Amerykańskie cła wchodzą w życie. Czy wywołają kryzys?

W nocy z 4 na 5 kwietnia administracja Donalda Trumpa wprowadziła 10-procentowe cła na niemal wszystkie towary importowane do USA. Decyzja ta wywołała zamieszanie na światowych rynkach i może szczególnie uderzyć w branżę morską oraz międzynarodową logistykę. Czy to początek nowego kryzysu gospodarczego, czy tylko część twardych negocjacji prowadzonych przez Waszyngton?

Wprowadzenie przez administrację Donalda Trumpa 10-procentowych ceł na niemal wszystkie towary importowane do Stanów Zjednoczonych to wydarzenie bez precedensu w najnowszej historii światowego handlu. Zapowiedź dalszego podniesienia średnich stawek do poziomu ponad 20% stwarza realne zagrożenie dla stabilności globalnych rynków. To nie tylko medialne straszenie – istnieje ryzyko, że inne kraje odpowiedzą własnymi taryfami. Ale nie wszystko jest jeszcze przesądzone. Dużo zależy od tego, jak daleko posuną się najwięksi gracze i czy ktoś zdecyduje się w porę nacisnąć hamulec.

Wpływ na sektor morski i logistykę

Prognozy mówiące o możliwych problemach dla transportu morskiego i logistyki są niestety całkiem prawdopodobne. Transport morski, który obsługuje ponad 90% światowego handlu, jest bardzo wrażliwy na wahania popytu i nowe bariery celne. Nawet niewielki spadek zapotrzebowania ze strony USA może oznaczać mniej rejsów, wyższe ceny frachtu i chaos w planowaniu dostaw.

Z drugiej strony ta branża ma już doświadczenie w radzeniu sobie z kryzysami. Po pandemii COVID-19 i problemach wynikających z wojny w Ukrainie, sektor morski nauczył się szybkiego reagowania. Można więc zakładać, że i tym razem również uda się przystosować, choć zapewne nie bez kosztów.

Kontekst europejski – w tym Polska

Sytuacja w Europie, w tym w Polsce, nie wygląda jednoznacznie. Owszem, mniejszy handel z USA może uderzyć w terminale kontenerowe w Gdańsku i Gdyni, które w ostatnich latach mocno stawiały na przewozy transatlantyckie.

Jednak z drugiej strony, rośnie rola portów bałtyckich w handlu z Azją, zwłaszcza z Chinami i Koreą Południową. Jeśli europejskie firmy skutecznie przestawią się na nowe kierunki handlu, część strat da się odrobić. Wiele zależy od tego, jak Unia Europejska zareaguje – jeśli odpowie równie ostrymi cłami, skutki mogą być dla logistyki o wiele poważniejsze.

Czy grozi nam powtórka z Wielkiego Kryzysu?

Częste porównania obecnych ceł z ustawą Smoota-Hawleya z 1930 roku, która zaostrzyła Wielki Kryzys, choć obrazowe, wymagają ostrożności. Dzisiejszy handel międzynarodowy jest znacznie bardziej zintegrowany, a globalne gospodarki dysponują skuteczniejszymi instrumentami kryzysowego zarządzania oraz możliwością szybkiego przemodelowania łańcuchów dostaw.

Chociaż istnieje spore ryzyko krótkotrwałych problemów w światowym handlu, to raczej nie grozi nam poważny kryzys podobny do tego z lat 30. XX wieku. Dzisiejsze gospodarki są lepiej przygotowane, dzięki czemu mogą szybciej zareagować i uniknąć najgorszych konsekwencji.

Polityczna gra administracji USA

Działania prezydenta Trumpa mają wyraźny kontekst polityczny. Agresywne wprowadzenie taryf celnych należy postrzegać raczej jako strategię negocjacyjną niż stałą politykę gospodarczą USA. Istnieje realna możliwość, że cła zostaną złagodzone po uzyskaniu przez Stany Zjednoczone odpowiednich ustępstw ze strony kluczowych partnerów, takich jak Chiny czy Unia Europejska.

W tym świetle część alarmujących prognoz może być przesadzona, a ostateczny rezultat będzie w dużej mierze zależał od przebiegu negocjacji. Niemniej jednak, w przypadku ich niepowodzenia, konsekwencje mogą być znaczące i trwale zmienić globalny krajobraz handlowy.

Podsumowanie

Wprowadzenie przez USA nowych ceł to poważny cios wymierzony w kruchą równowagę globalnego handlu – zwłaszcza w perspektywie krótkoterminowej. Dla sektora morskiego i międzynarodowej logistyki może to oznaczać okres turbulencji, wymuszający szybkie dostosowanie do nowych realiów. Choć widmo powtórki z lat 30. XX wieku wciąż jawi się jako mało realne, rosnące napięcia polityczne i gospodarcze każą trzymać rękę na pulsie. Ostateczny scenariusz napiszą negocjacje – i to właśnie ich wynik przesądzi, czy świat podąży w stronę eskalacji barier handlowych, czy też odnajdzie ścieżkę porozumienia.

Autor: Mariusz Dasiewicz

https://portalstoczniowy.pl/category/porty-logistyka/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Sztorm na Bałtyku paraliżuje żeglugę promową. Pasażerowie utknęli w portach

    Sztorm na Bałtyku paraliżuje żeglugę promową. Pasażerowie utknęli w portach

    Silny sztorm na Bałtyku poważnie zakłócił poświąteczne powroty ze Skandynawii. Odwołane połączenia promowe ze Szwecji do Polski zatrzymały promy w portach, krzyżując plany setek pasażerów i przypominając, że na Bałtyku to pogoda wciąż dyktuje warunki.

    Jednostki pozostały w portach z uwagi na warunki meteorologiczne uniemożliwiające bezpieczne wyjście w morze – obowiązujące przepisy portowe precyzyjnie określają maksymalne dopuszczalne warunki wejścia i wyjścia z portu.

    Warunki pogodowe i wstrzymanie żeglugi promowej w szwedzkich portach

    Zawieszenie połączeń objęło między innymi kursy z Nynäshamn w rejonie Sztokholmu do Gdańska oraz ruch promowy na Gotlandię. W wielu przypadkach były to połączenia o pełnym obłożeniu, co dodatkowo spotęgowało skalę problemu. Pasażerowie zmuszeni zostali do oczekiwania na poprawę pogody lub poszukiwania alternatywnych dróg powrotu.

    Szwedzki instytut meteorologiczny SMHI informował o wietrze osiągającym w porywach do 12B, któremu towarzyszyły intensywne opady śniegu. Oznacza nie tylko bardzo wysoką falę na otwartym morzu, lecz także istotne utrudnienia manewrowe w rejonach podejść portowych gdzie wpływ wiatru i fali ma silne oddziaływanie na zdolności manewrowe. W tych warunkach decyzje o wstrzymaniu żeglugi mają charakter rutynowy i wynikają z procedur bezpieczeństwa.

    Paraliż komunikacyjny także na lądzie

    Skutki sztormu nie ograniczyły się do żeglugi. Szwedzki Urząd ds. Transportu zamknął most w Sundsvall, a koleje państwowe SJ odwołały połączenia kolejowe między północnymi kurortami narciarskimi a Sztokholmem. Na północy kraju kilkanaście tysięcy gospodarstw domowych pozostało bez dostaw energii elektrycznej. Władze apelowały o unikanie podróży do czasu ustabilizowania się sytuacji.

    Bałtyk przypomina o swojej naturze

    Choć współczesna żegluga dysponuje zaawansowanymi systemami prognozowania pogody i nowoczesnymi jednostkami, Bałtyk regularnie przypomina, że pozostaje akwenem wymagającym respektu. W tym kontekście warto przywołać katastrofę Heweliusza z 1993 roku, która do dziś funkcjonuje w branżowej pamięci jako symbol lekceważenia w zakresie przygotowania jednostki, jej kondycji jak i decyzji wynikających z ograniczeń narzucanych przez morze i pogodę.

    Jak wielokrotnie podkreślałem na łamach Portalu Stoczniowego, była to tragedia będąca skutkiem kumulacji błędnych decyzji po stronie armatora, kapitanatu oraz dowództwa, podejmowanych w czasie zmian konstrukcyjnych, decyzji o wyjściu i w samych warunkach sztormowych, które od pewnego momentu nie dawały promowi żadnych realnych szans na bezpieczne zakończenie żeglugi.