Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Flota Czarnomorska Rosji doświadczyła poważnej straty, gdzie dwa okręty desantowe projektu 775, znane w kodzie NATO – Ropucha, zostały poważnie uszkodzone w ataku przeprowadzonym przez Ukrainę. Ukraińskie bombowce Suchoj Su-24, wykorzystując brytyjskie pociski Storm Shadow lub francuskie SCALP-EG, ukraińskie siły uderzyły w jednostki Jamał i Azow, znajdujące się w porcie w Sewastopol.
Uszkodzenie okrętów desantowych Jamał i Azow może znacząco osłabić rosyjską Flotę Czarnomorską, ograniczając liczbę dostępnych jednostek tego typu, co wpłynie na zdolności logistyczne i transportowe Rosji w regionie. Z uwagi na ograniczenia mostu krymskiego, okręty te pełniły kluczową rolę w transporcie ciężkiego sprzętu i amunicji. Obecnie, w składzie Floty Czarnomorskiej pozostaje już tylko jeden okręt projektu 775, Korolow, co dodatkowo podkreśla skalę strat.
Okręt desantowy Jamał, należący do projektu 775/II, i Azow, z serii 775/III, są ważnymi okrętami desantowymi zbudowanymi w Gdańskiej Stoczni Północnej. Ich przynależność do różnych wersji projektu 775 podkreśla ewolucję i unowocześnienie uzbrojenia artyleryjskiego, co stanowi kluczowy element ich specyfikacji. Ta różnorodność projektowa odzwierciedla rozwój technologiczny i taktyczny okrętów desantowych wykorzystywanych przez rosyjską flotę.
Wszystkie okręty desantowe projektu 775 charakteryzują się takimi samym wymiarami czyli wypornością 4012 ton i rozmiarami 112,6 na 15,0 metra. Wszystkie są napędzane są przez dwa silniki Zgoda-Sulzer o mocy 7060 kW każdy, pozwalające osiągnąć prędkość do 17,5 węzła i zasięg 6000 mil morskich przy 12 węzłach. Mogą przewozić do 10 czołgów o maksymalnej masie 41 ton i 150 żołnierzy, lub 500 ton ładunku.
Rosyjskie możliwości przeprowadzenia operacji desantowej, na przykład na Odessę, są obecnie znikome, co skutkuje wykorzystaniem okrętów głównie do transportu uzbrojenia na Krym. Te jednostki, uzbrojone wyłącznie w broń defensywną, w tym dwie zdwojone armaty AK-725 kal. 57 mm, naprowadzane na cel z wykorzystaniem radaru MR-103 Bars, wyrzutnie pocisków Strieła-2, a także wyrzutnie rakietowe BM-21 Grad, są dostosowane do obrony.
Autor: Mariusz Dasiewicz


30 listopada grupa aktywistów Greenpeace Australia Pacific przeprowadziła spektakularną akcję na podejściu do portu w Newcastle, gdzie wspięli się na masowiec BONNY ISLAND, na którego pokładzie znajdował się węgiel.
W artykule
Do incydentu doszło w rejonie wejścia do portu Newcastle, jednego z głównych punktów eksportowych australijskiego węgla. Trzech aktywistów Greenpeace przedostało się na pokład masowca, wykorzystując dostęp do łańcucha kotwicznego oraz konstrukcji burtowych. Obecność osób postronnych na części dziobowej jednostki uniemożliwiła jej normalne manewrowanie, natomiast równoległa blokada kajakami na torze podejściowym dodatkowo ograniczyła przestrzeń manewrową statku, co w praktyce całkowicie wstrzymało jego ruch.
Protest był częścią szerszej inicjatywy Rising Tide People’s Blockade, której uczestnicy domagają się wyznaczenia daty wygaszania eksportu paliw kopalnych oraz wstrzymania nowych projektów związanych z węglem i gazem.
Aktywiści rozwiesili na burcie masowca duży transparent z przesłaniem skierowanym do władz Australii: „Wycofywać węgiel i gaz”. Był to element blokady Rising Tide People’s Blockade, której uczestnicy domagają się wyznaczenia terminu odejścia od paliw kopalnych oraz wstrzymania zgód na nowe projekty związane z węglem i gazem.
Akcja zbiegła się w czasie z podpisaniem przez Australię Deklaracji z Belém podczas COP30 w Brazylii. Greenpeace podkreśla, że zobowiązania złożone na forum międzynarodowym pozostają w sprzeczności z utrzymywaniem wysokiego poziomu eksportu surowców energetycznych.
W proteście uczestniczyli także australijscy muzycy Oli i Louis Leimbach z zespołu Lime Cordiale. Według Oli’ego obecność artystów miała podkreślić, że ruch klimatyczny obejmuje różne środowiska społeczne. Zwrócił uwagę, że akcja Greenpeace stała się naturalnym przedłużeniem koncertu zorganizowanego w ramach Rising Tide, który zgromadził wielu zwolenników działań na rzecz ochrony klimatu.
Wśród osób, które wspięły się na pokład masowca, znalazła się również lekarka i aktywistka Greenpeace dr Elen O’Donnell. W swoim oświadczeniu wskazała na skutki katastrof klimatycznych obserwowane w pracy zawodowej oraz podkreśliła, że Australia jako trzeci największy eksporter paliw kopalnych na świecie ponosi szczególną odpowiedzialność za ich konsekwencje.
Skala protestu była na tyle duża, że lokalna policja zatrzymała ponad 140 osób płynących na kajakach i pontonach, które brały udział w blokadzie podejścia do portu, wśród nich również nieletnich. Organizatorzy określili działania jako „konieczne i pokojowe”, natomiast krytycy podkreślali rosnące ryzyko eskalacji oraz zakłócenia pracy największego portu węglowego świata.
Incydent w Newcastle wpisuje się w rosnącą liczbę protestów wymierzonych w infrastrukturę powiązaną z paliwami kopalnymi. Australia, mimo deklaracji składanych na arenie międzynarodowej, pozostaje jednym z głównych eksporterów węgla na rynki azjatyckie. Działania aktywistów pokazują, że presja społeczna na przyspieszenie transformacji energetycznej staje się coraz bardziej zauważalna.
Podobne napięcia pojawiają się także w innych regionach świata, gdzie troska o środowisko zderza się z realiami gospodarki oraz sytuacją na rynku pracy. Europejskie doświadczenia potwierdzają, jak trudne bywa pogodzenie ambitnych celów klimatycznych z rosnącymi kosztami życia. W Australii sytuacja pozostaje szczególnie złożona, ponieważ przemysł wydobywczy jest jednym z fundamentów lokalnych gospodarek.
„Chociaż zmiana klimatu dotknie najuboższych najmocniej, dla wielu z nich nie będzie jedynym ani największym zagrożeniem” – przypomniał niedawno Bill Gates, komentując tempo światowej transformacji energetycznej. Wskazał, że debata zbyt często koncentruje się wyłącznie na emisjach, pomijając kwestie społeczne takie jak dostęp do energii, ubóstwo czy brak możliwości rozwoju.
Jego zdaniem skuteczna polityka klimatyczna wymaga nie tylko redukcji emisji, lecz także inwestycji w rozwiązania poprawiające jakość życia. Zwrócił uwagę, że postęp technologiczny sprawił, iż globalne prognozy emisji są dziś mniej pesymistyczne niż dekadę temu.
Choć dla uczestników Rising Tide była to forma obywatelskiego sprzeciwu, wielu mieszkańców regionu oceniło akcję jako przykład radykalizmu uderzającego w lokalną gospodarkę i miejsca pracy. W debacie publicznej pojawiły się głosy, że blokowanie statków nie rozwiązuje żadnego z realnych problemów klimatycznych, natomiast wzmacnia napięcia społeczne.
Wydarzenia w Newcastle pokazały, że spór między aktywizmem klimatycznym a ekonomicznym fundamentem tego kraju pozostaje nierozstrzygnięty i z zapewne jeszcze będzie powracał w w takiej lub podobnej formie.