Nowe oblicze Bałtyku: dźwigi, hotele i taksówki

Morskie farmy wiatrowe nie są już futurystyczną wizją – to inwestycje, które mają zasilać nasze domy prądem z Bałtyku. Na horyzoncie zaczynają pojawiać się pierwsze statki instalacyjne i serwisowe, a w kolejnych sezonach montażowych będzie ich tylko więcej.

Bo właśnie w najbliższych sezonach na Bałtyku zobaczymy ruch, jakiego dotąd nigdy nie było na naszych wodach. Na horyzoncie pojawią się jack-upy przypominające kosmiczne platformy, jednostki CSOV wyglądające jak hotele na wodzie i szybkie CTV – morskie taksówki dla ekip techników. To właśnie one stworzą nowy krajobraz polskiego morza. W tym przewodniku podpowiem, na co zwrócić uwagę z plaży i jak rozpoznać statki, które będą budować i obsługiwać morskie farmy wiatrowe.

Jack-up i pływające hotele serwisowe

Do napisania tego tekstu skłoniła mnie prosta obserwacja – o morskich farmach wiatrowych mówi się coraz częściej, ale wciąż brakuje obrazowych opisów statków, które staną się ich zapleczem. To właśnie te jednostki w najbliższych latach będą pracować na Bałtyku, by za dwa lata pierwsze nasze gospodarstwa domowe były zasilane energią z morza.

Najbardziej charakterystyczne na horyzoncie będą jednostki typu jack-up – specjalistyczne statki instalacyjne do montażu turbin i fundamentów. Ich kadłub z ogromnym dźwigiem wydaje się unosić nad wodą, bo w rzeczywistości stoi na stalowych nogach wbitych głęboko w dno morza. Dzięki takiej konstrukcji statek zamienia się w stabilną platformę montażową. Dobrym przykładem jest Voltaire – z dźwigiem o udźwigu 3200 ton i nogami sięgającymi 130 metrów. To właśnie te „nogi” dostrzeżesz z plaży najłatwiej, nawet z wielu kilometrów.

Obok jack-upów będą pracować jednostki serwisowe – prawdziwe pływające hotele. Na ich pokładach mieszczą się kajuty, warsztaty i magazyny, a znakiem rozpoznawczym pozostaje kładka walk-to-work. To ruchomy trap, który kompensuje kołysanie i umożliwia bezpieczne przejście serwisantów na turbinę. CSOV-y wspierają montaż i rozruch farm, a SOV-y odpowiadają za codzienną obsługę. Łatwo je rozpoznać po rozbudowanej nadbudówce i charakterystycznych barwach – np. pomarańczowych jednostek floty Edda Wind.

🔗 Zobacz też: Budowa bazy PGE Baltica w Ustce wkroczyła w kolejną fazę

Do tego grona należy także WINDEA Clausius – nowoczesny CSOV, którego kadłub zbudowano w gdyńskiej stoczni Crist, a całość wykończono w norweskim Ulstein Verft. Statek zaprojektowano według projektu SX222, z charakterystycznym układem TWIN X-STERN poprawiającym manewrowość i ograniczającym zużycie paliwa. Wyposażono go w żuraw z aktywną kompensacją ruchów morza, regulowany trap zintegrowany z wieżą windową oraz system „boat landing” dla jednostek CTV. To przykład, że polski przemysł stoczniowy znajduje swoje miejsce w globalnym łańcuchu dostaw nowoczesnych statków offshore.

Od CTV po kablowce – codzienność na horyzoncie

Gdy statki typu jack-up i serwisowe „hotele” stoją na horyzoncie jak wielkie konstrukcje z kosmicznego filmu, po okolicznych wodach krążą mniejsze, szybsze jednostki. To właśnie CTV – morskie taksówki dla ekip techników. Smukłe katamarany albo jednokadłubowce długości 20–30 metrów potrafią mknąć przez fale jak motorówki. Ich zadanie jest proste: zabrać ludzi z bazy serwisowej i odstawić prosto pod turbinę. Najczęściej podpiera się dziób o fundament, a załoga wchodzi po drabinie jak po trapie do samolotu. Nowsze konstrukcje, jak Damen FCS 7011 z systemem Ampelmann, robią to jednak w hollywoodzkim stylu – rozkładają ruchomą kładkę walk-to-work, która stabilizuje się mimo fali i pozwala przejść jak po nieruchomym moście. Z brzegu CTV wyglądają jak srebrne kreski pędzące w kierunku farmy.

Inny charakter mają kablowce – powolne, ale kluczowe dla energetycznego kręgosłupa Bałtyku. Wyglądają mniej widowiskowo: szeroki kadłub, długa rufa, na pokładzie prowadnice i ramiona techniczne. W ładowniach kryją się jednak gigantyczne bębny z kilometrami przewodów. To te statki bedą łączyć turbiny z lądem. Najnowsze jednostki, jak Leonardo da Vinci grupy Prysmian, potrafią układać kable na setki kilometrów i od razu zakopywać je w dnie morskim. Z plaży zobaczysz je jako ciężkie sylwetki sunące powoli przez horyzont – jak pociągi w wersji morskiej, tyle że pod wodą zostawiają ślad, którym popłynie energia.

Gdzie i kiedy zmieni się krajobraz na Bałtyku

Czy już dziś zobaczysz z plaży jack-upy i serwisowe „hotele”? Na razie tylko w ograniczonym zakresie. Polska dopiero wchodzi w fazę montażu, jednak pierwsze oznaki ruchu jednostek instalacyjnych na morzu już widać. Orlen wraz z Northland Power rozpoczął budowę Baltic Power – farma powstaje około 23 kilometrów od brzegu w rejonie Łeby i Choczewa. To oznacza, że w najbliższych sezonach instalacyjnych na horyzoncie pojawią się pierwsze duże jednostki, w tym kablowce, jack-upy i statki serwisowe CSOV.

Najwięcej będzie się działo między Łebą i Ustką – to część morza, gdzie powstaną Baltica 2 i Baltica 3. Tu dystans od brzegu wynosi około 40 kilometrów, ale w przejrzystą pogodę widać będzie charakterystyczne sylwetki, zwłaszcza wysokie jack-upy z uniesionymi nogami.

Warto też przyjrzeć się bliżej, na portom. W Łebie działa już baza serwisowa Baltic Power, co oznacza regularne kursy jednostek CTV i pierwsze zawinięcia większych statków pomocniczych. Władysławowo ma być zapleczem dla projektu BC Wind, dlatego tam także ruch będzie wzrastał. Główne widowisko zacznie się jednak wtedy, gdy okno pogodowe otworzy sezon montażowy – wtedy na horyzoncie zobaczymy pierwsze naprawdę spektakularne obrazy.

Bałtyk jak film science fiction

W najbliższych latach polski Bałtyk zmieni swoje oblicze. Morze, które do tej pory kojarzyło się głównie z ruchem promowym i statkami handlowymi, stanie się sceną dla nowego rodzaju jednostek – od potężnych jack-upów i serwisowych CSOV-ów po szybkie CTV i kablowce. Każdy z tych statków odegra swoją rolę w wielkim narodowym projekcie budowy morskich farm wiatrowych.

Z perspektywy plaży będzie to wyglądało jak fragment filmu science fiction: na horyzoncie pojawi się stalowy „las” instalacyjnych nóg, między portami będą kursowały „szybkie” taksówki techników, a kablowce powoli zostawiać będą pod wodą energetyczny ślad przyszłości. Właśnie tak kształtuje się nowy krajobraz Bałtyku – plac budowy, który wkrótce stanie się symbolem transformacji energetycznej naszego kraju.

Autor: Mariusz Dasiewicz

Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • USS Cheyenne wraca do służby po modernizacji

    USS Cheyenne wraca do służby po modernizacji

    Okręt podwodny US Navy USS Cheyenne (SSN 773) powrócił do służby po zakończeniu prac remontowych i modernizacyjnych, obejmujących wydłużenie jego resursu technicznego. Jednostka jest pierwszym okrętem typu Los Angeles, który zakończył pełny cykl prac stoczniowych zaliczanych do Service Life Extension Program (SLEP).

    Wydłużenie resursu okrętu typu Los Angeles w ramach programu SLEP

    Prace nad atomowym USS Cheyenne realizowano w ramach Service Life Extension Program (SLEP), czyli programu wydłużania resursu technicznego starszych atomowych okrętów podwodnych. W jego ramach jednostka przeszła procedurę Engineered Refueling Overhaul, obejmującą między innymi wymianę paliwa jądrowego w reaktorze, kompleksowe naprawy konstrukcyjne, szeroki zakres przeglądów technicznych oraz odnowienie kluczowych systemów mechanicznych i elektrycznych. Prace prowadzono w federalnej stoczni Portsmouth Naval Shipyard w Kittery w stanie Maine. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez stronę amerykańską, ich koszt wyniósł około 315 mln USD, a cały proces remontowo-modernizacyjny trwał od listopada 2021 roku do końca 2025 roku.

    Zakończenie tego etapu otworzyło USS Cheyenne drogę do kolejnej fazy służby. Nowy etap eksploatacji wiąże się z wydłużeniem planowanego resursu technicznego jednostki do ponad 44 lat, co pozwala utrzymać ją w gotowości operacyjnej jeszcze przez wiele lat. Ma to szczególne znaczenie w okresie przejściowym, w którym starsze okręty typu Los Angeles stopniowo uzupełniają zdolności sił podwodnych obok wprowadzanych do linii nowych jednostek typu Virginia.

    Modernizacja systemów walki i warunków bytowych załogi USS Cheyenne

    Równolegle z pracami konstrukcyjno-napędowymi w Portsmouth Naval Shipyard przeprowadzono modernizację systemów odpowiadających za prowadzenie działań bojowych i świadomość sytuacyjną okrętu. Zakres prac objął modyfikacje systemów hydrolokacyjnych oraz systemu kierowania walką, bazujące na rozwiązaniach stosowanych na nowszych generacjach amerykańskich okrętów podwodnych. Zmiany te mają przełożyć się na poprawę zdolności wykrywania i śledzenia celów oraz skuteczność działań prowadzonych pod powierzchnią morza.

    Istotnym elementem modernizacji były również prace wewnątrz kadłuba, obejmujące przebudowę i unowocześnienie przestrzeni dla załogi. Choć mniej spektakularne niż zmiany w systemach okrętowych, mają one realne znaczenie dla codziennego funkcjonowania jednostki, wpływając na komfort służby i warunki bytowe załogi podczas długotrwałych patroli.

    Powrót USS Cheyenne do służby stanowi ważny element odpowiedzi US Navy na wyzwania stojące przed amerykańskimi siłami podwodnymi. W warunkach rosnących potrzeb operacyjnych oraz wolniejszego tempa wprowadzania do linii nowych okrętów typu Virginia, zmodernizowana jednostka ma pomóc w utrzymaniu wymaganej liczby bojowo gotowych okrętów podwodnych w strukturach floty.