Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Japoński niszczycieli JS Inazuma typu Murasame, podczas wczorajszych prób morskich u wybrzeży Japonii uderzył w skałę, powodując unieruchomienie i jednoczesny wyciek ropy. Według wtorkowych doniesień prasowych, okręt nie był w stanie się poruszać. Żadnemu z marynarzy w wyniku zdarzenia nic się nie stało.
Niszczyciel JS Inazuma, okręt Japońskich Morskich Sił Samoobrony (JMSDF) o wyporności 4500 ton, w ostatnim okresie przechodził rutynową konserwację w stoczni Japan United Marine w Innoshima. Jednostka o długości 151 metrów i szerokości 17,4 metra, oddana do użytku w marcu 2000 roku, z 190 marynarzami na pokładzie opuściła stocznię 10 stycznia, mając za zadanie przeprowadzić dzień prób morskich. Okręt zwykle operuje z 4. eskadrą eskortową z bazi Kure w prefekturze Hiroszima. Warto nadmienić, iż okręt na początku bieżącego roku uczestniczył we wspólnych ćwiczeniach z marynarką wojenną USA.
Serwis Kyodo News cytując Straż Przybrzeżną, podał, że „wczorajszego popołudnia, w wyniku uderzenia w niezidentyfikowaną przeszkodę podwodną (prawdopodobnie skałę) był doskonale słyszalny głośny huk przez marynarzy na pokładzie po czym jednostka była niezdolna do samodzielnej żeglugi”. Inne raporty powołują się na nagłe duże wibracje kadłuba okrętu.
Czytaj więcej: https://portalstoczniowy.pl/orp-gen-t-kosciuszko-dolaczyl-do-snmg1/
Straż Przybrzeżna poinformowała o wysłaniu pomocy dla japońskiego niszczyciela. Planowane jest odholowanie okrętu z powrotem do stoczni.
Niszczyciel poruszał się z prędkością około 31 węzłów w trudnym nawigacyjnie obszarze znanym z silnych prądów morskich i płytkich wód Morza Wewnętrznego. Lokalne prognozy meteorologiczne oraz hydrologiczne podawały w momencie przebywania jednostki rejonie silne porywy wiatru oraz wysokie fale.
W chwili zdarzenia niszczyciel znajdował się około jednej mili na południe od szlaku żeglugowego używanego przez statki handlowe. Spekuluje się, że okręt w wyniku uderzenia w podwodną skałę, prawdopodobnie uszkodził śrubę napędową i ster.
Czytaj też: https://portalstoczniowy.pl/przejscie-niszczyciela-us-navy-przez-ciesnine-tajwanska/
Po incydencie japońskie śmigłowce zauważyły plamę oleju, co później zostało potwierdzone przez Japońskie Morskie Siły Obronne. Szacuje się, że obszar zanieczyszczenia obejmował około 3 km kwadratowych, podczas gdy inne doniesienia mówiły, że rozciągał się on do 30 metrów za jednostką. Światowe media obiegły zdjęcia załogi okrętu rzucającą specjalistyczne maty chłonne (sorbenty) z rufy niszczyciela oraz łodzie okrętowe, które prowadziły akcję zbierania mat.
Japońska Straż Przybrzeżna przewiduje, że okręt w obecnej sytuacji pozostanie zakotwiczony przez noc, a być może i dłużej. Aktualnie opracowywany jest plan ratunkowy dla okrętu mający na celu bezpieczne doprowadzenie jednostki do portu neutralizacja wycieku paliwa oraz likwidacja powstałych zanieczyszczeń.
Ponadto Kyodo News cytuje oficera straży przybrzeżnej, który poinformował, że planują „zbadać ten incydent jako możliwy przypadek zaniedbania zagrażającego żegludze”. Japońskie Morskie Siły Obronne poinformowały, że będą współpracowały z Japońską Strażą Przybrzeżną w celu zbadania przyczyny i wyjaśnienia szczegółów zdarzenia, jednocześnie planuje przeprowadzenie własnego dochodzenia.
Źródło japantoday.com


Podczas wczorajszych obchodów Narodowego Święta Niepodległości, gdy na lądzie trwały oficjalne uroczystości, koncerty i parady, część sektora morskiego – w trakcie codziennej pracy – uczciła ten dzień cicho, lecz znacząco.
W artykule
Załoga statku instalacyjnego Wind Osprey, pracująca tego dnia na polu Baltic Power – pierwszej morskiej farmie wiatrowej budowanej u polskich wybrzeży – wywiesiła biało-czerwoną flagę i wykonała pamiątkowe zdjęcie na tle żurawia stawiającego kolejne elementy turbiny. Symboliczny, niemal intymny gest – wyrażający nie tylko szacunek dla historii, lecz także świadomość, że właśnie tam, na tej platformie pracy, tworzy się realna niezależność energetyczna państwa.
Nie był to zresztą jedyny biało-czerwony akcent w otwartym morzu. Także załoga platformy wiertniczej należącej do Orlen Petrobaltic postanowiła 11 listopada zaznaczyć swoją obecność w narodowym święcie. Wśród konstrukcji offshore, z tłem żurawi i świateł eksploatacyjnych, rozciągnęli flagę państwową – wielką, wyraźną, wyeksponowaną. Bez zbędnych słów. Tylko ludzie, stal i barwy. Nie da się tego odebrać inaczej jak jednoznaczny komunikat: tu też jest Polska.

🔗 Czytaj też: Narodowe Święto Niepodległości 2025: cała Polska w biało-czerwonych barwach
Z kolei w halach produkcyjnych PGZ Stoczni Wojennej 11 listopada nie był dniem wolnym. Ale hala kadłubowa, w której powstają kluczowe dla Marynarki Wojennej fregaty z programu Miecznik, po raz drugi z rzędu rozświetliła się w biało-czerwonych barwach Brama ma ponad 40 metrów wysokości i powierzchnię dwóch boisk do koszykówki.. Prosty, czytelny gest – a jednocześnie wyrazisty sygnał, że także w zakładzie stoczniowym święto może być obecne. Jako znak szacunku, jako dowód zaangażowania, jako przypomnienie, że bezpieczeństwo państwa buduje się nie tylko w politycznych deklaracjach, ale przede wszystkim w stoczniowej hali – przy spawaniu, planowaniu i pracy zmianowej.
To wszystko układa się w szerszy obraz – nie jednorazowego zrywu, lecz wieloletniego procesu. Polskie społeczeństwo stopniowo budzi się z letargu lat 90., kiedy 11 listopada był dla wielu dniem wolnym od pracy – bez treści. Coraz więcej ludzi – zarówno na lądzie, jak i na morzu – rozumie dziś, że niepodległość to nie hasło na transparencie, lecz konkret: odpowiedzialność, praca, wspólnota.
Wczoraj w całym kraju tysiące ludzi przyszły na obchody – nie dla kamer, lecz dla siebie nawzajem. Rodziny z dziećmi, seniorzy, młodzież – wszyscy z biało-czerwoną flagą w ręku. Bez scenariusza, ale z przekonaniem. Udowadniając tym samym, że patriotyzm jest dla nich czymś realnym i ważnym.
Biorąc pod uwagę mój wiek i pamiętając, jak wyglądały te obchody dwadzieścia lat temu – często pełne napięcia, nierzadko przysłonięte przez kontrowersje i polityczne podziały – trudno nie zauważyć, jak wiele się zmieniło. Przez lata 11 listopada bywał świętem trudnym – zawłaszczanym, prowokowanym, odzieranym z godności przez hałas, skrajności i medialny przekaz, który z patriotyzmu czynił temat wstydliwy albo kontrowersyjny. Wielu ludzi, zwłaszcza młodych, trzymało się od tego dnia z daleka. Nie z braku szacunku, lecz z niechęci do uczestniczenia w wydarzeniach, przy których zbyt często pojawiały się zamieszki podsycane przez skrajne grupy i osoby traktujące święto instrumentalnie. Prowokacje przykrywały sens tego dnia, a odpowiedzialność próbowano przerzucać na organizatorów.
🔗 Czytaj też: Dzień Niepodległości: Powrót ORP Gen. K. Pułaski do Portu Wojennego w Gdyni
Dziś ten obraz na szczęście się się zmienił. Świętowanie w Narodowy Dzień Niepodległości staje się spokojniejsze, bardziej oddolne. Coraz częściej 11 listopada nie oznacza już podziału – tylko wspólnotę przeżywaną lokalnie: na ulicy, w hali stoczniowej, na platformie morskiej, wśród znajomych z pracy czy sąsiadów z dzielnicy. Święto odzyskuje naturalny sens. I właśnie to daje nadzieję, że dojrzewamy – jako społeczeństwo, jako państwo, jako wspólnota.
Polska dojrzewa. Coraz mniej wstydu przed biało-czerwoną, coraz więcej zwykłej dumy z Orła w koronie na piersi i bandery na maszcie. Coraz więcej osób szuka sensu w patriotyzmie – nie w deklaracjach, lecz w działaniu: w pracy zmianowej, w salucie banderowym, w odśpiewaniu „Mazurka Dąbrowskiego” w miejscach, gdzie bije polskie życie – od portów po najmniejsze miejscowości. Mimo wieloletniej polaryzacji wielu z nas widzi dziś w barwach narodowych nie pretekst do sporu, lecz powód, by stanąć obok siebie. Coraz bardziej widać zmęczenie podziałami, które latami zatruwały wspólnotę. Narasta potrzeba spokoju, normalności, gestu bez ideologii – flagi wywieszonej na burcie, znicza zapalonego na nabrzeżu, krótkiego „cześć i chwała” szeptanego pod nosem. Właśnie w takich drobnych znakach odradza się polskość: bez zadęcia, z godnością.
To już nie patos, ale dojrzewanie. Do tego, że polskość nie musi być głośna, by być prawdziwa. I że Bałtyk nie jest tylko horyzontem – staje się przestrzenią, w której Święto Niepodległości wybrzmiewa pełnym głosem. Czasem w huku salwy, czasem w ciszy – ale zawsze z godnością.