Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

14 września, okręt podwodny Deutsche Marine U-34 typu 212A zakończył swoją tygodniową wizytę w Porcie Wojennym w Gdyni. Jest to druga wizyta niemieckiej jednostki tego typu w ciągu ostatnich miesięcy, co podkreśla rosnącą współpracę wojskową między Polską a Niemcami.
Niemiecki okręt podwodny, który zawinął do Gdyni 7 września, o czym informowaliśmy na naszym portalu, spędził ten czas w jednym z wewnętrznych nabrzeży wojskowego kompleksu. Port Wojenny Gdynia, będący główną bazą morską 3. Flotylli Okrętów, stanowił tym razem miejsce postoju U-34, co wyróżnia tę wizytę na tle poprzednich, takich jak pobyt bliźniaczego okrętu U-31 w czerwcu tego roku.
Okręty typu 212A, w tym U-34, cechują się cichą pracą i zaawansowanymi technologiami, które utrudniają ich wykrycie. To czyni je wyjątkowo skutecznymi w działaniach operacyjnych na morzu, co niewątpliwie podnosi ich atrakcyjność jako potencjalnych nowych jednostek dla polskiej floty. Okręty te wyposażone są w napęd niezależny od powietrza (AIP), który pozwala im pozostawać w zanurzeniu przez dłuższy czas bez potrzeby wynurzania się. Dodatkowo, ich zaawansowane systemy walki i nowoczesne technologie stealth sprawiają, że są trudne do wykrycia przez systemy sonarowe, co znacząco zwiększa ich zdolności bojowe.
Wizyta U-34 w Gdyni była nie tylko okazją do odpoczynku załogi i odtworzenia gotowości operacyjnej, ale również do promocji niemieckiej technologii podwodnej w ramach programu Orka. Celem wizyty było zaprezentowanie stronie polskiej potencjału niemieckich okrętów podwodnych, które mogą odegrać kluczową rolę w modernizacji Marynarki Wojennej RP. Wyjście okrętu z portu 14 września zamyka ten etap współpracy, jednak częste wizyty niemieckich jednostek w polskich portach wskazują na dalsze umacnianie relacji między marynarkami obu krajów.
Autor: Mariusz Dasiewicz


Po ośmiu miesiącach aktywności na trzech oceanach brytyjska grupa lotniskowcowa z HMS Prince of Wales powróciła 30 listopada do Portsmouth. Tym wejściem Royal Navy zamknęła operację Highmast — największe rozmieszczenie sił morskich w bieżącym roku.
W artykule
Rankiem, w końcówce listopada, okręty brytyjskiej grupy lotniskowcowej zaczęły wchodzić do Portsmouth. Lotniskowiec HMS Prince of Wales prowadził szyk powrotny, zamykając tym samym globalną kampanię, w ramach której zespół pokonał ponad 40 tys. mil morskich — dystans odpowiadający półtorakrotnemu okrążeniu Ziemi.
Powitanie miało wymiar uroczysty, zgodny z tradycją Royal Navy: jednostki portowe wykonały salut wodny, zaś załogi eskort i pomocniczych okrętów stanęły wzdłuż burt. Po wielu miesiącach nieobecności marynarze i lotnicy wrócili do rodzin, kończąc etap najbardziej kompleksowej operacji tej części floty od kilku lat.
Operacja Highmast rozpoczęła się wiosną, kiedy z Portsmouth i Bergen wyszły pierwsze okręty tworzące grupę zadaniową. Jej głównym celem było potwierdzenie zdolności Royal Navy do prowadzenia wielodomenowych działań dalekomorskich oraz utrzymania spójnej współpracy z sojuszniczymi okrętami.
W trakcie misji grupa operowała kolejno na Morzu Śródziemnym, w obszarze Kanału Sueskiego, na Oceanie Indyjskim oraz w zachodniej części Indo-Pacyfiku. W tym czasie przeprowadzono szereg ćwiczeń, w tym z marynarkami Włoch, Japonii, Australii, Kanady i Norwegii.
Dowódca zespołu, komandor James Blackmore, określił operację jako „najszerszy sprawdzian brytyjskiej projekcji siły od lat”, podkreślając jednocześnie wzrost interoperacyjności i zdolności bojowej grupy.
Trzon Carrier Strike Group stanowił lotniskowiec HMS Prince of Wales, na którego pokładzie operowało skrzydło lotnicze złożone z samolotów F-35B oraz śmigłowców ZOP i maszyn rozpoznawczych. Uzupełnienie stanowiły niszczyciel rakietowy HMS Dauntless, fregata HMS Richmond, norweska fregata HNoMS Roald Amundsen oraz jednostki wsparcia — tankowiec RFA Tideforce i logistyczny HNoMS Maud.
W kulminacyjnej fazie misji, podczas ćwiczeń na Indo-Pacyfiku, siły zespołu liczyły ponad 4 tysiące żołnierzy i marynarzy.
Zakończona kampania miała znaczenie wykraczające poza tradycyjny pokaz bandery. HMS Prince of Wales po serii wcześniejszych problemów technicznych przeszedł pełny cykl eksploatacyjny, obejmujący przeloty, intensywne działania lotnicze oraz współpracę w warunkach, które sprawdzają możliwości układu napędowego, systemów pokładowych oraz modułów sterowania lotami.
Misja była więc testem nie tylko dla całego zespołu, ale i samego lotniskowca, który tym etapem potwierdził pełną gotowość do globalnych operacji. Dla Royal Navy oznacza to domknięcie okresu niepewności oraz wejście w etap stabilnej eksploatacji obu brytyjskich superlotniskowców.
Operacja Highmast udowodniła, że Wielka Brytania pozostaje zdolna do nieprzerwanej obecności na głównych morskich szlakach komunikacyjnych, szczególnie w regionie Indo-Pacyfiku. W sytuacji rosnącej aktywności floty chińskiej i agresywnych działań rosyjskich — zarówno w Arktyce, jak i na Morzu Śródziemnym — wartościowa obecność sojuszniczych komponentów nabiera szczególnego znaczenia.
Zakończenie operacji pokazuje także, jak duże znaczenie ma utrzymanie ciągłości działań Royal Navy. Powrót HMS Prince of Wales nie kończy brytyjskiej aktywności na Indo-Pacyfiku — stanowi raczej zamknięcie pierwszej z serii zaplanowanych rotacji, które w ciągu kolejnych lat mają stać się fundamentem obecności brytyjskiej bandery na kluczowych szlakach morskich.
Ośmiomiesięczna misja Highmast zapisze się jako jedno z najważniejszych przedsięwzięć brytyjskiej floty ostatnich lat. Zespół przeszedł pełne spektrum działań — od ćwiczeń sojuszniczych po operacje realizowane w rozległych akwenach zachodniej części Indo-Pacyfiku.
Powrót grupy lotniskowcowej, z HMS Prince of Wales na czele, stanowi potwierdzenie, że brytyjski system lotniskowcowy jest w stanie prowadzić globalne operacje w sposób ciągły, niezawodny i zgodny z wymaganiami współczesnej architektury bezpieczeństwa.