Newsletter Subscribe
Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy ujawniła nową generację bezzałogowych systemów nawodnych Sea Baby. Konstrukcje te, rozwijane od początku wojny na Ukrainie, mają zdolność do zwalczania celów na morzu, lądzie i w powietrzu.
W artykule
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) poinformowała o pomyślnym przetestowaniu nowych wersji bezzałogowych jednostek nawodnych typu Sea Baby, zaprojektowanych z myślą o precyzyjnych uderzeniach dalekiego zasięgu. Jak wynika z oficjalnego komunikatu, maszyny miały zostać użyte m.in. podczas trzeciej próby uszkodzenia Mostu Krymskiego 3 czerwca br., podchodząc bezpośrednio do wyznaczonego punktu detonacji z ładunkami wybuchowymi.
Choć atak nie doprowadził do zawalenia konstrukcji, według SBU poważnie uszkodził jeden z filarów mostu, co może skutkować długotrwałym ograniczeniem jego przepustowości.
Jak zaznaczono w oficjalnych materiałach, opracowane przez SBU jednostki stanowią nową generację dronów morskich, których zasięg operacyjny przekracza obecnie 1500 km, a ładowność sięga dwóch ton. Modernizacja objęła m.in. systemy napędowe oraz pokładową nawigację, co umożliwia skuteczniejsze wykonywanie zadań na dużych odległościach, również w warunkach ograniczonej widoczności i przy silnym zakłóceniu sygnału GPS.
🔗 Czytaj więcej: Kolejny atak na morzu: Ukraińskie drony morskie uderzają w rosyjski okręt
Dzięki finansowaniu z platformy UNITED24, nowe warianty Sea Baby powstały w dwóch wersjach operacyjnych. Pierwsza wyposażona została w stabilizowany karabin maszynowy z funkcją automatycznego wykrywania i śledzenia celów, co wskazuje na przeznaczenie do walki z powietrznymi i nawodnymi zagrożeniami – przede wszystkim śmigłowcami ZOP, dronami oraz kutrami patrolowymi.
Druga odmiana przystosowana została do ataków naziemnych, dzięki instalacji wyrzutni rakiet typu Grad z dziesięcioma prowadnicami, umożliwiającej wykonywanie uderzeń ogniowych na cele brzegowe.
Ukraina rozpoczęła wykorzystanie bezzałogowych jednostek nawodnych w warunkach bojowych we wrześniu 2020 roku. Początkowo były to jedynie drony uderzeniowe typu kamikadze, których celem było maksymalne zakłócenie działań Floty Czarnomorskiej. W wyniku tych działań, część rosyjskich jednostek została zmuszona do przebazowania z Sewastopola do Noworosyjska.
W kolejnych etapach rozwoju pojawiły się warianty wielokrotnego użytku, wykorzystywane zarówno do rozpoznania, jak i rażenia celów nawodnych, lądowych oraz powietrznych. Do szczególnie zaawansowanych konstrukcji należą obecnie używane przez ukraiński wywiad wojskowy HUR jednostki typu Magura V7, które – według oficjalnych źródeł – wykorzystywały pociski AIM-9 Sidewinder do zwalczania śmigłowców i samolotów przeciwnika.
Jak podkreślił w oficjalnym komunikacie szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, gen. Wasyl Maluk, rozwój morskich bezzałogowców jest kluczowym elementem strategii rażenia rosyjskich sił na Morzu Czarnym. To właśnie od jego nazwiska jednostki te zyskały nieoficjalną nazwę Morskie Maluchy – Sea Baby.
🔗 Czytaj też: Okręt desantowy Górnik Olenegorski zaatakowany przez ukraińskiego drona
Wprowadzenie do służby systemów o tak wysokiej mobilności, precyzji i zasięgu otwiera nowy rozdział w prowadzeniu wojny na wodach zamkniętych i przybrzeżnych. W obliczu ograniczonej przewagi konwencjonalnej, Ukraina udowadnia, że technologia asymetryczna może skutecznie wypierać potężniejsze siły przeciwnika z kluczowych obszarów operacyjnych.
Rozwój morskich bezzałogowców przez Ukrainę, finansowany częściowo przez społeczeństwo, to wyraz adaptacji do współczesnych warunków pola walki. W sytuacji, gdy tradycyjne formy walki morskiej ustępują miejsca działaniom nieregularnym i precyzyjnym uderzeniom z zaskoczenia, konstrukcje takie jak Sea Baby stają się istotnym elementem architektury obronnej.
Autor: Mariusz Dasiewicz

30 listopada grupa aktywistów Greenpeace Australia Pacific przeprowadziła spektakularną akcję na podejściu do portu w Newcastle, gdzie wspięli się na masowiec BONNY ISLAND, na którego pokładzie znajdował się węgiel.
W artykule
Do incydentu doszło w rejonie wejścia do portu Newcastle, jednego z głównych punktów eksportowych australijskiego węgla. Trzech aktywistów Greenpeace przedostało się na pokład masowca, wykorzystując dostęp do łańcucha kotwicznego oraz konstrukcji burtowych. Obecność osób postronnych na części dziobowej jednostki uniemożliwiła jej normalne manewrowanie, natomiast równoległa blokada kajakami na torze podejściowym dodatkowo ograniczyła przestrzeń manewrową statku, co w praktyce całkowicie wstrzymało jego ruch.
Protest był częścią szerszej inicjatywy Rising Tide People’s Blockade, której uczestnicy domagają się wyznaczenia daty wygaszania eksportu paliw kopalnych oraz wstrzymania nowych projektów związanych z węglem i gazem.
Aktywiści rozwiesili na burcie masowca duży transparent z przesłaniem skierowanym do władz Australii: „Wycofywać węgiel i gaz”. Był to element blokady Rising Tide People’s Blockade, której uczestnicy domagają się wyznaczenia terminu odejścia od paliw kopalnych oraz wstrzymania zgód na nowe projekty związane z węglem i gazem.
Akcja zbiegła się w czasie z podpisaniem przez Australię Deklaracji z Belém podczas COP30 w Brazylii. Greenpeace podkreśla, że zobowiązania złożone na forum międzynarodowym pozostają w sprzeczności z utrzymywaniem wysokiego poziomu eksportu surowców energetycznych.
W proteście uczestniczyli także australijscy muzycy Oli i Louis Leimbach z zespołu Lime Cordiale. Według Oli’ego obecność artystów miała podkreślić, że ruch klimatyczny obejmuje różne środowiska społeczne. Zwrócił uwagę, że akcja Greenpeace stała się naturalnym przedłużeniem koncertu zorganizowanego w ramach Rising Tide, który zgromadził wielu zwolenników działań na rzecz ochrony klimatu.
Wśród osób, które wspięły się na pokład masowca, znalazła się również lekarka i aktywistka Greenpeace dr Elen O’Donnell. W swoim oświadczeniu wskazała na skutki katastrof klimatycznych obserwowane w pracy zawodowej oraz podkreśliła, że Australia jako trzeci największy eksporter paliw kopalnych na świecie ponosi szczególną odpowiedzialność za ich konsekwencje.
Skala protestu była na tyle duża, że lokalna policja zatrzymała ponad 140 osób płynących na kajakach i pontonach, które brały udział w blokadzie podejścia do portu, wśród nich również nieletnich. Organizatorzy określili działania jako „konieczne i pokojowe”, natomiast krytycy podkreślali rosnące ryzyko eskalacji oraz zakłócenia pracy największego portu węglowego świata.
Incydent w Newcastle wpisuje się w rosnącą liczbę protestów wymierzonych w infrastrukturę powiązaną z paliwami kopalnymi. Australia, mimo deklaracji składanych na arenie międzynarodowej, pozostaje jednym z głównych eksporterów węgla na rynki azjatyckie. Działania aktywistów pokazują, że presja społeczna na przyspieszenie transformacji energetycznej staje się coraz bardziej zauważalna.
Podobne napięcia pojawiają się także w innych regionach świata, gdzie troska o środowisko zderza się z realiami gospodarki oraz sytuacją na rynku pracy. Europejskie doświadczenia potwierdzają, jak trudne bywa pogodzenie ambitnych celów klimatycznych z rosnącymi kosztami życia. W Australii sytuacja pozostaje szczególnie złożona, ponieważ przemysł wydobywczy jest jednym z fundamentów lokalnych gospodarek.
„Chociaż zmiana klimatu dotknie najuboższych najmocniej, dla wielu z nich nie będzie jedynym ani największym zagrożeniem” – przypomniał niedawno Bill Gates, komentując tempo światowej transformacji energetycznej. Wskazał, że debata zbyt często koncentruje się wyłącznie na emisjach, pomijając kwestie społeczne takie jak dostęp do energii, ubóstwo czy brak możliwości rozwoju.
Jego zdaniem skuteczna polityka klimatyczna wymaga nie tylko redukcji emisji, lecz także inwestycji w rozwiązania poprawiające jakość życia. Zwrócił uwagę, że postęp technologiczny sprawił, iż globalne prognozy emisji są dziś mniej pesymistyczne niż dekadę temu.
Choć dla uczestników Rising Tide była to forma obywatelskiego sprzeciwu, wielu mieszkańców regionu oceniło akcję jako przykład radykalizmu uderzającego w lokalną gospodarkę i miejsca pracy. W debacie publicznej pojawiły się głosy, że blokowanie statków nie rozwiązuje żadnego z realnych problemów klimatycznych, natomiast wzmacnia napięcia społeczne.
Wydarzenia w Newcastle pokazały, że spór między aktywizmem klimatycznym a ekonomicznym fundamentem tego kraju pozostaje nierozstrzygnięty i z zapewne jeszcze będzie powracał w w takiej lub podobnej formie.