Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Norwegia: Grupa Wilhelmsen z 211 milionami dolarów przychodu w pierwszym kwartale 2018 roku

Wilh. Wilhelmsen Holding ASA opublikował wyniki finansowe za pierwszy kwartał br. Grupa jest na plusie, ale prezes Thomas Wilhelmsen nie jest zadowolony z poziomu zysku i mówi o poszukiwaniu nowych możliwości biznesowych.

Norweska grupa podała w komunikacie, że w pierwszym kwartale br. odnotowała wyższy przychód niż w analogicznym okresie 2017 r., ale trudna sytuacja na globalnym rynku morskim utrudnia wzrost wydajności operacyjnej.

W pierwszym kwartale br. przychód grupy Wilh. Wilhelmsen wyniósł 211 mln USD. Wartość EBITDA wzrosła o 12 proc. i wyniosła 15 mln USD. Jak zaznaczyła spółka, to zasługa przede wszystkim obniżenia kosztów korporacyjnych w segmencie morskim.

– Zwiększyliśmy sprzedaż produktów morskich, ale dochody z zarządzania statkami oraz agencji żeglugowych spadły. Spółka NorSea przyniosła dochody nieco wyższe od tych wypracowanych w czwartym kwartale ub.r. – powiedział Thomas Wilhelmsen, prezes grupy Wilhelmsen. – Pomimo wzrostu dochodu ogółem o 3 proc. oraz znacznego wzrostu zysku netto, nie jesteśmy zadowoleni z wyników osiągniętych w naszych spółkach operacyjnych. Przy wciąż trudnych rynkach musimy zintensyfikować nacisk na efektywność operacyjną i koszty – dodał.

Prezes grupy Wilhelmsen podkreślił znaczenie nowych możliwości biznesowych stojących przed norweskim przedsiębiorstwem. Na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy spółka podpisała umowę z holenderską spółką skarbu państwa TenneT. Thomas Wilhelmsen powiedział, że umowa ta umocni pozycję norweskiej grupy na rynku morskiej energii wiatrowej.

– Wspólnie z grupą Kongsberg uruchomiliśmy Massterly, pierwszą na świecie firmę specjalizującą się w autonomicznych przewozach morskich – dodał szef grupy Wilhelmsen.

Norweska grupa podkreśliła w komunikacie, że będzie nadal koncentrować się na dążeniu do doskonałości operacyjnej. Wilhelmsen chce położyć nacisk na efektywność przepływu pieniędzy oraz zabezpieczenie finansowym spółek.

Wilh. Wilhelmsen Holding ASA to globalna grupa przemysłu morskiego, korzeniami sięgająca 1861 r. Grupa dysponuje największą siecią morską na świecie i jest obecna w ponad 2 200 portach. Wilhelmsen obsługuje ponad połowę światowej floty handlowej w zakresie produktów i usług, a także załogi oraz zarządzania technicznego dla najbardziej zaawansowanych jednostek na świecie. Spółki grupy Wilhelmsen mają biura i oddziały w ponad 70 krajach, zatrudniają łącznie ponad 21 tys. pracowników.

 

Podpis: tz

Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Oczekiwany latami program Orka na finiszu

    Oczekiwany latami program Orka na finiszu

    W środę, 28 listopada, w Świnoujściu odbędą się centralne uroczystości Święta Marynarki Wojennej. W tle tego wydarzenia narasta oczekiwanie na ogłoszenie decyzji w programie Orka. Zbieżność terminów nie wydaje się przypadkowa, ponieważ wybór dostawcy nowych okrętów podwodnych może zostać ogłoszona właśnie tego dnia. Stawka jest wysoka, gdyż Polska stoi wobec największego kryzysu bezpieczeństwa od 1945 roku.

    Narada w MON i ostatnia prosta

    No i doczekaliśmy się. Informacja, na którą czekała cała Polska, obiegła kraj w kilka minut. Z przekazów Ministerstwa Obrony Narodowej wynika, że kluczowa narada w sprawie programu Orka ruszyła wczoraj około godziny 16.00. Wicepremier i szef MON, Władysław Kosiniak-Kamysz, zebrał zespół odpowiedzialny za ocenę wszystkich ofert. To właśnie ta grupa – co potwierdzano już wcześniej – przygotowała wariantowe rekomendacje, które trafią pod obrady Rady Ministrów.

    Rząd zapowiedział, że ostateczna decyzja zostanie podjęta do końca listopada, prawdopodobnie w dniu Święta Marynarki Wojennej. W praktyce oznacza to, że ciężar rozstrzygnięcia został przeniesiony na szczebel międzyrządowy. Partner wybrany w programie Orka ma zostać wskazany w formule porozumienia państwo–państwo, co podnosi rangę decyzji i odróżnia ją od postępowań realizowanych w ostatnich latach.

    Uroczystości w Świnoujściu z udziałem ORP Orzeł

    W tegorocznych obchodach uczestniczyć bedą okręty 3. Flotylli Okrętów z Gdyni, w tym ORP Orzeł – ostatni okręt podwodny pozostający w służbie. Jego obecność będzie miała wymiar symboliczny i przypominać będzie o realnym stanie polskich zdolności podwodnych. ORP Orzeł, zbudowany w 1985 roku, od lat zmaga się z naprawami i konserwacjami, co sprawia, że każda kolejna wizyta na morzu wiąże się z ogromnym wysiłkiem załogi i zaplecza technicznego.

    Czytaj więcej: TKMS: chcemy, by Polska dołączyła do podwodnej potęgi Europy

    Włączenie ORP Orzeł do składu sił reprezentujących Marynarkę Wojenną podczas święta potęguje oczekiwanie na przełom, ponieważ to właśnie brak nowych jednostek doprowadził do sytuacji, w której Polska może utracić zdolności podwodne w sposób całkowity – i to na lata.

    Dlaczego decyzja o programie Orka nie może czekać?

    Program Orka trwa już niemal trzy dekady, choć potrzeba pozyskania nowych okrętów podwodnych była oczywista jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Przez lata kolejne dokumenty, założenia i zapowiedzi nie przekładały się na realne działania. W efekcie narastała luka, która z każdym rokiem stawała się coraz trudniejsza do odrobienia. Dziś jesteśmy w punkcie, w którym brak decyzji blokuje nie tylko rozwój zdolności podwodnych, lecz całą architekturę bezpieczeństwa na morzu.

    Jednocześnie obecna sytuacja geopolityczna nie pozwala na dalszą zwłokę. Polska infrastruktura krytyczna na Bałtyku – gazociągi, podmorskie kable energetyczne, Naftoport, terminal LNG oraz planowany FSRU – tworzy sieć połączeń o znaczeniu fundamentalnym dla bezpieczeństwa energetycznego naszego państwa. Bez nowoczesnych okrętów podwodnych nie jesteśmy w stanie jej skutecznie chronić ani w czasie pokoju, ani w warunkach podwyższonego ryzyka, co wielokrotnie podkreślano w analizach dotyczących bezpieczeństwa na morzu.

    Czytaj też: Czy hiszpańskie okręty podwodne typu S-80 to dobra propozycja dla Polski?

    Z perspektywy wojskowej wnioski są od lat niezmienne:
    dopóki Polska nie będzie dysponować co najmniej trzema nowoczesnymi okrętami podwodnymi, nie zbudujemy wiarygodnego systemu odstraszania na wodach, które każdego dnia stają się kluczowe dla naszego bezpieczeństwa.

    Polityczna odpowiedzialność i ciężar decyzji

    Rzecznik rządu podkreślał, że w obecnym modelu rekomendacje dotyczące Orki muszą powstać przy współpracy MON, Ministerstwa Finansów, Ministerstwa Aktywów Państwowych oraz Ministerstwa Rozwoju. Miało to zapewnić spójność zarówno w warstwie finansowej, jak i przemysłowej. Co ważne, żadna ze stron składających ofertę – Korea Południowa, Francja, Hiszpania, Niemcy wraz z Norwegią, Szwecja oraz Włochy – nie była w tym procesie traktowana w sposób uprzywilejowany. I to akurat w tak dużych programach powinno być standardem, bo tylko przejrzysta procedura daje gwarancję, że wybór będzie służył zarówno Marynarce Wojennej, jak i całemu państwu.

    Co oznacza wybór Orki za dziesięć–dwanaście lat?

    Wszystkie poważne analizy branżowe wskazują jednoznacznie, że od momentu podpisania umowy do chwili osiągnięcia gotowości bojowej pierwszego okrętu mija zwykle do 10 lat. Wynika to z:

    • negocjacji procesu budowy,
    • dostosowania architektury do potrzeb zamawiającego,
    • testów zdawczo odbiorczych,
    • certyfikacji urządzeń,
    • oraz procedur odbiorczych zamawiającego.

    Między radością a goryczą – najtrudniejsza informacja dla ludzi, którzy myślą o bezpieczeństwie państwa

    Wbrew pozorom dla wielu osób, które od lat śledzą tematykę morską i rozumieją realne potrzeby obronne państwa z kierunku morskiego, obecna sytuacja nie jest wyłącznie powodem do satysfakcji. To jedna z najbardziej bolesnych informacji, bo choć powinniśmy cieszyć się, że decyzja w programie Orka wreszcie dojrzała, to jednocześnie trudno zaakceptować fakt, że proces ten trwa tak długo.

    Czytaj również: Polska z okrętem podwodnym w 2028 roku. Czy to realne?

    W momencie najpoważniejszego kryzysu bezpieczeństwa od zakończenia II wojny światowej stoimy przed dylematem, którego można było uniknąć, gdyby decyzje zapadały w odpowiednim czasie. Trudno o pełną radość, skoro dopiero teraz próbujemy nadrobić lata zaniedbań, a każdy miesiąc opóźnienia oddala nas od odbudowy zdolności, których nigdy nie powinniśmy tracić.

    Dlatego decyzja o zakupie okrętów podwodnych za dekadę to w praktyce decyzja o bezpieczeństwie państwa w połowie lat trzydziestych. Jeżeli proces zostanie ponownie przeciągnięty, Polska wejdzie w okres największego od II wojny światowej zagrożenia bez zdolności podwodnych, bez odpowiedniego rozpoznania i bez narzędzi odstraszania.

    W czasie tak poważnego kryzysu bezpieczeństwa brak jednoznacznych decyzji również nie działa na naszą korzyść, bo potrzebujemy okrętów podwodnych zdolnych do realnych działań bojowych, a nie perspektywy ich wejścia do służby za kilkanaście lat. Jeżeli wybierzemy jednostki, które trafią do linii dopiero w połowie kolejnej dekady i nie zabezpieczymy rozwiązania pomostowego, system bezpieczeństwa morskiego może się rozpaść w najgorszym możliwym momencie.

    Oczekiwanie na 28 listopada

    Wszystko to sprawia, że tegoroczne Święto Marynarki Wojennej staje się wydarzeniem o zupełnie innym ciężarze niż zwykle. Święto 28 listopada nigdy nie miało tak dużego ładunku emocjonalnego, jak w tym roku. Obecność ORP Orzeł i przekazane MON rekomendacje Zespołu Zadaniowego sprawiają, że środowe uroczystości mogą stać się wydarzeniem o znaczeniu wykraczającym poza typową oprawę ceremonii. Jeśli decyzja o programie Orka rzeczywiście zostanie ogłoszona 28 listopada, będzie to wyraźny sygnał, że Polska poważnie traktuje swoją obecność na Bałtyku.

    Czytaj też: Włoska propozycja w programie Orka. Czy Fincantieri ma mocne argumenty?

    Niezależnie od tego, która oferta zostanie ostatecznie wskazana, pozostaje życzyć Marynarce Wojennej i wszystkim obywatelom naszego kraju, aby wybrany partner był w stanie przekazać nowe okręty podwodne w możliwie najkrótszym terminie. Tylko w ten sposób będzie można czuć się bezpieczniej oraz odbudować ciągłość zdolności podwodnych, utraconą przez lata odkładania decyzji na później.

    Autor: Mariusz Dasiewicz