Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

W cotygodniowym przeglądzie w telegraficznym skrócie portal „PromySKAT” informuje o najważniejszych wydarzeniach minionych dni; o sprawach, którymi żyje lub wkrótce będzie żyła branża promowa. W tym tygodniu m.in. o incydencie, który wydarzył się na promie wychodzącym z Gdyni.
W artykule
Firma Finnlines wzmacnia swoją ofertę, gdy chodzi o połączenia z/do Polski. Armator zapowiedział, że od grudnia uruchomione zostanie połączenie pomiędzy Świnoujściem a szwedzkim Malmö. Już od grudnia br. statki fińskiego operatora będą zawijać do polskiego portu siedem razy w tygodniu, a potem częstotliwość ta ma się podwoić.
Decyzja Finnlines oznacza, że rywalizacja w Świnoujściu pomiędzy poszczególnymi operatorami będzie jeszcze bardziej zacięta. Poza Finnlines, z/do Świnoujścia kursują również promy TT-Line, Polferries i Unity Line. Promy wszystkich tych operatorów także obsługują połączenia do Szwecji, zawijając do portów w Trelleborgu i Ystad.
Na nieszczęśliwego zdarzenia doszło 19 września na pokładzie promu należącego do Stena Line. Z pokładu jednostki Stena Spirit wychodzącej z gdyńskiego portu i zmierzającej do Karlskrony wyskoczył mężczyzna. W rejonie portu natychmiast zostały wszczęte poszukiwania. Niestety, nieszczęśnika nie udało się do tej pory odnaleźć.
Zaskakujące są jednak kulisy całego zajścia. Zgodnie z pojawiającymi się raportami, nie był to nieszczęśliwy wypadek ani próba samobójcza. Mężczyzna, który na co dzień pracuje na innym statku należącym do Stena Line, wszedł na pokład statku Stena Spirit, aby odwiedzić swoich znajomych. Nie zdążył go jednak opuścić. W związku z tym wszedł na górny pokład i z niego zeskoczył, prawdopodobnie starając się powrócić do portu o własnych siłach.
Firma CLdN będzie właścicielem innej dużej firmy z branży przewozów promowych. Operator zawarł umowę, na podstawie której przejął wszystkie udziały w Seatruck Ferries Holding. Dotychczasowym właścicielem Seatruck Ferries była Clipper Group. Krok ten znacząco umocni ofertę luksemburskiego CLdN. Istniejące od 1996 r. Seatruck Ferries należy bowiem do wiodących podmiotów oferujących przewozy cargo w rejonie Morza Irlandzkiego. Firma odpowiada za około 20 proc. przewożonych w tym regionie ładunków cargo. Operator ten posiada osiem zaprojektowanych i zbudowanych dla jego potrzeb jednostek ro-ro.
Ten temat powraca jak bumerang. I należy się spodziewać, że będzie jeszcze niejednokrotnie przyczyną problemów, z jakimi będą borykać się przewoźnicy. Chodzi o astronomiczne ceny paliw. Władze gminy Færgen już wcześniej zapowiadały, że sytuacja może doprowadzić do poważnych konsekwencji i wystąpiły o specjalne dopłaty, które pomogłyby w zniwelowaniu wysokich cen paliw.
Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/przeglad-promowy-a-w-nim-m-in-o-kolejnych-promach-e-flexer-dla-brittany-ferries-%EF%BF%BC/
Teraz przyszedł czas na kolejny krok – kasowanie niektórych rejsów. Urzędnicy zostali zmuszeni do anulowania niektórych kursów. W tym i kolejnym miesiącu nie odbędzie się siedem przepraw. „Wycięte” zostały kursy, w czasie których odnotowywana była najniższa frekwencja. „Rosnące ceny paliw sprawiły, że koniecznością stało się oszczędzanie, by możliwe stało się spięcie finansów Læsø Færgen” – wyjaśnili przedstawiciele przewoźnika.
Szwedzki gigant przewozów promowych ujednolica flagi na swoich promach. Armator zapowiedział, że część statków, zwłaszcza tych, które obsługują połączenia na Morzu Bałtyckim, wciągnie na masz flagi Danii.
Pracujemy nad zmniejszeniem liczby flag, pod którymi kursują nasze statki. Dzięki temu łagodzone są obciążenia związane zarówno z kwestiami kadrowymi, jak i administracyjnymi.
Niclas Mårtensson ze Stena Line
W tej chwili na Morzu Bałtyckim pod duńską banderą pływa siedem promów Stena Line (DIS – Duński Międzynarodowy Rejestr Statków), w tym te najnowsze, które obsługują lub będą wkrótce obsługiwać połączenia na Morzu Bałtyckim, czyli Stena Estelle oraz Stena Ebba.
Źródło: PromySKAT


W listopadzie na wodach wokół Damoy Point doszło do rzadkiego wydarzenia. Dwa polarne statki wycieczkowe należące do armatora Quark Expeditions – World Explorer i Ultramarine – prowadzące sezonowe wyprawy turystyczne w rejon Antarktydy, przecięły swoje trasy u wybrzeży Półwyspu Antarktycznego.
W artykule
Obie jednostki prowadzą wyprawy rozpoczynające się i kończące w Ushuaia. World Explorer – który po tym sezonie kończy służbę w barwach Quark Expeditions – realizował program „Antarctic Explorer”. Trasa obejmuje przejście przez Cieśninę Drake’a oraz żeglugę w rejonie Lemaire Channel, wyspy Anvers, Archipelagu Szetlandów Południowych i na wodach wzdłuż Półwyspu Antarktycznego. To jeden z klasycznych kierunków urystyki polarnej, który za każdym razem wymusza dostosowanie rejsu do surowych warunków pogodowych.
Na podobnym kursie operował Ultramarine, który w listopadzie prowadził dłuższą, 18-dniową wyprawę „Snow Hill to the Peninsula”. Jej wyróżnikiem jest wejście na akwen Morza Weddella oraz odwiedzenie Snow Hill Island – miejsca znanego z jednej z największych kolonii pingwinów cesarskich. Dla wielu pasażerów to punkt kulminacyjny całej podróży.
Wybrzeża w zachodniej części Półwyspu Antarktycznego należą do najbardziej obleganych przez wycieczkowce polarne, mimo że to jeden z regionów o najbardziej kapryśnych warunkach. Właśnie dlatego spotkanie dwóch statków tej samej linii w jednym punkcie wcale nie jest regułą. Zmienia się wiatr, zmienia się lód, zmienia się plan dnia – i każde takie przecięcie kursów nosi w sobie pewien element przypadkowości, znany dobrze wszystkim, którzy choć raz żeglowali w rejonach polarnych.
Wpisy Quark Expeditions w mediach społecznościowych, szczególnie na platformie X, dobrze pokazują, czym stała się współczesna turystyka polarna. Nie jest to surowa, pionierska wyprawa badawcza, lecz starannie zaplanowany rejs, w którym każdy dzień ma swój program i zestaw atrakcji. Pasażerowie mogą liczyć na lądowania śmigłowcem startującym z pokładu Ultramarine na lodowcu, spływy kajakowe między drobnymi krami lodowymi, trekkingi po zlodzonych grzbietach oraz możliwość nocowania w śpiworze na śniegu pod gołym niebem. Do tego dochodzą bliskie spotkania z pingwinami i szeroko promowane sesje fotograficzne w miejscach, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu oglądali wyłącznie polarnicy, badacze oraz załogi statków rządowych.
Całość jest opakowana w narrację „odkrywania nieznanego”, choć w praktyce mamy do czynienia z komercyjnym doświadczeniem premium, realizowanym pod stałą opieką przewodników i załóg odpowiedzialnych za bezpieczeństwo uczestników. To turystyka ekstremalna, pozbawiona jednak dawnego elementu nieprzewidywalności, który kiedyś stanowił fundament polarnej eksploracji. Współczesny podróżnik dostaje namiastkę wyprawy – spektakularną, emocjonującą, wygodną – a jednocześnie w pełni kontrolowaną, prowadzoną w tempie i zakresie wyznaczanym przez Quark Expeditions.
Quark Expeditions utrzymuje obecność w Antarktyce do połowy marca. W tym sezonie, obok World Explorer i Ultramarine, operuje także polarny statek wycieczkowy Ocean Explorer, mogący zabrać na pokład około 140 pasażerów. Jednostka weszła do floty Quarka w 2024 roku i realizuje swój drugi sezon na południu.
W drugiej połowie 2026 roku do floty Quark Expeditions dołączy World Voyager, który przejmie rolę kończącego pracę World Explorer. Nowy statek, pływający obecnie dla Atlas Ocean Voyages, będzie czarterowany przez Quarka na czas kolejnych sezonów antarktycznych. Sam World Explorer, sprzedany w 2024 roku Windstar Cruises, po przebudowie trafi do segmentu rejsów luksusowych. To kolejny dowód na to, jak szybko zmienia się rynek wycieczkowców polarnych i jak intensywnie armatorzy odświeżają swoje oferty.
Spotkanie dwóch statków Quarka to niewielki epizod, lecz dobrze pokazuje, jak zmienia się turystyka polarna. Armatorzy wprowadzają nowe jednostki nie tylko po to, by bezpiecznie prowadzić rejsy wśród lodu, lecz także po to, by zaoferować pasażerom coraz bardziej zróżnicowane przeżycia – od krótkich wypadów na ląd po aktywności, które jeszcze niedawno pozostawały domeną polarników. Dzisiejszy wycieczkowiec polarny ma zapewnić komfort, kontakt z dziką naturą oraz możliwość zobaczenia Antarktydy z bliska, w sposób możliwie intensywny, a jednocześnie kontrolowany.