Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

W miniony piątek Mesko poinformowało, że ich linię produkcyjną opuścił 1 000. Przenośny Przeciwlotniczy Zestaw Rakietowy Piorun. W czerwcu wicepremier i Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak zatwierdził umowę zwiększającą liczbę zamówionych dla potrzeb polskich sił zbrojnych PPZR Piorun.
ORP Piorun, jest jednym z najważniejszych okrętów bojowych w całej polskiej Marynarce Wojennej. Uzbrojony jest w pociski rakietowe RBS 15 Mk. 3 oraz PPZR Grom.
W czerwcu wicepremier i Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak zatwierdził umowę zwiększającą liczbę zamówionych dla potrzeb polskich sił zbrojnych PPZR Piorun. Tym samym wchodząca w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej spółka MESKO S.A. pozyskała od Agencji Uzbrojenia kontrakt na dostawy 3500 tych zestawów w tym 3500 pocisków oraz 600 mechanizmów startowych. Wartość tej dostawy dla SZ RP to ok. 3,5 mld zł brutto.
Pojawia się przy okazji realizacji tego kontraktu pytanie czy jest szansa na to, że część z tych pocisków i systemów trafi na okręty polskiej marynarki wojennej, zwłaszcza, że ich integracja na okrętach oraz szkolenia załóg w zakresie obsługi sprzętu nie powinno być większym wyzwaniem. Do tej pory głównym efektorem, przeciwlotniczego systemu antydostępowego na większości polskich okrętów jest PPZR Grom. Jest to system nieco starszej generacji.
Piorun stanowi jego nowszą wersję i ma dalszy zasięg i lepszą celność oraz odporność na zakłócenia. A w walce jak uczy doświadczenie każdy metr lub milimetr przewagi jest cenny. Montaż tych zestawów na okrętach MW albo w ramach zamiany bądź zastąpienia Grom, albo uzupełnienia, albo doposażenia okrętów w systemy Piorun, chociażby nawet w formie wyrzutni przenośnych w istotny sposób wzmocniło by obronę plot i ochronę okrętów. Autor dostrzega i nie neguje oczywistych zalet PPZR Grom, ale postuluje, że wobec szczupłości obrony plot na polskich okrętach wzmocnić ją choć w tak prosty sposób.
Powstanie zautomatyzowanego systemu obrony plot zbliżonego chociażby do SPZR Poprad
składającego się z kilku wyrzutni Piorun na okręty i działającego w sposób pełni zautomatyzowany i jego montaż na okrętach byłoby jeszcze lepszym krokiem do wzmocnienia obrony plot okrętów MW RP.
PPZR Piorun to system VSHORAD o potwierdzonej skuteczności bojowej. Jest jednym z najlepszych na świecie o ile nie najlepszym systemów MANPADS. PPZR Piorun jest głęboką modernizacją Groma. W stosunku do Groma, Piorun ma większy zasięg rażenia celów, zwiększony zasięg wykrywania celów oraz wyższą odporność na zakłócenia, a zestaw może działać także w nocy.
W świetle zalet, może to pytanie „Czy Pioruny trafią na Pioruna?”, znajdzie potwierdzenie w działaniach.
Autor: Marcin Szywała


Podczas wczorajszych obchodów Narodowego Święta Niepodległości, gdy na lądzie trwały oficjalne uroczystości, koncerty i parady, część sektora morskiego – w trakcie codziennej pracy – uczciła ten dzień cicho, lecz znacząco.
W artykule
Załoga statku instalacyjnego Wind Osprey, pracująca tego dnia na polu Baltic Power – pierwszej morskiej farmie wiatrowej budowanej u polskich wybrzeży – wywiesiła biało-czerwoną flagę i wykonała pamiątkowe zdjęcie na tle żurawia stawiającego kolejne elementy turbiny. Symboliczny, niemal intymny gest – wyrażający nie tylko szacunek dla historii, lecz także świadomość, że właśnie tam, na tej platformie pracy, tworzy się realna niezależność energetyczna państwa.
Nie był to zresztą jedyny biało-czerwony akcent w otwartym morzu. Także załoga platformy wiertniczej należącej do Orlen Petrobaltic postanowiła 11 listopada zaznaczyć swoją obecność w narodowym święcie. Wśród konstrukcji offshore, z tłem żurawi i świateł eksploatacyjnych, rozciągnęli flagę państwową – wielką, wyraźną, wyeksponowaną. Bez zbędnych słów. Tylko ludzie, stal i barwy. Nie da się tego odebrać inaczej jak jednoznaczny komunikat: tu też jest Polska.

🔗 Czytaj też: Narodowe Święto Niepodległości 2025: cała Polska w biało-czerwonych barwach
Z kolei w halach produkcyjnych PGZ Stoczni Wojennej 11 listopada nie był dniem wolnym. Ale hala kadłubowa, w której powstają kluczowe dla Marynarki Wojennej fregaty z programu Miecznik, po raz drugi z rzędu rozświetliła się w biało-czerwonych barwach Brama ma ponad 40 metrów wysokości i powierzchnię dwóch boisk do koszykówki.. Prosty, czytelny gest – a jednocześnie wyrazisty sygnał, że także w zakładzie stoczniowym święto może być obecne. Jako znak szacunku, jako dowód zaangażowania, jako przypomnienie, że bezpieczeństwo państwa buduje się nie tylko w politycznych deklaracjach, ale przede wszystkim w stoczniowej hali – przy spawaniu, planowaniu i pracy zmianowej.
To wszystko układa się w szerszy obraz – nie jednorazowego zrywu, lecz wieloletniego procesu. Polskie społeczeństwo stopniowo budzi się z letargu lat 90., kiedy 11 listopada był dla wielu dniem wolnym od pracy – bez treści. Coraz więcej ludzi – zarówno na lądzie, jak i na morzu – rozumie dziś, że niepodległość to nie hasło na transparencie, lecz konkret: odpowiedzialność, praca, wspólnota.
Wczoraj w całym kraju tysiące ludzi przyszły na obchody – nie dla kamer, lecz dla siebie nawzajem. Rodziny z dziećmi, seniorzy, młodzież – wszyscy z biało-czerwoną flagą w ręku. Bez scenariusza, ale z przekonaniem. Udowadniając tym samym, że patriotyzm jest dla nich czymś realnym i ważnym.
Biorąc pod uwagę mój wiek i pamiętając, jak wyglądały te obchody dwadzieścia lat temu – często pełne napięcia, nierzadko przysłonięte przez kontrowersje i polityczne podziały – trudno nie zauważyć, jak wiele się zmieniło. Przez lata 11 listopada bywał świętem trudnym – zawłaszczanym, prowokowanym, odzieranym z godności przez hałas, skrajności i medialny przekaz, który z patriotyzmu czynił temat wstydliwy albo kontrowersyjny. Wielu ludzi, zwłaszcza młodych, trzymało się od tego dnia z daleka.Nie z braku szacunku, lecz z niechęci do uczestniczenia w wydarzeniach, przy których zbyt często pojawiały się zamieszki podsycane przez skrajne grupy i osoby traktujące święto instrumentalnie. Prowokacje przykrywały sens tego dnia, a odpowiedzialność próbowano przerzucać na organizatorów.
🔗 Czytaj też: Dzień Niepodległości: Powrót ORP Gen. K. Pułaski do Portu Wojennego w Gdyni
Dziś ten obraz na szczęście się się zmienił. Świętowanie w Narodowy Dzień Niepodległości staje się spokojniejsze, bardziej oddolne. Coraz częściej 11 listopada nie oznacza już podziału – tylko wspólnotę przeżywaną lokalnie: na ulicy, w hali stoczniowej, na platformie morskiej, wśród znajomych z pracy czy sąsiadów z dzielnicy. Święto odzyskuje naturalny sens. I właśnie to daje nadzieję, że dojrzewamy – jako społeczeństwo, jako państwo, jako wspólnota.
Polska dojrzewa. Coraz mniej wstydu przed biało-czerwoną, coraz więcej zwykłej dumy z Orła w koronie na piersi i bandery na maszcie. Coraz więcej osób szuka sensu w patriotyzmie – nie w deklaracjach, lecz w działaniu: w pracy zmianowej, w salucie banderowym, w odśpiewaniu „Mazurka Dąbrowskiego” w miejscach, gdzie bije polskie życie – od portów po najmniejsze miejscowości. Mimo wieloletniej polaryzacji wielu z nas widzi dziś w barwach narodowych nie pretekst do sporu, lecz powód, by stanąć obok siebie. Coraz bardziej widać zmęczenie podziałami, które latami zatruwały wspólnotę. Narasta potrzeba spokoju, normalności, gestu bez ideologii – flagi wywieszonej na burcie, znicza zapalonego na nabrzeżu, krótkiego „cześć i chwała” szeptanego pod nosem. Właśnie w takich drobnych znakach odradza się polskość: bez zadęcia, z godnością.
To już nie patos, ale dojrzewanie. Do tego, że polskość nie musi być głośna, by być prawdziwa. I że Bałtyk nie jest tylko horyzontem – staje się przestrzenią, w której Święto Niepodległości wybrzmiewa pełnym głosem. Czasem w huku salwy, czasem w ciszy – ale zawsze z godnością.