Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Wojna na Morzu Czarnym po raz kolejny zaskakuje. Ukraińskie siły zbrojne 2 maja zestrzeliły dwa rosyjskie myśliwce Su-30 Flanker… z pokładu bezzałogowego systemu nawodnego (USV). Jest to pierwszy w historii przypadek, gdy załogowe samoloty bojowe zostały zneutralizowane przez USV, i wiele wskazuje na to, że nie ostatni.
W artykule
Według informacji potwierdzonych przez szefa wywiadu wojskowego Ukrainy, gen. Kyryła Budanowa, oraz prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, do ataku użyto nowego typu bezzałogowej jednostki – Magura V7, uzbrojonej w amerykańskie pociski AIM-9 Sidewinder. To debiut Magury V7 – wcześniej ta wersja nie była znana opinii publicznej. Do ataku doszło na Morzu Czarnym, w pobliżu rosyjskiego portu wojennego w Noworosyjsku.
W przeciwieństwie do wcześniejszych konstrukcji – takich jak Magura V5 czy prototypowy wariant z rakietami AA-11 Archer, znany pod kryptonimem Sea Dragon – Magura V7 jest rozwiniętą wersja bojowa. Jednostka mierzy około 8 metrów długości (dla porównania: V5 ma 5,5 m) i posiada przeprojektowany dziób, co sugeruje lepsze właściwości morskie, szczególnie istotne w warunkach zimowych.
Pociski Sidewinder, zamontowane na szynach startowych, mogą być podnoszone do pozycji startowej, co wskazuje na przemyślany system odpalania. Choć ich zasięg sięga teoretycznie 10 km, w praktyce operacje takie mogą być prowadzone na znacznie krótszym dystansie – szczególnie w dynamicznych warunkach walki na morzu.
Warto podkreślić: zastosowanie rakiet powietrze–powietrze na bezzałogowej jednostce nawodnej stanowi przełom w myśleniu o przyszłości walki morskiej. To nie tylko innowacja technologiczna, ale zmiana całego paradygmatu prowadzenia działań zbrojnych na wodach przybrzeżnych.
Tym samym Magura V7 udowadnia, że USV to nie tylko narzędzia do działań rozpoznawczych czy samobójczych ataków na okręty – to już realne, samodzielne platformy bojowe zdolne do prowadzenia ofensywy przeciwko załogowym statkom powietrznym. Fakt zestrzelenia dwóch rosyjskich myśliwców z pokładu jednostki nawodnej bez załogi oznacza przełom, który redefiniuje znaczenie morskich systemów bezzałogowych w nowoczesnym teatrze działań zbrojnych.
W obliczu eskalacji rywalizacji morskiej na Morzu Czarnym – z jednej strony między Ukrainą a Rosją, z drugiej zaś w kontekście coraz większego zaangażowania państw NATO – rozwój USV takich jak Magura V7 może zaważyć na regionalnej równowadze sił. Co więcej, rosnące zdolności bojowe tych platform sprawiają, że ich potencjał zaczyna oddziaływać również na kalkulacje strategiczne w skali globalnej. Innowacje, które jeszcze niedawno uchodziły za eksperymentalne, dziś trafiają do arsenałów jako pełnoprawne środki rażenia – i nie ma odwrotu od tej transformacji.
Czy to zwiastun początku końca dużych koncernów zbrojeniowych, które przez dekady dominowały na rynku ciężkiego uzbrojenia morskiego? Trudno dziś jednoznacznie odpowiedzieć. Wiadomo jednak, że przewaga technologiczna nie zależy już wyłącznie od kosztownych fregat, niszczycieli czy zaawansowanych systemów rakietowych montowanych na wielkich okrętach.
To wyraźny sygnał ostrzegawczy dla tradycyjnych graczy rynku zbrojeniowego: przyszłość może należeć nie do tych, którzy budują i uzbrajają największe jednostki, lecz do tych, którzy najsprawniej integrują sztuczną inteligencję, sensory i precyzyjne uzbrojenie na zwinnych, autonomicznych platformach.
Autor: Mariusz Dasiewicz


30 listopada grupa aktywistów Greenpeace Australia Pacific przeprowadziła spektakularną akcję na podejściu do portu w Newcastle, gdzie wspięli się na masowiec BONNY ISLAND, na którego pokładzie znajdował się węgiel.
W artykule
Do incydentu doszło w rejonie wejścia do portu Newcastle, jednego z głównych punktów eksportowych australijskiego węgla. Trzech aktywistów Greenpeace przedostało się na pokład masowca, wykorzystując dostęp do łańcucha kotwicznego oraz konstrukcji burtowych. Obecność osób postronnych na części dziobowej jednostki uniemożliwiła jej normalne manewrowanie, natomiast równoległa blokada kajakami na torze podejściowym dodatkowo ograniczyła przestrzeń manewrową statku, co w praktyce całkowicie wstrzymało jego ruch.
Protest był częścią szerszej inicjatywy Rising Tide People’s Blockade, której uczestnicy domagają się wyznaczenia daty wygaszania eksportu paliw kopalnych oraz wstrzymania nowych projektów związanych z węglem i gazem.
Aktywiści rozwiesili na burcie masowca duży transparent z przesłaniem skierowanym do władz Australii: „Wycofywać węgiel i gaz”. Był to element blokady Rising Tide People’s Blockade, której uczestnicy domagają się wyznaczenia terminu odejścia od paliw kopalnych oraz wstrzymania zgód na nowe projekty związane z węglem i gazem.
Akcja zbiegła się w czasie z podpisaniem przez Australię Deklaracji z Belém podczas COP30 w Brazylii. Greenpeace podkreśla, że zobowiązania złożone na forum międzynarodowym pozostają w sprzeczności z utrzymywaniem wysokiego poziomu eksportu surowców energetycznych.
W proteście uczestniczyli także australijscy muzycy Oli i Louis Leimbach z zespołu Lime Cordiale. Według Oli’ego obecność artystów miała podkreślić, że ruch klimatyczny obejmuje różne środowiska społeczne. Zwrócił uwagę, że akcja Greenpeace stała się naturalnym przedłużeniem koncertu zorganizowanego w ramach Rising Tide, który zgromadził wielu zwolenników działań na rzecz ochrony klimatu.
Wśród osób, które wspięły się na pokład masowca, znalazła się również lekarka i aktywistka Greenpeace dr Elen O’Donnell. W swoim oświadczeniu wskazała na skutki katastrof klimatycznych obserwowane w pracy zawodowej oraz podkreśliła, że Australia jako trzeci największy eksporter paliw kopalnych na świecie ponosi szczególną odpowiedzialność za ich konsekwencje.
Skala protestu była na tyle duża, że lokalna policja zatrzymała ponad 140 osób płynących na kajakach i pontonach, które brały udział w blokadzie podejścia do portu, wśród nich również nieletnich. Organizatorzy określili działania jako „konieczne i pokojowe”, natomiast krytycy podkreślali rosnące ryzyko eskalacji oraz zakłócenia pracy największego portu węglowego świata.
Incydent w Newcastle wpisuje się w rosnącą liczbę protestów wymierzonych w infrastrukturę powiązaną z paliwami kopalnymi. Australia, mimo deklaracji składanych na arenie międzynarodowej, pozostaje jednym z głównych eksporterów węgla na rynki azjatyckie. Działania aktywistów pokazują, że presja społeczna na przyspieszenie transformacji energetycznej staje się coraz bardziej zauważalna.
Podobne napięcia pojawiają się także w innych regionach świata, gdzie troska o środowisko zderza się z realiami gospodarki oraz sytuacją na rynku pracy. Europejskie doświadczenia potwierdzają, jak trudne bywa pogodzenie ambitnych celów klimatycznych z rosnącymi kosztami życia. W Australii sytuacja pozostaje szczególnie złożona, ponieważ przemysł wydobywczy jest jednym z fundamentów lokalnych gospodarek.
„Chociaż zmiana klimatu dotknie najuboższych najmocniej, dla wielu z nich nie będzie jedynym ani największym zagrożeniem” – przypomniał niedawno Bill Gates, komentując tempo światowej transformacji energetycznej. Wskazał, że debata zbyt często koncentruje się wyłącznie na emisjach, pomijając kwestie społeczne takie jak dostęp do energii, ubóstwo czy brak możliwości rozwoju.
Jego zdaniem skuteczna polityka klimatyczna wymaga nie tylko redukcji emisji, lecz także inwestycji w rozwiązania poprawiające jakość życia. Zwrócił uwagę, że postęp technologiczny sprawił, iż globalne prognozy emisji są dziś mniej pesymistyczne niż dekadę temu.
Choć dla uczestników Rising Tide była to forma obywatelskiego sprzeciwu, wielu mieszkańców regionu oceniło akcję jako przykład radykalizmu uderzającego w lokalną gospodarkę i miejsca pracy. W debacie publicznej pojawiły się głosy, że blokowanie statków nie rozwiązuje żadnego z realnych problemów klimatycznych, natomiast wzmacnia napięcia społeczne.
Wydarzenia w Newcastle pokazały, że spór między aktywizmem klimatycznym a ekonomicznym fundamentem tego kraju pozostaje nierozstrzygnięty i z zapewne jeszcze będzie powracał w w takiej lub podobnej formie.