Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

W piątek indyjski atomowy okręt podwodny SSBN INS Arihant przeprowadził udany start rakiety balistycznej.
SSBN to angielski skrót oznaczający okręt podwodny z pociskami balistycznymi, który jest zdolny do wystrzelenia pocisków balistycznych (SLBM) z głowicami nuklearnymi.
Indie są jednym z niewielu krajów na świecie, które dysponują atomowymi okrętami podwodnymi. Oprócz nich tą klasą okrętów dysponują wszyscy stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ. W niedalekiej przyszłości do grona tych krajów być może dołączy Australia.
Indyjskie Ministerstwo Obrony ogłosiło, że rakieta została przetestowana na z góry określonym obszarze i uderzyła w cel znajdujący się w Zatoce Bengalskiej z bardzo dużą dokładnością. Podczas tej próby zbadane zostały wszystkie parametry eksploatacyjne i technologiczne tego systemu uzbrojenia.
Uruchomienie eksploatacji SLBM na INS Arihant ma duże znaczenie dla potwierdzenia kompetencji załogi i zatwierdzenia programu SSBN, kluczowego elementu indyjskiej zdolności odstraszania nuklearnego. Posiadanie zdolności odwetowych jest zresztą zgodne z polityką Indii.
Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/rosja-kolejny-raz-grozi-wycofaniem-sie-z-umowy-dotyczacej-transportu-ukrainskiego-zboza/
Typ pocisku balistycznego zdolnego do przenoszenia głowic nuklearnych i wystrzeliwanego z okrętów podwodnych (SLBM), którego użyto w teście nie został ujawniony. Mogą to być rozwijane w Indiach zarówno pociski K-15 „Sagarika” lub K-4. Pocisk K-15 może przenosić 1000 kilogramową głowicę na odległość około 750 km. Na Arihant może bazować dwanaście takich pocisków. „Sagarika” jest postrzegany jako rozwiązanie tymczasowe ponieważ nowszy K-4 to pełnowartościowy SLBM. Ma on zasięg około 3500 km, co pozwala mu praktycznie osiągnąć każdy dowolny cel, na naszym globie. Oba te pociski mogą przenosić głowice jądrowe. Przypuszczalnie testowanym pociskiem był najprawdopodobniej K-15.
Klasa okrętów podwodnych z rakietami balistycznymi Arihant obejmuje obecnie dwa zbudowane okręty. Pierwszy to INS Arihant (S2), który został oddany do użytku w 2016 roku, a drugi to INS Arighat (S3), który ma wejść do służby w bieżącym roku.
Arihant jest charakteryzowany jako „kieszonkowy boomer”, ze względu na rozmiar, który jest mniejszy od innych jądrowych okrętów podwodnych z rakietami balistycznymi. Dwa kolejne okręty tej klasy są w budowie.
Autor: Marcin Szywała


Stany Zjednoczone formalnie zgodziły się, by Korea Południowa rozpoczęła program budowy okrętów podwodnych o napędzie jądrowym. To decyzja o dużym ciężarze strategicznym – zarówno dla równowagi sił w regionie, jak i dla dotychczasowej polityki USA wobec ograniczania rozprzestrzeniania technologii jądrowych.
W artykule
Amerykańskie przyzwolenie ogłoszono w formie oficjalnego komunikatu na stronie Białego Domu, będącego bezpośrednią konsekwencją wcześniejszych rozmów prezydenta Donalda Trumpa z południowokoreańskim przywódcą Li Dze Mjungiem. W kontekście napięć wokół Półwyspu Koreańskiego i wzrostu aktywności Chin w zachodniej części Indo-Pacyfiku ta decyzja może mieć konsekwencje wykraczające daleko poza region.
Zgoda USA oznacza otwarcie możliwości technologicznej i politycznej, do której Korea Południowa dążyła od lat. Choć kraj ten dysponuje flotą okrętów podwodnych, dotąd ograniczał się do napędu konwencjonalnego – głównie z uwagi na amerykański sprzeciw wobec udostępnienia technologii wzbogacania uranu dla celów wojskowych.
Czytaj więcej: Koreański kapitał rusza w stronę rdzewiejących doków Ameryki
Porozumienie obejmuje również element kluczowy dla przyszłego programu okrętowego Seulu. Waszyngton zadeklarował gotowość wspierania południowokoreańskiego programu cywilnego, który obejmuje produkcję paliwa jądrowego, z zastrzeżeniem jego „pokojowego” przeznaczenia. Taki zapis – znany z międzynarodowych regulacji – w praktyce otwiera drogę do zabezpieczenia paliwa dla okrętów o napędzie jądrowym.
Obok aspektu militarnego, w komunikacie Białego Domu pojawił się wątek gospodarczy: Korea Południowa ma zainwestować 150 miliardów dolarów w rozwój amerykańskiego przemysłu stoczniowego. Kolejne 200 miliardów ma zostać przeznaczone na „cele strategiczne” – bez jednoznacznego doprecyzowania, czym są owe cele.
Współczesna geopolityka, także ta morska, coraz rzadziej sprowadza się wyłącznie do rozmów o okrętach, siłowniach jądrowych i torpedach. Coraz częściej mowa o aliansach przemysłowych, transferach technologii, podziale wpływów i „grze o łańcuchy dostaw”. Z tej perspektywy południowokoreańskie atomowe okręty podwodne to tylko jeden z pionków na szachownicy, której plansza sięga od Filadelfii po cieśninę Tsushima.
Biały Dom nie skomentował w swoim oświadczeniu potencjalnych skutków w regionie, lecz trudno pominąć pytanie o to, jak na tę decyzję mogą zareagować Chiny i Korea Północna. Z perspektywy Pekinu decyzja USA może być odebrana jako precedens przekraczający dotychczasowe granice amerykańskiej polityki wobec transferu technologii jądrowych. Chiny będą z pewnością uważnie śledzić każdy etap południowokoreańskiego programu i dostosowywać do niego własne działania morskie w zachodniej części Indo-Pacyfiku.
W przypadku Korei Północnej nie należy oczekiwać oficjalnej zmiany stanowiska. Reżim Kim Dzong Una od lat prowadzi politykę całkowicie oderwaną od międzynarodowych apeli czy ograniczeń, więc również tym razem można zakładać, że program jądrowy i rakietowy będzie kontynuowany niezależnie od działań Seulu. Pjongjang zwykle reaguje na takie decyzje własnym tempem i według własnych kalkulacji, co tylko zwiększa nieprzewidywalność napięć na Półwyspie.
Czytaj też: Południowokoreańska strategia globalnej ekspansji przemysłu stoczniowego
Tym samym region Indo-Pacyfiku wchodzi w nową fazę rywalizacji, w której pojawienie się południowokoreańskich jednostek o praktycznie nieograniczonym zasięgu operacyjnym może zachwiać dotychczasową równowagą i wymusić nowe kalkulacje zarówno w Pekinie, jak i w Pjongjang
Historia wielokrotnie pokazywała, że każdy poważny transfer technologii ma swoją cenę. W tym przypadku nie chodzi wyłącznie o pieniądze, lecz o odpowiedzialność. Korea Południowa, wchodząc do grona państw dysponujących okrętami o napędzie jądrowym, zyska nowe możliwości operacyjne. Jednocześnie stanie się jeszcze ściślej związana z amerykańską architekturą odstraszania.
Zgoda USA nie jest więc prezentem – to inwestycja w południowokoreańską gotowość bojową, która ma odciążyć amerykańskie siły morskie w regionie Indo-Pacyfiku. To układ, w którym każda ze stron coś zyskuje, lecz także ponosi realne ryzyko.