Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Według źródeł w Teheranie i Waszyngtonie, amerykańskie ataki powietrzne na pozycje bojowników Huti w Jemenie zaczyna przynosić efekty. Wysoki rangą irański urzędnik, cytowany przez The Telegraph, poinformował, że władze w Teheranie zdecydowały się na wycofanie personelu wojskowego z Jemenu, aby zminimalizować ryzyko własnych strat oraz dalszej eskalacji konfliktu.
W artykule
Jeśli doniesienia te się potwierdzą, decyzja Iranu może być interpretowana jako sukces administracji Donalda Trumpa, stanowiący potwierdzenie o skuteczności amerykańskiej presji wojskowo-politycznej w regionie – o czym pisaliśmy w poprzednim materiale pt. „Czy atak USA na Iran jest nieuchronny?”. Warto podkreślić, że istotną rolę w tej sytuacji odegrały działania US Navy, które w ostatnich tygodniach przyczyniły się do ograniczenia intensywności uderzeń rakietowych prowadzonych przez Huti na Izrael.
Operacja USA doprowadziła do ograniczenia intensywności ataków rakietowych prowadzonych przez Huti na cele izraelskie i amerykańskie jednostki operujące na Morzu Czerwonym. Mimo to – jak informuje New York Times – rebelianci nadal dysponują pokaźnymi zapasami broni, przechowywanymi w umocnionych składach, których skuteczne zniszczenie pozostaje poza aktualnymi możliwościami operacyjnymi sił amerykańskich.
Jak podaje The Telegraph, działania zbrojne USA stały się głównym tematem debaty politycznej w Teheranie. Dotychczasowe filary irańskiej strategii w regionie – Hezbollah, Hamas, Huti oraz szyickie milicje w Iraku – tracą na znaczeniu. Szczególnie dotkliwie zostały osłabione ugrupowania aktywne w walkach z Izraelem. Teheran, analizując koszty i skuteczność wsparcia, zaczyna postrzegać Huti jako siłę o ograniczonym potencjale operacyjnym, nieuzasadniającą dalszego zaangażowania.
– Uważamy, że Huti znajdują się u schyłku swojego istnienia – powiedział anonimowy irański urzędnik w rozmowie z The Telegraph. – To ogniwo łańcucha, który tworzyli m.in. Nasrallah i Assad. Pozostawianie tylko jednego elementu z tego układu na przyszłość jest pozbawione logiki – dodał, podkreślając zmianę podejścia Teheranu do swoich dotychczasowych partnerów regionalnych.
Tymczasem według danych Institute for the Study of War, tylko w dniach 2–3 kwietnia amerykańska US Navy przeprowadziła 28 uderzeń lotniczych, co znacząco przewyższa oficjalnie komunikowane wcześniej liczby. Operacja ma charakter eskalacyjny – do rejonu Morza Czerwonego wysłano drugi lotniskowiec, który dołączył do USS Harry S. Truman, co w praktyce oznacza podwojenie potencjału bojowego.
Pentagon, choć zaprzecza doniesieniom o planowanej długotrwałej kampanii, podkreśla, że operacja przebiega zgodnie z dotychczasowymi założeniami. Lokalne dowództwa zyskały większą swobodę w zakresie doboru celów, co umożliwiło zwiększenie intensywności uderzeń. Skutkiem tego jest jednak gwałtowny wzrost zużycia zasobów amunicji, co budzi rosnące obawy w kontekście zdolności do utrzymania tempa działań na dłuższą metę.
Tymczasem rebelianci Huti nadal utrzymują zdolności w zakresie obrony przeciwlotniczej, co zmusza pilotów US Navy do prowadzenia działań z użyciem bomb szybujących oraz pocisków manewrujących – tak, by unikać wejścia w zasięg wrogich systemów. Choć dotychczasowe koszty operacji – szacowane na około 1 miliard dolarów – są relatywnie niskie jak na konflikt regionalny, rosnące tempo działań powoduje szybkie zużycie amunicji precyzyjnej.
W związku z tym planiści Pentagonu wyrażają coraz większe zaniepokojenie możliwością zaburzenia istniejących łańcuchów logistycznych. Szczególnie niepokojące są ograniczenia w zakresie uzupełniania zapasów nowoczesnych środków rażenia, co w dłuższej perspektywie może osłabić zdolność USA do prowadzenia intensywnych operacji na innych teatrach działań – zwłaszcza w scenariuszu konfliktu w rejonie Cieśniny Tajwańskiej, gdzie dostępność amunicji precyzyjnej będzie kluczowym czynnikiem determinującym skuteczność amerykańskich działań ofensywnych.
Trudno dziś jednoznacznie ocenić, czy wycofanie irańskiego personelu z Jemenu i osłabienie roli Huti to zapowiedź trwałej zmiany priorytetów strategicznych Iranu, czy jedynie taktyczne dostosowanie się do presji militarnej USA. Wiele zależy od dalszego rozwoju sytuacji na Morzu Czerwonym, a także od zdolności Stanów Zjednoczonych do utrzymania tempa operacji bez uszczerbku dla swoich globalnych zobowiązań.
Na tym etapie należy zatem zachować ostrożność w formułowaniu ostatecznych ocen. Faktem jednak pozostaje intensyfikacja działań US Navy oraz postępująca erozja regionalnych narzędzi wpływu Iranu mogą oznaczać początek nowej fazy konfliktu – prowadzonego bardziej przez presję operacyjną i polityczną, niż bezpośrednie starcia zbrojne.
Źródło: The Telegraph/MD


Stabilna liczba zawinięć, rosnące znaczenie Gdańska na mapie bałtyckich tras i symboliczny powrót największych jednostek – sezon wycieczkowy 2025 potwierdził ugruntowaną pozycję Portu Gdańsk w segmencie żeglugi pasażerskiej. Choć pandemia spowolniła rozwój w minionych latach, dziś Gdańsk znów przyciąga czołowych armatorów wycieczkowych.
W artykule
Rok 2022 przyniósł rekordowy wynik – aż 79 jednostek pasażerskich odwiedziło Port Gdańsk, przewożąc blisko 30 tysięcy pasażerów. Wzrost ten był efektem odbudowy ruchu po pandemii oraz zmian w trasach rejsowych po wybuchu wojny w Ukrainie. Po wprowadzeniu sankcji na Rosję, armatorzy zrezygnowali z zawijania do Sankt Petersburga – dotąd jednego z najczęściej odwiedzanych portów bałtyckich. W efekcie część ruchu przejęły polskie porty, w tym właśnie wspomniany Gdańsk.
🔗 Czytaj więcej: Port Gdańsk zainaugurował kolejny sezon żeglugi wycieczkowej
W kolejnych latach sytuacja ustabilizowała się – w 2023 roku odnotowano 42 zawinięcia, w 2024 roku 60, natomiast w 2025 roku 57. Do Gdańska przypłynęło łącznie ponad 27 tysięcy turystów z kilkudziesięciu krajów, głównie ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Po zejściu na ląd pasażerowie najczęściej odwiedzają Trakt Królewski, Dwór Artusa, Bazylikę Mariacką czy Europejskie Centrum Solidarności – punkty, które od lat budują rozpoznawalność miasta jako morskiej stolicy Polski.
Stabilny ruch to nie tylko efekt naturalnego zainteresowania turystów, lecz przede wszystkim konsekwentnej strategii promocyjnej. Port Gdańsk regularnie prezentuje swoją ofertę na międzynarodowych targach branżowych, takich jak Seatrade Cruise Global w Miami czy Seatrade Cruise Europe w Hamburgu.
Gdańsk ma ogromny potencjał turystyczny i logistyczny. Port Gdańsk jest położony w samym sercu historycznego miasta, co sprawia, że pasażerowie mogą w ciągu kilku godzin zwiedzić jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce. To ogromna przewaga konkurencyjna w porównaniu z wieloma innymi portami w regionie.
Michał Stupak, menedżer klienta w Dziale Rynku Żeglugowego ZMPG SA
Dzięki inwestycjom w infrastrukturę i pogłębieniu torów wodnych port może dziś przyjmować jednostki o długości do 250 metrów, a w przyszłości – jeszcze większe. Symbolicznym potwierdzeniem tej zmiany była wizyta Crystal Serenity – luksusowego statku o długości 250 metrów, należącego do linii Crystal Cruises. Na jego pokładzie znajduje się ponad 300 kabin, dwa baseny, kasyno i kort tenisowy – kwintesencja morskiego luksusu.
W tym samym sezonie czterokrotnie zawijał do Gdańska wycieczkowiec Viking Vella o długości 239 m, natomiast w przyszłym roku spodziewana jest jednostka Rotterdam o długości 299 m – największy wycieczkowiec, jaki kiedykolwiek odwiedził Gdańsk. To wydarzenie ma szansę stać się ważnym momentem w historii portu, symbolicznie potwierdzając jego status wśród najważniejszych przystanków bałtyckich rejsów pasażerskich.
Potencjał Gdańska jest jednak znacznie większy niż obecne 60 zawinięć rocznie. Według analiz port mógłby przyjmować nawet 120 jednostek w ciągu sezonu, przy odpowiednim rozplanowaniu grafików i dalszej rozbudowie infrastruktury.
🔗 Czytaj też: Port Gdańsk otrzymuje 100 mln euro z Unii Europejskiej
Jak podkreśla Michał Stupak, większość statków pasażerskich stacjonuje w Porcie Gdańsk od 8 do 12 godzin, co daje pasażerom możliwość intensywnego zwiedzania miasta i jego okolic. Coraz częściej pojawiają się również dłuższe wizyty typu „overnight”, trwające nawet do 24 godzin. Takie zawinięcia są szczególnie korzystne dla lokalnej gospodarki, ponieważ turyści mają wówczas możliwość skorzystania z hoteli, restauracji i atrakcji wieczornych, co przekłada się na realne wpływy dla miasta i regionu.
Dla portu i miasta każdy taki statek to nie tylko wydarzenie wizerunkowe, ale też realny impuls gospodarczy. Szacuje się, że jeden rejs to dla lokalnych przedsiębiorców przychód liczony w setkach tysięcy złotych. To także promocja regionu – bo pasażerowie, którzy odwiedzają Gdańsk w ramach rejsu, często wracają tu już samodzielnie.
Stabilny ruch, rosnące możliwości przyjmowania większych jednostek oraz konsekwentna promocja sprawiają, że Port Gdańsk umacnia swoją pozycję wśród portów Morza Bałtyckiego. Dla Gdańska to coś więcej niż tylko rozwój turystyki morskiej – to potwierdzenie, że miasto nad Motławą coraz śmielej sięga po miano bałtyckiego lidera w segmencie rejsów pasażerskich.
Źródło: Port Gdańsk