Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Transport skroplonego gazu ziemnego (LNG) odgrywa kluczową rolę w globalnym rynku energetycznym. Dzięki gazowcom, kraje całego świata mogą korzystać z czystszego od ropy naftowej i węgla kamiennego źródła energii, jakim jest gaz ziemny, niezależnie od odległości i posiadanej infrastruktury gazowej.
W artykule
Katar jest jednym z największych eksporterów LNG na świecie. Kraj ten posiada dużą flotę nowoczesnych zbiornikowców LNG, których głównym operatorem jest Qatargas. Statki te regularnie przewożą LNG do Europy, Azji i Ameryki Północnej i czynią Katar liderem wn globalnym handlu LNG.
Australia również odgrywa kluczową rolę na rynku przewozów LNG, posiadając imponującą flotę metanowców. Australijskie firmy, takie jak Woodside Petroleum i Santos, zarządzają statkami transportującymi LNG głównie do krajów azjatyckich, takich jak Japonia, Korea Południowa i Chiny.
Czytaj więcej o współpracy między Uniwersytetem Gdańskim a PRS
Dzięki rewolucji łupkowej, Stany Zjednoczone stały się jednym z czołowych producentów gazu ziemnego. Amerykańskie porty, w Teksasie i Luizjanie, z których odbywa się eksport, są kluczowymi punktami wysyłki LNG na cały świat. Flota zbiornikowców LNG w USA jest stale rozbudowywana, aby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu globalnego rynku.

Japonia, choć nie jest producentem gazu ziemnego, posiada jedną z największych flot zbiornikowców LNG. Kraj ten jest największym importerem LNG na świecie, a japońskie firmy, takie jak Mitsui O.S.K. Lines, są wiodącymi operatorami statków kriogenicznych, które dostarczają LNG z Kataru, Australii, Stanów Zjednoczonych i innych krajów.
Chiny, jako największy konsument energii na świecie, intensywnie rozwijają swoją flotę zbiornikowców LNG. Państwowe koncerny, takie jak China National Offshore Oil Corporation (CNOOC), inwestują w nowe jednostki, aby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu na czystszą energię.
Budowa nowoczesnego zbiornikowca LNG to kosztowne przedsięwzięcie. Cena budowy jednego statku może wynosić od 200 do 300 milionów dolarów, w zależności od jego pojemności i zaawansowania technologicznego. Największe statki LNG mogą przewozić nawet do 266 tysięcy metrów sześciennych skroplonego gazu ziemnego.
Czytaj też gazociąg Balticconnector ponownie uruchomiony
Czarter zbiornikowców LNG również wiąże się z wysokimi kosztami. Średnia dzienna stawka czarteru takiego statku może wynosić od 60 do 100 tysięcy dolarów amerykańskich, w zależności od warunków rynkowych, trasy i dostępności jednostek.

Pomimo wysokich kosztów budowy i czarteru, transport LNG jest opłacalny. Przykładowo, przewiezienie jednego metra sześciennego LNG z Kataru do Japonii może przynieść zysk netto rzędu kilku dolarów, co przy pełnym załadunku, może generować zysk sięgający kilku milionów dolarów. Ponadto, rosnące zapotrzebowanie na czystszą energię sprawia, że perspektywy dla rynku LNG są bardzo obiecujące. Przekłada się to na długoterminowe zyski dla operatorów tych jednostek.
Dzięki zastosowanym w tych statkach zaawansowanym technologiom, można w bezpieczny i efektywny sposób transportować gaz ziemny. Przyczyniają się poniekąd do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla i ochrony środowiska. Umożliwiają też one krajom na całym świecie skorzystanie z czystszego i bardziej zrównoważonego źródła energii.
Autor: Marcin Szywała


Stany Zjednoczone formalnie zgodziły się, by Korea Południowa rozpoczęła program budowy okrętów podwodnych o napędzie jądrowym. To decyzja o dużym ciężarze strategicznym – zarówno dla równowagi sił w regionie, jak i dla dotychczasowej polityki USA wobec ograniczania rozprzestrzeniania technologii jądrowych.
W artykule
Amerykańskie przyzwolenie ogłoszono w formie oficjalnego komunikatu na stronie Białego Domu, będącego bezpośrednią konsekwencją wcześniejszych rozmów prezydenta Donalda Trumpa z południowokoreańskim przywódcą Li Dze Mjungiem. W kontekście napięć wokół Półwyspu Koreańskiego i wzrostu aktywności Chin w zachodniej części Indo-Pacyfiku ta decyzja może mieć konsekwencje wykraczające daleko poza region.
Zgoda USA oznacza otwarcie możliwości technologicznej i politycznej, do której Korea Południowa dążyła od lat. Choć kraj ten dysponuje flotą okrętów podwodnych, dotąd ograniczał się do napędu konwencjonalnego – głównie z uwagi na amerykański sprzeciw wobec udostępnienia technologii wzbogacania uranu dla celów wojskowych.
Czytaj więcej: Koreański kapitał rusza w stronę rdzewiejących doków Ameryki
Porozumienie obejmuje również element kluczowy dla przyszłego programu okrętowego Seulu. Waszyngton zadeklarował gotowość wspierania południowokoreańskiego programu cywilnego, który obejmuje produkcję paliwa jądrowego, z zastrzeżeniem jego „pokojowego” przeznaczenia. Taki zapis – znany z międzynarodowych regulacji – w praktyce otwiera drogę do zabezpieczenia paliwa dla okrętów o napędzie jądrowym.
Obok aspektu militarnego, w komunikacie Białego Domu pojawił się wątek gospodarczy: Korea Południowa ma zainwestować 150 miliardów dolarów w rozwój amerykańskiego przemysłu stoczniowego. Kolejne 200 miliardów ma zostać przeznaczone na „cele strategiczne” – bez jednoznacznego doprecyzowania, czym są owe cele.
Współczesna geopolityka, także ta morska, coraz rzadziej sprowadza się wyłącznie do rozmów o okrętach, siłowniach jądrowych i torpedach. Coraz częściej mowa o aliansach przemysłowych, transferach technologii, podziale wpływów i „grze o łańcuchy dostaw”. Z tej perspektywy południowokoreańskie atomowe okręty podwodne to tylko jeden z pionków na szachownicy, której plansza sięga od Filadelfii po cieśninę Tsushima.
Biały Dom nie skomentował w swoim oświadczeniu potencjalnych skutków w regionie, lecz trudno pominąć pytanie o to, jak na tę decyzję mogą zareagować Chiny i Korea Północna. Z perspektywy Pekinu decyzja USA może być odebrana jako precedens przekraczający dotychczasowe granice amerykańskiej polityki wobec transferu technologii jądrowych. Chiny będą z pewnością uważnie śledzić każdy etap południowokoreańskiego programu i dostosowywać do niego własne działania morskie w zachodniej części Indo-Pacyfiku.
W przypadku Korei Północnej nie należy oczekiwać oficjalnej zmiany stanowiska. Reżim Kim Dzong Una od lat prowadzi politykę całkowicie oderwaną od międzynarodowych apeli czy ograniczeń, więc również tym razem można zakładać, że program jądrowy i rakietowy będzie kontynuowany niezależnie od działań Seulu. Pjongjang zwykle reaguje na takie decyzje własnym tempem i według własnych kalkulacji, co tylko zwiększa nieprzewidywalność napięć na Półwyspie.
Czytaj też: Południowokoreańska strategia globalnej ekspansji przemysłu stoczniowego
Tym samym region Indo-Pacyfiku wchodzi w nową fazę rywalizacji, w której pojawienie się południowokoreańskich jednostek o praktycznie nieograniczonym zasięgu operacyjnym może zachwiać dotychczasową równowagą i wymusić nowe kalkulacje zarówno w Pekinie, jak i w Pjongjang
Historia wielokrotnie pokazywała, że każdy poważny transfer technologii ma swoją cenę. W tym przypadku nie chodzi wyłącznie o pieniądze, lecz o odpowiedzialność. Korea Południowa, wchodząc do grona państw dysponujących okrętami o napędzie jądrowym, zyska nowe możliwości operacyjne. Jednocześnie stanie się jeszcze ściślej związana z amerykańską architekturą odstraszania.
Zgoda USA nie jest więc prezentem – to inwestycja w południowokoreańską gotowość bojową, która ma odciążyć amerykańskie siły morskie w regionie Indo-Pacyfiku. To układ, w którym każda ze stron coś zyskuje, lecz także ponosi realne ryzyko.