W czasie konferencji obronnej w Szenzen w grudniu 2018 roku Luo Yuan – emerytowany chiński kontradmirał, a obecnie wykładowca wojskowy – odniósł się do ostatnich wydarzeń z udziałem amerykańskich okrętów na Morzu Południowochińskim. Amerykanie prowadzą tam od lat operację Freedom of Navigation (FONOP), która stanowi sól w oku Chin oraz ich coraz bardziej rosnącej potęgi morskiej. Na początku grudnia wśród chińskich wojskowych pojawiły się nawet opinie, że trzeba taranować jednostki wysłane tam przez Waszyngton. Luo Yuan tymczasem snuł na swoim wykładzie perspektywę ataku rakietowego na amerykańskie lotniskowce. Jego zdaniem zniszczenie każdego z nich równa się pięciu tysiącom ofiar, a „Ameryka boi się ofiar śmiertelnych”.
[powiazane1]
Zniszczenie lotniskowca klasy Nimitz lub Ford, bądź nawet całej towarzyszącej im grupy miałoby zostać osiągnięte za pomocą pocisków balistycznych Dong Feng-21D i Dong Feng-26. Pierwszy z nich powstał jako ewolucja dwustopniowego pocisku balistycznego na paliwo stałe, którego pierwsze wersje są w użytku od 1991 roku. Wersja D została skonstruowana specjalnie jako broń przeciwokrętowa o zasięgu maksymalnym przekraczającym 1 450 km i prędkości dochodzącej nawet do 10 Machów. Broń ta została po raz pierwszy pokazana publicznie w czasie parady z okazji zakończenia II wojny światowej we wrześniu 2015 roku. Z kolei istnienie Dong Feng-26 zostało potwierdzone w kwietniu ubiegłego roku i szacuje się, że w służbie jest już kilkanaście ich wyrzutni. DF-26 ma być uzbrojeniem jeszcze bardziej groźnym, o nieznanym zasięgu (szacunki oscylują między 3 000 a 5 500 km, stąd też przydomek „Guam Express”) i także zdolnym do zniszczenia celu wielkości dużego lotniskowca, samą tylko energią kinetyczną uderzenia, nie wspominając o przenoszonej głowicy (może być to wyspecjalizowana głowica przeciwokrętowa bądź atomowa). Dong Feng-26 jest groźny także ze względu na to, że – jak się podejrzewa – ostatecznego uderzenia dokonuje tutaj pocisk hipersoniczny, który nie dość że idzie nisko nad powierzchnią wody, przez co jest trudny do wykrycia, to jeszcze może dokonywać niespodziewanych manewrów unikowych. Obydwa rodzaje Dong Fengów mają też tę zaletę, że są odpalane z wyrzutni lądowych, a te mogą być liczne i łatwo je zamaskować. Poza tym promień operacyjny pocisków jest znacznie większy niż w przypadku amerykańskich myśliwców pokładowych (dla F-18E to 926 km, a dla F-35C 1 240 km). Oznacza to, że lotniskowiec, który chce oddziaływać na przeciwnika za pomocą swojej grupy lotniczej, musi wejść w strefę rażenia Dong Fengów.
[powiazane2]
Opinie chińskiego kontradmirała są prywatne i nie reprezentują stanowiska władz ChRL, a on sam ma w Chinach opinię jastrzębia. Rzeczywiście, od kilku lat pojawiają się pytania co do celowości utrzymywania potężnych lotniskowców US Navy, które są niezwykle kosztowne w budowie i eksploatacji, a potencjalnie będzie można łatwo eliminować je za pomocą nowych rodzajów uzbrojenia. Nie wiadomo jednak, na ile pociski Dong Feng byłyby groźne dla US Navy, która obecnie jest chociażby w trakcie testowania defensywnych laserów (powinny być instalowane masowo od połowy lat 20.), a ponadto trwają też starania mające na celu zwiększenie promienia operacyjnego myśliwców pokładowych (choćby poprzez wprowadzenie bezzałogowych tankowców MQ-25).
Podpis: ms