Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Tegoroczny luty zapoczątkował całkowitą zmianę układu sił na całym międzynarodowym rynku węgla. Podczas gdy rynek jeszcze nie odpracował strat z kryzysu wywołanego pandemią, konflikt rosyjsko-ukraiński potęguje problemy podażowe – wynika z opracowania Agencji Rozwoju Przemysłu.
„Węgiel rosyjski, który do tej pory zaspokajał potrzeby odbiorców zarówno Azji-Pacyfiku jak i Atlantyku, został niemal całkowicie wyparty z międzynarodowego rynku węgla, a co gorsza możliwość zastąpienia go innym odpowiednikiem zarówno pod względem tonażu jak i jakości, na chwilę obecną jest mało prawdopodobna” – wskazano w opublikowanym we wtorek przez katowicki oddział ARP comiesięcznym podsumowaniu publikacji prasowych, dotyczących światowego rynku węgla w lutym br.
Jak podkreślono, mimo że rosyjscy producenci węgla energetycznego nie znaleźli się na ogłoszonej pod koniec lutego liście sankcji nałożonych przez Stany Zjednoczone, Unię Europejską czy Wielką Brytanię, większość nabywców obawiała się pozyskiwać ładunki rosyjskiego pochodzenia, niezależnie od ich dostępności.
Ponadto, niespełna dwa tygodnie wcześniej rosyjski producent Kuzbassrazrezugol ogłosił siłę wyższą w dostawach węgla, ponieważ ograniczona przepustowość kolei doprowadziła do załamania dostaw do północno-zachodnich portów Rosji. Również tureccy odbiorcy wstrzymali zakupy rosyjskiego węgla do czasu wyjaśnienia sankcji i innych potencjalnych działań odwetowych wobec Rosji.
ARP zastrzega, że napięcia między Rosją a Ukrainą pojawiają się w czasie, gdy dostępność ładunków spot z innych źródeł, w tym z Kolumbii, USA, Australii i RPA pozostaje bardzo ograniczona. Oznacza to, że nabywcy w północno-zachodniej Europie i szerzej pojętym regionie Morza Śródziemnego oraz odbiorcy z rynku Azji Północo-Wschodniej, w tym głownie Japonii, będą mieli trudności z zastąpieniem ew. zakłóceń w dostawach z Rosji.
„Ogromna niepewność na rynku i brak alternatywy dla rosyjskich wolumenów spowodował, że ceny na przestrzeni całego miesiąca osiągały nienotowane na dotychczasową skalę poziomy” – podkreślono w publikacji. Przytoczono przy tym trzy najważniejsze benchmarki cenowe dla węglaenergetycznego z ostatniego tygodniowego notowania w lutym: NEWC w Australii 256,18 dolarów za tonę, RB w RPA 195 dolarów za tonę oraz DES ARA (Amsterdam, Rotterdam i Antwerpia) – 232 dolarów za tonę.
Wzrostom cen towarzyszyły niskie stany zapasów w kluczowych terminalach. W ostatnim tygodniu miesiąca zapasy węgla w terminalu węglowym RB obniżyły się o 13 proc. do 2,1 mln ton i były o 44 proc. niższe, niż w porównaniu z analogicznym okresem w 2021 r. W europejskim centrum przeładunkowym ARA zapasy 20 lutego osiągnęły kolejny niski poziom tj. 2,6 mln ton.
„Wskutek tak niespodziewanych wydarzeń, jakie zaistniały na międzynarodowym rynku węgla w ciągu ostatnich miesięcy, do których (…) zaliczyć należy epidemię Covid-19, zakaz importu węgla australijskiego do Chin, wstrzymanie eksportu surowca indonezyjskiego i obecne trudności w pozyskaniu surowca rosyjskiego (…), kluczowym pytaniem pozostaje kierunek, w jakim będzie zmierzać polityka surowcowa na całym świecie, uwzględniając ogólnoświatowy trend rezygnacji z energetyki opartej na węglu na rzecz czystych źródeł energii” – przyznają specjaliści katowickiego oddziału ARP.
Akcentując, że sektor węglowy odpowiada za prawie połowę światowych emisji gazów cieplarnianych, przypominają, że ponad 40 krajów zobowiązało się do zaprzestania wykorzystywania węgla po listopadowych negocjacjach klimatycznych w Glasgow (najwięksi konsumenci, tacy jak Chiny, Indie i USA, nie podjęli takiego zobowiązania).
Autorzy opracowania zaznaczają, że po tym, jak Chiny i grupa G20 zaprzestały wspierania nowych projektów za granicą, prawie wszystkie międzynarodowe środki finansowe na rzecz rozwoju są obecnie zobowiązane do ograniczenia lub zaprzestania inwestycji w elektrownie węglowe. „Mimo iż, jak się okazuje, węgiel pozostaje tanim i niezwodnym paliwem, możliwości powrotu do energetyki opartej na węglu pozostają niewielkie” – diagnozuje ARP.
Autor: Mateusz Babak/PAP


Na Morzu Bałtyckim zakończono instalację dwóch morskich stacji elektroenergetycznych dla morskiej farmy wiatrowej Baltic Power – pierwszej tego typu inwestycji w polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej. To milowy krok na drodze do uruchomienia jednego z największych projektów energetycznych w historii kraju.
W artykule
Baltic Power – wspólne przedsięwzięcie spółki ORLEN i kanadyjskiego koncernu Northland Power – zakończyło jeden z kluczowych etapów realizacji morskiej farmy wiatrowej: instalację dwóch morskich stacji elektroenergetycznych OSS West i OSS East. Każda z nich waży 2500 ton i została osadzona około 20 km na północ od Choczewa.
To właśnie za ich pośrednictwem energia wytwarzana przez 76 turbin wiatrowych o jednostkowej mocy 15 MW będzie przesyłana kablami eksportowymi na ląd, do stacji elektroenergetycznej w gminie Choczewo.
Zgodnie z założeniami projektu Baltic Power, możliwie największy zakres prac realizowany jest przez polskie podmioty. Elementy obu stacji powstały w stoczniach w Gdyni i Gdańsku, a za ich konstrukcję odpowiadała Grupa Przemysłowa Baltic – spółka należąca do Agencji Rozwoju Przemysłu.
Po zakończeniu prac stalowe konstrukcje przetransportowano do Danii, gdzie przeprowadzono ich finalne wyposażenie. Stacje osiągnęły wówczas docelową masę 2500 ton. Na pokładach zamontowano m.in. systemy transformatorowe (230 kV i 66 kV), urządzenia sterowania i nadzoru, generatory diesla oraz dźwigi dostarczone przez polską firmę Protea.
Instalacja morskich stacji elektroenergetycznych to jedno z kluczowych wyzwań projektu. Jej pomyślne zakończenie potwierdza wysoki poziom kompetencji zaangażowanych partnerów.
Ireneusz Fąfara, prezes ORLEN
Jak dodał, udział krajowych przedsiębiorstw w budowie komponentów dla farmy Baltic Power stanowi nie tylko impuls rozwojowy dla krajowego przemysłu, ale także buduje jego zdolności do udziału w kolejnych projektach offshore.
Udział polskich firm w całkowitym cyklu życia farmy Baltic Power – od projektowania przez budowę aż po eksploatację – szacowany jest na minimum 21 procent. Oprócz elementów stacji, w Polsce powstają także gondole turbin, fundamenty, kable lądowe oraz inne komponenty, a lokalne firmy odgrywają rolę głównych wykonawców w pracach instalacyjnych i budowlanych.
Zakończenie budowy farmy przewidywane jest na 2026 rok. Następnie rozpocznie się faza testów, certyfikacji oraz proces pozyskiwania pozwoleń.
Baltic Power będzie pierwszą morską farmą wiatrową na polskich wodach Bałtyku. Jej moc zainstalowana sięgnie 1,2 GW, a roczna produkcja energii wyniesie nawet 4 TWh – co odpowiada około 3% krajowego zapotrzebowania. Pozwoli to zasilić ponad 1,5 mln gospodarstw domowych.
Farma Baltic Power obejmuje obszar o powierzchni ponad 130 km², zlokalizowany 23 km od brzegu – na wysokości Łeby i Choczewa. Oznacza to, że jej powierzchnia jest porównywalna z obszarem całej Gdyni. Zrealizowana w tym miejscu inwestycja nie tylko wzmocni bezpieczeństwo energetyczne kraju, ale również wpisuje się w szerszy kontekst transformacji energetycznej i wykorzystania potencjału Morza Bałtyckiego – jako kluczowego obszaru dla zeroemisyjnej energetyki w Europie.
Źródło: Grupa ORLEN