Enter your email address below and subscribe to our newsletter

Nowy statek CTV StratCat 27 we flocie LOTOS Petrobaltic 

LOTOS Petrobaltic SA, aktywnie działający na polskim rynku offshore, podpisała kontrakt na budowę statku Crew Transfer Vessel (CTV) StratCat 27. Dzięki tej decyzji firma umacnia swoje zaangażowanie w rozwój sektora morskich farm wiatrowych. Odbiór jednostki planowany jest latem bieżącego roku, z dostawą do Europy na początek września.

Miliana Shipmanagement Limited, działając jako operator komercyjny, obsługujący m.in. platformy wydobywcze należące do LOTOS Petrobaltic SA, w związku z tą transakcją powiększy dotychczasową flotę o kolejny statek. Będzie to pierwsza tego typu jednostka w Grupie LOTOS Petrobaltic SA, przeznaczona do świadczenia usług na rynku morskich farm wiatrowych.

W początkowym okresie, nowy nabytek skoncentruje się na realizacji transferów personelu technicznego na platformy wiertnicze na Morzu Północnym, by w przyszłości rozszerzyć swoją działalność na polską wyłączną strefę ekonomiczną Bałtyku. Zarządzanie techniczne tego statku zostanie powierzone firmie Technical Ship Management, co gwarantuje wysoką jakość i efektywność nadchodzących operacji.

StratCat 27 łączy w sobie innowacyjność z funkcjonalnością, oferując wyjątkową zdolność adaptacji do trudnych warunków Morza Bałtyckiego. Posiada wzmocnione poszycie kadłuba i jest przygotowany do instalacji systemów hybrydowych, co przyczynia się do mniejszego zużycia paliwa oraz emisji spalin, zgodnie z najnowszymi normami Tier III.

Ponadto, wyposażenie statku w najnowsze systemy nawigacyjne i komunikacyjne zapewnia bezpieczeństwo i efektywność operacji. Ten znaczący rozwój podkreśla zaangażowanie LOTOS Petrobaltic SA w dostarczanie wysokiej jakości usług w sektorze offshore, zarówno na rynku krajowym, jak i międzynarodowym.

Z ponad 34-letnim doświadczeniem w branży, firma kontynuuje swój dynamiczny rozwój, stawiając na innowacyjność i zrównoważony rozwój. Rozszerzenie floty o StratCat 27 nie tylko zwiększa operacyjne możliwości LOTOS Petrobaltic, ale także jest dowodem na strategiczne planowanie i realizację długoterminowych celów w obszarze morskiej energetyki odnawialnej.

Miliana Shipmanagement Limited obecnie współpracuje z LOTOS Petrobaltic SA, oferując usługi geotechniczne na Morzu Północnym, niezbędne dla rozwoju morskich farm wiatrowych. W 2022 roku firma nabyła wiertnicę umieszczoną na jednostce SPV Sylur, umożliwiającą przeprowadzanie szczegółowych badań geotechnicznych na głębokości ponad 100 metrów poniżej dna morskiego. Takie badania są kluczowe dla projektowania i realizacji inwestycji offshore, włączając w to budowę rurociągów, układanie podmorskich kabli czy rozwój przemysłu naftowego i gazowego oraz sektor energetyki wiatrowej na morzu.

Źródło: Grupa Orlen/MD

https://portalstoczniowy.pl/category/okretownictwo-stocznie/
Udostępnij ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Co oznacza wejście USS Gerald R. Ford na wody Karaibskie?

    Co oznacza wejście USS Gerald R. Ford na wody Karaibskie?

    11 listopada grupa uderzeniowa z lotniskowcem USS Gerald R. Ford (CVN-78) weszła w rejon odpowiedzialności USSOUTHCOM na Karaibach. Oficjalnie to wsparcie działań przeciw przemytowi narkotyków, w praktyce czytelny sygnał dla Caracas w czasie narastającego napięcia na linii USA–Wenezuela. To pierwsza tak duża demonstracja siły US Navy w tym rejonie od wielu lat i wyraźne ostrzeżenie, że Waszyngton nie zamierza oddać kontroli nad swoim południowym przedpolem.

    To największe od lat wzmocnienie obecności US Navy w Karaibach – ruch czytelny jako presja na Caracas, równolegle z operacjami antynarkotykowymi. Połączenie tych dwóch wątków ma prosty przekaz: Waszyngton kontroluje południowe przedpole i jest gotów szybko eskalować, jeśli Maduro podniesie stawkę.

    Potęga na morzu – czym jest lotniskowiec USS Gerald R. Ford

    Na wody karaibskie wszedł nie tylko lotniskowiec, ale cały pływający zespół uderzeniowy. USS Gerald R. Ford to pierwsza jednostka nowej generacji amerykańskich lotniskowców o napędzie jądrowym. Posiada pełne skrzydło lotnicze, kompleksową obronę przeciwlotniczą oraz rozbudowane systemy rozpoznania. Wraz z towarzyszącymi mu niszczycielami i okrętami wsparcia tworzy samowystarczalny organizm, zdolny prowadzić działania przez wiele tygodni bez zawijania do portu.

    🔗 Czytaj więcej: Lotniskowiec USS Gerald R. Ford na wodach Morza Północnego

    Kiedy taki zespół pojawia się w danym akwenie, zmienia się dynamika całego regionu. Znikają z radarów małe jednostki o wątpliwym statusie, a statki handlowe zaczynają ściślej trzymać się korytarzy morskich. Dla marynarzy z państw regionu to jasny sygnał: ktoś teraz przejął kontrolę nad tymi wodami.

    Oficjalna narracja USA – walka z przemytem i przestępczością

    Pentagon w swoich komunikatach podkreśla, że obecność lotniskowca ma wspierać działania przeciwko organizacjom przestępczym w rejonie Karaibów. To obszar, przez który od dekad biegną morskie szlaki przemytu narkotyków i broni.

    Lotniskowiec typu Ford nie ściga motorówek z kontrabandą. Jego zadanie to rozpoznanie, stała obecność w powietrzu i wsparcie tych, którzy pilnują porządku z bliska. Sam fakt pojawienia się w tym rejonie mówi więcej niż oficjalne komunikaty: Waszyngton przypomina, że południowe przedpole ma pod kontrolą. Gdy na horyzoncie widać USS Gerald R. Ford, nikt w regionie nie ma wątpliwości, kto rozdaje karty na morzu. To również czytelny sygnał dla Caracas – napięcie nie słabnie, a obecność amerykańskiego lotniskowca wyraźnie zwiększa presję na wenezuelski reżim.

    Siła ognia, która nie potrzebuje reklamy

    Grupa uderzeniowa z lotniskowcem USS Gerald R. Ford na czele to nie demonstracja, lecz pełnowartościowa formacja bojowa. Na pokładzie amerykańskiego lotniskowca stacjonuje ponad siedemdziesiąt maszyn – od myśliwców F/A-18 Super Hornet, przez samoloty wczesnego ostrzegania E-2D Hawkeye, aż po śmigłowce wielozadaniowe MH-60R. To one tworzą pierwszą linię rozpoznania i rażenia, pozwalając Amerykanom działać setki kilometrów od własnych wybrzeży. Sam lotniskowiec dysponuje również własnymi środkami obrony – wyrzutniami pocisków rakietowych krótkiego zasięgu i systemami artyleryjskimi do zwalczania celów nawodnych oraz nisko lecących pocisków manewrujących.

    W skład zespołu wchodzą niszczyciele typu Arleigh Burke: USS Bainbridge (DDG-96), USS Mahan (DDG-72) oraz USS Winston S. Churchill (DDG-81), pełniący rolę okrętu dowodzenia obroną powietrzną. Każdy z nich ma system Aegis i wyrzutnie VLS, a także zdolność użycia pocisków manewrujących Tomahawk, zapewniając parasol OPL i silne możliwości uderzeniowe z morza.

    Co może zrobić US Navy, jeśli dojdzie do eskalacji?

    W razie konfliktu taki zespół jest w stanie przeprowadzić zmasowane uderzenie z morza w głąb terytorium przeciwnika. Zasięg operacyjny Tomahawków pozwala na rażenie celów oddalonych o ponad tysiąc kilometrów – a to oznacza, że nawet bez przekraczania granic wód terytorialnych Amerykanie mogliby sparaliżować kluczowe obiekty wojskowe i infrastrukturalne wenezuelskiego wybrzeża. Uderzenie poprzedziłoby rozpoznanie prowadzone przez samoloty pokładowe i drony zwiadowcze, wspierane przez śmigłowce ZOP tropiące okręty podwodne.

    🔗 Czytaj też: USS Gerald R. Ford z wizytą we Włoszech

    W praktyce oznacza to, że cała grupa działa jak jeden, samowystarczalny organizm: lotnictwo przejmuje kontrolę nad przestrzenią powietrzną, krążowniki i niszczyciele tworzą tarczę obronną, a okręty zaopatrzeniowe dostarczają paliwo i amunicję. W ciągu kilku godzin taka formacja jest zdolna prowadzić równoczesne operacje w powietrzu, na morzu i przeciwko celom lądowym. Dlatego wejście USS Gerald R. Ford na wody Karaibów nie można traktować jako rutynowej rotacji floty. To demonstracja siły i gotowości, która – nawet bez wystrzału – działa jak uderzenie precyzyjnie wymierzone w polityczne centrum Caracas.

    Co warto obserwować

    W nadchodzących tygodniach okaże się, czy obecność lotniskowca USS Gerald R. Ford i jego eskorty na Karaibach to jedynie presja polityczna, czy zapowiedź działań o szerszym wymiarze. Dla Pentagonu to test skuteczności globalnej projekcji siły. Dla Wenezueli – moment prawdy, jak daleko może się posunąć w konfrontacji z USA. Dlatego, mimo deklaracji US Navy o „polowaniu na przemytników”, niewielu wierzy, że to jedyny cel. Skala i timing wskazują, że kluczowy jest sygnał strategiczny pod adresem Caracas. A dla obserwatorów z naszej części świata to przypomnienie, że w polityce morskiej nie ma pustych gestów. Każdy ruch floty wojennej to komunikat – czasem głośniejszy niż jakiekolwiek oświadczenie dyplomatyczne.