Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Nowy okręt podwodny powstaje w ramach programu Indigenous Defense Submarine (IDS) podjętego na Tajwanie samodzielnie zaprojektowanego i zbudowanego w wyniku braku możliwości zakupu jednostek importowanych, których producenci zostali zniechęceni do takich transakcji przez chińskie groźby sankcji.
Pierwszy tajwański diesel-elektryczny okręt podwodny ma rozpocząć służbę w 2025 r., a po nim pojawi się siedem kolejnych. Zastąpią one cztery starzejące się okręty podwodne, wcielone do służby kilkadziesiąt lat temu. Szacuje się, że okręty będą w miały wyporność 2500 ton i 70 m. długości. Zewnętrznie projekt wydaje się przypominać japońskie okręty podwodne typów Soryu i Oyashio z którymi dzieli posiadanie sterów rufowych w kształcie litery X. Uważa się, że japońskie firmy wspomogły proces projektowania i planowania budowy tajwańskich jednostek, m.in. będą one montowane przy użyciu japońskich technik konstrukcyjnych.
Prawdopodobnie swój wkład w ten program mają również producenci amerykańscy oferujący podobno wersję systemu zarządzania walką okrętów podwodnych AN/BYG-1, używanego w atomowych okrętach podwodnych US Navy t. Virginia. Ponadto uzbrojeniem pierwszych okrętów podwodnych typu Indigenous Defense Submarine będą ciężkie torpedy Mk 48 Mod 6 Advanced Technology oraz wystrzeliwane spod wody pociski przeciwokrętowe t. UGM-84L Harpoon Block II. Uważa się również, że pewien wpływ na projekt miały doświadczenia z eksploatacji 2 tajwańskich OOP t. Hai Lung (czyli wersji holenderskich okrętów podwodnych t. Zwaardvis) eksploatowanych obecnie przez Tajwan.
Tajwan położył nacisk na krajowy rozwój różnych systemów broni, od rakiet po pojazdy w reakcji na wzmożoną militaryzację i rosnącą agresywność polityczną Chin. Od kilu, kilkunastu lat wyspiarze pozyskiwali wiedzę i technologie, jak i byłych pracowników zachodnich stoczni produkujących okręty podwodne. Fiasko prób zakupu jednostek tej klasy spowodowało zlecenie własnej stoczni China Shipbuilding Corporation (CSBC) budowy serii okrętów. Obecne doniesienia dotyczą budowy 8 do 10 jednostek za sumę około 10-16 mld USD.
O wadze okrętów podwodnych dla tajwańskich sił zbrojnych świadczą chińskie reakcje na program IDS. Chiny przez lata skutecznie blokowały tajwańskie plany importowe. W 2020 roku, kiedy pojawiły się informacje o rozpoczęciu przez Tajwan budowy IDS, Chiny uznały je za propagandę, ponieważ nie wiedziały o szczegółowych przygotowaniach podjętych przez Tajwan. W tym momencie Chiny zdały sobie sprawę, że utraciły kontrolę nad sytuacją, gdyż ostatnie chińskie działania sprawiły, że wiele krajów postrzegające je jako zagrożenie w regionie zmieniło stanowisko w sprawie transferu technologii podwodnych dla Tajwanu.
Tajwanowi od 2011 r. udało się zebrać wiele przydatnych informacji na temat kosztów i wiarygodnych (odpornych na chińskie sankcje) dostawców. W tajwańskich analizach okręty podwodne oficjalnie mają być przeciwwagą dla podwodnych sił Chin, jednak mogą one być również wykorzystane do zamknięcia chińskich portów, co sparaliżowałoby chińską gospodarkę.

Co ważne budowa okrętów podwodnych na Tajwanie, ułatwia również otrzymanie pomocy od innych państw zagrożonych przez chińską potęgę morską. W 2018 r. ujawniono, że zgodnie z planem IDS wejdą do służby pod koniec lat 2020. W rzeczywistości prace nad IDS były znacznie bardziej zaawansowane, a budowa pierwszego okrętu podwodnego rozpoczęła się w 2020 roku, z planowanym wejściem do służby w 2024 lub 2025 roku.
W 2018 roku Tajwan ujawnił, że Stany Zjednoczone zatwierdziły licencje na eksport głównych systemów okrętów podwodnych. Obejmuje to CMS (system zarządzania walką), systemy sonarowe, systemy peryskopowe i inne systemy broni ofensywnej i defensywnej. W połowie 2017 roku Stany Zjednoczone zatwierdziły eksport 46 torped kierowanych przewodowo Mk 48 Mod 6 AT.
W tym czasie tylko kilka osób poza Tajwanem wiedziało, że te przyznane zakupy nie dotyczyły modernizacji starych okrętów podwodnych, ale budowy nowych na Tajwanie w ramach tajwańskiego programu IDS. Wysiłek zbudowania 8-10 konwencjonalnych okrętów podwodnych na miejscu oznaczał, że trzeba będzie skorzystać z jedynej stoczni na Tajwanie, która mogła to wykonać. Stocznia ta musiała najpierw uzyskać dostęp do wszystkich potrzebnych komponentów i rozpocząć ich odbiór oraz gromadzenie. Stoczniowcy musieli przejść szkolenie i zdobyć nowe umiejętności konstrukcyjne potrzebne do budowy okrętów podwodnych. Działo się to w czasie, gdy niewiele osób na Tajwanie lub gdzie indziej wiedziało, co tak naprawdę dzieje się w stoczni.
W międzyczasie pojawił się problem kadrowy – spadające morale wśród 200 marynarzy obsługujących cztery okręty podwodne, które Tajwan już posiada. Lata opóźnień w pozyskiwaniu nowych okrętów podwodnych i nikłe szanse na ich otrzymanie zniechęciły wykwalifikowanych młodych marynarzy do zgłaszania się do służby na okrętach podwodnych, a wielu doświadczonych odeszło na emeryturę. W miarę postępu programu IDS, łatwiej będzie zatrzymać doświadczonych marynarzy z okrętów podwodnych i łatwiej będzie znaleźć marynarzy chętnych do służby na okrętach podwodnych.
Z powodu chińskich reakcji Tajwan określił zdywersyfikował źródła pochodzenia komponentów i technologii, tak aby Chinom trudniej było wpływać na program IDS. Tajwan potwierdził jednak, że rekrutował inżynierów i emerytowanych podwodniaków z USA, Wielkiej Brytanii, Australii, Korei Południowej, Indii, Hiszpanii i Kanady, ale nie określił, które z tych państw, dostarczały komponenty.
Autor: TW


Stabilna liczba zawinięć, rosnące znaczenie Gdańska na mapie bałtyckich tras i symboliczny powrót największych jednostek – sezon wycieczkowy 2025 potwierdził ugruntowaną pozycję Portu Gdańsk w segmencie żeglugi pasażerskiej. Choć pandemia spowolniła rozwój w minionych latach, dziś Gdańsk znów przyciąga czołowych armatorów wycieczkowych.
W artykule
Rok 2022 przyniósł rekordowy wynik – aż 79 jednostek pasażerskich odwiedziło Port Gdańsk, przewożąc blisko 30 tysięcy pasażerów. Wzrost ten był efektem odbudowy ruchu po pandemii oraz zmian w trasach rejsowych po wybuchu wojny w Ukrainie. Po wprowadzeniu sankcji na Rosję, armatorzy zrezygnowali z zawijania do Sankt Petersburga – dotąd jednego z najczęściej odwiedzanych portów bałtyckich. W efekcie część ruchu przejęły polskie porty, w tym właśnie wspomniany Gdańsk.
🔗 Czytaj więcej: Port Gdańsk zainaugurował kolejny sezon żeglugi wycieczkowej
W kolejnych latach sytuacja ustabilizowała się – w 2023 roku odnotowano 42 zawinięcia, w 2024 roku 60, natomiast w 2025 roku 57. Do Gdańska przypłynęło łącznie ponad 27 tysięcy turystów z kilkudziesięciu krajów, głównie ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Po zejściu na ląd pasażerowie najczęściej odwiedzają Trakt Królewski, Dwór Artusa, Bazylikę Mariacką czy Europejskie Centrum Solidarności – punkty, które od lat budują rozpoznawalność miasta jako morskiej stolicy Polski.
Stabilny ruch to nie tylko efekt naturalnego zainteresowania turystów, lecz przede wszystkim konsekwentnej strategii promocyjnej. Port Gdańsk regularnie prezentuje swoją ofertę na międzynarodowych targach branżowych, takich jak Seatrade Cruise Global w Miami czy Seatrade Cruise Europe w Hamburgu.
Gdańsk ma ogromny potencjał turystyczny i logistyczny. Port Gdańsk jest położony w samym sercu historycznego miasta, co sprawia, że pasażerowie mogą w ciągu kilku godzin zwiedzić jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce. To ogromna przewaga konkurencyjna w porównaniu z wieloma innymi portami w regionie.
Michał Stupak, menedżer klienta w Dziale Rynku Żeglugowego ZMPG SA
Dzięki inwestycjom w infrastrukturę i pogłębieniu torów wodnych port może dziś przyjmować jednostki o długości do 250 metrów, a w przyszłości – jeszcze większe. Symbolicznym potwierdzeniem tej zmiany była wizyta Crystal Serenity – luksusowego statku o długości 250 metrów, należącego do linii Crystal Cruises. Na jego pokładzie znajduje się ponad 300 kabin, dwa baseny, kasyno i kort tenisowy – kwintesencja morskiego luksusu.
W tym samym sezonie czterokrotnie zawijał do Gdańska wycieczkowiec Viking Vella o długości 239 m, natomiast w przyszłym roku spodziewana jest jednostka Rotterdam o długości 299 m – największy wycieczkowiec, jaki kiedykolwiek odwiedził Gdańsk. To wydarzenie ma szansę stać się ważnym momentem w historii portu, symbolicznie potwierdzając jego status wśród najważniejszych przystanków bałtyckich rejsów pasażerskich.
Potencjał Gdańska jest jednak znacznie większy niż obecne 60 zawinięć rocznie. Według analiz port mógłby przyjmować nawet 120 jednostek w ciągu sezonu, przy odpowiednim rozplanowaniu grafików i dalszej rozbudowie infrastruktury.
🔗 Czytaj też: Port Gdańsk otrzymuje 100 mln euro z Unii Europejskiej
Jak podkreśla Michał Stupak, większość statków pasażerskich stacjonuje w Porcie Gdańsk od 8 do 12 godzin, co daje pasażerom możliwość intensywnego zwiedzania miasta i jego okolic. Coraz częściej pojawiają się również dłuższe wizyty typu „overnight”, trwające nawet do 24 godzin. Takie zawinięcia są szczególnie korzystne dla lokalnej gospodarki, ponieważ turyści mają wówczas możliwość skorzystania z hoteli, restauracji i atrakcji wieczornych, co przekłada się na realne wpływy dla miasta i regionu.
Dla portu i miasta każdy taki statek to nie tylko wydarzenie wizerunkowe, ale też realny impuls gospodarczy. Szacuje się, że jeden rejs to dla lokalnych przedsiębiorców przychód liczony w setkach tysięcy złotych. To także promocja regionu – bo pasażerowie, którzy odwiedzają Gdańsk w ramach rejsu, często wracają tu już samodzielnie.
Stabilny ruch, rosnące możliwości przyjmowania większych jednostek oraz konsekwentna promocja sprawiają, że Port Gdańsk umacnia swoją pozycję wśród portów Morza Bałtyckiego. Dla Gdańska to coś więcej niż tylko rozwój turystyki morskiej – to potwierdzenie, że miasto nad Motławą coraz śmielej sięga po miano bałtyckiego lidera w segmencie rejsów pasażerskich.
Źródło: Port Gdańsk