Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Fregaty – „konie robocze” flot

Fregaty, „konie robocze” flot, pozostają od dekad zasadniczą klasą nawodnych wielozadaniowych okrętów bojowych flot świata. Obecnie na różnych etapach toczą się programy budów takich jednostek dla kilku najważniejszych sił morskich. Dotyczy to zarówno naszych sojuszników, jak też Federacji Rosyjskiej, której agresywne zachowanie napędza nową konfrontację militarną. 

Fregaty pozostają rdzeniem flot, zapewniając zdolności do obrony przed wszelkimi zagrożeniami na morskim teatrze działań – w tym najtrudniejszymi do wyeliminowania – z powietrza i spod wody. Jednak współczesne okręty tej klasy stanowią też ogniwo sił połączonych, czyli są przystosowane do współdziałania z innymi związkami okrętowymi, jak też z siłami lądowymi i powietrznymi we wspólnej operacji obronnej.

Wraz z nimi są zdolne do wykrywania i eliminacji zagrożeń z kierunku morskiego i w powietrzu, zapewniając obronę obiektom wojskowym i cywilnym w pasie wybrzeża, jak też ważnym siłom, takim jak – w naszym przypadku – Morska Jednostka Rakietowa. W takich przypadkach „spięte” w system lotnictwo i fregaty mogą wzajemnie dostarczać sobie informacji o położeniu celów i zwalczać je adekwatnymi środkami, zależnie od potrzeb.

Ale współczesne fregaty nie służą tylko do obrony w konflikcie symetrycznym. Coraz częściej mówi się o zagrożeniach dla tzw. morskiej infrastruktury krytycznej. Po zniszczeniach obydwu nitek rurociągu Nord Stream, kolejną ofiarą padł gazociąg Balticconnector, biegnący po dnie Bałtyku i łączący Republikę Finlandii z Republiką Estonii. Rzeczpospolita Polska także jest zależna od dostaw surowców energetycznych „rurami” podmorskimi i specjalizowanymi statkami, metanowcami. Ciągłość ich transportu jest kluczową kwestią z punktu widzenia gospodarki narodowej. Oznacza to konieczność zapewnienia bezpieczeństwa na akwenach powiązanych z transferem gazu i ropy naftowej.

Dozór tych stref, nierzadko odległych, wymaga użycia jednostek pływających odpowiedniej wielkości, które zapewnią długotrwałość misji i komfort służby oraz wypoczynku załogi w trudnych warunkach morskich. Nie da się do tego wykorzystać trałowców czy nawet niszczycieli min typu Kormoran II. Fregaty państw europejskich wykonują również ważne misje o charakterze ekspedycyjnym, związane z uczestnictwem w NATO-wskich, unijnych bądź ONZ-owskich operacjach antypirackich czy humanitarnych. 

Opracowanie nowej generacji tak skomplikowanych technicznie okrętów zabiera co najmniej dekadę, kolejną zaś zbudowanie serii, licząc od momentu podpisania umowy. Nie dziwi więc fakt, że najważniejsze floty na bieżąco dbają o ten aspekt rozwoju, planując kolejne generacje fregat, tak szybko, jak umożliwiają to finanse państwa. 

Nasz przegląd obejmie kilka przykładów realizowanych obecnie programów budowy fregat „zachodnich” i – dla porównania – rosyjskiego.

Fot. Wizualizacja australijskiej fregaty typu Hunter. Okręt wykorzystuje platformę GCS, opartą na brytyjskich fregatach typu 26/City. Ważnym wyróżnikiem jest maszt zintegrowany z systemem CEAFAR2. Jednostki są optymalizowane do działań ZOP.

Australijskie Huntery

14 grudnia 2018 roku rząd Australii podpisał kontrakt z ASC Shipbuilding, obecnie znaną jako BAE Systems Maritime Australia, na budowę fregat typu Hunter w ramach Projektu SEA 5000 Faza 1. Obejmuje on dziewięć jednostek optymalizowanych do zwalczania okrętów podwodnych (ZOP), które w latach 30. zastąpią osiem eksploatowanych obecnie w Royal Australian Navy, zmodernizowanych fregat MEKO 200 ANZAC. 

Konstrukcja Hunterów bazuje na brytyjskim projekcie Global Combat Ship (GCS), będącym eksportową wersją fregat typu 26/City, powstających dla Royal Navy. Seria budowana jest w stoczni BAE Systems Maritime Australia w Osborne koło Adelaidy. Cięcie blach do produkcji sekcji kadłubowych prototypu rozpoczęto w grudniu 2022 roku. Wstępny budżet wynosi 6 mld AUD, ale z pewnością nie jest to koniec wydatków.

Australijskie fregaty będą zdolne do prowadzenia różnorodnych misji niezależnie lub jako część grupy zadaniowej, z wystarczającym zasięgiem i autonomicznością, aby skutecznie działać w całym obszarze zainteresowania Canberry. Dzięki zastosowaniu nowych rozwiązań konstrukcyjnych będą również elastyczne, aby wypełniać role niezwiązane z działaniami bojowymi, takie jak pomoc humanitarna i pomoc w przypadku katastrof.

Okręty będą miały wyporność pełną ok. 8800 t i wymiary 149,9×20,8 m. Napęd w układzie CODLOG, składający się z turbiny gazowej Rolls-Royce MT30, czterech generatorów spalinowo-elektrycznych firmy MTU i dwóch silników elektrycznych, pracujący na dwie śruby o stałym skoku, umożliwi osiągnięcie prędkości 27 węzłów, a zasięg ma wynieść 7000 Mm. Załogę utworzy 180 ludzi, ale przewidziano 208 miejsc. Dodatkowe mogą być wykorzystane przez operatorów sił specjalnych bądź oficerów sztabowych w przypadku wykorzystania jednostki w charakterze okrętu dowodzenia. 

Fregata, której ważnym zadaniem będzie zwalczanie okrętów podwodnych, została do tej roli zaprojektowana od podstaw. Wspomniana siłownia może pracować w trybie cichym z użyciem silników elektrycznych. Podwodna część kadłuba w rejonie siłowni zostanie osłonięta kostkami pokrycia anechoicznego (podobnego do stosowanych na niektórych okrętach podwodnych) dodatkowo tłumiącego hałas maszyn.

Takie rozwiązanie zastosowano po raz pierwszy na okręcie nawodnym. Do poszukiwania podwodnego wroga jednostka otrzyma system hydrolokacyjny, złożony z sonaru kadłubowego średniej częstotliwości Ultra S2150 oraz holowanego niskiej częstotliwości Thales S2087 (CAPTAS 4), wykorzystującego pasywną antenę liniową i aktywną o zmiennej głębokości holowania. Zwalczanie okrętów podwodnych zapewnią lekkie torpedy elektryczne EuroTorp MU90 Impact odpalane z wyrzutni na okręcie i przenoszone przez śmigłowiec Lockheed Martin Sikorsky MH-60R Seahawk. Ten ostatni ma do dyspozycji hangar i lądowisko z urządzeniami wspomagania lądowania oraz transportu poziomego. 

Obronę powietrzną tworzyć będą kierowane pociski rakietowe RTX Standard SM-2 Block IIIC i ESSM (prawdopodobnie BLock 2), odpalane z wyrzutni pionowej Lockheed Martin Mk 41 VLS (32 komory do 32 SM-2 lub 128 ESSM). Do zwalczania celów morskich i lądowych jednostki otrzymają uniwersalne pociski kierowane Kongsberg Defence & Aerospace NSM i 127 mm armatę automatyczną BAE Systems Mk 45 Mod 4. Ponadto fregaty będą uzbrojone w: dwa 20 mm zestawy RTX Mk 15 Block 1A Phalanx, dwie 30 mm armaty DS30M Mk 2, pułapki przeciwtorpedowe Ultra S2170 Surface Ship Torpedo Defence (SSTD) i wyrzutnie aktywnych środków zakłócania głowic naprowadzania pocisków w paśmie radiolokacyjnym BAE Systems Australia Nulka. 

Zasadniczym systemem obserwacji technicznej, znacznie bardziej zaawansowanym niż na brytyjskich City, będzie system radiolokacyjny CEA Technologies CEAFAR2 (CEA Phased-Array) z antenami ścianowymi wkomponowanymi w strukturę masztu zintegrowanego. Obejmuje on podsystem dalekiego zasięgu CEAFAR-L, radar wielofunkcyjny CEAFAR-S i system kierowania ogniem rakietowym (podświetlania celów) CEAMOUNT. W maszcie będą też zintegrowane sensory systemów optoelektronicznych i walki elektronicznej. System zarządzania walką dostarczy Lockheed Martin i będzie to słynny Aegis zintegrowany z interfejsem podsystemu kierowania ogniem 9LV opracowanym lokalnie przez Saab Australia. 

Ważną nowością będzie ładownia misyjna, którą zlokalizowano na śródokręciu. Przestrzeń ta pomieści duże motorowe łodzie hybrydowe, bezzałogowce na- i podwodne oraz powietrzne, kontenery z wyposażeniem specjalnym i dodatkowym. Będzie przy tym wyposażona w urządzenia dźwigowe do ich przenoszenia i wodowania. Ładownia ma łatwy dostęp do hangaru śmigłowca na rufie, dzięki czemu składowany tam sprzęt może być przetaczany do wiropłata i na odwrót. 

Oczekuje się, że początkowa zdolność operacyjna pierwszego okrętu serii HMAS Flinders zostanie osiągnięta do 2031 roku.

Fot. Model kanadyjskiej fregaty typu Canadian Surface Combatant. To kolejne wcielenie GCS. Uwagę zwraca ładownia misyjna na śródokręciu, która pomieści alternatywnie wyposażenie zadaniowe. Co ważne, zrobi to nie kosztem stałego systemu walki, lecz oprócz niego, gdy zajdzie taka potrzeba.

„Kanadyjscy nawodni wojownicy”

Kanada jest kolejnym krajem, który w poszukiwaniu następców swoich fregat sięgnął po brytyjski projekt GCS. Ottawa planuje zbudować aż 15 fregat w ramach programu Canadian Surface Combatant do zastąpienia używanych dziś 12 jednostek typu Halifax. Okręty dla Royal Canadian Navy będą różniły się od brytyjskich i australijskich, jednak zasadnicze systemy oraz konstrukcja platformy pozostaną w znacznej mierze zunifikowane. Jak się łatwo domyślić, główne różnice sprowadzają się do systemu walki.  

Uzbrojenie wersji kanadyjskiej stanowić będzie wielokanałowy system obrony powietrznej MBDA UK Sea Ceptor z kierowanymi pociskami rakietowymi krótkiego zasięgu CAMM (Common Anti-air Modular Missile). Uzbrojenie to będzie wystrzeliwane z wyrzutni pionowych Lockheed Martin Extensible Launcher System (ExLS), spokrewnionych z rodziną Mk 41 (te same rozwiązania konstrukcyjne, oprzyrządowanie elektroniczne etc.). ExLS mają po trzy komory, z których każda mieści cztery CAMM-y.

Sea Ceptor zapewnia skuteczność w samoobronie, dzięki krótkiemu czasowi reakcji i możliwości błyskawicznego wystrzeliwania kolejnych rakiet, pozwalającym zwalczać kilka zagrożeń jednocześnie. Zastosowana technologia tzw. zimnego startu – Soft Vertical Launch (SVL) – zapewnia uzyskanie okrężnej strefy rażenia (360°) i elastyczność w walce na krótkich dystansach. Ważną cechą CAMM-ów jest aktywny radiolokacyjny system naprowadzania pocisku, dzięki któremu nie ma potrzeby podświetlania celu z okrętu. Głowica CAMM samodzielnie poszukuje celu w końcowej fazie lotu. System ma też łącze radiowe do uaktualnia danych o położeniu obiektu ataku. 

Poza nim fregaty otrzymają 32-komorową wyrzutnię Mk 41 do pocisków przeciwlotniczych średniego zasięgu SM-2 Block IIIC. Inną różnicą jest armata. Kanada wybrała Leonardo OTO Melara 127/64 LW Vulcano. Zdecydowała się też na zakup NSM-ów, co oznacza, że wszystkie trzy kraje budujące fregaty bazujące na typie 26 będą miały te same pociski uniwersalne. Poza tym fregaty otrzymają dwie 30 mm armaty Leonardo MARLIN-WS, dwie potrójne wyrzutnie torped lekkich RTX Mk 54, przenoszonych także przez śmigłowiec. Tym ostatnim będzie ciężki Lockheed Martin Sikorsky CH-148 Cyclone, dla którego przewidziano obszerne lądowisko i hangar. 

Wyposażenie elektroniczne ma objąć wielofunkcyjną stację radiolokacyjną Lockheed Martin AN/SPY-7 ze ścianowymi antenami aktywnymi AESA z szykiem fazowanym, pracującymi w pasmach X i S, a także optoelektroniczne układy obserwacji oraz kierowania ogniem. System ZOP wykorzystywać będzie te same sonary, co w przypadku australijskich Hunterów. Lockheed Martin Canada dostarczy system zarządzania walką CMS 330, a OSI Maritime Systems wyposażenie zintegrowanego mostka nawigacyjnego.

Obecnie trwają prace nad projektem technicznym, a rozpoczęcie budowy prototypu powinno nastąpić w przyszłym roku. Produkcją zajmie się stocznia Irving Shipbuilding w Halifaksie. Szacunkowy koszt ma wynieść nawet 56-60 mld CAD!

Fot. Belgijsko-holenderski program zaowocuje fregatami do zwalczania okrętów podwodnych.

Fregaty ZOP Beneluksu

Na drodze do pozyskania nowych fregat, co ciekawe, również optymalizowanych do działań ZOP, są Królestwo Belgii i Królestwo Niderlandów. Na początku 2018 roku ministrowie obrony tych państw podpisali protokół ustaleń, na mocy którego obydwie marynarki zdecydowały się na identyczny system uzbrojenia, w wyborze którego jeden kraj lideruje przetargowi. Belgia jest odpowiedzialna za wymianę eksploatowanych obecnie niszczycieli min typu Tripartite, zaś Holandia za zastąpienie fregat wielozadaniowych typu Karel Doorman.

Fregaty dostarczy konsorcjum firm Damen Naval, odpowiedzialnej za projektowanie i budowę okrętów, oraz Thales Nederland, która opracuje zintegrowany system radiolokacyjny i kierowania ogniem. Każda z flot otrzyma po parze fregat. Pierwsza dla Koninklijke Marine ma być przekazana w 2028 i podnieść banderę w 2029 roku. Drugi okręt trafi do Belgii w drugiej połowie 2030 roku, zaś kolejna para – odpowiednio – dla Holandii i Belgii, do 2031 roku. Budowa czterech fregat ZOP wiąże się z inwestycją o wartości około 3,8 mld EUR.

Belgijsko-niderlandzkie fregaty ZOP będą wypierały 6400 t, zaś długość ma wynieść 145 m, a szerokość 17 m. Zasadniczym systemem ZOP będzie LFAPS (Low Frequency Active Passive Sonar). System ten, opracowany przez TNO (Nederlandse Organisatie voor Toegepast-Natuurwetenschappelijk Onderzoek, Holenderska Organizacja Zastosowań Nauki), Koninklijke Marine i kanadyjską firmę Ultra, wykorzystuje sonar holowany niskiej częstotliwości.

Ponadto fregaty będą miały sonar kadłubowy, ale ten jeszcze nie został wybrany. Do zwalczania okrętów podwodnych posłużą torpedy parogazowe RTX Mk 54 odpalane z wyrzutni okrętowych i zrzucane ze śmigłowca NHIndustries NH90. Sensory i efektory ZOP będą zintegrowane w ramach UnderWater Warfare Suite (UWWS). W TNO trwa też faza rozwojowa krajowego systemu obrony, wykorzystującego antytorpedę. 

Chociaż w systemie walki nacisk położono na działania ZOP, fregaty będą również uzbrojone w pociski przeciwlotnicze i przeciwokrętowe. Dwa moduły wyrzutni pionowych Mk 41 VLS po osiem komór pomieszczą pociski ESSM Block 2, zaś na pokładzie górnym znajdą się wyrzutnie pocisków uniwersalnych NSM.

Uzbrojenie lufowe obejmie najnowszą 76 mm armatę Leonardo Sovraponte z mogącą strzelać amunicją kierowaną DART (Driven Ammunition Reduced Time of Flight). Dane do naprowadzania pocisków pochodzić będą z systemu Thales Nederland Pharos. Oprócz niej fregaty otrzymają dwie 40 mm armaty Leonardo OTO Marlin 40. Obronę bliską przez pociskami przeciwokrętowymi zapewni też zestaw rakietowy RAM-System Mk 31 RAM (prawdopodobnie Block 2) z wyrzutnią Mk 49 do pocisków RIM-116.

Okręty będą wyposażone w AWWS (Above Water Warfare Suite, system walki powierzchniowej), będący odpowiedzią na coraz szybciej zbliżające się pociski przeciwokrętowe, bezzałogowce i amunicję krążącą. AWWS tworzą systemy radiolokacyjne i oprogramowanie do analizy informacji. Zespół ten ma być zintegrowany z uzbrojeniem – pociskami ESSM Block 2 i armatą Sovraponte wraz z systemem kierowania ogniem Pharos. Wykrywaniem i śledzeniem zagrożeń zajmą się systemy radarowe Thalesa: APAR Block 2 (pasma X) i Sea Master 400 Block 2 (pasma S). System zarządzania walką nowych fregat też będzie pochodził od Thalesa i będzie odmianą TACTICOS-a. 

Mimo wielkości okręty będą obsługiwane przez nieliczną załogę, złożoną z 117 osób. Ponadto przewidziano zakwaterowanie dla dodatkowych 35 ludzi, okrętowanych w przypadku konkretnej misji. Najnowsze publikacje ministerialne nie podają szczegółów dotyczących siłowni i prędkości oraz zasięgu fregat. Wiadomo, że napęd będą stanowiły silniki elektryczne i wysokoprężne, zrezygnowano z turbin gazowych w celu oszczędności. 

Fot. Rosyjskie fregaty projektu 22350 (tu prototypowy Gorszkow) mają silne uzbrojenie rakietowe, szczególnie do zwalczania celów morskich i lądowych.

Rosyjscy admirałowie

Niejako dla kontrastu warto przyjrzeć się, jak do kwestii projektowania fregat podszedł potencjalny adwersarz, czyli Federacja Rosyjska. 

Fregaty projektu 22350 są pierwszymi dużymi, bojowymi okrętami nawodnymi Federacji Rosyjskiej, zaprojektowanymi po rozpadzie ZSRR. Projekt opracowało Północne Biuro Projektowo-Konstrukcyjne z Petersburga. Ich budowa w petersburskiej Stoczni Północnej od początku nie postępowała zgodnie z planami. Toczy się ona wolno, pierwotnie z przyczyn technicznych (nowe systemy uzbrojenia i wyposażenia nie były gotowe), zerwania kooperacji z firmami z Ukrainy, co opóźniło dostawy komponentów siłowni pierwszych okrętów, jak też finansowych. 

Prototypowy Admirał fłota Sowietskogo Sojuza Gorszkow wszedł do służby 12 lat po położeniu stępki, zaś drugi w serii Admirał fłota Kasatonow – 11 (banderę podniósł 21 lipca 2020). Obecnie trwa wyposażanie i budowa sześciu kolejnych jednostek tego typu, z których dwie – Admirał Gołowko (kończy próby morskie) i Admirał fłota Sowietskowo Sojuza Isakow reprezentują wariant bazowy, zaś pozostałe cztery (Admirał Amielko, Admirał Cziczagow, Admirał Jumaszew, Admirał Spiridonow) silniej uzbrojoną wersję rozwojową mogącą przenosić 24 zamiast 16 uniwersalnych pocisków rakietowych. 

Okręty zaprojektowano dość zachowawczo, jak w okresie zimnej wojny, bez uwzględnienia cech modułowości i możliwości rekonfiguracji wyposażenia do misji. Nawet tak oczywiste zadania, jak inspekcja statków czy działania antypirackie są ograniczone, z powodu wyposażenia fregaty w jedną, niedużą łódź motorową (jest też kompozytowy kuter roboczy, nienadający się do takich prac). Są za to silnie uzbrojone, w tym w systemy na razie niestosowane na Zachodzie.

Rosyjskie fregaty wypierają 5400 t i mierzą 135×16×4,5 m. Siłownię w układzie CODOG tworzą dwa silniki wysokoprężne i dwie turbiny gazowe, napędzające dwie śruby o stałym skoku, i zapewniające prędkość 29 węzłów oraz zasięg 4000 Mm. Załogę stanowi ok. 200 ludzi.

Głównym uzbrojeniem ofensywnym fregat typu Gorszkow jest system rakietowy Kalibr-NK, w skład, którego wchodzą kierowane pociski przeciwokrętowe 3M54, manewrujące do zwalczania odległych celów lądowych 3M14 oraz rakietotorpedy 91R1 i 91RT2 Otwiet. Są one odpalane z dwóch pionowych ośmiokomorowych wyrzutni uniwersalnych 3S14-22350 UKSK (Uniwiersalnyj korabielnyj strielbowyj kompleks).

Umożliwią one również wystrzeliwanie naddźwiękowych pocisków przeciwokrętowych 3M55 systemu P-800 Oniks oraz jeszcze trudniejszych do zwalczania hiperdźwiękowych 3M22 systemu 3K22 Cyrkon. Pocisk ma 3M22 osiągać prędkość Ma=8 (ok. 9800 km/h), co potwierdziły testy, w których uczestniczył też Gorszkow. Jego zasięg szacowany jest na ponad 500 km (niektóre opracowania sugerują nawet 1000 km). Zarówno Oniksy, jak i Cyrkony na razie nie mają odpowiedników na fregatach państw NATO. 

Obronę przeciwlotniczą zapewnia system 3K96-2 Polimient-Riedut, zunifikowany z lądowym zestawem S-350 Witiaź. W skład systemu wchodzą pociski średniego zasięgu 9M96 oraz krótkiego zasięgu 9M100 odpalane z czterech ośmiokomorowych wyrzutni pionowych. Te drugie – podobnie jak ESSM-y czy CAMM-y – mogą być instalowane w komorze wyrzutni po cztery. Jest to system wielokanałowy, mogący zwalczać kilka celów jednocześnie, dzięki wielozadaniowej stacji radiolokacyjnej 5P20K Polimient. Jej anteny ścianowe wkomponowano w maszt zintegrowany. Jego uzupełnieniem są dwa zestawy rakietowo-artyleryjskie obrony bezpośredniej 3M89 Pałasz. Fregaty mają też 130 mm armatę automatyczną A-192M Armat.

Sporo uwagi Rosjanie poświęcili kwestiom ZOP. Fregaty projektu 22350, oprócz wspomnianych rakietotorped, uzbrojono w system Pakiet-NK. Dwie czterorurowe wyrzutnie SM-588 mogą odpalać lekkie torpedy ZOP z napędem parogazowym MTT, jak też antytorpedy z napędem rakietowym M-15 (system przeciwtorpedowy klasy „hard-kill”). To kolejny system, którego jeszcze nie spotkamy na okrętach zachodnich, choć takie stają się powoli dostępne.

Do działań ZOP służy też śmigłowiec Kamow Ka-27PŁ, także uzbrojony w torpedy (APR-3), wykorzystujący hangar i lądowisko. Do wykrywania okrętów podwodnych przeznaczony jest system hydrolokacyjny, w skład, którego wchodzi sonar kadłubowy średniej częstotliwości Zaria-3.3 oraz holowana stacja hydrolokacyjna zmiennej głębokości zanurzania Minotawr-ISPN.

Rosyjskie fregaty wyposażono ponadto w radar wykrywania celów powietrznych i nawodnych 5P27 Furke-4, aktywno-pasywny radiolokacyjny system wskazywania celów dla rakiet przeciwokrętowych 34K1 Monolit, system kierowania ogniem artylerii 5P10 Puma, cztery obserwacyjno-celownicze głowice optoelektroniczne. Całość uzupełnia system walki elektronicznej TK-28 i współpracujący z nim system wyrzutni pasywnych środków zakłócających PU-SK i KT-308. Systemem zarządzania walką jest Sigma-22350. 

Fot. Zasadnicze parametry platformy fregat Miecznik. Oprócz składników systemu walki, typowych dla okrętów tej klasy, warto zwrócić uwagę na możliwość zabierania czterech łodzi i/lub bezzałogowców nawodnych oraz konfigurowalną przestrzeń misyjną.

Dobre na wszystko?

Fregaty jako okręty wysoce wielozadaniowe, szczególnie te projektowane ostatnio, cechuje rzeczywista wielofunkcyjność. Jednostki te mogą samodzielnie lub w zespołach okrętowych (szczególnie w okresach napięć i konfliktów) realizować szereg misji, związanych z ważnymi interesami państwa. Mogą długotrwale, bez względu na warunki pogodowe dozorować wyłączną strefę ekonomiczną, ochraniać i bronić morskie i brzegowe instalacje infrastruktury krytycznej, zapewniać bezpieczeństwo i ciągłość dostaw surowców, jak też „zwykłego” handlu drogami morskimi (a ten stanowi blisko 90% wolumenu wymiany międzynarodowej), no i oczywiście eliminować zagrożenia stricte militarne.

W tym przypadku są wyposażone i uzbrojenie do zwalczania środków napadu powietrznego, zapewniając „parasol” sobie, eskortowanym okrętom niemającym wystarczających zdolności w tym zakresie, jak też statkom i instalacjom w pasie wybrzeża. W wielu przypadkach są optymalizowane do poszukiwania okrętów podwodnych, drugiego po powietrznym, zagrożenia na morzu. Wszystkie fregaty mają też uzbrojenie artyleryjskie i rakietowe do rażenia celów nawodnych.

Na tle opisanych wyżej przykładów najnowszych fregat polskie Mieczniki wypadają absolutnie nowocześnie. Wykorzystują sprawdzoną platformę o dużej autonomiczności, mającą zapas wyporności i miejsca na przyszłe modyfikacje, jak też ekonomiczną siłownię złożoną z silników wysokoprężnych, gwarantującą jeden z największych zasięgów w tej klasie okrętów (8000 Mm). Wskazane przez zamawiającego systemy wyposażenia elektronicznego i uzbrojenia, tworzące zintegrowany system misji, obejmują nowoczesne rozwiązania, zresztą nazwy których były niejednokrotnie przytaczane powyżej (TACTICOS, CAPTAS, CAMM, Mk 41, Sea Master, MU90 etc.).

Oznacza to, że pierwsze fregaty polskiej budowy będą jednostkami podobnie wszechstronnymi, co zamówione przez duże floty zachodnie analogi. Systemy obrony powietrznej – nie tylko pociski CAMM, ale też CAMM-ER o zwiększonym zasięgu, a perspektywicznie zapewne również dalekosiężne CAMM-MR – uczynią z Mieczników „pływające parasole” broniące przed atakami pocisków rakietowych naszą flotę, statki i nadbrzeżne ośrodki przemysłowe. Warto też zauważyć, że deklarowany system hydrolokacyjny, obejmujący najnowsze sonary, kadłubowy i holowany firmy Thales, w połączeniu z torpedami MU90 i – jeszcze niewybranym – śmigłowcem pokładowym, pozwolą zabezpieczyć przed działaniem przeciwnika w głębinach Bałtyku, w tym przed penetracją podmorskich instalacji przesyłowych. 

W obliczu agresji rosyjskiej na Ukrainę, wszystko wskazuje, że retoryka o fregatach zbytecznych, jako „łatwych celach dla rakiet”, a do tego za „dużych na Bałtyk”, odeszła do lamusa. Masowa wręcz produkcja wielozadaniowych okrętów tej wielkości w państwach NATO i zaprzyjaźnionych, w tym nadbałtyckich, wskazuje, że obrana przez Polskę droga jest absolutnie słuszna. Jeśli będziemy ją kontynuować i zgodnie z umową wykorzystamy opcję produkcji kolejnych Mieczników, nasz kraj będzie mógł mocniej zaangażować siły morskie w politykę zagraniczną i globalną prezentację bandery, nie tylko w obrębie naszego morza. Tak od dawna czynią już nasi sąsiedzi.

Autor: Tomasz Grotnik

https://portalstoczniowy.pl/category/marynarka-bezpieczenstwo/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Ratownik – okręt, który wyznacza nowe standardy na Bałtyku. Dwa programy w jednym zakładzie

    Ratownik – okręt, który wyznacza nowe standardy na Bałtyku. Dwa programy w jednym zakładzie

    Palenie blach na nowy okręt ratowniczy Marynarki Wojennej RP jest symbolicznym początkiem budowy okrętu lub statku. W rozmowie z naszą redakcją, zaraz po uroczystości palenia blach, Prezes PGZ Stoczni Wojennej, Marcin Ryngwelski, mówi o znaczeniu programu Ratownik, budowie fregat Miecznik oraz o tym, jak te programy przywracają Polsce zdolność samodzielnego projektowania i budowania nowoczesnych okrętów wojennych.

    Czy programy Miecznik i Ratownik zmieniają polski przemysł okrętowy?

    Moment palenia blach na Ratownika to coś więcej niż początek budowy okrętu. To symboliczny sygnał, że polski przemysł okrętowy znów potrafi wziąć odpowiedzialność za tworzenie zaawansowanych jednostek od projektu po gotowy okręt.

    Marcin Ryngwelski, Prezes PGZ Stoczni Wojennej

    W dniu, który na zawsze zapadnie w pamięci stoczniowców i całego polskiego przemysłu okrętowego, rozpoczyna się nowy rozdział w historii PGZ Stoczni Wojennej. Symboliczne palenie blach pod budowę okrętu ratowniczego kp. Ratownik to nie tylko początek realizacji jednego z najważniejszych programów dla Marynarki Wojennej RP, lecz także potwierdzenie, że Polska wraca do grona państw zdolnych samodzielnie projektować i budować nowoczesne okręty wojenne.

    Czy programy Miecznik i Ratownik zmieniają polski przemysł okrętowy? / Portal Stoczniowy
    Fot. Portal Stoczniowy

    W rozmowie z Portalem Stoczniowym prezes Marcin Ryngwelski przedstawia kulisy realizacji dwóch kluczowych programów – Ratownik i Miecznik. Opowiada o roli PGZ Stoczni Wojennej w konsorcjum, relacjach z partnerami zagranicznymi, wyzwaniach kadrowych oraz o tym, jak budowa nowych okrętów wpływa na odbudowę kompetencji krajowego przemysłu okrętowego.

    Ratownik – symbol nowoczesności i krajowej samodzielności

    To jeden z najbardziej oczekiwanych programów dla Marynarki Wojennej RP. Jak podkreśla prezes PGZ Stoczni Wojennej, Ratownik to przedsięwzięcie niezwykle ambitne – zarówno pod względem technicznym, jak i organizacyjnym.

    Czytaj też: Ratownik: trzecia szansa

    Mówimy o pełnoprawnym okręcie ratowniczym i wsparcia podwodnego, który zapewni zdolność do prowadzenia operacji na głębokich wodach, wsparcia przyszłych okrętów podwodnych z programu Orka oraz ochrony infrastruktury krytycznej na dnie Bałtyku.

    Budowę jednostki rozpocznie uroczyste palenie blach zaplanowane na koniec listopada 2025 roku, a położenie stępki – w roku jubileuszowym, gdy Gdynia będzie obchodzić swoje stulecie.

    To ważny symbol – zarówno dla miasta, jak i dla nas jako stoczni. Pokazujemy, że potrafimy projektować i budować w Polsce nowoczesne okręty specjalistyczne – mówi Ryngwelski.

    Polski projekt, polska myśl inżynierska

    Ratownik powstaje na podstawie polskiej dokumentacji technicznej i krajowej licencji, co daje pełną kontrolę nad procesem projektowania, budowy i integracji systemów.

    To dla nas kluczowy krok – wracamy do projektowania własnych okrętów, a nie tylko do montażu konstrukcji zaprojektowanych za granicą – podkreśla prezes PGZ SW.

    Dzięki współpracy z polskimi biurami projektowymi i uczelniami technicznymi, udział krajowych dostawców w budowie Ratownika będzie znaczący – szczególnie w obszarze systemów energetycznych, automatyki, konstrukcji stalowych i wyposażenia pokładowego.

    Technologia pod powierzchnią

    Jednostka zostanie wyposażona w system nurkowania saturowanego umożliwiający prowadzenie długotrwałych misji na dużych głębokościach, z dzwonem nurkowym, komorami dekompresyjnymi i pełnym zapleczem wspierającym. Okręt otrzyma także system dynamicznego pozycjonowania (DP), pozwalający utrzymać pozycję nad rejonem akcji z dokładnością do kilku metrów.

    Polecam film Ostatni Oddech – pokazuje, jak niewielki margines błędu dzieli sukces od tragedii w takich warunkach. Ratownik ma zapewniać bezpieczeństwo tam, gdzie ryzyko jest najwyższe – dodaje Ryngwelski.

    Okręt będzie współpracował z bezzałogowymi pojazdami podwodnymi – zdalnie sterowanymi ROV i autonomicznymi AUV – co umożliwi mapowanie dna morskiego, inspekcję infrastruktury krytycznej oraz prowadzenie akcji poszukiwawczych.

    Zasięg operacyjny jednostki wynosić będzie około 6000 mil morskich, co pozwoli na działania nie tylko na Bałtyku, ale również na Północnym Atlantyku.

    Nowoczesność wymaga ludzi

    Kadra rozwija się razem z programem” – mówi Prezes. Wykorzystujemy doświadczenia z programu Miecznik, szczególnie w zakresie cyfrowego modelowania 3D i integracji systemów. Dzięki temu proces budowy Ratownika przebiegnie szybciej i sprawniej.

    PGZ Stocznia Wojenna współpracuje z Akademią Marynarki Wojennej i Politechniką Gdańską w zakresie szkolenia specjalistów, a także z pomorskimi kooperantami w ramach Grupy PGZ.

    Rola PGZ Stoczni Wojennej jest jasno zdefiniowana

    Jaka jest dokładna rola PGZ Stoczni Wojennej w programie budowy fregat pk. Miecznik?

    Rola PGZ Stoczni Wojennej jest jasno określona w podziale prac konsorcjum. Stocznia pełni funkcję lidera technicznego, odpowiedzialnego za całość projektu w zakresie technicznym – od integracji systemów po uruchomienie i przekazanie jednostki zamawiającemu. Partnerzy wspierają PGZ SW w wybranych obszarach, zgodnie z zakresem umów.

    Gdzie kończy się partnerstwo wobec zagranicznych dostawców, a zaczyna samodzielność stoczni?

    „Współpraca z Babcockiem od początku miała dotyczyć jedynie projektu klasyfikacyjnego. Niestety, ten etap się przedłużył, a firma nadal formalnie nas wspiera. Z punktu widzenia biznesu trudno mieć o to pretensje – każda firma wykorzystuje sytuację, w której zamawiający nie w pełni rozumie, co kupuje.

    Czy programy Miecznik i Ratownik zmieniają polski przemysł okrętowy? / Portal Stoczniowy
    Fot. Portal Stoczniowy

    Dlatego od dawna podkreślam w Grupie PGZ, że rola Babcocka powinna się już zakończyć. Zatrudniliśmy własnych projektantów i rozwijamy kompetencje wewnętrzne. To moment, by przejąć odpowiedzialność za projektowanie w pełnym zakresie” – podkreśla Ryngwelski.

    Realny harmonogram i wspólna strategia

    W ramach programu Miecznik budowa prototypowej fregaty Wicher jest już w toku. Wodowanie przewidziane jest na lato 2026 roku, a przekazanie jednostki Marynarce Wojennej RP – w III kwartale 2029 roku. Kolejne okręty – Burza i Huragan – będą przekazywane odpowiednio w 2030 i 2031 roku.

    Czytaj więcej: PRS nadzoruje budowę okrętu ratowniczego pk. Ratownik dla MW RP

    W obu programach – Ratownik i Miecznik – wspólnym mianownikiem jest powrót do samodzielności i odbudowa polskich kompetencji stoczniowych.

    Nie budujemy już tylko okrętów. Budujemy kompetencje, które pozwolą Polsce przez kolejne dekady rozwijać nowoczesne technologie morskie – podsumowuje Marcin Ryngwelski.

    Rozmawiał Mariusz Dasiewicz