Polska Grupa Energetyczna promuje w Brukseli swój najnowszy projekt, budowę farm wiatrowych na Morzu Bałtyckim. W ciągu najbliższych kilkunastu lat zamierza zainwestować w ten projekt miliardy złotych – podała Polska Agencja Prasowa.
Dyrektor departamentu strategii PGE Polskiej Grupy Energetycznej Monika Morawiecka w ostatnich dniach odwiedziła Brukselę, by rozmawiać z Komisją Europejską m.in. o planach budowy morskich farm wiatrowych. Jej zdaniem inwestycje w wiatraki na morzu będą w przyszłości niezbędne do wypełnienia unijnych celów udziału OZE (odnawialnych źródeł energii) w miksie oraz redukcji emisji CO2. Jak podkreśla, Komisja Europejska patrzy przychylnym okiem na te plany.
PGE chce do 2030 r. zainwestować miliardy złotych w budowę farm wiatrowych na Bałtyku, aby na morzu stanęły wiatraki o łącznej mocy 2,5 GW.
– Trudno dziś szacować dokładne koszty, bo technologia z roku na rok tanieje. Spodziewamy się, że do projektu dołączy też partner lub partnerzy zagraniczni, którzy pomogą nam od strony technologicznej oraz inwestycyjnej – w rozmowie w PAP powiedziała Morawiecka.
Podkreśliła, że czas, kiedy argumentem przeciwko OZE były wysokie koszty, to już przeszłość.
– Cały czas spadają koszty technologii zielonych źródeł energii. Zaczynają być konkurencyjne cenowo względem takich źródeł, jak gaz czy węgiel. W Polsce koszty pozyskania kapitału na takie inwestycje są jednak jeszcze ciągle wyższe niż na Zachodzie, ale te różnice sukcesywnie się zmniejszają – dodała.
Jak tłumaczy, w energetyce wiatrowej postęp technologiczny to również wyższe i większe wiatraki, które produkują więcej energii.
Drugim czynnikiem, który przemawia za inwestycjami w OZE, są rosnące ceny certyfikatów emisji dwutlenku węgla na aukcjach w UE.
– Bruksela dąży do tego, żeby ceny tych certyfikatów wrosły jeszcze bardziej. Stąd reformy europejskiego systemu handlu emisjami. Jeśli ten trend będzie się utrzymywał, koszty produkcji energii z paliw kopalnych będą nadal rosły. Widzimy ten trend i stąd projekt farm wiatrowych na Bałtyku – wyjaśniła dyrektor departamentu strategii PGE.
W ciągu najbliższych dwóch lat spółka zamierza prowadzić na Bałtyku badania pomiarowe wiatru.
– W okolicach 2020 roku będziemy wiedzieć, gdzie i jakie turbiny zamierzamy budować. W 2022 r. moglibyśmy mieć już pozwolenie na budowę, a w latach 2024-2025 zakończyć inwestycję – powiedziała.
Zagrożeniem dla planów PGE może być potencjalnie przyszłe unijne prawo, które może ograniczyć zdolności do sfinansowania inwestycji w OZE. W Brukseli trwają dyskusje nad nowymi regulacjami, które mogą sprawić, że elektrownie emitujące większe ilości CO2, w tym polskie bloki energetyczne, nie będą mogły korzystać ze środków w ramach tzw. rynku mocy.
– To oznaczałoby, że polski rynek mocy, nad którym pracuje polski rząd, byłby bezzębnym mechanizmem – praktycznie wszystkie polskie elektrownie byłyby z niego wyłączone – zaznaczyła. W efekcie zabrakłoby też środków na inwestycje w OZE.
Część krajów stara się dostrzegać ten problem.
– Kraje członkowskie w ramach Rady UE przedstawiły w grudniu ub.r. akceptowalną z naszego punktu widzenia propozycję, zgodnie z którą do 2025 r. nowe inwestycje mogłyby skorzystać z rynku mocy, a istniejące do 2030 r. z możliwością 5-letniego przedłużenia – powiedziała.
Według Morawieckiej wszystko jednak będzie zależeć od ostatecznego kształtu tych propozycji po negocjacjach między krajami członkowskimi i Parlamentem Europejskim, który chce jednak niekorzystnej z polskiego punktu widzenia propozycji przepisów dotyczących rynku mocy.
Morawiecka podkreśla, że atutem inwestycji w OZE jest także to, że „zamrażają kapitał” na relatywnie krótki czas.
– Mają dość długi okres przygotowania, czyli uzyskiwania wszelkich pozwoleń, ale to nie angażuje bardzo dużych środków. Duże środki w przypadku farm wiatrowych są angażowane właśnie w okresie budowy, w ciągu dwóch lat, co jest stosunkowo krótkim okresem w porównaniu do tego, ile zajmuje budowa bloków konwencjonalnych czy tym bardziej jądrowych. Następnie OZE zaczynają na siebie zarabiać – powiedziała.
PGE liczy też na wsparcie przy budowie farm na morzu ze strony Polskich Sieci Elektroenergetycznych PSE.
– W energetyce wiatrowej na morzu duża część kosztów inwestycji to przyłączenie do sieci. Kabel pod dnem morskim to duże koszty. Szacujemy, że to przyłącze w naszej inwestycji to koszt 20-25 proc. – zaznaczyła.
PSE przychylnym okiem patrzy według niej na przyłączanie nowych inwestycji energetycznych.
Morawiecka oczekuje, że poprzez dywersyfikację źródeł energii i inwestycje m.in. w morskie farmy wiatrowe Polska może być w stanie zmniejszyć udział węgla w swoim miksie energetycznym nawet poniżej 60 proc. do 2030 roku (z obecnych ponad 80 proc.).
Prezes PGE Henryk Baranowski poinformował w marcu, że wybudowanie farmy wiatrowej o mocy 1000 MW na morzu to koszty rzędu 12-14 mld zł.
Źródło: PAP
łp