Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Zakończył się aktywny udział polskich marynarzy w misji SNMCMG1

W środę, 12 stycznia, komandor porucznik Michał Dziugan przekazał dowodzenie Stałym Zespołem Sił Obrony Przeciwminowej NATO Grupa 1 oficerowi estońskiej Marynarki Wojennej. Tym samym zakończył się aktywny udział polskich marynarzy w misji PKW Morze Północne. Ceremonia przekazania obowiązków odbyła się w stolicy Estonii, Tallinie.

Po raz czwarty w historii oficerowi Polskiej Marynarki Wojennej powierzono dowodzenie jednym z czterech zespołów okrętów Sojuszu Północnoatlantyckiego, utrzymywanych na morzu w stałej rotacyjnej służbie. Komandor porucznik Michał Dziugan od 2 października 2021 roku stał na czele pierwszej z grup przeciwminowych NATO i wraz z międzynarodowym sztabem przez ostatnie miesiące kierował działaniami okrętów tzw. „Tarczy Przeciwminowej” Sojuszu. Trzon sztabu stanowili oficerowie i podoficerowie wydzieleni z jednostek 8. Flotylli Obrony Wybrzeża wspierani przez oficerów z Bułgarii, Estonii i Norwegii. Uroczystość zdania obowiązków odbyła się w Tallinie, w Estonii. Obowiązki dowódcy zespołu przejął estoński oficer – komandor porucznik Ott Laanemets, który wraz ze swoim sztabem będzie dowodził SNMCMG1 z pokładu łotewskiego okrętu flagowego LVNS „Virsaitis”.

Polscy marynarze zostali zaokrętowani na pokładzie niemieckiego okrętu flagowego FGS „Elbe”. Tam sformowali Polski Kontyngent Wojskowy Morze Północne, którego zadaniem było dowodzenie Stałym Zespołem Sił Obrony Przeciwminowej NATO Grupa 1 (ang. Standing NATO Mine Countermeasures Group 1, SNMCMG1). Po raz pierwszy w historii polski sztab kierował działalnością NATOwskiego zespołu z pokładu niemieckiego okrętu. W trakcie misji pod polskim dowództwem oprócz okrętu flagowego FGS „Elbe” operowały rotacyjnie niszczyciele min z Belgii BNS „Primula”, Holandii HNLMS „Vlaardingen”, Łotwy LVNS „Talivaldis”, Niemiec FGS „Homburg” i „Bad Bevensen” oraz Norwegii HNoMS „OlavTryggvason”, a także dwa niemieckie drony typu Seehund.

Głównym zadaniem okrętów Stałego Zespołu Sił Obrony Przeciwminowej NATO, na czele którego stali Polacy jest zapewnienie bezpieczeństwa żeglugi na morskich szlakach komunikacyjnych poprzez poszukiwanie, wykrywanie i niszczenie niebezpiecznych obiektów podwodnych stanowiących powojenne pozostałości. Ważnym aspektem misji była również demonstracja i akcentowanie obecności Sojuszu w regionach kluczowych dla wspólnego bezpieczeństwa poprzez tzw. prezentację bandery, czyli wizyty w portach zarówno sojuszniczych, jak i krajów partnerskich spoza NATO. W trakcie misji międzynarodowy zespół odwiedził łącznie 14 portów w 10 różnych krajach. Okręty trzykrotnie wizytowały także Polskę, zawijając do portów w Świnoujściu, Szczecinie i Gdyni.

Działalność PKW Morze Północne rozpoczęła się 17 września 2021 zanim jeszcze doszło do objęcia dowodzenia nad SNMCMG1 przez polski sztab. Przez pierwsze dwa tygodnie na pokładzie FGS „Elbe” marynarze ściśle współpracowali ze sztabem składającym się z żołnierzy amerykańskich, podczas jednego z największych ćwiczeń morskich NATO pk. Joint Warrior/DynamicMariner ’21, które odbywało się na Atlantyku w północnych rejonach Wielkiej Brytanii. Był to czas kiedy polski sztab przygotowywał się do płynnego przejęcia obowiązków po poprzednikach. Uroczystość przejęcia dowodzenia nad Zespołem z rąk amerykanów miała miejsce 2 października ub. r. w Belfaście, w Irlandii Północnej. Już niespełna dwa tygodnie po objęciu obowiązków zrealizowano pierwszą bojową operację. Okręty zespołu wzięły udział w operacji usuwania niewybuchów z okresu II wojny światowej zalegających na dnie Morza Północnego. Operacja pod nazwą Beneficial Cooperation prowadzona była na wodach terytorialnych Holandii i Belgii. Na początku listopada przeprowadzono wspólne manewry z polską Marynarką Wojenną w ramach drugiej edycji operacji morskiej pod kryptonimem Solidarna Belona. W tym czasie zespół zrealizował operację przeszukania toru podejściowego do portu w Świnoujściu tzw. HODOPS (ang. Historical Ordnance Disposal), jak również szereg epizodów szkoleniowych z jednostkami świnoujskiej 8. Flotylli Obrony Wybrzeża. W ramach integracji sił morskich i lądowych Sojuszu zorganizowano wspólne ćwiczenia z saperami wielonarodowej Batalionowej Grupy Bojowej NATO stacjonującej na Litwie podczas postoju okrętów SNMCMG1 w porcie Kłajpeda. Ponadto w trakcie trwania misji Sztab organizował m.in. ćwiczenia mające na celu utrzymanie wysokiego poziomu wyszkolenia zespołu i zdolności do natychmiastowego reagowania oraz działania. Prowadzono treningi wewnątrz zespołu oraz ćwiczenia dwustronne z siłami morskimi państw na których akwenach przyszło zespołowi operować. Łącznie na pokładzie okrętu dowodzenia obsada PKW pokonała blisko 7000 mil morskich operując w północnej części Atlantyku oraz na Morzu Północnym i Morzu Bałtyckim.

Autor: kmdr ppor. Grzegorz Lewandowski/Oficer Prasowy/Stały Zespół Sił Obrony Przeciwminowej NATO Grupa

https://portalstoczniowy.pl/category/marynarka-bezpieczenstwo/

1Zdjęcia: Estonian Defense Forces

Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • m/f Jan Heweliusz – noc, która zmieniła Bałtyk – część 2

    m/f Jan Heweliusz – noc, która zmieniła Bałtyk – część 2

    13 stycznia 1993 roku Jan Heweliusz wyszedł ze Świnoujścia w warunkach, które już na początku budziły poważne wątpliwości. Prognozy polskie i niemieckie różniły się skalą, jednak oba zestawy wskazywały na sztorm, który mógł szybko przerodzić się w ekstremalne zagrożenie. Analiza decyzji podjętych na mostku pokazuje, jak wąski był margines bezpieczeństwa tej nocy.

    Balastowanie jednostki i możliwe nieprawidłowości systemowe

    Na godzinę 23.30 dnia 13.01.1993 m/f Jan Heweliusz obiera kurs 350° w kierunku północnym. Przechył ok. 5° jest bezproblemowy i normalny. Wiatr WNW osiąga 6B z prognozą wzrostu do 10B.

    W tym momencie pojawia się kwestia kluczowa z punktu widzenia stateczności promu – stan jego balastowania w chwili wyjścia w morze. Są w tej fazie rejsu spekulacje, iż nie dobalastował się idąc na zbiornikach balastowych zalanych jedynie w celu wypoziomowania się do torów kolejowych na brzegu- jeśli tak to ma to duże znaczenie i pod kątem stateczności jak, pod kątem samej powierzchni wolnej burty, sterowności i siły napędowej.

    Statki idące (płynące) pod balastem, a więc z wpompowaną wodą do przydennych zbiorników balastowych po obliczeniu kalkulacji statecznościowych co jest rutyną I oficera na statku morskim i gdzie dokumentacja trafia do zatwierdzenia przez kapitana – pracują na fali ciężej, ale pewniej i z mniejszym obciążeniem dla układu mocowania ładunków. Ta pewność bierze się między innymi stąd, że statek nie wyskakuje tak chętnie sterami i śrubami napędowymi ponad wodę co znacząco wpływa na sterowność i siłę napędową. Statek idący z mniejszą ilością wody w tych zbiornikach zachowuje się na fali dużo lżej, za to gwałtowniej się przechyla i prostuje oraz jest podatniejszy na oddziaływanie wiatru i fali, bo „płycej siedzi zanurzony w wodzie” co z kolei ma znaczenie dla luzowania się ładunku i samego komfortu bytowego załogi i pasażerów.

    Z ogólnie dostępnych informacji wynika, iż próbę dobalastowania (więc dopompowania wody) do zbiorników przydennych pojęto po wyjściu w morze ale jedynie w celu kompensacji przechyłu, a nie równomiernie zanurzając statek zwiększając jego odporność na sztorm – system ten pozwala na zmianę przechyłu jednostki zarówno wzdłuż (tzw. trym) jak i w poprzek (lewa/prawa burta) – ale te próby wykazały, iż nie wszystkie składowe systemu działają poprawnie. Które i w jakim zakresie nie mam wiedzy. Zwyczajowo informacje o niesprawnościach krytycznych są komunikowane bezzwłocznie z CMK (centrum manewrowo kontrolne działu maszynowego – to taki mostek tyle, że działu maszynowego usytuowany tak by obejmował także wzrokowo zazwyczaj silniki główne, sygnałowo i energetycznie co oczywiste obejmuje wszystkie systemy statku) prosto na mostek, skąd są przekazywane kapitanowi. W takich warunkach w jakie płyną każda niesprawność powinna być meldowana pomimo morskich systemów zapasowych na większości z układów.

    Jeśli dobór ilości wody w zbiornikach balastowych obejmował jedynie kalkulację ształunkową (tzw. sztauplan – kalkulacja stateczności z uwzględnieniem rozmieszczenia ładunku) bez uwzględnienia zapowiadanych i ciężkich warunków meteorologicznych – to kolejny obszar, gdzie można działać bardziej zapobiegawczo.

    Tutaj podejrzany jest także aspekt zalania betonem pokładu samochodowego czy był ujęty w tych kalkulacjach lub czy dokumentacyjnie na statku został przemilczany. Jego wpływ na sztauplan też powinien być widoczny w kalkulacjach stateczności. Mowa o 60–120T zlokalizowanych wysoko ponad linią wodną, a więc w bardzo niekorzystnej lokalizacji. Co więcej był promem nadbudowanym i o stosunkowo małej szerokości do własnej długości i wysokości.

    Kolejny istotny czynnik w gestii kapitana, a umykający w ocenie ryzyka wyjścia z portu to temperatura wody i powietrza wynosząca wtedy odpowiednio 2st. C dla wody i -1 st. C dla powietrza. Warunki przetrwania w wodzie są wykładnią dla kadry oficerskiej mówiącej o czasie potrzebnym do zakresu przygotowania, a więc jakie środki ratunkowe będą w użyciu i ile czasu należy zabezpieczyć by je w sposób skoordynowany wydać, a osoby przeliczyć, pogrupować na wyjścia i przeszkolić- później w wietrze, chłodzie, bryzgach, śliskim pokładzie i huku fal nie ma na to żadnych szans.

    Warunki pogodowe i akcja ratunkowa SAR

    To co wie każdy oficer to fakt, iż przy takich warunkach temperaturowych osoby bez kamizelek tonie po 15 minutach, z kamizelkami utrata przytomności następuje po 120 minutach, dla osób bez strojów ratunkowych po przemoczeniu, a znajdujących się w tratwach wynosi do 4h, a w strojach ratunkowych i w tratwach to ponad 24h. Należy mieć na uwadze, iż sam fakt, iż osoba pozostaje przytomna i ma zachowane zdolności życiowe nie przesądza o powodzeniu akcji ratunkowej. Najszybciej są tracone czucie i możliwości chwytne w kończynach, a bez tej możliwości jedyna szansa na ratunek to wpięcie uprzęży śmigłowcowej przez towarzyszące mu osoby taką zdolność posiadające. Tu kluczowa jest asysta ratownika w oporządzeniu nurkowym opuszczanego ze śmigłowca gdyż ryzyko iż żadna z osób na wodzie nie będzie posiadała już zdolności manualnych jest bardzo wysokie.

    Z ogólnych informacji wynika, iż zespoły SAR (search and rescue – poszukiwawczo- ratunkowe) nie stosowały metody opuszczenia nurka SAR, co przy takich warunkach pogodowych w miejscu tragedii jest może być o tyle uzasadnione, że dowódcy akcją ocenili je na zbyt wysokie dla aktualnych warunków. Później ratownika–nurka opuścił śmigłowiec duński ratując jedną osobę. Ocena nie może być jednoznaczna gdyż każdy zespół ratunkowy mierzy własne siły i środki do aktualnie panujących warunków.

    Podobnie argument o braku zgody na wylot polskich śmigłowców – rozważymy go w dalszych częściach, też nie jest jednoznaczny, tam kalkulacja ryzyk jest bieżąca.

    Śmiertelne warunki: aerozol, zalewanie falami i utrata zdolności przeżycia

    Gdy do warunków temperaturowych dodamy ryzyko utonięć i to w przypadku sztormu o takiej sile na dwa sposoby – od zalewania falami co jest do przewidzenia, ale i od oddychania kroplami wody w powietrzu. Krople te powstają w wyniku trzech mechanizmów czysto fizycznych- parowanie, tu pomijalne, od zerwanych grzyw fal niesione wiatrem oraz od pęcherzy powietrza wracających z kipieli i po kontakcie z powierzchnią wyrzucającą aerozole wody morskiej.

    Morze przy 12B, takiej prognozy jeszcze kadra oficerska z pewnością nie wiedziała wychodząc z portu- jest całe białe pokryte jedną wielką pianą morską ułożoną wzdłuż fal z poduszką tej duszącej mgły wodnej niesionych kropli i aerozoli sięgającą wielu metrów nad poziom wody. Wspomnienie jednego z członków załogi m/f Silesia mówi o widoku jak by morze było pokryte mgłą. By zmniejszyć ryzyko utonięć od oddychania powietrzem z dużą zawartością wody w nowoczesnych strojach ratunkowych dodano kaptury na część twarzową.

    Jak do tej pory wyłania nam się obraz promu z 65 osobami idącego zgodnie z promowym rozkładem rejsu o podejrzanej kondycji technicznej, małymi marginesami stateczności, bez działań typowo zapobiegawczych w ciężkie warunki pogodowe prognozowane na „do 10B” pod rozkazem kapitana – sam fakt nie świadomości kapitana o nadciągającym 12B orkanie jest zasadny, gdyż istnieje przekaz, gdzie na stole kapitanatu wylądował meldunek niemieckiego ostrzeżenia pogodowego, ale nie został przekazany dalej. Stąd też mam duże wątpliwości czy kapitan na tym etapie rejsu, a więc na kluczowym z punktu widzenia swobody podejmowania decyzji i reakcji manewrowej – miał wiedzę o faktycznym zagrożeniu pogodowym. Przechył wynikający z naporu wiatru wynosi ok 5st i jest zjawiskiem całkowicie poprawnym.

    W kolejnej części przejdziemy do momentu, w którym narastający sztorm zaczął wywierać bezpośredni wpływ na zachowanie m/f Jan Heweliusz. To faza, w której każda decyzję na mostku, każda niesprawność techniczna i konstrukcyjne braki zapasu stateczności zaczęły nabierać kluczowego znaczenia, a warunki na Bałtyku nie pozwalały już na ich przetrwanie. Rozważymy też strategie sztormowe kapitana i opiszę dlaczego nie stosował alternatyw ucieczkowych, a szedł mając coraz mniejsze okno kursowe jednego halsu dla zachowania jednostki na wodzie. Powróci do nas pojęcie pułapki kursowej, którą Państwu przybliżę zaznaczając iż są sytuacje gdy zarówno skierowanie dziobu zmianą kursu czy w lewo czy w prawo jest niekorzystne.

    Robert Dmochowski – Absolwent, stypendysta naukowy i były pracownik naukowo–dydaktyczny Politechniki Morskiej, pasjonat morza i techniki morskiej, wieloletni staż morski na morzach i oceanach. Popularyzator wiedzy o morzu, instruktor i jako kapitan zdobywca największej ilości medali w historii regat Baltic Extreme Race.