Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Bułgarska marynarka wojenna będzie ósmym użytkownikiem tej rodziny pocisków, dołączając do Niemiec, Polski, Szwecji, Finlandii, Algierii, Tajlandii i Chorwacji.
Bułgarskie Ministerstwo Obrony przyznało Diehl Defence kontrakt na pociski przeciwokrętowe typu RBS15, mające być główne uzbrojeniem najnowszych okrętów bułgarskiej Marynarki Wojennej czyli typu MMPV (Multi Mission Patrol Vessel). MMPV są budowane w Bułgarii przez MTG Dolphin JSC będące podwykonawcą NVL Group. Bułgaria podpisała w listopadzie umowę z niemiecką stocznią Luerssen na budowę dwóch wielozadaniowych modułowych okrętów patrolowych (MMPV) o wartości 984 mln BGN (lewów) czyli ok. 593 mln USD.
Oparte na projekcie Lürssen OPV-90, jednostki budowane w ramach tego projektu będą miały 90 m długości szerokość 13,5 metra i i wyporność 2300 t. Ich uzbrojenie ma się składać z armaty kalibru 76 mm, czterech pocisków przeciwokrętowych, ośmiu rakiet przeciwlotniczych VL-MICA w wyrzutniach VLS, systemu artyleryjskiego Rheinmetall Millenium oraz torped ZOP. Swój udział w programie ma Saab, który podpisał umowę z niemiecką firmą stoczniową Lürssen i otrzymał zamówienie na dostarczenie i integrację systemu bojowego dla nowych okrętów patrolowych.
Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/saab-otrzymal-zamowienie-na-dodatkowe-systemy-double-eagle-sarov-%EF%BF%BC/
RBS15 (Robotsystem 15) to pocisk przeciwokrętowy dalekiego zasięgu. Wersja RBS 15 Mk. III ma możliwość atakowania również celów lądowych. Pocisk został opracowany przez szwedzką firmę Saab Bofors Dynamics. Rozwój RBS 15 Mk. III rozpoczął się w połowie lat dziewięćdziesiątych. W tej wersji główny nacisk położono na zwiększenie zasięgu (dzięki większej pojemności paliwa i nowemu paliwu zasięg zwiększono do około 200 km), poprawę dokładności (zintegrowany GPS) oraz możliwość wyboru celu priorytetowego, co poprawiło elastyczność systemu broni.
Głównym podwykonawcą w tym projekcie jest niemiecka firma Diehl Defence, który we współpracy ze szwedzkim partnerem, dostarcza RBS15 Mk III jako podstawowe uzbrojenie nowych korwet niemieckiej marynarki wojennej typu Braunschweig (K130).
Decyzja Bułgarii oznacza, że bałkańskie państwa NATO będą na Morzu Czarnym dysponować podobnym miksem (termolokacyjny NSM i radiolokacyjny RBS15 Mk III) pocisków przeciwokrętowych jak MW RP.
Autor: TDW


11 listopada grupa uderzeniowa z lotniskowcem USS Gerald R. Ford (CVN-78) weszła w rejon odpowiedzialności USSOUTHCOM na Karaibach. Oficjalnie to wsparcie działań przeciw przemytowi narkotyków, w praktyce czytelny sygnał dla Caracas w czasie narastającego napięcia na linii USA–Wenezuela. To pierwsza tak duża demonstracja siły US Navy w tym rejonie od wielu lat i wyraźne ostrzeżenie, że Waszyngton nie zamierza oddać kontroli nad swoim południowym przedpolem.
W artykule
To największe od lat wzmocnienie obecności US Navy w Karaibach – ruch czytelny jako presja na Caracas, równolegle z operacjami antynarkotykowymi. Połączenie tych dwóch wątków ma prosty przekaz: Waszyngton kontroluje południowe przedpole i jest gotów szybko eskalować, jeśli Maduro podniesie stawkę.
Na wody karaibskie wszedł nie tylko lotniskowiec, ale cały pływający zespół uderzeniowy. USS Gerald R. Ford to pierwsza jednostka nowej generacji amerykańskich lotniskowców o napędzie jądrowym. Posiada pełne skrzydło lotnicze, kompleksową obronę przeciwlotniczą oraz rozbudowane systemy rozpoznania. Wraz z towarzyszącymi mu niszczycielami i okrętami wsparcia tworzy samowystarczalny organizm, zdolny prowadzić działania przez wiele tygodni bez zawijania do portu.
🔗 Czytaj więcej: Lotniskowiec USS Gerald R. Ford na wodach Morza Północnego
Kiedy taki zespół pojawia się w danym akwenie, zmienia się dynamika całego regionu. Znikają z radarów małe jednostki o wątpliwym statusie, a statki handlowe zaczynają ściślej trzymać się korytarzy morskich. Dla marynarzy z państw regionu to jasny sygnał: ktoś teraz przejął kontrolę nad tymi wodami.
Pentagon w swoich komunikatach podkreśla, że obecność lotniskowca ma wspierać działania przeciwko organizacjom przestępczym w rejonie Karaibów. To obszar, przez który od dekad biegną morskie szlaki przemytu narkotyków i broni.
Lotniskowiec typu Ford nie ściga motorówek z kontrabandą. Jego zadanie to rozpoznanie, stała obecność w powietrzu i wsparcie tych, którzy pilnują porządku z bliska. Sam fakt pojawienia się w tym rejonie mówi więcej niż oficjalne komunikaty: Waszyngton przypomina, że południowe przedpole ma pod kontrolą. Gdy na horyzoncie widać USS Gerald R. Ford, nikt w regionie nie ma wątpliwości, kto rozdaje karty na morzu. To również czytelny sygnał dla Caracas – napięcie nie słabnie, a obecność amerykańskiego lotniskowca wyraźnie zwiększa presję na wenezuelski reżim.
Grupa uderzeniowa z lotniskowcem USS Gerald R. Ford na czele to nie demonstracja, lecz pełnowartościowa formacja bojowa. Na pokładzie amerykańskiego lotniskowca stacjonuje ponad siedemdziesiąt maszyn – od myśliwców F/A-18 Super Hornet, przez samoloty wczesnego ostrzegania E-2D Hawkeye, aż po śmigłowce wielozadaniowe MH-60R. To one tworzą pierwszą linię rozpoznania i rażenia, pozwalając Amerykanom działać setki kilometrów od własnych wybrzeży. Sam lotniskowiec dysponuje również własnymi środkami obrony – wyrzutniami pocisków rakietowych krótkiego zasięgu i systemami artyleryjskimi do zwalczania celów nawodnych oraz nisko lecących pocisków manewrujących.
W skład zespołu wchodzą niszczyciele typu Arleigh Burke: USS Bainbridge (DDG-96), USS Mahan (DDG-72) oraz USS Winston S. Churchill (DDG-81), pełniący rolę okrętu dowodzenia obroną powietrzną. Każdy z nich ma system Aegis i wyrzutnie VLS, a także zdolność użycia pocisków manewrujących Tomahawk, zapewniając parasol OPL i silne możliwości uderzeniowe z morza.
W razie konfliktu taki zespół jest w stanie przeprowadzić zmasowane uderzenie z morza w głąb terytorium przeciwnika. Zasięg operacyjny Tomahawków pozwala na rażenie celów oddalonych o ponad tysiąc kilometrów – a to oznacza, że nawet bez przekraczania granic wód terytorialnych Amerykanie mogliby sparaliżować kluczowe obiekty wojskowe i infrastrukturalne wenezuelskiego wybrzeża. Uderzenie poprzedziłoby rozpoznanie prowadzone przez samoloty pokładowe i drony zwiadowcze, wspierane przez śmigłowce ZOP tropiące okręty podwodne.
🔗 Czytaj też: USS Gerald R. Ford z wizytą we Włoszech
W praktyce oznacza to, że cała grupa działa jak jeden, samowystarczalny organizm: lotnictwo przejmuje kontrolę nad przestrzenią powietrzną, krążowniki i niszczyciele tworzą tarczę obronną, a okręty zaopatrzeniowe dostarczają paliwo i amunicję. W ciągu kilku godzin taka formacja jest zdolna prowadzić równoczesne operacje w powietrzu, na morzu i przeciwko celom lądowym. Dlatego wejście USS Gerald R. Ford na wody Karaibów nie można traktować jako rutynowej rotacji floty. To demonstracja siły i gotowości, która – nawet bez wystrzału – działa jak uderzenie precyzyjnie wymierzone w polityczne centrum Caracas.
W nadchodzących tygodniach okaże się, czy obecność lotniskowca USS Gerald R. Ford i jego eskorty na Karaibach to jedynie presja polityczna, czy zapowiedź działań o szerszym wymiarze. Dla Pentagonu to test skuteczności globalnej projekcji siły. Dla Wenezueli – moment prawdy, jak daleko może się posunąć w konfrontacji z USA. Dlatego, mimo deklaracji US Navy o „polowaniu na przemytników”, niewielu wierzy, że to jedyny cel. Skala i timing wskazują, że kluczowy jest sygnał strategiczny pod adresem Caracas. A dla obserwatorów z naszej części świata to przypomnienie, że w polityce morskiej nie ma pustych gestów. Każdy ruch floty wojennej to komunikat – czasem głośniejszy niż jakiekolwiek oświadczenie dyplomatyczne.