Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Baltic Ports Organization (BPO) i Actia Forum zorganizowały wczoraj pierwszą edycję Baltic Ports for Climate podczas drugiego dnia konferencji Transport Week 2023 w Gdyni, w celu promowania zrównoważonego rozwoju w sektorze transportu morskiego i ochrony środowiska. Inicjatywa ta skupiła się na podejściu portów bałtyckich do zmian klimatu i ich odpowiedzialności wobec ekologii. Wzięło w niej udział blisko 100 uczestników z branży morskiej.
Nie jest zaskoczeniem dla ekspertów z branży morskiej, że nowe regulacje środowiskowe wprowadzane są bardzo szybko i stanowią jeden z głównych czynników wpływających na rozwój sektora. Obecnie średnia roczna emisja CO2 z transportu morskiego na świecie odpowiada 2,5% globalnego poziomu, co stanowi wyzwanie dla branży. Unia Europejska dąży do bycia liderem w ograniczaniu poziomu emisji z transportu morskiego i wprowadza wiele regulacji, które traktuje poważnie.
Dariusz Kryczka (EY) określił tempo wprowadzania nowych regulacji i polityk jako rewolucję, co wymaga od sektora transportu morskiego szybkiego rozwoju innowacji technologicznych i infrastrukturalnych. Wprowadzenie takich inicjatyw, jak FuelEU Maritime czy włączenie żeglugi do EU ETS, wymaga dalszych działań na rzecz zmniejszenia emisji CO2 z transportu morskiego i zwiększenia wykorzystania energii odnawialnej.
Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/transport-week-2023-baltycki-sektor-morski-odporny-w-obliczu-wyzwan/
Porty bałtyckie podejmują kroki na rzecz ochrony środowiska i zmniejszenia emisji CO2, przyjmując podejście zrównoważonego rozwoju. Daty implementacji kolejnych zmian są już ustalone, a porty bałtyckie są przykładem zdeterminowanego dążenia do gotowości, z ponad 20 instalacjami zasilania z lądu (OPS), a kolejne są w trakcie budowy. Rozporządzenie o Infrastrukturze Paliw Alternatywnych (AFIR) będzie wymagało od portów zapewnienia zasilania z lądu dla kontenerowców i statków pasażerskich do 2030 r., co stanowi kolejny krok na drodze do zrównoważonego rozwoju transportu morskiego.
BPO jest zaangażowane w wspieranie regionu w takich przedsięwzięciach, co udowodnił nowy projekt Baltic Ports for Climate. Projekt ten wesprze rozwój i budowę dodatkowych systemów OPS w portach bałtyckich, a także stworzy platformę wymiany doświadczeń i wiedzy dla ekspertów i interesariuszy.
W ramach projektu przewidziane są również szkolenia dla pracowników portów i dostawców usług portowych w zakresie zasad zrównoważonego rozwoju oraz redukcji emisji gazów cieplarnianych. Celem projektu jest przyspieszenie działań mających na celu zmniejszenie wpływu transportu morskiego na środowisko oraz zwiększenie efektywności energetycznej portów bałtyckich. Dzięki temu inicjatywa ta przyczyni się do osiągnięcia ambitnych celów klimatycznych oraz zwiększenia konkurencyjności regionu bałtyckiego.
Źródło: Actia Forum


11 listopada grupa uderzeniowa z lotniskowcem USS Gerald R. Ford (CVN-78) weszła w rejon odpowiedzialności USSOUTHCOM na Karaibach. Oficjalnie to wsparcie działań przeciw przemytowi narkotyków, w praktyce czytelny sygnał dla Caracas w czasie narastającego napięcia na linii USA–Wenezuela. To pierwsza tak duża demonstracja siły US Navy w tym rejonie od wielu lat i wyraźne ostrzeżenie, że Waszyngton nie zamierza oddać kontroli nad swoim południowym przedpolem.
W artykule
To największe od lat wzmocnienie obecności US Navy w Karaibach – ruch czytelny jako presja na Caracas, równolegle z operacjami antynarkotykowymi. Połączenie tych dwóch wątków ma prosty przekaz: Waszyngton kontroluje południowe przedpole i jest gotów szybko eskalować, jeśli Maduro podniesie stawkę.
Na wody karaibskie wszedł nie tylko lotniskowiec, ale cały pływający zespół uderzeniowy. USS Gerald R. Ford to pierwsza jednostka nowej generacji amerykańskich lotniskowców o napędzie jądrowym. Posiada pełne skrzydło lotnicze, kompleksową obronę przeciwlotniczą oraz rozbudowane systemy rozpoznania. Wraz z towarzyszącymi mu niszczycielami i okrętami wsparcia tworzy samowystarczalny organizm, zdolny prowadzić działania przez wiele tygodni bez zawijania do portu.
🔗 Czytaj więcej: Lotniskowiec USS Gerald R. Ford na wodach Morza Północnego
Kiedy taki zespół pojawia się w danym akwenie, zmienia się dynamika całego regionu. Znikają z radarów małe jednostki o wątpliwym statusie, a statki handlowe zaczynają ściślej trzymać się korytarzy morskich. Dla marynarzy z państw regionu to jasny sygnał: ktoś teraz przejął kontrolę nad tymi wodami.
Pentagon w swoich komunikatach podkreśla, że obecność lotniskowca ma wspierać działania przeciwko organizacjom przestępczym w rejonie Karaibów. To obszar, przez który od dekad biegną morskie szlaki przemytu narkotyków i broni.
Lotniskowiec typu Ford nie ściga motorówek z kontrabandą. Jego zadanie to rozpoznanie, stała obecność w powietrzu i wsparcie tych, którzy pilnują porządku z bliska. Sam fakt pojawienia się w tym rejonie mówi więcej niż oficjalne komunikaty: Waszyngton przypomina, że południowe przedpole ma pod kontrolą. Gdy na horyzoncie widać USS Gerald R. Ford, nikt w regionie nie ma wątpliwości, kto rozdaje karty na morzu. To również czytelny sygnał dla Caracas – napięcie nie słabnie, a obecność amerykańskiego lotniskowca wyraźnie zwiększa presję na wenezuelski reżim.
Grupa uderzeniowa z lotniskowcem USS Gerald R. Ford na czele to nie demonstracja, lecz pełnowartościowa formacja bojowa. Na pokładzie amerykańskiego lotniskowca stacjonuje ponad siedemdziesiąt maszyn – od myśliwców F/A-18 Super Hornet, przez samoloty wczesnego ostrzegania E-2D Hawkeye, aż po śmigłowce wielozadaniowe MH-60R. To one tworzą pierwszą linię rozpoznania i rażenia, pozwalając Amerykanom działać setki kilometrów od własnych wybrzeży. Sam lotniskowiec dysponuje również własnymi środkami obrony – wyrzutniami pocisków rakietowych krótkiego zasięgu i systemami artyleryjskimi do zwalczania celów nawodnych oraz nisko lecących pocisków manewrujących.
W skład zespołu wchodzą niszczyciele typu Arleigh Burke: USS Bainbridge (DDG-96), USS Mahan (DDG-72) oraz USS Winston S. Churchill (DDG-81), pełniący rolę okrętu dowodzenia obroną powietrzną. Każdy z nich ma system Aegis i wyrzutnie VLS, a także zdolność użycia pocisków manewrujących Tomahawk, zapewniając parasol OPL i silne możliwości uderzeniowe z morza.
W razie konfliktu taki zespół jest w stanie przeprowadzić zmasowane uderzenie z morza w głąb terytorium przeciwnika. Zasięg operacyjny Tomahawków pozwala na rażenie celów oddalonych o ponad tysiąc kilometrów – a to oznacza, że nawet bez przekraczania granic wód terytorialnych Amerykanie mogliby sparaliżować kluczowe obiekty wojskowe i infrastrukturalne wenezuelskiego wybrzeża. Uderzenie poprzedziłoby rozpoznanie prowadzone przez samoloty pokładowe i drony zwiadowcze, wspierane przez śmigłowce ZOP tropiące okręty podwodne.
🔗 Czytaj też: USS Gerald R. Ford z wizytą we Włoszech
W praktyce oznacza to, że cała grupa działa jak jeden, samowystarczalny organizm: lotnictwo przejmuje kontrolę nad przestrzenią powietrzną, krążowniki i niszczyciele tworzą tarczę obronną, a okręty zaopatrzeniowe dostarczają paliwo i amunicję. W ciągu kilku godzin taka formacja jest zdolna prowadzić równoczesne operacje w powietrzu, na morzu i przeciwko celom lądowym. Dlatego wejście USS Gerald R. Ford na wody Karaibów nie można traktować jako rutynowej rotacji floty. To demonstracja siły i gotowości, która – nawet bez wystrzału – działa jak uderzenie precyzyjnie wymierzone w polityczne centrum Caracas.
W nadchodzących tygodniach okaże się, czy obecność lotniskowca USS Gerald R. Ford i jego eskorty na Karaibach to jedynie presja polityczna, czy zapowiedź działań o szerszym wymiarze. Dla Pentagonu to test skuteczności globalnej projekcji siły. Dla Wenezueli – moment prawdy, jak daleko może się posunąć w konfrontacji z USA. Dlatego, mimo deklaracji US Navy o „polowaniu na przemytników”, niewielu wierzy, że to jedyny cel. Skala i timing wskazują, że kluczowy jest sygnał strategiczny pod adresem Caracas. A dla obserwatorów z naszej części świata to przypomnienie, że w polityce morskiej nie ma pustych gestów. Każdy ruch floty wojennej to komunikat – czasem głośniejszy niż jakiekolwiek oświadczenie dyplomatyczne.