Bałtyk w centrum uwagi. Minister Kosiniak-Kamysz: program Orka priorytetem

W środę, 24 września, w Warszawie zainaugurowano konferencję organizowaną przez Portal Obronny i Super Express. Tematem przewodnim wydarzenia jest odporność infrastruktury energetycznej i logistycznej w regionie Morza Bałtyckiego oraz rozwój zdolności morskich w kontekście zagrożeń hybrydowych i tradycyjnych.

Program Orka to jeden z filarów odporności państwa

Otwarcia konferencji dokonał minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, podkreślając, że pozyskanie okrętów podwodnych w ramach programu Orka stanowi kluczowy element modernizacji sił zbrojnych.

To nie jest jeden z wielu projektów. To jeden z filarów naszej odporności – zaznaczył.

Minister podkreślił też, że Morze Bałtyckie z każdym rokiem zyskuje na znaczeniu jako obszar strategiczny.

Codziennie przez Bałtyk przechodzi około dwóch tysięcy statków. To arteria zaopatrzeniowa, która łączy państwa Europy Środkowej i Północnej. W tej liczbie jest Polska, są kraje bałtyckie, są nasi sojusznicy – mówił.

Jego zdaniem bezpieczeństwo przesyłu surowców, komponentów i energii staje się dziś równie ważne jak klasyczne działania militarne. – Na Bałtyku nie toczy się wojna, ale każda słabość może być wykorzystana przez przeciwnika. Dlatego inwestujemy w siły morskie i w ich nowe zdolności – zaznaczył Kosiniak-Kamysz.

Energetyka morska to nie przyszłość – to codzienność

Minister energii Miłosz Motyka wskazał, że bezpieczeństwo państwa ma dziś wymiar energetyczny. W jego ocenie działania ochronne na morzu nie są już kwestią odległych planów, lecz reakcją na realne zagrożenia.

Niski przelot rosyjskich myśliwców nad platformą B8 Petrobaltic pokazał, że zagrożenia mają miejsce tu i teraz. To nie są zdarzenia abstrakcyjne. To nasza codzienność – powiedział minister.

Motyka podkreślił znaczenie projektów offshore na Bałtyku i konieczność ich zabezpieczenia w układzie wielowarstwowym – zarówno w przestrzeni fizycznej, jak i cyfrowej.

Kto kontroluje energetykę morską, ten ma wpływ na rozwój gospodarczy kraju. Dlatego nasza obecność na morzu musi być realna – dodał.

Trzy fregaty już w budowie – to konkret

Konrad Gołota, podsekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych, podkreślił, że państwo nie tylko mówi o bezpieczeństwie morskim, ale realnie działa na rzecz jego wzmocnienia.

PGZ Stocznia Wojenna buduje obecnie trzy fregaty. To nie są zapowiedzi – to już się dzieje – powiedział.

W jego opinii Bałtyk przez lata był marginalizowany w strategicznych debatach, co dziś wymaga nadrabiania zaległości.

Zbyt długo mówiliśmy o Bałtyku jak o granicy. Dziś musimy o nim mówić jak o bramie. I tę bramę trzeba chronić – zaznaczył.

Wiceminister podkreślił również wagę ścisłej współpracy przemysłu obronnego z resortamim obrony narodowej.

Mamy porozumienie, mamy środki. To, czego nam brakuje, to czas. Dlatego musimy skracać cykle, które wcześniej trwały pięć do trzech lat.

Autor: Mariusz Dasiewicz

Udostępnij ten wpis

2 komentarze

  1. Ciekawa lektura, która pokazuje, jak na prawdę Bałtyk zyskuje na strategicznym znaczeniu. Rzeczywiście, codzienne przepływy statków i rozwój energetyki morskiej sprawiają, że bezpieczeństwo tego regionu staje się priorytetem. Widać to w działaniach Ministerstwa Obrony Narodowej i PGZ Stoczni Wojennej, gdzie budowa nowych fregat to nie tylko deklaracje, ale konkretne kroki. Chociaż czasem brakuje jeszcze koherencji między resortami, to w ogóle dobrze, że wreszcie zaczynamy traktować Bałtyk jako bramę do Europy, a nie tylko jako granicę. To sygnał, że Polska zaczyna prawdziwie dbać o swoją pozycję na morzu. Warto jednak nieść ten temat dalej, bo przyszłość zależy od ciągłego wzmocniania obecności państwowej na lądzie i morzu.

  2. Ciekawa lektura, która pokazuje, jak na prawdę Bałtyk zyskuje na strategicznym znaczeniu. Rzeczywiście, codzienne przepływy statków i rozwój energetyki morskiej sprawiają, że bezpieczeństwo tego regionu staje się priorytetem. Widać to w działaniach Ministerstwa Obrony Narodowej i PGZ Stoczni Wojennej, gdzie budowa nowych fregat to nie tylko deklaracje, ale konkretne kroki. Chociaż czasem brakuje jeszcze koherencji między resortami, to w ogóle dobrze, że wreszcie zaczynamy traktować Bałtyk jako bramę do Europy, a nie tylko jako granicę. To sygnał, że Polska zaczyna prawdziwie dbać o swoją pozycję na morzu. Warto jednak nieść ten temat dalej, bo przyszłość zależy od ciągłego wzmocniania obecności państwowej na lądzie i morzu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Rosyjski atak na turecki statek w Czarnomorsku

    Rosyjski atak na turecki statek w Czarnomorsku

    12 grudnia podczas rosyjskiego ataku w obwodzie odeskim doszło do pożaru na jednostce Cenk T w porcie Czarnomorskim. Operator podał, że statek przewoził żywność, nie było informacji o ofiarach. Turcja oficjalnie wezwała do wstrzymania działań zagrażających bezpieczeństwu żeglugi na Morzu Czarnym.

    Co wiadomo o uderzeniu

    W Czarnomorsku doszło do pożaru na tureckiej jednostce handlowej Cenk T. W komunikatach i depeszach przewija się jeden szczegół, który zmienia optykę: ładunek stanowiła żywność. Żadnych opowieści o „strategicznych komponentach”, żadnej wygodnej zasłony dymnej. Twardy fakt brzmi banalnie, więc jest dla propagandy wyjątkowo niewygodny. To kolejny przykład, jak bezpieczeństwo żeglugi na Morzu Czarnym staje się elementem presji politycznej i gospodarczej.

    Turcja odniosła się do incydentu, wskazując na zagrożenie dla bezpieczeństwa morskiego oraz swobody żeglugi. To nie jest dyplomatyczne „zaniepokojenie” wrzucone na autopilota. To sygnał państwa, którego armatorzy operują na trasach prowadzących do ukraińskich portów, więc ryzyko nie jest akademickie.

    Morze Czarne jako narzędzie presji

    W sieci temat sprzedaje się jako dowcip o wojnie z „tureckimi pomidorami”. Tyle że za tym żartem kryje się bardzo czytelny przekaz. Uderzenie w statek z żywnością działa jak ostrzeżenie dla armatorów i ubezpieczycieli: bandera nie daje gwarancji, a wejście do ukraińskiego portu ma koszt polityczny i finansowy, który każdy musi skalkulować sam.

    To właśnie jest gra Moskwy. Nie potrzeba formalnej blokady, nie trzeba ogłaszać „zamknięcia morza”. Wystarczy dosypać niepewności. Kilka takich zdarzeń, kilka nagrań, kilka komunikatów o pożarze i nagle część rynku zaczyna omijać region, bo rachunek ryzyka przestaje się spinać.

    Dzień później Ukraina informowała też o uderzeniu rosyjskiego drona w turecki statek VIVA z ładunkiem oleju słonecznikowego który płynął do Egiptu. Ten wątek dokłada do obrazu kolejną warstwę napięcia, bo sugeruje, że ryzyko nie kończy się na nabrzeżu.

    Wniosek jest nieprzyjemnie prosty. Morze Czarne coraz częściej przestaje być przestrzenią handlu, zaczyna być przestrzenią wymuszania. Gdy celem staje się statek z żywnością, opowieść o „precyzyjnej wojnie” zostaje już tylko w papierowych komunikatach.

    Aktualizacja: Turcja wskazuje na zagrożenia dla bezpieczeństwa żeglugi na Morzu Czarnym po ataku na statek handlowy w Czarnomorsku.