Czy szwedzki A26 okaże się kolejnym Gawronem?

Mariusz Dasiewicz

Decyzja o wyborze Szwecji jako partnera programu Orka została przedstawiona przez ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza jako „najważniejszy krok dla bezpieczeństwa państwa polskiego od lat”.

W wypowiedzi ministra padają słowa o „nowej architekturze bezpieczeństwa”, „najdalej idących deklaracjach offsetowych” oraz „obiektywnej analizie”. Jednak dokładne przesłuchanie wypowiedzi ministra Kosiniaka-Kamysza prowadzi do kilku zasadniczych wniosków, które wymagają chłodnej, branżowej analizy.

Okręt z oferty, nie z linii frontu

Minister podkreśla, że w procesie analizy przejrzano 3000 stron dokumentów i sześć ofert państwowych. Wskazuje przy tym, że propozycja szwedzka „spełniła wszystkie oczekiwania Marynarki Wojennej”. W całej wypowiedzi nie pojawia się jednak ani jedno zdanie, które potwierdzałoby, że oferowany Polsce okręt znajduje się już w eksploatacji i jest używany przez jakąkolwiek marynarkę wojenną. Z przemówienia wynika raczej coś przeciwnego – dopiero mają rozpocząć się prace, natomiast od faktycznego wejścia jednostek do służby dzieli nas bliżej nieokreślone „kilka lat”.

Sytuacji nie poprawia fakt, że sami Szwedzi kilkukrotnie przesuwali terminy dostaw okrętów dla własnej marynarki wojennej. Obecnie mowa już o początku lat 30. Trudno w takiej sytuacji mówić o w pełni wiarygodnym partnerze, który ma istotne problemy z dotrzymaniem harmonogramu nawet w programach realizowanych na rzecz własnej floty.

W realiach współczesnych programów okrętowych oznacza to wybór konstrukcji, której morskie dojrzewanie przypadnie dopiero na drugą połowę lat 30. To czas, w którym sytuacja bezpieczeństwa na Bałtyku już dziś wymaga kompletnych, działających zdolności zwalczania okrętów podwodnych, nie zaś planów i obietnic na przyszłość. Z tego powodu środowisko morskie od lat powtarza jeden, prosty postulat: Polska powinna kupić okręty podwodne sprawdzone w służbie, nie konstrukcje, które istnieją głównie w dokumentacji i dopiero mają powstać.

„Gap filler” bez realnego wypełnienia luki

Minister wskazuje na okręt podwodny typy Västergötland (A-17), który ma trafić do polskiej służby w 2027 roku jako okręt szkoleniowy. W przekazie rządowym przedstawia się ów okręt jako rozwiązanie przejściowe, mające wypełnić lukę między podpisaniem umowy a dostawą nowych okrętów podwodnych. Nie zmienia to jednak zasadniczej kwestii: okręt szkoleniowy nie zastąpi pełnowartościowych zdolności bojowych marynarki wojennej.

Nawet jeżeli szwedzki okręt wejdzie do linii w zapowiadanym terminie, docelowe jednostki bojowe pojawią się dopiero po wielu latach. W praktyce oznacza to, że nasza Marynarka Wojenna przez znaczną część tej dekady oraz początek następnej pozostanie bez kompletnego, nowoczesnego komponentu podwodnego. Tymczasem to właśnie pilne zamknięcie tej luki było koronnym argumentem zwolenników zakupu okrętów, które już pływają w barwach innych flot.

Słowa ministra, że „marynarze nie mogą czekać ani chwili dłużej”, pozostają w wyraźnym napięciu z przedstawionym przez niego harmonogramem. Zapowiedziany gap filler poprawi sytuację szkoleniową, nie rozwiąże jednak zasadniczego problemu braku pełnowartościowych zdolności bojowych pod wodą.

Kwestia dostaw: rząd mówi o czasie, ale nie mówi o konkretach

W wypowiedzi ministra wielokrotnie pojawia się zapewnienie, że czas dostawy był jednym z kluczowych kryteriów oceny ofert. Mimo tego w całym nagraniu nie pada ani jedna twarda data dotycząca budowy nowych okrętów podwodnych. Nie wiadomo, kiedy powstanie pierwsza jednostka ani w którym roku mogłaby zostać przekazana do służby w Marynarce Wojennej RP. Minister ogranicza się do stwierdzenia, że „minie kilka lat”, co nie daje żadnego punktu odniesienia.

Brak jest również informacji o ryzykach związanych z procesem budowy. W programach tej skali przesunięcia harmonogramu są zjawiskiem niemal pewnym, dlatego ich pominięcie w komunikacie budzi uzasadnione wątpliwości. Nie przedstawiono też porównania terminów oferowanych przez pozostałych uczestników postępowania. Trudno więc mówić o przewadze czasowej rozwiązania szwedzkiego, skoro nie podano żadnych danych pozwalających tę przewagę zweryfikować.

W marynarce wojennej przewidywalność jest równie istotna jak parametry techniczne jednostki. Harmonogram dostaw decyduje o realnej zdolności operacyjnej floty, dlatego brak konkretnych terminów w tak fundamentalnym programie jak Orka pozostaje jednym z najbardziej problematycznych elementów ogłoszonej decyzji.

Offset i inwestycje: deklaracje, nie umowy

W wystąpieniu ministra pojawia się szeroka lista korzyści, jakie miałaby przynieść współpraca ze Szwecją. Mowa o potencjalnym zakupie okrętu ratowniczego budowanego w Polsce, o inwestycjach w krajowy przemysł okrętowy, o transferze technologii oraz o prowadzeniu serwisu i napraw w polskich stoczniach. Te zapowiedzi brzmią obiecująco, jednak na obecnym etapie mają one charakter wyłącznie deklaracyjny.

Minister posługuje się sformułowaniami typu „deklarują”, „zobowiązują się”, „będą inwestować”. W języku programów zbrojeniowych takie zwroty nie mają mocy sprawczej. Realny offset i trwałe korzyści gospodarcze wynikają dopiero z precyzyjnie zapisanych umów, obejmujących harmonogramy, zakres prac, prawa własności intelektualnej oraz odpowiedzialność wykonawcy. W programach okrętowych stosuje się twarde mechanizmy rozliczeniowe, które pozwalają państwu egzekwować zobowiązania partnera. W ogłoszeniu rządu takich elementów jeszcze nie ma.

Do czasu przedstawienia finalnych dokumentów nie sposób ocenić, czy zapowiedzi przełożą się na wymierne, policzalne korzyści dla polskiego przemysłu okrętowego. Dopiero umowa pokaże, czy te deklaracje mają wartość operacyjną, czy pozostaną jedynie elementem narracji towarzyszącej ogłoszeniu wyboru oferty.

Dlaczego pominięto okręty, które są w służbie?

Minister wskazuje, że swoje oferty przedstawiły m.in. Niemcy, Norwegia, Korea Południowa, Hiszpania, Francja oraz Włochy. Część z tych państw dysponuje okrętami, które są już używane przez ich marynarki wojenne, sprawdzone w eksploatacji gdzie posiadają rozbudowane zaplecze logistyczne oraz szkoleniowe. Proponowane jednostki mają znane koszty użytkowania, jasno określony cykl modernizacyjny i funkcjonują w strukturach państw NATO lub są bliskimi partnerami tego Sojuszu.

Mimo to rząd zdecydował się na konstrukcję, która nie znajduje się jeszcze w służbie żadnej marynarki wojennej. W praktyce oznacza to wybór rozwiązania, które nie zostało dotąd sprawdzone w realnych warunkach eksploatacji, więc jego faktyczną wartość bojową będzie można ocenić dopiero po latach.

W marynarce wojennej obowiązuje prosta zasada: okręt musi najpierw pływać i zostać sprawdzony w działaniach, dopiero potem można mówić o jego przewagach czy wiarygodności operacyjnej. W ogłoszonej decyzji zabrakło wyjaśnienia, dlaczego pominięto propozycje spełniające ten podstawowy warunek.

Konkluzja: wybór politycznie efektowny, operacyjnie ryzykowny

Minister Kosiniak-Kamysz przedstawia decyzję jako „historyczną” i „przełomową”, lecz jego własna wypowiedź ujawnia kluczowy problem: Polska wybrała ofertę, której podstawą jest konstrukcja niezweryfikowana w eksploatacji, z odległym terminem dostaw i offsetem opartym na deklaracjach.

W praktyce oznacza to, że zamiast natychmiast odbudować zdolności podwodne Marynarki Wojennej RP, Polska wchodzi w kilkuletni okres oczekiwania – z nadzieją, że projekt, który dziś jest audycją polityczną, stanie się realną zdolnością operacyjną.

Tymczasem doświadczeni marynarze od lat zwracają uwagę, że powinniśmy kupić okręt znajdujący się już w służbie. To jedyny realny sprawdzian wartości jednostki podwodnej.

Czy przy takim wyborze naprawdę nie mamy prawa zadać sobie pytania, które od kilku dni pojawia się w rozmowach wielu osób? Czy szwedzki A26 okaże się kolejnym Gawronem — projektem obiecującym, kosztownym, a w praktyce wielokrotnie przesuwanym i przez lata niebędącym w służbie?

To pytanie nie wynika z emocji. To chłodna refleksja nad decyzją, która przesądza o przyszłości polskich zdolności podwodnych na całe dekady. Powtórzę to po raz kolejny — w sytuacji, w której wybrano okręt, który nie znajduje się jeszcze w służbie żadnej marynarki wojennej, a partner odpowiedzialny za jego budowę sam od lat zmaga się z opóźnieniami — postawienie takiego pytania jest nie tylko dopuszczalne. Jest konieczne.

Autor: Mariusz Dasiewicz

Udostępnij ten wpis

23 komentarze

  1. Oni nic nie potrafią !
    Kolejny przykład smrodu !
    Cierpi Polska !
    Włosi i Korea dawali okręty lepsze i szybciej.
    Ofset na wysokim poziomie .
    Ale lans dobry a głupcy zadowoleni !!!
    ,, Brawo rudy i tygrysek” !

    • Kuźwa, znawcy się znaleźli. Może w Polsce mieliśmy budować okręty? Jak się na czymś nie znam milczę. Płaszczak tyle lat budował i nie wybudował. Idźcie u ruskich kupować głąby

      • Ci „Twoi” – Klich i Siemoniak budowali przedtem 8 lat a teraz nowy Kosiniak-Kamysz udaje wielki przełom. Raczej skonczy kadencje i nic konkretnego nie bedzie – bo łykacie jak ruskie pelikany i deklaracje oraz zapowiedzi traktujecie jak fakty. Wam to wystarcza od dawna. Nie ma przełomu – jest propaganda jak u putlera. Jestesmy potezni bo bedziemy mieli ! Kiedys…

  2. Niestety ten wybór to zwykłe świństwo zrobione Polsce i polskim marynarzom. Wybrano najgorszy okręt ze wszystkich, najgorszy bo nieistniejący, a do tego borykający się z narastającymi problemami. Kosiniak Kamysz wzniósł się na wyżyny hipokryzji i musiał bełkotać niemiłosiernie w uzasadnieniu tego nieoczekiwanego wyboru nieistniejącego niczego. No to polscy podwodniacy posurfują sobie jeszcze dekadę na starej szwedzkiej łajbie by przesiąść się na okręt niepewny technicznie, który kolejną dekadę będzie musiał być sprawdzany w ekspoloatacji i lata spędzi w stoczniach bo coś ciągle trzeba będzie weryfikować i udoskonalać. Koreańczycy Panie Kosiniak podali konkretne daty dostaw okrętów sprawdzonych w ekspoloatacji i okręt bojowy na czas przejściowy. Dawali pełne know how i licencję oraz prawo do budowy własnych zdolności produkcyjnych jak by się nam zechciało budować takie okręty w przyszłości. Aha i oczywiście koreańczycy finansują projekt w całości, nie trzeba byłoby marnować środków z funduszy europejskich. Ta decyzja pokazuje, że to co Pan określił jako sprawę honoru, stało się sprawą politycznego kupczenia bezpieczeństwem Polski i polaków. Jest Pan ostatnią kanalią i oszustem. Jeśli udowodni Pan publicznie że marynarka wojenna postawiła na szwedzką ofertę to zwracam honor. Jeśli nie to lepiej gdyby Pan spakował plecak ewakuacyjny bo to co Pan zrobił nie odstraszy rosji. Słowem mamy przesrane.

    • Myślę, że to decyzja podjęta z premedytacją. Kupiliśmy okręt, który nie istnieje, bo rząd nie jest pewny kolejnych wyborów i odwleka problem. Jako, że okrętu nie ma i nie wiadomo kiedy będzie a my potrzebujemy okrętów „na wczoraj” to jest to kompletnie niezrozumiałe jeśli podejść do tego w sposób racjonalny. Jeśli w przyszłych wyborach wygra inna opcja, to najpewniej zrobi audyt i uwali postępowanie, poniekąd słusznie, bo wątpię, żeby do 2027 do służby w Szwecji wszedł chociaż jeden A26, a koszty programu będą się piętrzyć. Wtedy opozycja powie, że oni odnieśli wielki sukces, a przebrzydły pis wszystko zniweczył. Jeśli wygra ta opcja, którą mamy teraz to mają trochę czasu żeby wymyślić piękną wymówkę w stylu „te okręty to przyszłość, nowoczesne jednostki, a takie potrzebują czasu żeby pokazać swoją potęgę”.
      Koniec końców zostaniemy bez żadnego okrętu podwodnego, bo Orzeł już nawet nie jest w stanie wyjść z portu, ale może po prostu czekamy, aż skończy się tak jak z Mig’ami-29, że okręt zatonie i ktoś zginie, bo nasi rządzący lubią prosić się o tragedię. Tyle lat już to przerabiamy i ciągle to samo.

      • Tak tylko przypomnę że Scorpene Evolved, 212CD, 212NFS i HDS-2300 też nie istnieją. Z kolei S80 Plus i KSS-III to oceaniczne okręty za duże na Bałtyk.

    • Przecież wybrano najlepszy okręt, bo to jedyny który spełnił wszystkie wymagania. Koreańczycy oferowali oceaniczny okręt za duży na Bałtyk i dostawę dopiero w 2035 roku.

  3. Cóż, to było wiadome. Przeciąganie, rozmowy, o zapis w historii- tylko niechlubny . Jaki kraj nie mając już praktycznie okrętów podwodnych wybiera coś takiego. Widać to jest zwłoka i czas, który nie przyniesie żadnych korzyści, efektów. Tytuł artykułu nawiązuje do okrętu Gawron 🤣 do tej pory pływa jako „wydmuszka”. Nic więc dziwnego, że tak naprawdę nie chcieli kupić tych okrętów tylko, żeby na Świecie Marynarki Wojennej Marynarze ich nie wygwizdali🤣 Szkoda miałem nadzieję i stawiałem na Koreańczyków, którzy wywiązują się z umów i dla Nich to by była hańba gdyby coś poszło nie tak z ich strony.

    • Pamiętam że poprzednio był cykl artykułów z których wynikało, że ta oferta nie jest może najlepsza, ale konkluzja była taka, że każdy będzie lepszy niż francuski…

  4. Rozumiem rozczarowanie wobec innych faworytów, ale krytyka w tym artykule jest amatorska a nie dziennikarskie raportowanie. Jednak jakimś cudem udało się wyciągnąć wnioski z politycznej wypowiedzi high level ministra.

  5. Jak zwykle górą względy polityczne anie racjonalne.
    Zgadzam się z opiniami że wybór Szweckiej oferty Orki to najbardziej nie przemyślana i ryzykowna decyzja i nieodpowiedzialna,argumenty które były przetaczanie w wcześniejszych komentarzach jak najbardziej trafne.
    Trzymałem kciuki za Orkę Koreańską niestety znowóż górę wzięła polityka a nie pragmatyzm i odpowiedzialność.
    Sam byłem związany z MW.i wiem że nasza MW nie będzie zadowolona z tej decyzji odnośnie tego wyboru z zrozumiałych względów o których pisano już w wcześniejszych opiniach i komentarzach.
    Nie zdziwiłabym się iż za jakiś czas z różnych powodów przyszła umowa jeśli dojdzie do jej podpisania zostanie zerwana i znowóż będziemy czekali na nowe okręty w nieskończoność ,hmm a może taki był zamysł żądu ale to tylko myśl która mi się nasunęła.
    Reasumując zapowiedzi buńczuczne a realia i oferta która została wybrana bardzo ryzykowna i dla mnie niezrozumiała.
    Czas pokaże czy się obroni ,choć słowo czas to w naszym przypadku nie bardzo pasuje do naszej sytuacji MW bo on dawno się skończył co do Okrętów Podwodnych.

  6. Co to za informacja o nieistniejącym okręcie Gädden? Jeżeli redakcja posiada informacja o okręcie pomostowym, to prośba o podanie nazwy istniejącego okrętu.

    • I tu ma Pan rację. Za błąd przepraszam. Już poprawiłem. Miało być typu Gotland 🙂

  7. Sekcja komentarzy tego portalu to kopalnia lol-kontentu. Prawie sami znawcy i patrioci którzy tematykę okrętów podwodnych i umów międzynarodowych ogarniają lepiej niż język ojczysty kraju, którego deklarują się być rzekomymi patriotami. Dość zabawne.
    A’propos argumentów przeciw kupowaniu prototypów – dokładnie takie same argumenty padały gdy podpisywano umowy na Rosomaka…
    Trzeba było wziąć to, albo tamto, sprawdzone w walce i wogóle…
    Dziś większość tamtych propozycji to średniej jakości second-hand wysyłany na Ukrainę, bo to taniej niż utylizacja.
    A to tylko APC, nie okręt.
    Nie twierdzę, że wybór oferty szwedzkiej jest najlepszym, bo niestety w przeciwieństwie do komentujących nie mam dostępu do realnych propozycji poszczególnych państw, ale okręty które już są mają jedną podstawową wadę – zostały zaprojektowane na wojnę która już się nie odbyła i ciężko je dostosować do wojny która może nadejść czyli np. pola walki wszelkiej maści dronów nawodnych i podwodnych. Nie kwestionuję potrzeby posiadania okrętów tej klasy, ale przykład działań na Morzu Czarnym pokazuje, że do neutralizacji floty rosyjskiej nie był w nowych warunkach potrzebny ani jeden okręt.

    • A konkretnie jakiej maści drony podwodne kolega ma na myśli, które powodują, że będące w służbie okręty podwodne są przestarzałe?

  8. lol skąd niby na obecnym etapie miałby się wziąć „twarde zapisy umowne” dot offsetu? Co to za bzdury. Niezależnie od tego, która z ofert zostałaby wybrana sytuacja byłaby dokładnie taka sama. Podpisanie umów dopiero przed nami.

  9. W MOn ja zwykle banda nieudaczników z ministrem lekarzem … ręce opadają jak można kupować coś z papieru . Tej łodzi nie mają nawet Szwedzi śmiech na sali . Ale cóż PIS kupował koreańskie sprzęty więc nie można było kupić teraz bo jakby to wyglądało w oczach fanatyków koalicji POpaprańcow.

  10. Oferowany gap-filler to nie jest okręt klasy Gotland (A-19) tylko Västergötland (starszy A-17).
    To oczywiste, że ten wybór jest silnie nacechowany politycznie. Ale akurat ze Szwecją powinniśmy współpracować jak najbliżej, ostatnie lata pokazały, że mamy z nimi dużo więcej zbieżnych interesów w zakresie regionalnego bezpieczeństwa, niż (niestety) z Niemcami.
    Cała krytyka pomija bardzo istotną kwestię tego wyboru – w rekomendującym wybór konkretnej oferty Zespole Zadaniowym byli eksperci z MW, nie tylko z zainteresowanych kontraktem ministerstw. MW twierdzi (póki co nieoficjalnie), że jest zadowolona z wyboru. Przemysł (Stocznia MW, PGZ) również jest podobno zadowolony. Szwedzi zapowiadają zakup „Ratownika” i duże zamówienia w PPO.
    Dlaczego nie ma tu ani słowa o tym? Przede wszystkim o tym, że to jest wybór rekomendowany _również_ przez MW?
    Czy to jest wybór obarczony większym ryzykiem niż pozostałe? Być może. Ale dlaczego nie wierzyć, że mimo wszystko jest optymalny? Nie wypada poczekać do konkretów umów przez potępianiem w czambuł?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Montaż modułu na przyszłym atomowym USS John F. Kennedy

    Montaż modułu na przyszłym atomowym USS John F. Kennedy

    W stoczni Newport News Shipbuilding, należącej do koncernu Huntington Ingalls Industries, 9 grudnia przeprowadzono kolejny istotny etap budowy lotniskowca o napędzie jądrowym USS John F. Kennedy (CVN 79) typu Gerald R. Ford

    Precyzyjne scalanie modułów na przyszłym USS John F. Kennedy

    Widoczne na zdjęciu prace realizowane są już po zakończeniu zasadniczego formowania struktury kadłuba i prowadzone są z wykorzystaniem metody modułowej, od lat stosowanej w stoczni Newport News Shipbuilding. Duże sekcje konstrukcyjne powstają równolegle, a następnie są transportowane do suchego doku, gdzie następuje ich precyzyjne ustawienie i trwałe połączenie z wcześniej zmontowanymi fragmentami okrętu.

    Przejście do etapu wyposażania kadłuba

    Osadzenie górnej części dziobu sprawia, że sylwetka lotniskowca coraz wyraźniej odpowiada docelowemu kształtowi jednostki. Jednocześnie prace stoczniowe przechodzą do etapu zbrojenia okrętu, rozumianego w stoczniowej praktyce jako wyposażanie kadłuba. Obejmuje ono położenie rurociągów, montaż torów kablowych i kanałów wentylacyjnych, układanie kabli oraz wykonywanie kolejnych prac wyposażeniowych.

    Montaż górnego modułu dziobowego należy do najbardziej czytelnych momentów budowy lotniskowca, wyraźnie zmieniających jego sylwetkę i potwierdzających postęp prac stoczniowym. Przyszły USS John F. Kennedy (CVN 79) jest drugą jednostką nowej generacji amerykańskich atomowych lotniskowców typu Gerald R. Ford, a Newport News Shipbuilding pozostaje jedyną stocznią w Stanach Zjednoczonych zdolną do realizacji tak złożonych programów okrętowych.


PolskiplPolskiPolski