Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Hala Kadłubowa w PGZ Stoczni Wojennej – plany i strategia

Redakcja Portalu Stoczniowego na początku tygodnia opublikowała tekst dotyczący przyszłości Hali Kadłubowej PGZ Stoczni Wojennej i jej strategicznej roli dotyczącą budowy fregat z programu MIECZNIK. Po publikacji tego artykułu napłynęły do nas pytania od czytelników dotyczące dalszych planów i strategii związanych z tą inwestycją.

W związku z tym, postanowiliśmy przesłać nasze pytania poruszone w artykule do PGZ Stoczni Wojennej. Dzisiaj otrzymaliśmy odpowiedzi na najważniejsze z nich, które pozwolą naszym czytelnikom samodzielnie ocenić przyszłość tej kluczowej inwestycji i rozwiać ewentualne wątpliwości.

Czy istnieje strategia współpracy z innymi podmiotami, zarówno krajowymi, jak i zagranicznymi, w celu maksymalnego wykorzystania potencjału Hali Kadłubowej?

Obecnie PGZ Stocznia Wojenna ma w pełni zakontraktowane moce produkcyjne przynajmniej do końca 2026 roku. Jednak już teraz podejmujemy – także we współpracy z Polską Grupą Zbrojeniową – szereg działań, które zmierzają z jednej strony do zwiększenia portfela zamówień na nowe budowy oraz remonty i modernizacje, z drugiej do dywersyfikacji przychodów poprzez uruchamianie nowych linii biznesowych.

Czytaj o końcowym odliczaniu na budowie Hali Kadłubowej PGZ Stoczni Wojennej

Oczywistym priorytetem tych działań jest realizowanie programów modernizacyjnych dla Marynarki Wojennej RP. Mamy nadzieję, że w związku z rosnącym zagrożeniem geopolitycznym i związaną z tym potrzebą wzmocnienia roli Marynarki Wojennej RP, takich projektów będzie więcej i przynajmniej część z nich będzie realizowana właśnie w PGZ Stoczni Wojennej. Staramy się również wraz z naszą spółką-matką (PGZ S.A.) o realizacje zleceń dla partnerów zagranicznych lub wspólnie z partnerami zagranicznymi, czego przykładem jest produkcja elementów kadłubów okrętów dla klienta z Wielkiej Brytanii. 

Stocznia realizuje również plan powołania do życia Centrum Logistyczno-Magazynowego, którego głównym zadaniem będzie obsługa operujących w naszym rejonie Bałtyku okrętów sojuszniczych. Ponadto we współpracy z partnerami zewnętrznymi rozpoczęliśmy prace nad wielozadaniowym bezzałogowym pojazdem pływającym, którego produkcja może w przyszłości być kolejnym źródłem przychodów Stoczni.

Czy inwestycja w Halę Kadłubową była od początku planowana jako element długoterminowego rozwoju stoczni?

Wszelkie inwestycje, także te kojarzone bezpośrednio z programem MIECZNIK, są od początku realizowane jako część strategii rozwoju Stoczni Wojennej, która wykracza poza okres budowy trzech Mieczników. Inwestycje obejmują nie tylko budowę Hali Kadłubowej oraz Hali Produkcyjnej, ale również zasadniczą modernizację parku maszynowego, relokację doku (kompaktyzacja Stoczni), modernizację części nabrzeży, budowę magazynu koncesjonowanego oraz wiele innych zadań inwestycyjnych.

Nie wszystkie z tych inwestycji są bezpośrednio związane z budową Mieczników i nie były finansowane z budżetu tego programu. Realizowane inwestycje uczynią PGZ SW jedną z najnowocześniejszych stoczni w Europie, zdolną do pozyskiwania i realizowania zamówień na zaawansowane projekty budów i modernizacji okrętów zarówno dla Marynarki Wojennej RP, jak i innych marynarek sojuszniczych.

Czy PGZ Stocznia Wojenna dysponuje wystarczającymi zasobami finansowymi i ludzkimi, aby skutecznie zarządzać tak dużą infrastrukturą w przyszłości?

Zarządzanie tak dużymi, długotrwałymi i skomplikowanymi projektami jak budowa trzech fregat MIECZNIK wymaga dużej elastyczności organizacyjnej. PGZ SW buduje swój potencjał, opierając go z jednej strony na własnym zespole, a z drugiej na najlepszych firmach podwykonawczych na rynku. Przez ostatnie lata stocznia stała się atrakcyjnym pracodawcą na konkurencyjnym trójmiejskim rynku pracy, zapewniając możliwość rozwoju zawodowego w wielu obszarach. Dzięki temu udało się zbudować zespół składający się zarówno z doświadczonych specjalistów (często z uznanych firm zagranicznych), jak i młodych, ambitnych osób rozpoczynających swoją karierę zawodową.

Podjęto również szereg działań mających na celu przyciągnięcie młodzieży do branży stoczniowej, zarówno na poziomie szkół zawodowych (otworzono warsztat zawodowy dla 50 uczniów), jak i szkół wyższych (współpraca z uczelniami, programy stażowe, stypendia). Stocznia wdrożyła program szkoleniowy obejmujący zarówno nowych, jak i dotychczasowych pracowników. Pierwsze rezultaty tych działań są bardzo pozytywne, co pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość – zarówno pod względem jakości, jak i liczby zatrudnionych.

Wprowadzone ostatnio zmiany organizacyjne przyniosły znaczną poprawę sytuacji finansowej stoczni. W 2022 roku, po raz pierwszy od przejęcia majątku upadłej Stoczni Marynarki Wojennej od Syndyka (w 2018 roku), PGZ SW odnotowała zysk, w tym z działalności operacyjnej. W 2023 roku zysk wyniósł już ponad 36 mln zł. Realizacja programu MIECZNIK miała na ten wynik niewielki wpływ, gdyż fizyczna budowa wielozadaniowych fregat dla Marynarki Wojennej RP rozpoczęła się dopiero w sierpniu 2023 roku. Oznacza to, że stocznia wchodzi w okres budowy Mieczników z doskonałym zespołem, nowoczesną infrastrukturą i zdrową sytuacją finansową. Potencjał ten z pewnością będzie można wykorzystać także przy innych przyszłych projektach, dostosowując go w miarę potrzeb do sytuacji.

Czy istnieje strategia współpracy z innymi podmiotami, zarówno krajowymi, jak i zagranicznymi, w celu maksymalnego wykorzystania potencjału Hali Kadłubowej?

Zarówno na poziomie Grupy PGZ, jak i samej PGZ Stoczni Wojennej prowadzone są działania zmierzające do pozyskania nowych zleceń, opierając się na zmodernizowanej infrastrukturze oraz kompetencjach PGZ Stoczni Wojennej i innych podmiotów Grupy PGZ. Obejmuje to zarówno samodzielną realizację projektów przez spółki Grupy, jak i wspólne przedsięwzięcia z partnerami zagranicznymi. Ze względu na poufność rozmów, nie możemy udzielać szczegółowych informacji na ten temat.

Jakie są plany na rozwój technologiczny i innowacyjny Stoczni Wojennej, aby utrzymać konkurencyjność na rynku międzynarodowym?

Przeprowadzone w ostatnim czasie inwestycje zapewnią trwały rozwój PGZ SW na co najmniej kilka kolejnych lat. Jednakże, nieustannie pracujemy nad poprawą naszej pozycji konkurencyjnej. Jako jedna z nielicznych stoczni, posiadamy unikalne kompetencje w zakresie integracji systemów elektronicznych i uzbrojenia okrętów. Nasz Ośrodek Elektroniki i Uzbrojenia ma bogate doświadczenie w dostawach i montażu systemów nawigacji i obserwacji technicznej, zintegrowanych systemów łączności i krypto, sieci teleinformatycznych oraz systemów uzbrojenia.

Rozwijamy współpracę technologiczną zarówno z uznanymi graczami w branży zbrojeniowej, takimi jak Babcock, OSI Maritime, Rohde & Schwartz, jak i ze startupami, co zapewnia nam dostęp do najnowszych technologii. Przykładem takiej współpracy jest powstająca w PGZ SW bezzałogowa jednostka pływająca (dron) o podwójnym przeznaczeniu (dual use).

PGZ Stocznia Wojenna zbudowała solidny potencjał, aby sprostać zarówno bieżącym, jak i przyszłym wyzwaniom konkurencyjnym oraz technologicznym.

Źródło: PGZ SW

https://portalstoczniowy.pl/category/okretownictwo-stocznie/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Wybór oferenta w programie ORKA. Test prawdziwej powagi państwa – część 2

    Wybór oferenta w programie ORKA. Test prawdziwej powagi państwa – część 2

    W drugiej części mojej opinii wchodzimy na poziom konkretu: przyglądam się hiszpańskiej ofercie S-80 oraz propozycji Hanwha Ocean – dwóm kierunkom, które nie tylko dają Polsce nowe okręty podwodne, lecz przede wszystkim budują trwałe kompetencje naszego przemysłu. To tutaj rozstrzyga się, czy Orka będzie jedynie dużym zakupem sprzętu, czy decyzją, która wprowadzi polskie stocznie i Marynarkę Wojenną RP do zupełnie nowej ligi.

    Zanim przejdę do samych ofert, chcę zaznaczyć jedną rzecz, bo obserwuję, co dzieje się na platformie X i wiem, jakie pytania potrafią wracać jak bumerang. Tak – portale takie jak mój współpracują z firmami z branży morskiej, to żadna tajemnica. Ale ten tekst, podobnie jak cały cykl o Orce, powstał wyłącznie z mojej inicjatywy. Ani Hiszpanie, ani Koreańczycy którzy wykupili u mnie reklamę nie wiedzieli, że go opublikuję, nikt nie sugerował mi żadnej treści, nikt nie konsultował ze mną żadnych „oczekiwań”.

    Jedyny element, który pochodzi bezpośrednio od oferentów, to twarde dane techniczne – jak zestaw uzbrojenia przekazany mi przez stronę Koreańską. Cała reszta to moje obserwacje i moja odpowiedzialność za słowa. A skoro mówimy o decyzji, która ma zdefiniować polskie bezpieczeństwo na dekady, to właśnie tak według mnie powinno to wyglądać.

    Zapraszam do lektury.

    Hiszpański koncern stoczniowy Navantia – S-80 i kusząca oferta przemysłowa

    Hiszpańska propozycja ma w sobie coś, co trudno dziś znaleźć w światowych programach okrętowych: realne tempo, realną produkcję i realne okręty których budowa w zakładach stoczniowych widziałem na własne oczy. W Kartagenie budowane są równocześnie trzy jednostki S-80, a to dla kraju takiego jak Polska – który potrzebuje okrętów na już, a nie za dekadę – jest argumentem wyjątkowo mocnym. Dla mnie osobiście Hiszpania ma dziś ofertę najbliższą temu, czego brakuje nam najbardziej: przewidywalności i czasu dostawy. Dla państwa polskiego to również jedna z najatrakcyjniejszych opcji, choć – jak zawsze w programie Orka – wiele zależy od tego, czy obie strony będą chciały wejść w prawdziwe partnerstwo, a nie tylko w zakup gotowego kadłuba.

    Atut Hiszpanów jest oczywisty: oni już budują to, co proponują Polsce. Program S-80 wszedł w dojrzałą fazę produkcyjną, kolejne jednostki przechodzą chrzty i próby morskie, a stocznia w Kartagenie utrzymuje pełny rytm pracy. To nie jest projekt z planszy, lecz linia montażowa, która mogłaby – jeśli obie strony by tego chciały – dostarczyć Marynarce Wojennej RP nowy okręt szybciej, niż jakakolwiek inna oferta w tym postępowaniu. Nie jest tajemnicą, że Państwo Polskie stoi dziś przed ryzykiem wieloletniej luki podwodnej Hiszpania mogłaby ją wypełnić – ale tylko wtedy, gdy Warszawa byłaby gotowa tę rozmowę naprawdę podjąć, a Madryt gotów ją domknąć. Warto przy tym pamiętać o czymś, co w tym postępowaniu zaskakująco często się przemilcza – Polska ma wojnę za swoją wschodnią granicą i rosnące zagrożenia na Bałtyku. W takich realiach liczą się nie tylko parametry okrętu, ale tempo, przewidywalność i gotowość do realnego współdziałania. A właśnie to dziś daje Hiszpania.

    Czytaj więcej: Czy hiszpańskie okręty podwodne typu S-80 to dobra propozycja dla Polski?

    Jest jeszcze jeden element, który – podobnie jak w przypadku koreańskiej oferty, choć może nieco słabiej – odróżnia Hiszpanów od reszty stawki: podejście do współpracy przemysłowej. Navantia od pierwszego dnia podkreśla, że Polska nie ma być klientem przy ladzie, lecz partnerem przy stole. Widać to w każdej rozmowie i każdym fragmencie prezentacji: od integracji polskich stoczni, przez szkolenia i symulatory 1:1, po gotowość przekazania kluczowych kompetencji technicznych związanych z AIP na okręcie S-83 oraz systemami walki tworzonymi wspólnie z Lockheed Martin. Co istotne, hiszpańska marynarka – podobnie jak niemiecka – przestawia swoją flotę podwodną na pociski NSM. To oferta, która daje Polsce nie tylko okręt, ale realny udział w technologii i uzbrojeniu które buduje europejskie odstraszanie. A w tym postępowaniu to rzadkość.

    Trzeba jednak uczciwie powiedzieć jedno: Hiszpania też ma swoje słabości, ma trudną historię programu i potrzebuje partnera, który nie wejdzie w tę współpracę „na próbę”. To musi być decyzja odważna, symetryczna i świadoma, bo S-80 to okręt poważny, wymagający i budowany z myślą o długich patrolach daleko od wybrzeża. Ale kiedy będąc w zakładach stoczniowych Kartageny widziałem na własne oczy, jak S-81 wychodzi w morze, jak wodowany jest S-82, jak rosną sekcje S-83 i S-84 i jak w oczach ludzi Navantii widać autentyczną dumę, mam poczucie, że to oferta, która daje Polsce coś, czego nie oferują inni: wiarygodny kalendarz i gotowość do prawdziwej pracy ramię w ramię. A w programie Orka czas jest dziś walutą cenniejszą niż stal.

    Dlaczego propozycja Hanwha Ocean może być dla Polski przełomowa?

    Koreańczycy są dla mnie przypadkiem szczególnym. Może to zabrzmi zbyt osobiście, ale dla człowieka, który w nazwie swojego portalu ma słowo „stoczniowy”, propozycja Hanwha Ocean ma w sobie tę samą autentyczność co hiszpańska oferta z Kartageny: zero pozoranctwa, za to morze konkretów. Kiedy Europejczycy pokazują slajdy, Koreańczycy pokazują harmonogramy, ludzi, procesy, linie produkcyjne i listę inwestycji gotowych do przeniesienia do Polski. Ich cała filozofia brzmi: nie chcesz kupić okrętu, tylko zdolność – i to było czuć w każdej rozmowie.

    Najmocniej uderza to, czego w Europie wciąż brakuje: pełne, poważne potraktowanie polskiego przemysłu okrętowego jako partnera, a nie odbiorcy. Hanwha Ocean od pierwszego dnia powtarza to samo – okręt to dopiero początek, sednem jest przemysł, kompetencje i samodzielność floty. I tu cytat, który zapadł mi w pamięci: 

    Państwo kupujące okręt musi umieć utrzymać go we własnych stoczniach, bez czekania na pomoc innych państw. 

    Dla mnie – człowieka, który widzi, jak wygląda realna sytuacja naszych stoczni – to zdanie nie jest marketingiem. To jest strategia, której w Polsce nikt nam nigdy naprawdę nie zaoferował.

    Koreańczycy wyciągnęli lekcję z własnej historii, której w Europie często się nie rozumie: uzależnienie od zagranicznych podwykonawców jest śmiertelne dla modernizacji państwa. Dlatego proponują Polsce nie tylko okręt KSS-III Batch-II, lecz cały ekosystem – wspólny ośrodek MRO, transfer technologii, miejsca pracy, szkolenia dla załóg i inżynierów, a nawet okręt pomostowy z typu KSS-I, który mógłby przywrócić Polsce zdolności podwodne szybciej, niż ktokolwiek przewidywał. To jedno z niewielu realnych rozwiązań „na teraz”, a nie na 2035 rok. I mówię to świadomie, patrząc na sytuację Marynarki Wojennej bez złudzeń.

    To oferta wyjątkowa również dlatego, że Koreańczycy działają jak kraj, który sam musiał walczyć o swoje bezpieczeństwo: przewidywalne harmonogramy, rygor technologiczny i koncentracja na tym, by partner nie był od nikogo zależny. Seong-Woo Park, wiceprezes Hanwha Ocean odpowiedzialny za ofertę w programie Orka ujął to jednym zdaniem, które powinno być wydrukowane i powieszone w gabinetach wszystkich decydentów: 

    Raz ustalony harmonogram jest obowiązujący przez całą umowę, bez aneksów.

    Koreański KSS-III Batch-II wyróżnia się tym, że jego uzbrojenie nie jest zbiorem pojedynczych efektorów, lecz kompletnym systemem prowadzenia walki podwodnej, nawodnej i lądowej. Podstawą jest ciężka torpeda K-761 Tiger Shark kalibru 533 mm, odpalana z sześciu dziobowych wyrzutni i przeznaczona do zwalczania zarówno okrętów podwodnych, jak i nawodnych. Z tych samych wyrzutni Koreańczycy integrują pociski manewrujące i przeciwokrętowe Haeseong-line SLCM, zdolne do precyzyjnego rażenia celów nawodnych oraz wybranych celów lądowych.

    Do ofensywnych działań minowych służą inteligentne mobilne miny SLMM, które po wystrzeleniu z wyrzutni torpedowej samodzielnie zajmują zaprogramowaną pozycję i działają jako autonomiczne miny rejonowe. Pakiet uzupełniają dla adwersarza cele lądowe miny morskie, umożliwiające stawianie tradycyjnych zagród mionowych. Najmocniejszym elementem jest jednak konwencjonalny pocisk balistyczny Hyunmoo-4-4, odpalany z 10-komorowego modułu K-VLS, zapewniający zdolność głębokiego uderzenia na kluczowe cele lądowe.

    Koreańczycy oferują więc nie tylko okręt podwodny, ale pełną paletę środków rażenia — od torped i min, po manewrujące i balistyczne pociski dalekiego zasięgu — czego w Europie nie daje dziś nikt.

    Dla Polski to nie jest kolejna propozycja w katalogu Orki. To próba zaproszenia nas do zupełnie innej ligi przemysłowej – takiej, w której wreszcie nie tylko będziemy kupowali sprzęt, ale będziemy się uczyć go budować, utrzymywać i rozwijać. I dlatego – piszę to zupełnie prywatnie – koreański kierunek uważam za jeden z dwóch najbardziej autentycznych i najbliższych temu, czym powinna być polska Orka.

    Jutro natomiast zapraszam na trzecią część mojej subiektywnej opinii – o ofertach, które najmocniej dzielą opinię publiczną i niosą w sobie zarówno ogromny potencjał, jak i równie poważne znaki zapytania.

    Mariusz Dasiewicz