Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Obecna sytuacja na Ukrainie jest dobitnym przykładem aktualności rzymskiej maksymy „chcesz pokoju szykuj się do wojny”. Jest także doskonałym przykładem tego, do czego doprowadzają zaniedbania w sferze obronności.
Ukraina, ten jeszcze do niedawna, zaraz po Rosji, najsilniejszy i najlepiej uzbrojony i wyposażony w sprzęt i broń konwencjonalną kraj w Europie utracił w ciągu kilku lat kontrolę nad 20 proc. terytorium, poniósł potężne straty w zakresie gospodarczym, społecznym i kulturowym.
Do tego doliczyć trzeba wielomilionową falę uchodźców z terytorium Ukrainy, setki tysięcy zabitych, rannych i zaginionych oraz nieprzeliczone ofiary traumy wojennej. Jeżeli do tego włączyć zapaść gospodarczą oraz straty w sferze infrastruktury i budownictwa, to bilans strat wyjdzie wprost katastrofalny.
Oczywiście Ukraina broni się dzielnie, ale pytanie, jakim kosztem. Zapał i morale żołnierzy czy ludności nie zniweluje braków w sprzęcie i wyposażeniu. Czołgów nie wyciąga się jak królika z kapelusza. Całe szczęście dla Ukraińców, że wielkie mocarstwo, czyli USA, dostrzegło w wojnie na Ukrainie swój interes, a sąsiedzi wyczuli, że to ten czas, kiedy trzeba pomóc. Bez międzynarodowej kroplówki Ukraina miałaby duże problemy, z powstrzymaniem wrogiej armii.
Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/rosja-wycofuje-okrety-podwodne-typu-636-3-improved-kilo-z-baz-na-krymie-%EF%BF%BC/
Dużo też „pomocy” na początku walk udzieliła rosyjska ofensywa, przygotowana bardziej na defiladę niż walkę. Ale to już minęło. Pozostała pomoc międzynarodowa i straty…
Na ile ta pomoc wystarczy, jak długo Zachód będzie wspierał Ukrainę? Na ile starczy po jednej, drugiej i trzeciej stronie determinacji? Obecnie Ukraina prowadzi kontrofensywę… Rosja też gra w swoją grę… Idzie zima…
W tym kontekście ostatnie kroki poczynione przez Polskę w zakresie obronności wydają się słusznym kierunkiem. Podobnie jak Ukraina, Francja, Niemcy czy Wielka Brytania, także Polska po 1989 r zwijała armię, kurczyły się wydatki obronne. Nie pora na rozliczanie, kto i ile jest temu winien. Ta tendencja panowała w całej Europie. Europa uwierzyła w wieczny pokój, międzynarodowe sojusze i układy, co pogrążyło ją w konsumpcji i sporach politycznych.
Faktem jest bezspornym, że rozbrojenie i rozprężenie armii poszło tak daleko, że obecnie magazyny wielu europejskich armii świecą pustkami, widać brak sprzętu nie tylko na pomoc Ukrainie.
Wracając do polskiego wątku – pozostaje, że jedna z najsilniejszych europejskich armii, jaką w okresie PRL było polskie wojsko, została przez ostatnie dziesięciolecia sprowadzone do europejskiego średniaka. Redukowano wojsko, nowoczesny sprzęt z dużymi perturbacjami trafiał do jednostek, zwijano garnizony, przeciągały się przetargi, widać było niedociągnięcia w szkoleniu rezerw… Można to wyliczać w nieskończoność.
Oczywiście w tym czasie weszliśmy do NATO i UE, zakupiliśmy F-16, Rosomaka, rozwijamy wojska specjalne, polscy żołnierze uczestniczyli w misjach międzynarodowych. To jednak nie przesłoni faktu sporego odwrotu od wysiłków obronnych. Budżet wojskowy na zakupy wyposażenia był sukcesywnie redukowany. Dopiero inwazja Rosji na Ukrainę skłoniła naszych polityków do zwiększenia wydatków na obronność.
Czytaj też: https://portalstoczniowy.pl/kongsberg-otrzymal-nowe-zamowienie-na-nsm-w-ramach-programu-oth-ws-%EF%BF%BC/
Ruszyły programy modernizacyjne wojska m. in. Wisła, Narew. Prowadzone są zakupy czołgów, artylerii, dronów, systemów przeciwpancernych, samolotów bojowych, bojowych wozów piechoty. Uruchomiono program Miecznik dla Marynarki Wojennej. Powstały także Wojska Obrony Terytorialnej, powstaje czwarta dywizja.
Rozwój sytuacji międzynarodowej jedynie potwierdził prawidłowość podjętych działań. Pomagając Ukrainie kupujemy niezbędny czas na prowadzenie przygotowań obronnych. Można dyskutować, czy zakupy dla naszego wojska są słuszne, czy też nie. Tak naprawdę słuszność podjętych działań może tylko zweryfikować wojna lub tym bardziej jej brak.
Do walki z silną armią potrzeba jeszcze silniejszej armii. A to wymaga większych nakładów i wysiłku po stronie atakującego. Oby ten czas nie został zmarnowany. „Chcesz pokoju, szykuj się do wojny” i nie szczędź pieniędzy na obronę. Obrona kosztuje, a pokój jest bezcenny.
Autor: Marcin Szywała


Palenie blach na nowy okręt ratowniczy Marynarki Wojennej RP jest symbolicznym początkiem budowy okrętu lub statku. W rozmowie z naszą redakcją, zaraz po uroczystości palenia blach, Prezes PGZ Stoczni Wojennej, Marcin Ryngwelski, mówi o znaczeniu programu Ratownik, budowie fregat Miecznik oraz o tym, jak te programy przywracają Polsce zdolność samodzielnego projektowania i budowania nowoczesnych okrętów wojennych.
W artykule
Moment palenia blach na Ratownika to coś więcej niż początek budowy okrętu. To symboliczny sygnał, że polski przemysł okrętowy znów potrafi wziąć odpowiedzialność za tworzenie zaawansowanych jednostek od projektu po gotowy okręt.
Marcin Ryngwelski, Prezes PGZ Stoczni Wojennej
W dniu, który na zawsze zapadnie w pamięci stoczniowców i całego polskiego przemysłu okrętowego, rozpoczyna się nowy rozdział w historii PGZ Stoczni Wojennej. Symboliczne palenie blach pod budowę okrętu ratowniczego kp. Ratownik to nie tylko początek realizacji jednego z najważniejszych programów dla Marynarki Wojennej RP, lecz także potwierdzenie, że Polska wraca do grona państw zdolnych samodzielnie projektować i budować nowoczesne okręty wojenne.

W rozmowie z Portalem Stoczniowym prezes Marcin Ryngwelski przedstawia kulisy realizacji dwóch kluczowych programów – Ratownik i Miecznik. Opowiada o roli PGZ Stoczni Wojennej w konsorcjum, relacjach z partnerami zagranicznymi, wyzwaniach kadrowych oraz o tym, jak budowa nowych okrętów wpływa na odbudowę kompetencji krajowego przemysłu okrętowego.
To jeden z najbardziej oczekiwanych programów dla Marynarki Wojennej RP. Jak podkreśla prezes PGZ Stoczni Wojennej, Ratownik to przedsięwzięcie niezwykle ambitne – zarówno pod względem technicznym, jak i organizacyjnym.
Czytaj też: Ratownik: trzecia szansa
Mówimy o pełnoprawnym okręcie ratowniczym i wsparcia podwodnego, który zapewni zdolność do prowadzenia operacji na głębokich wodach, wsparcia przyszłych okrętów podwodnych z programu Orka oraz ochrony infrastruktury krytycznej na dnie Bałtyku.
Budowę jednostki rozpocznie uroczyste palenie blach zaplanowane na koniec listopada 2025 roku, a położenie stępki – w roku jubileuszowym, gdy Gdynia będzie obchodzić swoje stulecie.
To ważny symbol – zarówno dla miasta, jak i dla nas jako stoczni. Pokazujemy, że potrafimy projektować i budować w Polsce nowoczesne okręty specjalistyczne – mówi Ryngwelski.
Ratownik powstaje na podstawie polskiej dokumentacji technicznej i krajowej licencji, co daje pełną kontrolę nad procesem projektowania, budowy i integracji systemów.
To dla nas kluczowy krok – wracamy do projektowania własnych okrętów, a nie tylko do montażu konstrukcji zaprojektowanych za granicą – podkreśla prezes PGZ SW.
Dzięki współpracy z polskimi biurami projektowymi i uczelniami technicznymi, udział krajowych dostawców w budowie Ratownika będzie znaczący – szczególnie w obszarze systemów energetycznych, automatyki, konstrukcji stalowych i wyposażenia pokładowego.
Jednostka zostanie wyposażona w system nurkowania saturowanego umożliwiający prowadzenie długotrwałych misji na dużych głębokościach, z dzwonem nurkowym, komorami dekompresyjnymi i pełnym zapleczem wspierającym. Okręt otrzyma także system dynamicznego pozycjonowania (DP), pozwalający utrzymać pozycję nad rejonem akcji z dokładnością do kilku metrów.
Polecam film Ostatni Oddech – pokazuje, jak niewielki margines błędu dzieli sukces od tragedii w takich warunkach. Ratownik ma zapewniać bezpieczeństwo tam, gdzie ryzyko jest najwyższe – dodaje Ryngwelski.
Okręt będzie współpracował z bezzałogowymi pojazdami podwodnymi – zdalnie sterowanymi ROV i autonomicznymi AUV – co umożliwi mapowanie dna morskiego, inspekcję infrastruktury krytycznej oraz prowadzenie akcji poszukiwawczych.
Zasięg operacyjny jednostki wynosić będzie około 6000 mil morskich, co pozwoli na działania nie tylko na Bałtyku, ale również na Północnym Atlantyku.
Kadra rozwija się razem z programem” – mówi Prezes. Wykorzystujemy doświadczenia z programu Miecznik, szczególnie w zakresie cyfrowego modelowania 3D i integracji systemów. Dzięki temu proces budowy Ratownika przebiegnie szybciej i sprawniej.
PGZ Stocznia Wojenna współpracuje z Akademią Marynarki Wojennej i Politechniką Gdańską w zakresie szkolenia specjalistów, a także z pomorskimi kooperantami w ramach Grupy PGZ.
Jaka jest dokładna rola PGZ Stoczni Wojennej w programie budowy fregat pk. Miecznik?
Rola PGZ Stoczni Wojennej jest jasno określona w podziale prac konsorcjum. Stocznia pełni funkcję lidera technicznego, odpowiedzialnego za całość projektu w zakresie technicznym – od integracji systemów po uruchomienie i przekazanie jednostki zamawiającemu. Partnerzy wspierają PGZ SW w wybranych obszarach, zgodnie z zakresem umów.
Gdzie kończy się partnerstwo wobec zagranicznych dostawców, a zaczyna samodzielność stoczni?
„Współpraca z Babcockiem od początku miała dotyczyć jedynie projektu klasyfikacyjnego. Niestety, ten etap się przedłużył, a firma nadal formalnie nas wspiera. Z punktu widzenia biznesu trudno mieć o to pretensje – każda firma wykorzystuje sytuację, w której zamawiający nie w pełni rozumie, co kupuje.

Dlatego od dawna podkreślam w Grupie PGZ, że rola Babcocka powinna się już zakończyć. Zatrudniliśmy własnych projektantów i rozwijamy kompetencje wewnętrzne. To moment, by przejąć odpowiedzialność za projektowanie w pełnym zakresie” – podkreśla Ryngwelski.
W ramach programu Miecznik budowa prototypowej fregaty Wicher jest już w toku. Wodowanie przewidziane jest na lato 2026 roku, a przekazanie jednostki Marynarce Wojennej RP – w III kwartale 2029 roku. Kolejne okręty – Burza i Huragan – będą przekazywane odpowiednio w 2030 i 2031 roku.
Czytaj więcej: PRS nadzoruje budowę okrętu ratowniczego pk. Ratownik dla MW RP
W obu programach – Ratownik i Miecznik – wspólnym mianownikiem jest powrót do samodzielności i odbudowa polskich kompetencji stoczniowych.
Nie budujemy już tylko okrętów. Budujemy kompetencje, które pozwolą Polsce przez kolejne dekady rozwijać nowoczesne technologie morskie – podsumowuje Marcin Ryngwelski.
Rozmawiał Mariusz Dasiewicz