Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Pomimo stagnacji na niemieckim rynku energetyki wiatrowej w ostatnich trzech latach, kraj ten planuje szereg inwestycji w offshore wind w najbliższym czasie. W ubiegłym roku niemiecki rząd zwiększył cele w zakresie mocy zainstalowanej w morskiej energetyce wiatrowej do co najmniej 30 GW do 2030 roku. Istotną rolę w realizacji tego założenia mają odegrać nowe farmy wiatrowe na Morzu Bałtyckim.
W artykule
Niemcy mają aktualnie ok. 7,7 GW zainstalowanej mocy w morskiej energetyce wiatrowej, co czyni ten kraj obecnie trzecim na świecie (za Chinami i Wielką Brytanią) w zakresie wolumenu mocy pochodzącej z tego źródła. Morska energetyka wiatrowa odpowiada obecnie jednak za jedynie 5 proc. energii zużywanej w Niemczech.
Niemiecki rząd ogłosił na początku kwietnia przyśpieszenie planów transformacji energetycznej, przede wszystkim w związku z uzależnieniem kraju od importu rosyjskiego gazu ziemnego. Stopniowe odchodzenie od importu rosyjskiego gazu oraz energetyki jądrowej ma zostać osiągnięte poprzez rozwijanie sektora odnawialnych źródeł energii. Udział OZE w krajowym miksie wytwarzania energii elektrycznej ma w 2030 roku wynieść aż 80 proc. (wcześniej zakładano udział na poziomie 65 proc.). Cel ten ma być osiągnięty przede wszystkim poprzez inwestycje w energetykę wiatrową i fotowoltaikę.
Ogłoszony przez Roberta Habecka (ministra gospodarki i ochrony klimatu) pakiet działań obejmuje m.in. wprowadzenie obowiązku przeznaczenia minimum 2 proc. gruntów w każdym landzie pod budowę elektrowni wiatrowych. Wprowadzono także system wsparcia w postaci tzw. kontraktów różnicowych (taki system funkcjonuje już w Polsce oraz Wielkiej Brytanii). Inwestorzy planujący budowę farm wiatrowych u wybrzeży Niemiec będą konkurować o wsparcie w aukcjach, oferując możliwie najniższe ceny za energię.
Taki system daje inwestorom wieloletnie gwarancje stałego, znanego z góry poziomu przychodów. Jeśli uzyskana cena przez inwestora będzie niższa od zagwarantowanej w kontrakcie, uzyska on tzw. wyrównanie. Jeśli jednak sprzeda energię drożej, wówczas będzie musiał zwrócić wygenerowaną nadwyżkę. Taka forma wsparcia w Niemczech ma obowiązywać przez 20 lat (w przypadku Polski jest to 25 lat).
Wobec bardzo ambitnych planów transformacji energetycznej rozwój energetyki wiatrowej w tym kraju niewątpliwie przyśpieszy w najbliższych latach. Wskazuje również na to również decyzja niemieckiego rządu, dotycząca pierwszeństwa projektów morskiej energetyki wiatrowej przed innymi formami użytkowania krajowych wyłącznych stref ekonomicznych. Od kilku lat eksperci podkreślają, jak duże znaczenie może mieć potencjał Morza Bałtyckiego w zakresie rozwoju morskich farm wiatrowych.
Ambitny cel Niemiec osiągnięcia 30 GW do 2030 roku na niemieckich wodach może dodatkowo bardzo pozytywnie wpłynąć na polską gospodarkę, niezależnie od projektów morskich elektrowni wiatrowych realizowanych w polskiej części Morza Bałtyckiego. Polskie firmy mogą być jednym z dostawców komponentów morskich farm wiatrowych także dla niemieckich farm, których budowę zaplanowano na Bałtyku.
Grzegorz Figacz, kierownik projektu ds. fundamentów w Departamencie Morskich Farm Wiatrowych spółki PGE Baltica
Miasta portowe zlokalizowane wzdłuż polskiego wybrzeża oraz zakłady w nich działające mogłyby skorzystać z tego typu współpracy.
Grzegorz Figacz, kierownik projektu ds. fundamentów w Departamencie Morskich Farm Wiatrowych spółki PGE Baltica
Grzegorz Figacz wskazuje, że doświadczenia legislacyjne Niemiec, które posłużyły im jako baza do budowy prawie 8 GW mocy zainstalowanej w morskich farmach wiatrowych, mogą być dobrym wzorcem dla Polski, gdzie przepisy dotyczące obszaru offshore wind wciąż są w fazie tworzenia i nowelizacji, a w związku z tym pojawiają się problemy interpretacyjne.
Regulacje niemieckiego Federalnego Urzędu ds. Żeglugi Morskiej i Hydrografii (BSH) jasno określają wymagania odnośnie przygotowania projektów, projektowania, dodatkowych analiz, certyfikacji itd.
Grzegorz Figacz, kierownik projektu ds. fundamentów w Departamencie Morskich Farm Wiatrowych spółki PGE Baltica
W ostatnich dziesięciu latach Niemcy uruchomiły cztery farmy wiatrowe na Bałtyku. Pierwsza z nich (Baltic 1) została oddana do użytku w 2011 roku, generując moc 48,3 MW. W kolejnych latach powstały Baltic 2 (2015 rok, moc 288 MW), Wikinger Offshore (2017 rok, moc 350 MW) oraz Arkona (2019 rok, moc 385 MW). Łączna moc generowana przez niemieckie MFW na Bałtyku wynosi więc 1,1 GW, odpowiadając za około 15 % zainstalowanej mocy w niemieckiej morskiej energetyce wiatrowej. Największe niemieckie MFW – Gode Wind 1&2 (łączna moc 582 MW) oraz Hohe See (łączna moc 497 MW) zlokalizowane są na Morzu Północnym.
Na początku ubiegłego roku niemiecka Federalna Agencja ds. Sieci (BNetzA) ogłosiła przetarg na trzy koncesje na Morzu Północnym i Bałtyckim przeznaczone pod morskie farmy wiatrowe. Na mocy wspomnianego przetargu powstaną farmy wiatrowe o łącznej mocy 958 MW, z czego 658 MW na Morzu Północnym i 300 MW na Bałtyku. Przetarg na budowę farmy Windanker, która powstanie na Morzu Bałtyckim (w okolicach 2026-2027), wygrała hiszpańska Iberdrola, która realizuje także projekt budowy farmy Baltic Eagle (476MW). Największa niemiecka farma wiatrowa na Bałtyku ma powstać do końca 2024 roku.
Istotną rolę przy realizacji tych dwóch projektów odgrywa terminal offshore Mukran w mieście Sassnitz. Jest on idealnie zlokalizowany do wsparcia realizacji projektów w niemieckiej części Morza Bałtyckiego. W przypadku realizacji projektu Arcadis Ost 1 kolejnej niemieckiej farmy wiatrowej powstającej na Morzu Bałtyckim, belgijska firma Parkwind zdecydowała się jednak wybrać duński terminal w Roenne jako port instalacyjny na potrzeby tego projektu. Terminal w Mukran będzie pełnił rolę portu serwisowego zarówno farmy wiatrowej Arcadis Ost 1, jak i Baltic Eagle.

Przedstawiciele niemieckich stowarzyszeń energetyki wiatrowej (m.in. WAB) ostrzegają, że niemiecka infrastruktura portowa musi zostać rozbudowana w najbliższych latach. Mowa to przede wszystkim o pogłębianiu torów wodnych, modernizacji nabrzeży oraz zwiększeniu możliwości maksymalnego udźwigu w portach. Wielu ekspertów jest jednak przekonana, że w przypadku braku rządowego wsparcia, udział niemieckich portów przy realizacji projektów na Morzu Bałtyckim w najbliższych latach może być mocno ograniczony.
Warto także podkreślić, że w ostatnich dwóch latach działania rządu federalnego oraz regionalnego w odniesieniu do Meklemburgii koncentrowały się przede wszystkim na ratowaniu lokalnego przemysłu stoczniowego, który borykał się ze skutkami pandemii koronawirusa. Do wsparcia projektów MFW znacznie lepiej przystosowana jest infrastruktura portowa w rejonie Dolnej Saksonii.
Aby maksymalizować potencjał morskiej energetyki wiatrowej, Niemcy zamierzają także zintensyfikować współpracę transgraniczną na Morzu Północnym i Bałtyckim. Działania te wpisują się w unijną strategię offshore, która przewiduje wzmocnienie współpracy pomiędzy państwami UE w rozwoju morskiej energetyki wiatrowej, w tym podpisywanie między państwami memorandów o rozwijaniu wspólnych projektów. Jako przykład projektu offshore prowadzonego przez dwa kraje wymienić można m.in. farmę na Morzu Bałtyckim Kriegers Flak, z której prąd przesyłany jest do Niemiec i Dani.
Pod koniec 2020 roku, te dwa kraje zgodziły się na ściślejszą współpracę w zakresie rozbudowy morskiej energetyki wiatrowej i innowacyjnych wysp energetycznych. W 2021 roku Dania zawarła umowy polityczne z Niemcami w sprawie wspólnego rozpoczęcia analiz dotyczących przyłączenia do Wyspy Energetycznej Bornholm. Będzie ona stanowić podstawę współpracy między operatorami systemów duńskiego i niemieckiego, którzy zajmą się sprawdzeniem, jak ewentualnie mogłoby wyglądać połączenie między Niemcami a Wyspą Energetyczną Bornholm.
Niemcy zaangażowani są w szereg projektów mających na celu optymalizację transgranicznej dystrybucji energii, a także stworzenia hubów energetycznych (m.in. w Wilhelmshaven). TenneT, holenderski operator systemu przesyłowego planuje również zbudować do 2035 roku pierwszy transgraniczny węzeł dystrybucji energii wiatrowej na Morzu Północnym o mocy 12 dużych elektrowni, które będą zaopatrywać w energię elektryczną Niemcy, Danię i Niderlandy. Wydaje się, że istnieje także możliwość rozszerzenia współpracy między Polską a Niemcami w zakresie wykorzystania potencjału MFW na Morzu Bałtyckim.
We wrześniu 2020 roku osiem państw (Dania, Estonia, Finlandia, Litwa, Łotwa, Niemcy, Polska oraz Szwecja) podpisało w Szczecinie Deklarację Bałtycką na rzecz morskiej energetyki wiatrowej, która obejmuje współpracę w zakresie planowania przestrzennego morskich obszarów, rozwój sieci, planowania mocy i mechanizmów wsparcia.
Istnieje możliwość potencjalnej współpracy Polski i Niemiec w zakresie połączeń międzynarodowych dla wyprowadzenia mocy (high voltage super grids). Umożliwiłoby to handel energii elektrycznej pomiędzy krajami. Niemcy mają już doświadczenie tym zakresie – pracują w ten sposób choćby z Danią i Szwecją.
Grzegorz Figacz, kierownik projektu ds. fundamentów w Departamencie Morskich Farm Wiatrowych spółki PGE Baltica
Na bazie Deklaracji Bałtyckiej jesienią ubiegłego roku powstał program prac dotyczący rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w rejonie Morza Bałtyckiego (BEMIP). Tworząca go grupa potwierdziła zobowiązanie do koordynowania rozwoju sieci przesyłowej niezbędnej do wdrożenia morskiej energetyki wiatrowej.
Grzegorz Figacz, kierownik projektu ds. fundamentów w Departamencie Morskich Farm Wiatrowych spółki PGE Baltica
Przyspieszenie niemieckiej transformacji energetycznej będzie niewątpliwie wyzwaniem dla polskiej gospodarki. Wedle ogłoszonych na początku kwietnia planów Niemcy będą przeciwdziałać instrumentom wsparcia finansowego dla energetyki jądrowej na szczeblu międzynarodowym i unijnym. Ponadto, kraj ten będzie także zabiegał o wzmocnienia unijnego systemu handlu emisjami CO2 ETS poprzez ustalenie ceny minimalnej dla jednej tony CO2 na poziomie 60 euro. Oznacza to, iż rozwój morskiej energetyki wiatrowej w Polsce może mieć jeszcze większe znacznie w procesie odchodzenia od paliw kopalnych.
Wzorem Niemiec oraz Danii Polska powinna jednak stawiać na współpracę regionalną – przede wszystkim z krajami bałtyckimi. Kluczowa w tym aspekcie będzie rozwój infrastruktury przemysłowej – modernizacja i rozbudowa sieci energetycznych, a także systemów magazynowania i zarządzania energią. Kooperacja ta umożliwi redukcję kosztów, zapewniając stabilność projektom wiatrowym na morzu.
Autor: Jan Siemiński


26 listopada 2025 roku w PGZ Stoczni Wojennej w Gdyni nastąpi symboliczne cięcie pierwszych blach pod budowę okrętu ratowniczego Ratownik. To wydarzenie, które po niemal dekadzie starań i trzech podejściach do realizacji programu, wreszcie rozpoczyna fizyczną budowę jednostki.
W artykule
Droga do tego momentu była wyboista – pierwsze podejście zakończyło się zerwaniem umowy w 2020 roku, drugie anulowano w 2022, ale trzecia próba, z kontraktem podpisanym w grudniu 2024 roku, przynosi realne efekty. Nowy okręt ratowniczy dla Marynarki Wojennej RP przestał być odległym planem i staje się rzeczywistością, która zmieni zdolności operacyjne polskiej floty na kolejne dekady.
Historia programu Ratownik jest dobrym przykładem wytrwałości w dążeniu do strategicznego celu. W 2015 roku rozpoczęto fazę analityczno-koncepcyjną, która miała określić wymagania dla następców dwóch okrętów ratowniczych ORP Piast i ORP Lech, służących nieprzerwanie od 1974 roku. We wrześniu 2017 roku ogłoszono przetarg, który zakończył się podpisaniem pierwszej umowy o wartości 755 milionów złotych na budowę jednego okrętu z opcją na drugi. Planowany termin dostawy: koniec listopada 2022 roku.
Pierwsze podejście zakończyło się jednak niepowodzeniem. W kwietniu 2020 roku Ministerstwo Obrony Narodowej zerwało umowę ze względu na niemożność zaakceptowania nowych propozycji dotyczących terminu oraz wartości kontraktu. Przekroczenie kosztów i trudności z dotrzymaniem harmonogramu uniemożliwiły kontynuację realizacji.
Czytaj więcej: PRS nadzoruje budowę okrętu ratowniczego pk. Ratownik dla MW RP
Już miesiąc później podjęto drugie podejście – w maju 2020 roku zatwierdzono dokumenty dotyczące zakupu, a w lipcu rozpoczęto nowe negocjacje. Po ponad półtora roku procedur, w lutym 2022 roku Agencja Uzbrojenia anulowała postępowanie. Decyzja zapadła w nowych realiach geopolitycznych – tuż po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę, gdy cały system obronności Polski przechodził gruntowną przebudowę i weryfikację priorytetów.
Blisko dwa lata przerwy nie oznaczały jednak rezygnacji z programu. W 2024 roku podjęto trzecie podejście, powiązując Ratownika z szerszymi inwestycjami marynarki, w tym z programem zakupu okrętów podwodnych Orka. W grudniu 2024 roku w Gdyni podpisano kontrakt o wartości przekraczającej 1 miliard złotych z konsorcjum PGZ Stoczni Wojennej, Polskiej Grupy Zbrojeniowej oraz Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Centrum Techniki Morskiej.
Pragnę w imieniu Załogi Stoczni potwierdzić zobowiązanie wobec Marynarki Wojennej RP: nasz zespół specjalistów jest w pełni przygotowany, aby zrealizować tę inwestycję łączącą najnowocześniejsze technologie z naszym wieloletnim doświadczeniem.
powiedział Marcin Ryngwelski, Prezes Zarządu PGZ Stoczni Wojennej podczas ceremonii podpisania kontraktu.
Ratownik to znacznie więcej niż wymiana pięćdziesięcioletnich jednostek. To jakościowy skok w zdolnościach ratowniczych polskiej floty, który odpowiada na współczesne wyzwania operacyjne. Podstawowym zadaniem będzie zabezpieczenie działań okrętów podwodnych – zarówno obecnego ORP Orzeł, jak i przyszłych jednostek programu Orka. Ratownik będzie dysponował systemami pozwalającymi na lokalizację uszkodzonej jednostki podwodnej, komunikację z załogą oraz przeprowadzenie operacji ratunkowej na pełnym zakresie głębokości występujących na Bałtyku.
Drugim kluczowym obszarem zastosowania jest ochrona infrastruktury krytycznej. Wydarzenia ostatnich miesięcy – uszkodzenie kabla EstLink2 czy incydenty z gazociągami – pokazują rosnące zagrożenia dla instalacji podmorskich. Ratownik będzie wyposażony w systemy inspekcyjne i interwencyjne pozwalające na monitoring i ochronę kabli komunikacyjnych, rurociągów oraz polskich farm wiatrowych na Bałtyku, których budowa dynamicznie postępuje.
Trzecim wymiarem jest współpraca z NATO. Ratownik będzie mógł uczestniczyć w międzynarodowych ćwiczeniach ratowniczych, wspierać operacje sojusznicze oraz zapewniać zabezpieczenie podczas wspólnych manewrów na Bałtyku. To szczególnie istotne w kontekście rosnącej aktywności NATO w regionie i konieczności dysponowania odpowiednimi zdolnościami ratowniczymi na wypadek incydentów z udziałem jednostek podwodnych państw sojuszniczych.
Przy długości 96 metrów, szerokości 19 metrów i wyporności 6500 ton Ratownik będzie jednym z największych okrętów ratowniczych w regionie Morza Bałtyckiego. To ponad trzykrotnie większa wyporność niż obecnie eksploatowane ORP Piast i ORP Lech (około 1800 ton). Dla porównania – szwedzki HSwMS Belos, wprowadzony do służby w 2019 roku i uznawany za nowoczesną jednostkę ratowniczą, ma wyporność około 4300 ton.
Zasięg 6000 mil morskich przy prędkości ekonomicznej oznacza, że Ratownik będzie mógł prowadzić wielotygodniowe operacje bez uzupełniania paliwa, obejmując swoim zasięgiem nie tylko cały akwen Bałtyku, ale również znaczną część Morza Północnego. Autonomiczność 30-40 dni pozwoli na długotrwałe misje ratownicze lub monitorujące bez konieczności powrotu do bazy.
Czytaj też: Ratownik – przyszła jednostka ratownicza dla Marynarki Wojennej RP
Załoga licząca 100 osób plus 9 dodatkowych specjalistów to zespół obejmujący nie tylko marynarzy, ale również operatorów zaawansowanych systemów ratowniczych, nurków głębinowych, personel medyczny oraz specjalistów od konkretnych typów jednostek podwodnych lub infrastruktury podmorskiej – w zależności od charakteru misji.
Jednostka będzie wyposażona w zaawansowane systemy sonarowe, pozycjonowanie dynamiczne umożliwiające precyzyjne utrzymanie pozycji podczas operacji oraz infrastrukturę do obsługi bezzałogowych pojazdów podwodnych docierających do miejsc niedostępnych dla nurków. To sprzęt, który stawia Ratownika w gronie najnowocześniejszych jednostek tego typu w Europie.
Cięcie pierwszych blach 26 listopada 2025 roku to pierwszy fizyczny etap realizacji programu. Zgodnie z harmonogramem, w lutym 2026 roku odbędzie się ceremonia położenia stępki – oficjalne rozpoczęcie składania kadłuba. W 2027 roku zaplanowano wodowanie, po którym rozpoczną się próby morskie wszystkich systemów okrętowych. Ostateczne przekazanie jednostki Marynarce Wojennej RP ma nastąpić w 2029 roku.
Kontrakt o wartości przekraczającej 1 miliard złotych – znacząco wyższej niż 755 milionów w pierwszym podejściu z 2017 roku – odzwierciedla nie tylko inflację, ale przede wszystkim rozszerzone wymagania operacyjne. Projekt został wzbogacony o dodatkowe systemy związane z ochroną infrastruktury krytycznej oraz zabezpieczeniem operacji przyszłych okrętów podwodnych, których w 2017 roku nie uwzględniano w takim zakresie.
PGZ Stocznia Wojenna jako główny wykonawca odpowiada za budowę kadłuba i integrację systemów, wykorzystując doświadczenia zdobyte przy realizacji programu Miecznik. Polska Grupa Zbrojeniowa koordynuje współpracę z dostawcami systemów, a Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Centrum Techniki Morskiej wnosi specjalistyczną wiedzę projektową w zakresie systemów ratowniczych. Model konsorcjalny, sprawdzony już w programie Kormoran II, zapewnia efektywny podział zadań i odpowiedzialności.
Wprowadzenie Ratownika do służby w 2029 roku znacząco wzmocni zdolności Marynarki Wojennej RP, ale jego znaczenie wykracza poza sam moment przekazania jednostki. To platforma, która będzie służyć przez kolejne trzy-cztery dekady, zabezpieczając operacje przyszłych okrętów podwodnych programu Orka, chroniąc rosnącą infrastrukturę krytyczną na Bałtyku oraz umożliwiając pełnoprawne uczestnictwo Polski w sojuszniczych strukturach ratownictwa podwodnego NATO.
Czytaj również: MSPO 2024: programy morskie RATOWNIK i MIECZNIK w centrum uwagi
Kontekst geopolityczny roku 2024 i 2025 pokazuje, jak trafna była decyzja o powrocie do programu. Bałtyk zyskał dodatkowe znaczenie strategiczne – budowa polskich farm wiatrowych, incydenty z uszkodzeniami infrastruktury podmorskiej, rosnąca obecność NATO w regionie. Wszystkie te czynniki potwierdzają, że nowoczesny i wszechstronny okręt ratowniczy to nie luksus, ale konieczność operacyjna.
Droga do realizacji programu Ratownik trwała niemal dekadę i wymagała trzech podejść, ale determinacja w dążeniu do tego celu przynosi efekty. 26 listopada, gdy w gdyńskiej stoczni wycięte zostaną pierwsze blachy, rozpocznie się kolejny rozdział w historii polskiego ratownictwa morskiego. Rozdział, który za cztery lata zaowocuje wprowadzeniem do służby jednego z najnowocześniejszych okrętów ratowniczych na Bałtyku.
Autor: Mariusz Dasiewicz