musi być oparty na współtworzeniu, a nie tylko dostawie gotowych jednostek.
Hanwha Ocean zapowiada możliwość przekazania Polsce jednego z okrętów serii KSS-I jako rozwiązania pomostowego. Oznaczałoby to, że Marynarka Wojenna RP odzyskałaby zdolności podwodne szybciej, niż wynika to z harmonogramów budowy nowych jednostek. Bo mowa tutaj o 2027 roku, nie jak wcześniej zapowiadała strona koreańska 2028 roku.
Czytaj również: Hanwha Ocean z propozycją okrętów podwodnych KSS-III w programie Orka
Co istotne, szkolenia mają obejmować nie tylko załogi, lecz także pracowników polskich zakładów stoczniowych. Koreańczycy deklarują wspólne moduły szkoleniowe z Marynarką Republiki Korei – to podejście praktyczne, nie ceremonialne.
Korea Południowa przez dekady funkcjonowała jako państwo zagrożone i technologicznie zależne. To doświadczenie wytworzyło specyficzną kulturę przemysłową: nie obiecywać, tylko dowozić.
Ten sposób działania widać również w programie Orka. Koreańczycy budują własne okręty podwodne od lat, rozwijają kolejne generacje, a ich rozwiązania są testowane w wymagającym środowisku – otoczonym przez trzy morza i zagrożonym przez niestabilnego sąsiada.

W praktyce oznacza to coś, czego często brakuje w europejskich ofertach: przewidywalność harmonogramów i gotowość do przeniesienia technologii tak, aby państwo użytkownika nigdy nie znalazło się w sytuacji „uzależnienia serwisowego”.
Park podsumował to jednym zdaniem, które trafia w sedno polskiej debaty:
W przypadku uzbrojenia dostarczanego przez Hanwha harmonogram jest w pełni wypełniany. Niektóre uzbrojenie jest dostarczane nawet wcześniej, a to świadczy, że raz ustalony harmonogram dostaw jest obowiązujący przez całą umowę, bez dodatkowych aneksów.
Koreańska propozycja ma wymiar czysto strategiczny: jest jedną z nielicznych w programie Orka, która traktuje polskie stocznie nie jako podwykonawcę, lecz jako równorzędnego partnera.
Dla Polski oznacza to możliwość budowania suwerenności przemysłu zbrojeniowego i dostępu do najnowszych technologii której brakowało przez dziesięciolecia. Okręt można kupić, lecz kompetencji nie da się zamówić w katalogu. Te trzeba zdobyć – najlepiej u wiarygodnego partnera, który też kiedyś zaczynał od zera i wie, jak ważne jest uniezależnienie się od zewnętrznych dostawców.
Autor: Mariusz Dasiewicz